sobota, 8 kwietnia 2017

Treinta y Siete!

Z Elizą stwierdziliśmy, że na razie nikomu nie powiemy o tym, że do siebie wróciliśmy. Nie czuję się dobrze z tym, że oszukuje Olgę i wszystkich dookoła. Nawet Pedro o tym nie wie, a tym bardziej moja mama. Będzie szczęśliwa gdy się dowie, ale wszystko w swoim czasie. Z Elizą spotykamy się w ukryciu, najczęściej idziemy do różnych hoteli i to jeszcze osobno. Razem chodzimy tylko na USG. Teraz gdy Diego wyjechał na tydzień do Rzymu to spokojnie możemy się spotykać u niej. Chwała mu za to, że ma taką pracę. Z Olgą się trochę pokłóciłem i od dwóch dni nie pojawiłem się w domu, myśli, że jestem u Pedro, a ja całymi dniami jestem z Elizą. Teraz jest tak samo, ale muszę podnieść się z łóżka i wrócić do domu. Eliza jeszcze spała. Podniosłem się, ubrałem się i zostawiłem Elizie kartkę "Niedługo wrócę, kocham Cię". Wróciłem do domu, Olga ćwiczyła, przestała gdy mnie zobaczyła. Chciała mnie pocałować, ale się odsunąłem.
- Musimy się rozstać Olga. - walnąłem prosto z mostu. - Nie możemy być razem.
- Dlaczego? Ostro się pokłóciliśmy, wiem że przesadziłam.
- Nie chodzi o kłótnie. Ostatnie dwa dni nie byłem u Pedro, on mnie tylko krył. Byłem z Elizą, zdradziłem Cię z nią.
- Dupek. - spoliczkowała mnie. - Byłam głupia, że Ci zaufałam.
- Posłuchaj, jesteś piękną, świetną dziewczyną. Na pewno znajdziesz faceta, przy którym będziesz szczęśliwa. Przy mnie byś nie była. Nadal kocham Elizę i zrobię wszystko by ją odzyskać.
Wyszedłem z domu i poszedłem do Pedro, wszedłem do środka, bawił się z młodą, a Anna patrzyła na nich z uśmiechem.
- Jak tam świeżo upieczeni rodzice się mają?
- Jak widać bardzo dobrze. Coś się stało? Jesteś jakiś dziwny.
- Rozstałem się z Olgą.
- To co tu jeszcze robisz? Bierz mój samochód i jedź do Elizy, odzyskaj ją dopóki Diego nie ma w kraju. Jeśli ją kochasz to zawalcz o nią, będziecie rodzicami.
Zabrałem jego kluczyki od samochodu i wyszedłem z jego domu odjeżdżając do Elizy, żeby on tylko znał prawdę. Dojechałem na miejsce, bez pukania wszedłem do domu. Pocałowałem ją na przywitanie, a potem pocałowałem brzuch.
- Cześć maluchy. Tu tata. - uśmiechnąłem się. - Zamieszkaj ze mną. - pocałowałem ją. - Przestańmy się ukrywać.
- Jeszcze chwile, jeszcze poczekajmy.
- Rozstałem się z Olgą, jeszcze ty i Diego.
- Rozstanę się z nim gdy wróci i wprowadzimy sie do Ciebie, dobrze?
- Kochanie, tak długo? Dobrze, czekałem kilka miesięcy to poczekam jeszcze te kilka dni. Kocham Cię. - przytuliłem ją do siebie. - Bardzo Cię kocham.
- Wiem, też Cię kocham... dupku.
Tak, przy niej byłem najszczęśliwszym facetem, nie potrzebowałem nic więcej tylko ją i dzieci. Wprowadzi się do mnie znowu, a gdy urodzą się dzieciaki to stworzymy jedną, szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Może zostanie moją żoną jak się zgodzi. Sprawie by była przy mnie szczęśliwa, bardzo ją kocham.
- Już nie mogę się doczekać aż nasze dzieci z nami będą.
