piątek, 25 sierpnia 2017

Epílogo!

Wziąłem po raz pierwszy na ręce moją córkę, to uczucie było niesamowite. Moment, w którym pierwszy raz ją pocałowałem. Oczywiście nie obyło się bez Pedro i jego sesji zdjęciowej małej jak i naszej. Niczego mi w życiu nie brakuje, mam dom, pieniądze, rodzinę, osoby które potrzebuję. Mam wszystko. Jestem szczęśliwy. Za trzy tygodnie Eliza zostanie moją żoną no chyba, że ucieknie sprzed ołtarza. 
Pedro wrócił do pełnej sprawności, nie ma żadnych problemów ze zdrowiem czy coś z tych rzeczy. Jest szczęśliwy z Leną, widać że się kochają i Pedro na prawdę planuje z nią przyszłość choć do niego nie jest to podobne. Znam go za dobrze. Nigdy nie chciał mieć żony, nie chciał siedzieć przez lata w jednym związku, a teraz zmienił się nie do poznania, wydoroślał. Między nami też jest wszystko w porządku, mamy małe jak i duże sprzeczki, ale oboje nie chcemy przeżywać tego co kiedyś gdy dowiedziałem się o nim i Elizie.
Relacje z moim ojcem są lepsze, ale też nienajlepsze. Mamy momenty, w których się kłócimy, ale staramy się tego unikać. W końcu zaakceptował Elizę i docenił to, że ma syna, który podążał za swoimi marzeniami. Jest zakochany w dzieciakach, czasami jestem o nich zazdrosny gdy widzę jak się z nimi bawi.
Luis i Marc to już większy problem. Zaczęli chodzić i mówić to jest ich trochę trudniej upilnować. Marc jest jeszcze w miarę spokojny za to Luis czasami doprowadza mnie do szału. Często idzie do łazienki i chlapie całe pomieszczenie wodą z toalety, wszędzie musi wejść, musi wszystko zobaczyć. 
Między mną a Elizą jest idealnie i to dosłownie. Nie kłócimy się, staramy się nawzajem wspierać, pomagać sobie. Nie spędzamy ze sobą zbyt często wolnych wieczorów bo z dzieciakami się po prostu tego nie da, ale gdy już mamy czas dla siebie to wykorzystujemy go w stu procentach. Jestem szczęśliwym facetem, ojcem i niedługo mężem. Najgorsze już chyba za nami, teraz jesteśmy silniejsi i wiem, że razem damy radę. 








No i nadszedł czas by zakończyć tego bloga :(
Dziękuję za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obecność <3
Do zobaczenia na kolejnych blogach ;*





sobota, 19 sierpnia 2017

Cincuenta y Uno!

