Pakowałem się na trasę, na którą wylatuję wieczorem, Eliza pomagała mi w tej czynności, widziałem, że nie była szczęśliwa, że wylatuję. Wie, że to kocham, ale zatrzymałaby mnie gdyby mogła ze względu na rękę. Brałem tabletki przeciwbólowe, nie czułem bólu. Gdy byłem już spakowany przytuliłem do siebie Elizę, ten dzień chciałem spędzić z nią, ale dam sobie rękę uciąć, że Pedro przyjdzie w najbliższym czasie.
- Boję się o Ciebie Enrique. - spojrzała mi w oczy. - Boję się, że coś Ci się stanie.
- Nie martw się, nic mi nie będzie. Wrócę za tydzień cały i zdrowy. Będę do Ciebie dzwonił jak tylko będę mógł.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - pocałowałem ją.
- Uważaj tam na siebie.
Wyściskałem ją i pocałowałem, widziałem jak się bała, próbowała to ukryć, widać to wszystko. Uspakajałem ją, zapewniałem, że nic mi się nie stanie. Na marne. Wtuliła się we mnie i rozpłakała, gładziłem ją po plecach, pocałowałem ją w czubek głowy. Uspokoiłem ją trochę, ale nie wypuściłem z uścisku, była przytulona do mojej klatki piersiowej, poczułem, że wyciera nos o moją koszulkę, dzięki skarbie. Spojrzałem jej w oczy, miała zaszklone. Pocałowałem ją i posadziłem na swoich kolanach. Uśmiechnąłem się i przejechałem kciukiem po jej policzku. Uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę.
- Siema stary! I witam piękną panią. - do domu wparował Pedro, wiedziałem. - Spakowany? Nie mogę się już doczekać aż wyjedziesz! - uśmiechnął się łobuzersko.
- Przed wyjazdem możesz jeszcze oberwać w tą zmutowaną twarz.
- No wiesz Enrique, pod twoją nieobecność Eliza może się nudzić to jak chcesz to mogę się nią zająć. Co ty na to? Może tym razem nie dostanę po twarzy. - zaśmiał się.
- Po moim trupie.
- Dobra, a teraz tak na poważnie. Boli Cię ta ręka?
- Pobolewa, ale nie jest najgorzej.
- Według mnie i Elizki to nadal jest głupia decyzja. Chodź Elizka, mordo ty moja. - pocałował ją w policzek.
- Pedro, czy ty dzisiaj coś brałeś? Bo nie wiem czy mam być zazdrosny i pakować jeszcze Elizę czy coś.
- Wiem jak Cię wkurzyć. - zaśmiał się. - To raczej Elizka powinna być o Ciebie zazdrosna, nawet chyba nie jesteś świadomy ile lasek na Ciebie leci i chciałoby być na miejscu Elizy. Nie przypadkowo nazywają Cię bogiem seksu i chodzącym orgazmem. - zaśmiał się.
- A ty Eliza? Kiedy spotykasz się z Diego?
- W środę, zazdrosny?
- Nie dajesz mi powodów bym był zazdrosny, jeszcze. Ufam Ci.
- Kto to Diego? Chyba jednak powinieneś być zazdrosny. Elizka to świetna dziewczyna i gdyby nie to, że jesteś moim przyjacielem to startowałbym do niej.
- Mam zadzwonić do Anny żeby posłuchała o czym mówisz Nie byłaby chyba zachwycona.
- Może lubi trójkącik?
- Ale Eliza nie lubi. - objąłem ją. - Elizka, jakby coś to pięścią w twarz, tak jak ostatnim razem.
- Jesteście niemożliwi. - zaśmiała się.
- Jedyni w swoim rodzaju. - powiedzieliśmy równo.
- To na pewno.
Pedro nie zamierzał opuszczać mojego domu więc moje plany by spędzić ten dzień z Elizą legły w gruzach. Nie wiem czy mam brać na poważnie to co mówił czy robił sobie jaja, ale przez niego gdy wyjadę będę zazdrosny o Elizę. Niech ją tylko ktoś dotknie pod moją nieobecność, a nie ręczę za siebie. Nie będę się hamować. Ktoś ją skrzywdzi to będzie miał ze mną na pieńku. Pedro zaczynał mnie wkurzać gdy szeptał coś Elizie na ucho, a ona tylko się śmiała, irytowało mnie to. Wiedział jak mnie wkurzyć, zna mnie bardzo dobrze, Wie o mnie wszystko. Uderzyłem Pedro w tył głowy gdy nadal coś szeptał do Elizy, zaśmiał się, a ja objąłem Elizę przyciągając ją do siebie jak najdalej od Pedro, zaśmiał się i posłał mi buziaka. Pedro doprowadzał mnie do szału, wiedział jak wzbudzić we mnie zazdrość, udało mu się. Byłem zazdrosny. Wstałem i poszedłem do łazienki. Spojrzałem na rękę, w której poczułem lekki ból, zażyłem tabletki przeciwbólowe i po chwili wróciłem do Elizy i Pedro, rozmawiali ze sobą. Usiadłem obok Elizy i wciągnęliśmy się w wir rozmowy tracąc poczucie czasu. Zadzwonił mój telefon, odebrałem i dostałem wiadomość, że zaraz będzie samochód, którym pojadę na lotnisko i tam przesiądę się do samolotu, który przetransportuje mnie do Wiednia. Usiadłem na narożniku sofy i powiedziałem, że zaraz muszę jechać, Eliza posmutniała. Przytuliłem ją do siebie szepcąc jej na ucho, że wracam za tydzień. Wiem, marne pocieszenie, no ale co miałem powiedzieć? "Kochanie jednak zostaję, a fani niech mnie w dupę pocałują?" Nigdy! Usłyszeliśmy klakson samochodu, zerwałem się na równe nogi i poszedłem po torbę. Schowałem telefon do kieszeni i najpierw pożegnałem się z Pedro. Podszedłem do Elizy i ją przytuliłem. Pocałowała mnie i złapała za rękę. Pedro zabrał torbę i zaniósł ją do samochodu.