- Ja też, ale się boję, że nie damy sobie rady.
- Mama obiecała, że nam pomoże.
Zabrałem ją na ręce i zaniosłem ją do sypialni i położyłem ją na łóżku. Jezu, jaka ona jest ciężka. Pocałowałem ją i złapałem za brzuch. Byłem szczęśliwy, Eliza chyba też. Pocałowałem brzuch i uśmiechnąłem się do Elizy. Usłyszeliśmy, że ktoś wszedł do domu, przez uchylone drzwi zobaczyliśmy, że to Pedro, znowu musieliśmy grać. Nie chcieliśmy by się dowiedział.
- Eliza, kochanie proszę Cię! Jedna, ostatnia szansa, Kocham Cię! Daj mi szansę!
- Zostaw mnie w spokoju! Jesteś dupkiem, gnojkiem, daj mi w końcu spokój! Jeśli chcesz zobaczyć kiedykolwiek synów to przestań mnie nachodzić!
- Kurwa Eliza kocham Cię! Co mam zrobić byś mi uwierzyła?!
- Zostawić mnie raz na zawsze! Wyjdź stąd!
- Przyjdź do mnie wieczorem. - szepnąłem jej na ucho i pocałowałem.
Wyszedłem "wściekły" z domu nie zwracając uwagi na Pedro, jego mina wygrywała wszystko, wyszedł za mną i mnie zatrzymał. Znowu musiałem grać.
- Stary, ona Cię kocha. Wracaj do niej i zawalcz o nią.
- Pedro to nie ma sensu, nie odzyskam jej.
- Nie poddawaj się. Kochacie się.
- Zrobiłem wszystko co mogłem. Chcę być sam, daj mi spokój.
Oddałem mu klucze od samochodu i odszedłem. Wsiadłem do autobusu miejskiego i odjechałem do domu. Po kilku minutach byłem już w domu. Olgi już nie było, była tylko kartka z napisem "dupek", zabrałem zdjęcie, które stało na półce i się uśmiechnąłem. Już niedługo znów tu będzie, przy mnie.
~.~
Chciało mi się śmiać widząc Pedro tracącego wiarę w to, że wrócę do Enrique. Jego mina była bezcenna. Jestem szczęśliwa, że znów jestem z Enrique. Kocham tego wariata, będziemy mieć dwóch synów za niecałe dwa miesiące. Gdy tylko Diego wróci to się z nim rozstanę i na zawsze wrócę do Enrique. Stworzymy szczęśliwą rodzinę. Mam przynajmniej taką nadzieje.
- Niedługo wracamy do taty. - złapałam się za brzuch. - Tatuś chyba nas kocha, cieszycie się?
Usiadłam na sofie włączając telewizor, przeskakiwałam programami, zatrzymałam się na jednym muzycznych kanale gdzie właśnie leciała piosenka Enrique, uśmiechnęłam się i poczułam jak maleństwa zaczęły kopać. Pogładziłam się po brzuchu i poszłam do łazienki by potem iść do Enrique.
~.~
Już nie mogłem się doczekać aż Eliza przyjdzie, ale do domu wcześniej wparował Pedro z małą. Chłopie, nie teraz.
- Enrique, mam prośbę. Pobawisz się w nianie na dwie-trzy godziny?
- Przecież ja nie umiem się dzieckiem zajmować.
- Dasz sobie radę. Proszę.
- Dobra, góra trzy godziny.
- Dzięki wielkie, masz tu wszystkie rzeczy.
Zostawił torbę i wyszedł. Wyciągnąłem Lenę z wózka i zabrałem ją na ręce. Obchodziłem się z nią jak z jajkiem, nie chciałem jej uszkodzić.
- Twój tata to zawsze potrafi pokrzyżować wujkowi plany. Chyba mu nie powiesz, że ciocia Eliza tu spędzi noc co? Wydasz nas?
Rozległ się dzwonek do drzwi, poszedłem otworzyć, Eliza. Weszła do środka i mnie pocałowała.