Minęło pół roku, razem z Elizą przygotowujemy się do narodzin naszej córki i jednocześnie do ślubu który jest zaplanowany za półtora miesiąca. Jeśli mam być szczery to trochę się tego wszystkiego boję. Między mną, a Elizką wszystko wróciło do normy, ma swoje ciążowe humorki ale staram się być wyrozumiały i spełnić jej zachcianki choć nie zawsze mi to wychodzi.
Luis do mnie podbiegł i przytulił mi się do nogi, zabrałem go na ręce i pocałowałem. Podeszła do nas Eliza, pocałowałem ją stawiając Luisa na ziemię. Do domu wszedł Pedro z rodzinką, Luis ucieszył się jego wizytą. Podszedł do niego z prośbą by zabrał go na ręce.
- Przeszkadzamy?
- Nawet jeśli powiem, że tak to sobie nie pójdziecie.
- Racja bracie. Mogę Ci na chwilę chłopa porwać Elizka?
- A weź go sobie na zawsze.
- Elizka bo jak Cię strzelę w tyłek to do jutra na nim nie siądziesz.
Zaśmiała się, a ja wyszedłem z Pedro, odeszliśmy od domu.
- Dzieje się coś?
- Nie, mam mały problem. Tamara ma jutro urodziny, a ja jestem w czarnej dupie. Co ja mam jej kupić?
- Dziecko jej zrób? A tak na poważnie to nie wiem. Nie pomogę Ci w tym. No sorry. Zapytaj Elizy, ona się za na takich duperelach zna. Dobraliście się, ona ma jutro urodziny, a ty za dwa dni. Chodź stary byku, zapytasz się Elizy, ona Ci pomoże.
Weszliśmy do domu, gdy dziewczyny nas zobaczyły to szybko coś schowały. Pocałowałem Elizę siadając obok niej i łapiąc za brzuch. Złapała mnie za rękę uśmiechając się. Oparła głowę o moje ramię bawiąc się moimi palcami, była smutna i zmęczona. Kazałem jej iść położyć, ale nie chciała, wolała siedzieć z nami. Bawiłem się jej włosami rozmawiając z Pedro, zasnęła na moim obojczyku. Pedro z Tamarą pożegnali się ze mną i wyszli z domu. Zabrałem Elizę na ręce i zabrałem ją do sypialni, przebudziła się mocno się do mnie przytulając. Pocałowałem ją w czoło i położyłem na łóżku, położyłem się obok niej i przytuliłem. Obudził mnie dzwonek mojego telefonu, wziąłem go do ręki wyciszając, przytuliłem Elizę i poszedłem dalej spać. Mogłem się tylko domyśleć, że to nie będzie zbyt długi sen.
~.~
Obudziłem się przed Enrique, powoli podniosłem się z łóżka kierując się do pokoju Marca i Luisa, jeszcze spali. Mam chwilę dla siebie, cóż za nowość. Nalałam sobie soku, złapałam się za brzuch i usiadłam na sofie. Po kilku minutach buziakiem w policzek przywitał mnie Enrique, pocałował mnie w brzuch. Usiadł obok mnie obejmując mnie, uśmiechnęłam się mocno się do niego przytulając.
- Dziękuję, że jesteś. - pocałowałam go. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, najbardziej na tym chorym świecie.
- Mogę Ci coś powiedzieć?
- Pewnie.
- Wtedy gdy się poznaliśmy jak mnie złapałeś byłam na ciebie wściekła, ale po jakimś czasie w głębi duszy cieszyłem się, że jednak komuś na mnie zależy. Spławiałam Cię tylko dlatego, że się bałam, bałam się że ty też chcesz mi coś zrobić. Byłeś uparty, nie dawałeś za wygraną. Potem poznałam Pedro, bałam się go. Ciebie przestałam się bać gdy stanąłeś w mojej obronie przed Pedro. Chcę żebyś o tym wiedział.
- To dlaczego chciałaś ciągle uciekać?
- Bo nie chciałam Cię zniszczyć, zająłeś się mną a reszta zeszła na drugi plan. Twoja przyjaźń z Pedro wisiała na włosku, nie chciałam by ona się zakończyła. Widziałam jak jesteście ze sobą zżyci, wiedziałam że nie wytrzymacie bez siebie długo. Bałam się, że przeze mnie zerwiecie przyjaźń. Gdy pierwszy raz nie pocałowałeś czułam niesamowite szczęście i bezpieczeństwo, ale też i strach. Ja Cię zlewałam, ty byłeś wyrozumiały na moje humorki i odzywki, nie naciskałeś na mnie gdy byliśmy już razem. Nie pośpieszałeś mnie, dałeś mi tyle czasu ile potrzebowałem. Dziękuję Ci za to.
- Chodź tu do mnie. - przytulił mnie. - Wiesz, że dla Ciebie zrobię wszystko. Kocham Cię skarbie.
- Kopie. - złapałam się za brzuch.
Złapał mnie za brzuch i szeroko się uśmiechnął, w jego oczach pojawiły się łzy, był szczęśliwy. Na początku był przerażony tym, że zostanie ojcem po raz trzeci, ale teraz z tego się cieszy.
~.~
Co czuje gdy mam przy sobie Elizę? Niesamowite szczęście, mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęściarzem. Nie będę ściemniał, bałem się tego wszystkiego, nie wiedziałem jak to wszystko się potoczy. Przestraszyłem się też gdy Eliza potwierdziła, że jest w drugiej ciąży, ale szybko ochłonąłem i pokochałem dzieciaka. Jedynie czego teraz się boję to tego, że gdy mała pojawi się na świecie to całą uwagę skupimy na niej, a Marca i Luisa przez to zaniedbamy.
Przytuliłem do siebie mocno Elizę i pocałowałem, spojrzała mi w oczy, wyglądała jakby szukała w nich jakiejś odpowiedzi. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej i bawiła się rękawem od koszulki, uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czubek głowy. Teraz chciałem tylko jednego, by była ze mną cały czas. Byśmy stworzyli jedną szczęśliwą, wspierającą się rodzinę. Chciałbym już nazwać ją swoją żoną.