- Muszę już iść. Nie zdążę na samolot.
- Proszę Cię, uważaj na siebie.
- Spokojnie, nic mi nie będzie, gdyby coś się tutaj działo to dzwoń do Pedro, przyjedzie.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Będę tęsknił. - pocałowałem ją. - Widzimy się za tydzień.
Ostatni raz ją pocałowałem i wyszedłem z domu wsiadając do czarnego BMW. Odjechaliśmy na lotnisko, Europo nadchodzę.
~.~
Poczułam jak w oczach gromadzą mi się łzy, gdy Pedro to zobaczył od razu mnie przytulił. Uspakajał mnie mówiąc, że Enrique to twardy facet i da sobie rade. Wiem, że sobie poradzi z tą ręką, ale bałam się, bardzo się o niego bałam. Jest świadomy, że postąpił nierozsądnie, ale ani ja ani Pedro nie potrafiliśmy go przekonać do zmiany decyzji. Wypuścił mnie z uścisku i się uśmiechnął. Nie chciałam wyrzucać go z domu, siedzieliśmy na sofie rozmawiając o wszystkim. Zaczynając od Enrique, a kończąc na luźnych tematach. Chciał poprawić mi humor, udało mu się. Dochodziła prawie północ, a my dalej ze sobą rozmawialiśmy. Pedro stwierdził, że się zasiedział i zaczął się zbierać do wyjścia. Zamknęłam dom na klucz i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Wyszłam z łazienki po kilku minutach i położyłam się na łóżku gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Zabrałam telefon do ręki i odczytałam. "Cześć kochanie, jestem już w Wiedniu. Jeśli nie śpisz to zadzwoń, a jak śpisz to poczekam do rana. Bardzo Cię kocham." Uśmiechnęłam się i zadzwoniłam do niego.
- Cześć misiek, jednak nie śpisz. Zwykle o tej porze spaliśmy jak zabici. Czemu nie śpisz?
- Pedro nie dawno poszedł do domu. Rozmawialiśmy i się trochę zasiedzieliśmy.
- Bardzo mnie skompromitował? - zaśmiał się.
- Nie aż tak bardzo. Wiesz, że bardzo Cię kocham?
- Wiem, ja Ciebie też. Najbardziej na świecie. Idź już spać, zadzwonię rano. Dobranoc skarbie.
- Dobranoc. Uważaj na siebie.
Odłączyłam się i położyłam telefon na stoliku nocnym, zgasiłam światło i poszłam spać. Obudziłam się w środku nocy, było po trzeciej. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zdjęcie Enrique w telefonie. Bardzo za nim tęsknie. Jest w domu tak pusto, zawsze mi się plątał pod nogami, to dopiero pierwsza noc, a mi już go tak cholernie brakuję. Enrique, wracaj już. Napisałam mu SMS-a, pewnie go teraz nie przeczyta bo śpi, ale rano to zrobi. "Bardzo za tobą tęsknie, wracaj już kochanie." Nagle mój telefon się odezwał, nie spał. Szybko odebrałam.
- Miałaś iść spać, cały dzień będziesz nieprzytomna.
- To samo mogę powiedzieć tobie, a ty czemu nie śpisz?
- Nie mogę spać, też za tobą bardzo tęsknie. Wrócę za sześć dni i wynagrodzę Ci moją nieobecność.
- Najpierw pójdziesz do lekarza z tą ręką. Nawet jeśli będę musiała Cię tam siłą zaprowadzić siłą to nie odpuszczę.
- Dobrze, pójdę. Dla świętego spokoju pójdę i zrobię prześwietlenie tej ręki. - zaśmiał się. - Jesteś cudowna, wiesz?
- Teraz już wiem. Tęsknie za tobą.
Uwielbiam to trio haha ;D
Pedro wygrał rozdział.
OdpowiedzUsuńJak zawsze zresztą xDDD
Jego odzywki zwalają z nóg.
Ale mnie ominęło w ostatnich rozdziałach. Wypadek, ręka, śmierć, pogrzeb... rozszalałaś się.
To było do przewidzenia, że Enrique i tak pojedzie w trasę. Od początku było jasne że nie odpuści.
Liczę, że to wszystko się szczęśliwie zakończy i czekam na kolejny.
Buziaki ;*
Boże nie mogę z Pedro ������ to poważnie jest mój mistrz �� kocham ten bromance �� Te ixh teksty ��
OdpowiedzUsuńEnrique mnie wkurzył, że pojechał na tę trasę, coś czuję, że to się źle skończy �� mam nadzieję, że się mylę.
Serio przez chwile myślałam, że Pedro będzie startował do Elizy pod nieobecność Enrique, nie zrobisz im tego, prawda?
Czekam na następny ��
Melduję się!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zwykle ^^
Jejciu, Pedro po prostu mistrz, uwielbiam go :D
To było w sumie jasne, że Enrique pojedzie w trasę, że jej tak łatwo nie opuści, ale... no nie wiem, mam jakieś złe przeczucia, że to nie wróży niczego dobrego.
Czekam, życzę weny!
Buziaki :**
znowu mnie naszła refleksja - czemu faceci, tacy jak Enrique, istnieją tylko w książkach, czy opowiadaniach? :( to smutne, bo dzisiejsi faceci myślą tą "złą" częścią ciała XD
OdpowiedzUsuńcóż, do końca miałam nadzieję, że Enri jednak zostanie, no ale... :|
czekam na kolejny, buziaki!