- Pedro pokrzyżował mi wszystkie plany.
Wzięła ją na ręce i pocałowała ją w czoło. Patrzyłem na ten obrazek z uśmiechem na twarzy. Za dwa miesiące to będziemy my. Objąłem Elizę i pocałowałem. Tak bardzo mi jej brakowało przez te wszystkie miesiące. Musimy to nadrobić.
- Do twarzy Ci z dzieckiem.
- Tobie też. Będziesz świetnym ojcem.
- A ty matką. - posmutniała, przytuliłem ją. - Nie myśl o tym co się stało w przeszłości, ten koszmar już nie wróci. Obiecuję.
Lena zasnęła na rękach Elizy, położyła małą w wózku i podeszła do mnie. Złapała mnie za rękę i pocałowała.
- Trzeba zrobić pokój dla małych. Myślałem nad tym by łazienkę zamienić na pokój, byłby blisko nas. Druga łazienka jest na dole, ta była zbędna.
- Dobry pomysł. Długo nad tym myślałeś?
- Teraz na to wpadłem.
Poszliśmy do sypialni, Eliza ściągnęła swoją koszulkę i spodnie, przełknąłem głośno ślinę, podszedłem do niej i ją pocałowałem. Dałem jej moją koszulkę, którą po chwili ubrała. Położyła się na łóżku, zrobiłem do samo. Przytuliłem do siebie Elizę i gładziłem ją po ręce.
- Brakowało mi was.
- Mnie Ciebie też.
- Już nigdy Cię nie zawiodę, nie zawiodę twojego zaufania bo wiem, że kolejnej szansy nie dostanę.
- Nie dostaniesz. Myślisz, że Pedro się domyśla?
- Nie, jest za głupi.
Zaśmialiśmy się, pocałowałem Elizę w brzuch. Uśmiechnęła się i zaplątała rękę w moich włosach.
- Cześć maluchy, tu tata. Słyszycie mnie? Wiecie, że bardzo was kocham? Was i waszą mamę też bardzo kocham. Może kiedyś zostanie moją żoną jak się zgodzi. Wiecie, że wasza mama jest cudowna? A ja jestem zwykłym gnojkiem więc nie bierzcie ze mnie przykładu.
- Gnojek, ale nieziemsko przystojny.
- Właśnie, urodę możecie po mnie mieć, ale nie charakter.




🔜21 dni 😻⏳




piątek, 7 kwietnia 2017

Treinta y Seis!

Leżałem na łóżku i z uśmiechem na twarzy patrzyłem na śpiącą Olgę. Za kilka minut odezwie się jej budzik, nie będzie tym faktem zachwycona, ale jak musi wstać to wstanie, ale dam sobie rękę uciąć, że będzie narzekać przez kilka minut. Znam ją wystarczająco długo. Rozległ się dzwonek budzika po całej sypialni, otworzyła oczy i wyłączyła budzik. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła, pocałowałem ją.
- Wstawaj skarbie, musisz jechać. 
- Jeszcze pięć minut. - przytuliła się do mnie. - Przy tobie to się wstawać nie chce. 
- Cudowna jesteś, wiesz?
- Skoro tak mówisz.
Nachyliłem się nad nią i pocałowałem ściągając jej koszulkę, przygryzła moją wargę uśmiechając się. Szybko pozbyliśmy się wszystkich naszych ubrań, które wylądowały wokół łóżka. Pocałowałem ją w szyję zjeżdżając w dół, przybliżyłem ją do siebie i złączyłem nasze ciała. Wykonałem szybkie pchnięcia, wydawaliśmy z siebie tylko ciche jęki, pocałowałem Olgę wykonując mocne pchnięcie. I tak pięć minut nam się trochę przedłużyło.