To już ostatni rozdział :)
Widzimy się na epilogu :*

niedziela, 13 sierpnia 2017

Cincuenta!

Pedro wyszedł ze szpitala po dwóch tygodniach, operacja usunięcia nerki się powiodła i nie było żadnych powikłań. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał przyjeżdżać do tego szpitala i do tych durnych lekarzy. Rzuciłem się w jego ramiona gdy wrócił do domu, na prawdę bałem się, że mogę już nigdy tego nie zrobić. Staram się teraz spędzać z nim więcej czasu. Jest to trudne mając dwójkę małych dzieci, trzecie w drodze i ślub który będzie miesiąc po narodzinach, ale jakoś to rozdzielam. Pedro mieszka z nami dopóki nie będę miał pewności, że wszystko jest w porządku. Nie musimy też czuć się zagrożeni, Pedro złożył zeznania obciążające Anne i Alexa. Alex poszedł siedzieć za pobicie mnie i Pedro z poważnym uszczerbkiem na zdrowiu i życiu. Anna dostała wyrok w zawieszeniu za współudział i zakaz zbliżania się do mojej rodziny jak i Pedro. Z tego co wiem to gdzieś wyjechała. Próbowała kontaktować się z Pedro by zobaczyć się z Leną, ale ten skutecznie ją spławiał i w końcu dała sobie spokój. Pedro jest szczęśliwy przy Tamarze, zawsze mogą na siebie liczyć, pomagają sobie nawzajem. Oboje są przy sobie szczęśliwi i to widać na kilometr.
Pocałowałem Elizę gdy wróciła do domu od lekarza, złapałem ją za brzuch i pocałowałem. Zrobiłem obiad i po kilkunastu minutach spaghetti było gotowe, usiedliśmy w czwórkę przy stole, złapałem Elizę za udo co jakiś czas zjeżdżając do krocza. Uderzyła mnie w rękę i z uśmiechem na twarzy pokiwała przecząco głową. Posprzątałem po jedzeniu i skierowałem się do pokoju dzieciaków gdzie była Eliza, objąłem ją i złapałem za tyłek, drugą ręką złapałem ją za piersi.
- Enrique przestań. - uderzyła mnie w rękę. - Skarbie, bierz te łapy.
- Misiek proszę Cię. Nie kochaliśmy się od wyjścia Pedro ze szpitala.
- I nic Ci się nie stanie jak dzisiaj też tego nie będziemy robić.
- Elizka no... Znowu coś zrobiłem, że nie chcesz się ze mną kochać?
- Nic nie zrobiłeś, po prostu nie mam na to ochoty. Zrozum.
- Dobrze, nie będę Cię zmuszał. - pocałowałem ją. - Gdy sama będziesz chciała to wiesz gdzie mnie szukać. - odszedłem.
Usiadłem na sofie dając nogi na stół i włączając telewizor. Skakałem po kanałach by po chwili zatrzymać się na wiadomościach. Usiadła obok mnie Eliza, przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czoło łapiąc za brzuch. Pocałowała mnie i przeprosiła. Uśmiechnąłem się do niej wysyłając jej buziaka. Położyła głowę na moich nogach, zaplątałem nasze dłonie i pocałowałem.
- Kocham Cię. - podniosła się i spojrzała mi w oczy.
- Też Cię kocham. - pocałowałem ją. - Jesteś cudowna.
Do domu z zakupów wrócił Pedro z Tamarą i Lenką, przywitaliśmy się z nimi, podnieśliśmy się z sofy i pomogliśmy rozpakować zakupy. Wyciągnąłem z reklamówki opakowanie prezerwatyw, zaśmiałem się i pomachałem nimi przed twarzą Pedro.
- No co? To, że wy wpadliście drugi raz to nie znaczy, że my też musimy.
- Przecież nic nie mówię.
Rozpakowaliśmy wszystko i usiedliśmy wszyscy na sofie oglądając film, wkurzyłem się gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, złość mi przeszła gdy zobaczyłem w nich ojca. Przytuliłem go na przywitanie i wpuściłem do środka. Przywitał się ze wszystkimi.