~.~
Siedziałam na łóżku trzymając się za brzuch i myślałam o Enrique. Tęsknie za tym dupkiem, kocham go najbardziej na świecie. Chciałabym by było tak jak kiedyś, gdy byliśmy szczęśliwi, nie mieliśmy żadnych kłótni, mieliśmy siebie cały czas, Tak bardzo go kocham. Dlaczego to wszystko musi tak wyglądać? Gdy byliśmy razem często sobie wyobrażałam jak będziemy wyglądać z gromadką dzieci, bardzo bym chciała mieć z nim rodzinę, prawdziwą rodzinę, która jest ze sobą gdy będą się potrzebować, która się kocha i zawsze wspiera. Przy nim byłam najszczęśliwsza na świecie, przy Diego nigdy taka nie będę. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się na ślub z nim, przecież nadal kocham Enrique. Nie potrafię o nim zapomnieć, nie potrafię przestać go kochać, ale nie potrafię ponownie mu zaufać. Starłam spływającą łzę i ponownie złapałam się za brzuch. Nosze w sobie jego dzieci, zawsze ten dupek będzie w moim życiu.
~.~
Olga wyszła z domu, a ja usiadłem na sofie i zacząłem przeglądać swoje zdjęcia z Elizą w swoim telefonie, przy każdym zdjęciu się zatrzymywałem wspominając chwilę, w której je zrobiliśmy. Byliśmy wtedy szczęśliwi. Tęsknie za nią, bardzo ją kocham. Kocham ją i kocham nasze dzieci. Olgi nigdy nie pokocham tak jak Elizy. Muszę się z nią zobaczyć, zerwałem się na równe nogi, zabrałem klucz od samochodu i pojechałem do Elizy. Minęło kilka minut i byłem już na miejscu. Zapukałem do drzwi i po chwili otworzyła mi Eliza. Staliśmy w ciszy przez dłuższy czas, wpuściła mnie do środka, stanąłem na przeciwko niej i ją pocałowałem, musiałem. Tęskniłem za smakiem jej ust. Po policzku spłynęły jej łzy, mocno ją do siebie przytuliłem i pocałowałem w czubek głowy.
- Eliza, ja dłużej tak nie mogę, nie mogę rozumiesz? Kocham was, będziemy rodzicami, będziemy rodziną. Proszę, daj mi tą ostatnią cholerną szansę, a nigdy już was nie zawiodę. Tęsknie za wami.
- Kocham Cię. - rozpłakała się. - Dlaczego to wszystko spieprzyliśmy?
- Nie płacz, nie jestem wart twoich łez. - starłem jej łzy. - Ja wszystko spieprzyłem, wiem. Wiem, że cierpiałaś, że nadal cierpisz przeze mnie. Stwórzmy jedną rodzinę, proszę, wróć do mnie. Daj mi szansę. Zrobię wszystko byś była szczęśliwa... Przy mnie. Jest jakaś szansa, że do siebie wrócimy?
- Nie wiem, daj mi czas. Mieszasz mi w głowie. - złapała się za brzuch i uśmiechnęła. - Kopią.
- Mogę? - pokiwała twierdząco głową.
Przyłożyłem rękę do brzucha i się uśmiechnąłem.
- Diego powinien zaraz wrócić, idź już stąd.
- Bardzo was kocham, przemyśl to wszystko i skontaktuj się ze mną. - pocałowałem ją i wyszedłem.
Zrobiłem małe zakupy i wróciłem do domu, Olga już była i ćwiczyła na środku salonu do mojej muzyki, przywitałem się z nią i podłączyłem telefon do ładowarki. Do drzwi ktoś zapukał, poszedłem otworzyć, był to Diego. Przywalił mi pięścią w twarz, a z nosa zaczęła lecieć krew.
- Kurwa! Pojebało Cię?!
- Odwal się od niej, miałeś już swoją szansę, spieprzyłeś ją! Nie zbliżaj się do niej!
Odszedł, a do mnie podeszła Olga.
- Wszystko w porządku?
- Tak, nic mi nie jest.
- Pokaż to, trzeba zatamować krwawienie.
Przyłożyła mi lód do nosa, podniosłem głowę do góry.
- Po co do niej poszedłeś?
- Chciałem z nią porozmawiać, uprzedzę twoje pytanie, nic miedzy nami nie było. - skłamałem. - Przeraża mnie fakt, że będę ojcem, boję się, że nie dam rady. Nie umiem nawet pieluchy zmienić.
- Będziesz świetnym ojcem.
- Tak myślisz?
- Wiem o tym. - pocałowała mnie. - Kocham Cię.
Poszedłem do łazienki i stanąłem na przeciwko lustra, spojrzałem na spuchnięty nos. Frajer.
~.~
Po kłótni z Diego wyszłam z domu i poszłam do Pedro, chciałam z nim porozmawiać. Nigdy nie pomyślałabym, że będziemy przyjaciółmi po początku naszej znajomości. Wpuścił mnie do środka i widząc łzy w moich oczach mocno mnie przytulił.
- Co się dzieje
- Pokłóciłam się z Diego, o Enrique. Dlaczego nie potrafię przestać go kochać? Co ten facet w sobie ma, że cały czas o nim myślę i chcę przy nim być?
- Miłość, widzę przecież, że go kochasz. Ty kochasz Enrique, Enrique kocha Ciebie. Spróbujcie jeszcze raz, będziecie rodzicami.
- To nie jest takie proste.
- Jesteś pewna, że chcesz ślubu z Diego? Jesteś pewna, że będziesz z nim szczęśliwa? Kochasz go?
- Sama nie wiem, cały czas kocham Enrique.
-  To daj mu szansę, zachował się jak się zachował, ale żałuje, że tak postąpił. Stara się, próbuje to naprawić. Załamał się gdy dowiedział się, że wychodzisz za Diego. On robi wszystko by Cię odzyskać. On chce ze sobą skończyć gdy wyjdziesz za Diego. On tego nie wytrzyma. Którego kochasz? Z którym chcesz być? Z którym chcesz założyć rodzinę?
- Enrique, ale nie potrafię mu zaufać.
- Przemyśl to.
- Pedro, chodź tu szybko! - usłyszeliśmy krzyk Anny. - Komuś się śpieszy!
Pobiegł do Anny, po dłużej chwili byli już w samochodzie, w którym mieli się przetransportować do szpitala.
~.~
Siedziałem z Olgą na sofie oglądając jakiś film. Usłyszałem dzwonek przychodzącego SMS-a, był od Elizy. "Anna zaczęła rodzić, Pedro prosi byś przyjechał. Ten sam szpital co byłeś z ręką". Szybko wstałem i bez słowa odjechałem do szpitala, byłem w nim po kilku minutach. Znalazłem Pedro i Elizę, Pedro był przerażony, a Eliza odeszła gdy mnie zobaczyła.
- Boję się, że stchórzę. Ja jako ojciec?
- Nie zrób tego samego błędu co ja, nie zostawiaj Anny bo będziesz tego żałować i możesz nigdy nie zobaczyć córki. 
- Chyba masz rację, ale ja jako ojciec to jest sprzeczne.
- A ja to co? Niedługo też zostanę ojcem, a nie mam pojęcia jak się zajmować dziećmi, dasz sobie radę.
- Obyś miał rację, idź do Elizy, zrób wszystko byście do siebie wrócili. Ona Cię kocha, chcę mieć z tobą rodzinę, ale boi się zaufać kolejny raz. Zrób wszystko by Ci zaufała. 
- Skąd to wiesz? 
- Była u mnie, rozmawialiśmy o tobie, ona Cię cały czas kocha. Idź do niej, zawalcz o nią, nie poddawaj się. Dlatego chciałem byś tu przyjechał, walcz o nią do upadłego. Widzę, że oboje się kochacie. Zrób wszystko dopóki nie jest za późno.
- Dzięki Pedro.  
Poszedłem do Elizy, siedziała smutna na krześle, kucnąłem przed nią i złapałem ją za ręce. Pocałowałem ją w dłonie. Chciałem ją odzyskać, musiałem ją odzyskać.