Pogodziliśmy się, nie do końca wszystko mu wybaczyłem, ale nasze relacje są o wiele lepsze niż były pół roku temu. Przeprosił za wszystko Elizę i Pedro. Nie są ufni co do niego, ja też wolę mieć go na oku, też nie chcę zostawić go sam na sam z Elizą.
- Ja tylko na chwilę, chciałem się pożegnać. Wyjeżdżam na trzy miesiące do Stanów.
- Masz jakieś problemy? Coś się dzieje?
- Nie, wszystko w porządku. Może to dziwnie wygląda, że tak z dnia na dzień wyjeżdżam, ale nic się nie dzieję.
- Daj znać gdy wylądujesz.
- Napiszę lub zdzwonię.
Pożegnaliśmy się z nim, wyszedł z domu a ja usiadłem obok Elizy. Pedro z Tamarą zamknęli się w pokoju, a my poszliśmy do sypialni położyć się z Elizą. Przytuliłem do siebie Elizkę i zasnęliśmy. Obudziłem się przed Elizą, był środek nocy, Eliza spała przytulona do mnie, nie chciałem jej budzić. Musiałem cały czas leżeć bez najmniejszego ruchu. Pocałowałem ją w czoło i zamknąłem oczy z nadzieją, że zasnę. Udało się. Obudziłem się gdy zadzwonił budzik, Eliza leniwie go wyłączyła przytulając się do mnie. Pocałowałem ją łapiąc za brzuch. Podniosłem się z łóżka i w samych bokserkach poszedłem do kuchni, zaraz po mnie w mojej koszulce i w samej bieliźnie zeszła Eliza. Usłyszeliśmy gwizdy Pedro, zakryłem Elizę swoim ciałem każąc Pedro siedzieć cicho.
- Teraz Ci się nie dziwię czemu Ci co chwilę staje skoro masz taki materiał do bzykania. Gdybym mógł to sam bym się za nią zabrał.
- Na szczęście nie możesz. Tylko ją dotknij, a dostaniesz po ryju.
- Twarzy jak już coś. - uśmiechnął się. - Nie bój się bracie, może dostałem po głowie, ale do twojej laski nigdy się nie zbliżę.
- No mam nadzieję.
Eliza poszła do łazienki, a ja z Pedro wziąłem się za przygotowywanie śniadania. Sanchez wyciągnął wszystko do sprzątania Pedro, Eliza nakarmiła dzieciaki i mogliśmy iść na spacer. Chciałem w końcu pobyć sam na sam z Elizą. Nie mówię, że Pedro jest dla nas ciężarem, sami chcieliśmy by z nami pomieszkał, ale trochę nas ogranicza. Zawsze jest w miejscu, w których nie powinno go być.
- Kochanie skoro będziemy mieć trzecie dziecko to chyba trzeba pomyśleć o większym domu. To nasze nie nadaje się na trzech brzdąców.
- Chcesz kupić nowy dom?
- Wybudować, zaprojektujemy go tak jak będziesz chciała.
- W pół roku chcesz wybudować cały dom?
- Znam dobrą ekipę. Ten dom co teraz mamy wybudowali w niecałe trzy miesiące. Co ty na to?
- Dobrze, jeśli chcesz.
- Niedaleko nas jest do kupienia działka za 180 tysięcy. Tam się zbudujemy. Jaki zawsze chciałaś mieć dom?
- Nie duży, ale też nie za mały, z ogrodem gdzie będę mogła odpocząć, basen.
- Wszystko będzie, coś jeszcze?
- Nie duża sypialnia, by było w niej tylko łóżko, meble i dwa stoliki nocne.
- Wszystko będzie. - pocałowałem ją. - Dom powstanie taki jaki będziesz chciała. Zrobisz projekt taki jaki będziesz chciała. Ja zaprojektuję tylko swoje studio.
- Nie, razem zrobimy projekt.
- Skoro tak chcesz.
Pocałowała mnie i mocno przytuliłem, wróciliśmy do domu, położyliśmy dzieciaki spać, Eliza złapała mnie za rękę i pocałowała mnie w usta.
- Bardzo Cię kocham.






niedziela, 6 sierpnia 2017

Cuarenta y Nueve!