- Skarbie, wybaczysz mi? Wiem, że zachowałem się wtedy jak idiota, tchórz, który bał się zawalczyć. Brakuję mi Ciebie. - spojrzałem jej w oczy. -Oddałbym wiele by znów z tobą być. Kocham Cię. - czułem jak łzy gromadzą mi się w oczach. - Jedna ostatnia szansa, proszę. Kochanie... Wiem, że mi nie ufasz, ale uwierz mi, że na prawdę Cię kocham i chcę z tobą być. 
- Bardzo za tobą tęsknie. - mocno mnie przytuliła. - Kocham Cię idioto.
- Ja Ciebie też. 
- Spróbujmy jeszcze raz, spróbujmy dla naszych dzieci.
- Spróbujmy, a jeśli nam się nie uda to damy sobie spokój. Bardzo Cię kocham. 
Pocałowała mnie i ściągnęła pierścionek z palca. Nie wierze, że to dzieje się na prawdę, byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Wróciła do mnie, dała mi drugą szansę, zaufała mi kolejny raz, Złączyłem nasze usta w długi pocałunek.
- Teraz już nigdy Cię nie zostawię, obiecuję. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. 
- Wierzę Ci, mam nadzieję, że nie popełniam błędu.
- Nie robisz tego. - pocałowałem ją. - Kocham Cię skarbie. Zrobię wszystko byś była szczęśliwa. Ty i nasze dwa małe skarby.
- Tęskniliśmy za tobą. - pocałowała mnie.
- Ja za wami też.





Wszystko co dobre kiedyś się kończy



sobota, 1 kwietnia 2017

Treinta y Cinco!

Siedzieliśmy w trójkę w salonie czekając na Elizę, która uprzedziła mnie o tym, że spóźni się o parę minut. Usłyszeliśmy dźwięk domofonu, poszedłem otworzyć, a po kilku sekundach Eliza była już w salonie. Nalałem jej wody i usiadłem między nią, a Olgą. Znów była blisko mnie, ten charakterystyczny zapach jej perfum, używa nadal takich samych. Miałem ochotę ją przytulić, chyba nigdy nie przestanę jej kochać. Była dla mnie najważniejsza. A teraz będą dzieciaki, zrobię wszystko by były szczęśliwe. Nie będą mieć obojgu rodziców przy sobie, ale będę się starał dać im jak najwięcej miłości i wychowam ich na wspaniałych ludzi. Wiem, łatwo się mówi. Wszyscy by chcieli dziecko, które będzie tylko leżało i ładnie pachniało. Czasami z jednym dzieckiem nie można sobie poradzić, a co dopiero z dwójką małych brzdąców. Nie umiem nawet pieluchy zmienić. Rola ojca mnie przeraża, ale nie mogę stchórzyć, Eliza by mnie za to znienawidziła i już nigdy jej ani dzieciaków bym nie zobaczył. Dam z siebie wszystko. Nie zawiodę dzieci, nie zawiodę Elizy i nie zawiodę samego siebie.
- Mamo, wiesz po co jest ta rozmowa. Musisz zrozumieć, że Eliza i ja to jest koniec. Ułożyliśmy sobie życie na nowo. Ja jestem z Olgą, Eliza ma Diego. Tylko dzieci nas łączą. Będziemy rodzicami, ale nie będziemy razem. Zniszczyłem wszystko to co między nami było.
- Jesteście tak młodzi, dziecko to duża odpowiedzialność. Jak sobie poradzicie?
- Damy sobie radę. Będę pomagał Elizie na tyle ile będę mógł, odciążę ją od wszystkich obowiązków.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? A twoja kariera?
- Kariera nie jest ważniejsza od dzieciaków. Dla nich mogę skończyć śpiewać.
- Byliście w sobie tak zakochani, tyle razy mi mówiłeś jak bardzo kochasz Elizę, że chcesz mieć z nią dzieci, że chcesz wziąć z nią ślub. I tak z dnia na dzień się rozstajecie?
- Już długo przed rozstaniem nam się nie układało. To nie tylko Enrique jest winny, ja też się do tego przyczyniłam. Też jestem temu winna. Nie ważne jak bardzo byśmy chcieli to nie będziemy razem i nawet narodziny naszych dzieci tego nie zmienią. Niech pani się z tym pogodzi.
- Na prawdę nie ma żadnych szans byście do siebie wrócili?
- Nie, Enrique kocha Olgę i jest z nią szczęśliwy. Kochają się. Chcę by był szczęśliwy, zasługuje na to. - uśmiechnąłem się. - To świetny facet, zasługuje na wszystko co najlepsze.
- Jeśli tak mówicie, że nie ma już szansy to chyba muszę to zaakceptować. Szkoda, bo świetna z was para.
- Nie wyszło nam, takie jest życie.
Mama przytuliła najpierw Elizę, a potem mnie. Odprowadziłem Elizę do drzwi, przed domem stał samochód Diego, Eliza wsiadła do auta i przywitała się z Diego pocałunkiem, spuściłem głowę i wróciłem do domu. Podszedłem do Olgi i ją pocałowałem. Mama poszła do pokoju. Mam nadzieję, że zrozumiała, że z Elizą koniec. Nie chcę się z nią kłócić, po co mam się z nią kłócić. Potrzebne nam to jak wszy w dupie. Położyłem Olgę na sofie i nachyliłem się nad nią by złączyć nasze usta w długi pocałunek. Włożyłem rękę pod jej koszulkę, zaśmiała się i pocałowała mnie w policzek.
- Enrique, okres mam.
Zrobiłem smutną minę i podniosłem się z sofy. Przybliżyłem do siebie Olgę i pocałowałem ją w czoło. Z góry zeszła moja mama, rozmawiała z kimś przez telefon, nalała sobie soku i wróciła na górę.
~.~
Jeśli Enrique na prawdę kocha Olgę to niech już razem będą. Jeżeli Eliza i mój syn twierdzą, że nie będą już razem to chyba tak będzie. A szkoda, cudownie razem wyglądali. Mam jednak cichą nadzieję, że będą jeszcze razem. Nadal się kochają i tęsknią za sobą. No, ale jak tak mówią to co mam zrobić? Razem byli szczęśliwi, bardzo się kochali, przecież coś musi się dać zrobić by do siebie wrócili, będą rodzicami dziecko powinno mieć obojgu rodziców, nie tylko matkę. Gdy dzieciaki już się urodzą to pomogę Enrique, on całkowicie nie ma pojęcia jak zajmować się dziećmi. Nigdy nie myślał, że tak szybko zostanie tatą. Nie jest na to gotowy. Nie sądziłam, że doczekam się wnuków tak szybko. Enrique nie jest szczęśliwy przy Oldze, to widać. Widziałam jak Eliza patrzyła na mojego syna, bardzo go kocha. Mój syn bardzo zmienił się przy Elizie, stał się bardziej odpowiedzialny.
~.~
Mama myśli, że kocham Elizę, tak, ma rację. Kocham Elizę i bardzo za nią tęsknie. Jest dla mnie całym światem. Bardzo bym chciał z nią być, ale wiem, że to niemożliwe. Minęło już kilka miesięcy od naszego rozstania, a ja nadal ją kocham. Pożegnałem się z Olgą mówiąc jej, że idę do Pedro. Chciałem z nim porozmawiać, chciałem komuś się zwierzyć, a Pedro był odpowiednią osobą. Jemu ufam najbardziej. Wszedłem do jego domu bez pukania. Zobaczyłem Elizę, siedziała sama w salonie. Wstała gdy mnie zobaczyła, podszedłem do niej i najmocniej jak mogłem ją przytuliłem, już u siebie w domu chciałem to zrobić. Tak bardzo ją kocham. Musnąłem jej usta swoimi by po chwili pochłonąć się w długi pocałunek. Tak, tego potrzebowałem.