Obudziłem się przed Elizą, pocałowałem ją w czoło i pocałowałem w brzuch szepcąc "Cześć skarbie". Powoli wstałem kierując się w samych bokserkach do pokoju dzieciaków. Cała trójka spała. Odwróciłem się wpadając na Tamarę. Przeprosiłem ją i ominąłem. Zabrałem telefon do ręki, zobaczyłem wiadomość od mojej mamy. Był to screen z internetu, artykuł o ciąży Elizy. Uśmiechnąłem się wysyłając jej uśmiechniętą minkę i emotikonę bobasa. Od razu do mnie zadzwoniła. 
- Synku! To prawda?!
- Tak, to prawda. Będziemy mieć kolejne dziecko. Nie mów nikomu.
- Ale się cieszę! Jak się czuję Eliza?
- Dobrze, rozkwita.
- Daj mi ją do telefonu.
- Jeszcze śpi. - usłyszałem huk. - Mamo, zadzwonię do Ciebie potem. Chyba coś się stało. 
- Czekam.
Poszedłem do pomieszczenia gdzie doszedł huk. Zobaczyłem leżącego Pedro na ziemi, podbiegłam do niego, zobaczyłem że ust leci mu krew, przeraziłem się.
- Pedro! - poklepałem go po twarzy. - Tamara! Eliza!
- Co się dzieje? Dzieci śpią, dlaczego krzyczysz?
- Dzwoń na pogotowie! Szybko!
Zatrzymał się. Rozerwałem mu koszulkę robiąc trzydzieści uścisków i dwa wdechy, po kilku razach zamieniłem się z Tamarą. Po policzku spłynęły mi łzy, przytuliłem do siebie Elizę i się rozpłakałem. Kolejny raz zamieniłem się z Tamarą.
- Kurwa Pedro zacznij oddychać! Słyszysz?! Zacznij oddychać!
- Enrique zostaw go. To nie ma sensu.
- Nie! On musi żyć! On nie umrze w moim domu! On dzisiaj nie umrze!
Do domu weszli lekarze, usiadłem na sofie i rozpłakałem się jeszcze bardziej. Po kilku minutach usłyszałem głos lekarza, powiedział tylko trzy słowa "Wrócił do nas", odetchnąłem z ulgą i podszedłem do niego.
- Lena. - wydusił.
- Zajmiemy się nią, nic nie mów.
- Kocham Cię bracie.
- To brzmi jak pożegnanie, nie mów tak, powiedz coś innego.
- Zajmij się Lenką.
Zabrali go na nosze i przetransportowali do szpitala. Eliza się do mnie przytuliła, Tamara wybiegła ze łzami w oczach, wyszedłem za nią i mocno ją przytuliłem, rozpłakała się jeszcze bardziej. 
- Wszystko będzie dobrze, jest silny.
Wsiedliśmy w szóstkę do samochodu i odjechaliśmy do szpitala. Droga cholernie mi się dłużyła, zaparkowałem samochód i wbiegliśmy do szpitala, dowiedzieliśmy się gdzie jest Pedro. Wszedłem do sali jako jedyny, usiadłem obok Pedro i złapałem go za rękę. Mocno ją ścisnął, a po chwili poluzował. Był słaby, ledwo ruszał ręką, nie miał siły. Po policzku spłynęły mu łzy.
- Dasz radę chłopie, wyjdziesz z tego. Pomożemy Ci. - kąciki jego ust lekko się podniosły. - Nie zostawiaj nas teraz, potrzebujemy Cię.
- Przepraszam. Za wszystko.
- Nic nie mów, odpoczywaj.
- Przyprowadź Lenke.
- Nie może tutaj wejść.
- Chociaż przez szybę, chcę ją zobaczyć.
- Zaczekaj.
Wyszedłem z sali, poprosiłem Tamarę by podeszła do drzwi, wróciłem do sali by pomóc Pedro przetransportować się do drzwi. Lenka przyłożyła rękę do szyby, Pedro zrobił to samo. Po policzku spłynęły mu łzy, też ledwo powstrzymywałem łzy.
- Tatuś Cię kocha. - rozpłakał się. - Będę dla Ciebie walczył skarbie.
Kolejny raz pomogłem Pedro przenieść się na łóżko, po policzku spłynęły mi łzy. Podszedł do mnie lekarz, z prośbą o rozmowę. Poszedłem z nim do pokoju lekarzy.
- Niech pan siada.
- Postoję.
- Nie mam dobrych wiadomości, ostatnim razem gdy tu był popełniliśmy błąd. Przyznajemy się do tego. Nie zdiagnozowaliśmy, że ma poważnie uszkodzoną rękę. Musimy ją wyciąć, tylko operacja może uratować mu życie.
- Dzień w dzień robiliście mu miliom badań i nie zdiagnozowaliście tego?! Jeśli Pedro nie przeżyje to zamkną wam ten szpital! Zniszczę was!
- Proszę się uspokoić! Wezwę zaraz ochronę!
- To sobie wzywaj! Przez prawię miesiąc, dzień w dzień go badaliście! I akurat to ominęliście! Kurwy z was a nie lekarze!
- Myśli pan, że ma pieniądze to wszystko panu można?
- Nie! Też jestem człowiekiem! To wy sobie myślicie, że mając pieniądze nie mamy uczuć! Oddałbym wszystko co mam by Pedro był zdrowy! Dałbym się za to pociąć! On ma małe dziecko! Przez was prawie zmarł mi przyjaciel! Kpicie sobie z nas!
Wyszedłem wściekły trzaskając drzwiami, usiadłem na krześle i się rozpłakałem. Usiadła obok mnie Eliza i przytuliła. Złapałem ją za rękę.
- Co z nim?
- Ma poważnie uszkodzoną nerkę, musi być operowany. Tylko tak przeżyję.
- Wyjdzie z tego, to silny facet.
- Jedźcie do domu, ja tu z nim z nim zostanę.
- Wrócisz do domu na noc?
- Wrócę, obiecuję. Będę przed 22.
Wszedłem do sali siadając obok Pedro, ściągnął maskę z tlenem i lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję, że tu jesteś.
- Dobrze wiesz, że Cię nie zostawię.
- Wiem, zawsze mogłem na Ciebie liczyć. Co mówił lekarz?
- Masz uszkodzoną nerkę, trzeba ją wyciąć, inaczej nie przeżyjesz.
- Mam żyć bez jednej nerki?
- Tak, musisz się zgodzić na operację.
- Wiem, zgodzę się na nią. Chcę dożyć chociaż do waszego ślubu. - uśmiechnął się. - Chcę żyć dla Lenki, dla was. Jeszcze wam trochę będę grał na nerwach, szczególnie tobie. - uśmiechnął się.
- Wyjdziesz z tego.
- Jedź do domu, nie zostawiaj znowu Elizki, zaopiekuj się nią.
Pożegnałem się z nim i wróciłem do domu, przytuliłem się do Elizy na przywitanie. Pocałowałem brzuch Elizy i poszedłem do łazienki, musiałem rozluźnić swoje mięśnie i musiałem ochłonąć. Wziąłem szybki prysznic, szybko się wysuszyłem i poszedłem do sypialni. Położyłem się na łóżku myśląc o Pedro, cholernie się o niego boję. Wolałbym być teraz przy nim, ale też mam rodzinę, muszę z nią być. Przytuliłem do siebie Elizę gdy położyła się na łóżku, złapałem ją za brzuch i narysowałem palcem wskazującym serce. Eliza się uśmiechnęła i mnie pocałowała. Zasnęła w moich objęciach, gładziłem ją po ręce. Przez całą noc nie zmrużyłem oka, cały czas myślałem o Pedro, przypomniał mi się każdy moment, który z nim przeżyłem. Musi z tego wyjść, nie wytrzymam bez niego. Pocałowałem Elizę gdy otworzyła oczy, mocno się do mnie przytuliła. Wstaliśmy, szybko się zebraliśmy i pojechaliśmy z dzieciakami do szpitala, weszliśmy do sali gdzie leżał Pedro, nie było go. Eliza mocno złapała mnie za rękę, podszedłem do pielęgniarki.
- Przepraszam, gdzie jest Pedro Sanchez?
- Jest operowany od trzech godzin, jego stan się pogorszył.
- Mieliście mnie o wszystkim informować.
- Był środek nocy.
- I co w związku z tym?! Kurwa co za ludzie pracują w tym szpitalu!
- Spokojnie kochanie.
Zły wyszedłem z sali i poszedłem pod salę operacyjną, po 
chwili dołączyła do mnie Eliza z dzieciakami.