- Spróbujmy to naprawić Eliza. Kocham Cię i tęsknie za tobą. Chcę z tobą być, chcę mieć z tobą prawdziwą rodzinę.
- Wiesz, że to się nie uda, jesteś z Olgą, ja jestem z Diego. Ty ją kochasz.
- Nie kocham jej tak jak Ciebie i nigdy jej tak nie pokocham. Kocham Cię, wiem, że ty kochasz mnie. Bardzo bym chciał z tobą być. Powiedz czy jest jakaś szansa, co mam zrobić byś mi uwierzyła?
- Nie będziemy razem, zrozum to. Biorę ślub z Diego. Oświadczył mi się. kocham go i chcę z nim być, nie niszcz tego.
- Obiecałem Ci, że nie będę Ci niszczyć życia, mam nadzieję, że będziesz przy nim szczęśliwa, a o mnie stopniowo będziesz zapominać.
- Nigdy o tobie nie zapomnę, nawet jakbym chciała to nie potrafię.Wszystko mi o tobie przypomina.
- Powiedz mi jak to jest wychodzić za mąż kochając tak na prawdę innego faceta?
Do domu wszedł Pedro z Anną, nie spodziewali się mnie tutaj. Chciałem porozmawiać z Pedro, a le po rozmowie z Elizą odechciało mi się wszystkiego. Po policzku spłynęły mi łzy, bez słowa wyszedłem z domu, a zaraz po mnie wyszedł Pedro, widząc łzy w moich oczach przytulił mnie. Rozpłakałem się jeszcze bardziej.
- Ona nie może wziąć z nim ślubu, zrób coś. Kocham ją.
- Nie mogę nic zrobić. To jest  decyzja, którą podjęła Eliza.
- Stracę ją na zawsze jeśli za niego wyjdzie.
- Musisz się z tym pogodzić, musisz zacząć nowe życie. Masz Olgę, zajmij się nią, Eliza to już przeszłość.
- Nienawidzę siebie za to, że to schrzaniłem. Jak każdy związek mieliśmy sprzeczki, kłótnie, nie dałem nam szansy.
- Teraz już nic nie zrobisz.
- Kocham ją do cholery, chcę by to ona była moją żoną, a nie Diego! Jeśli za niego wyjdzie to ja ze sobą skończę, nie będę mógł patrzeć na to jak będzie szczęśliwa.
-Co ty pierdolisz?! Chłopie! Życie nie kończy się na Elizie! Są na tym świecie osoby, którzy Cię potrzebują. Twoja mama, twoja rodzina, fani, ja Cię potrzebuję. Dzieci Cię będą potrzebować gdy się urodzą, chcesz je zostawić? Masz dla kogo żyć!
- Jest Diego.
- Diego nigdy nie zastąpi prawdziwego ojca. Może i będzie je wychowywał, ale nigdy Cię nie zastąpi.
- Mówi się, że ojcem nie jest ten kto spłodził tylko ten co wychowuje.
- Gadasz głupoty. odprowadzę Cię do domu.
~.~
Muszę porozmawiać z Elizą, powinna przemyśleć kwestie ślubu, Enrique na prawdę ją kocha i wiem, że nie żartował mówiąc, że ze sobą skończy, jest do tego zdolny. Prawda jest taka, że oboje nie widzą świata po za sobą. Jeżeli Eliza wyjdzie za Diego to będzie tego żałowała, a tego nie chcemy. Wszyscy wiemy, że kocha Enrique najbardziej na świecie. Ślepy by to zauważył. Dla Enrique Eliza jest całym światem. Muszę coś zrobić by do siebie wrócili. Oboje cierpią i tęsknią za sobą. Coś na pewno wymyślę, oni muszą do siebie wrócić. Kochają się, za kilka tygodni zostaną rodzicami dwóch małych chłopców. Będą potrzebować obojgu rodziców.