sobota, 29 lipca 2017

Cuarenta y Ocho!

Od momentu gdy Enrique się dowiedział o ciąży stał się odpowiedzialny, nie robi już żadnych głupot i zawsze wita mnie ze śniadaniem w łóżku. przestaliśmy się kłócić, zbliżyliśmy się do siebie. Widać, że cieszy się faktem że będzie tatą po raz trzeci, ale też jest przerażony.
Przytuliłam się do Enrique dając mu buziaka w policzek, uśmiechnął się i pocałował w brzuch. Palcem wskazującym na brzuchu narysował serce. Pocałował mnie i zabrał na ręce. Posadził mnie na stole i pocałował. Podwinął moją koszulkę całując piersi. Pokiwałam przecząco głową. Zrobił smutną minę i przestał. Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam ze stołu. Poszłam do pokoju dzieciaków, usiadłem obok łóżeczek i złapałam się za lekko zaokrąglony brzuch. Po policzku spłynęły mi łzy, gdyby nie aborcja byłabym matką trójki dzieci, a czwarte byłoby w drodze. Moje życie to jakaś kiepska komedia. Teraz jestem szczęśliwa, a za rok znowu mogę żałować, że żyję. Życie się ze mną bawi.
Enrique kucnął przede mnie i złapał za rękę. Pocałował mnie w dłoń uśmiechając się. Przytuliłam się do niego, w oczach pojawiły mi się łzy, ale nie pozwoliłam by spłynęły. Brawo Eliza. Pocałował mnie w czubek głowy.
- Mówiłem Ci jak bardzo Cię kocham?
- Coś tak kiedyś wspominałeś. - uśmiechnęłam się. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. I trzy nasze małe skarby.
- Nie chcę by dziecko zniszczyło twoją karierę, wiem że chciałeś wrócić na scenę.
- Nawet tak nie mów, jak młodzi podrosną to wrócę. Nie myśl nawet, że dzieciaki niszczą mi karierę słyszysz?
- Tak. - pocałowałam go. - Przepraszam.
Zabraliśmy dzieciaki do wózków i poszliśmy na spacer, objął mnie idąc przed siebie. Doszliśmy na łąkę gdzie Enrique pierwszy raz mnie pocałował, to tutaj dał Pedro drugą szansę w moje urodziny. To tutaj mi wyznał co do mnie czuję... A ja uciekłam. To było głupie.
~.~
Zabolało mnie to gdy Eliza powiedziała, że dziecko zniszczy moją karierę. Nigdy mi to przez myśl nie przeszło. Fakt, chciałem wrócić na scenę gdy Marc i Luis by trochę podrośli, ale skoro Eliza jest w ciąży to nie zostawię jej tak. Wznowię karierę później, bez różnicy. Mam nadzieję, że już nigdy jej nie przejdzie to przez myśl. Dzieci niczego nie niszczą, jak już to ja zaniedbuje swoich fanów, ale rodzina jest dla mnie najważniejsza. Ona zawsze będzie na pierwszym miejscu, nie ważne co będzie się działo to zawsze jest i będzie na pierwszym miejscu.
Przytuliłem do siebie Elizę i złapałem ją za brzuch. Pocałowałem ją w szyję uśmiechając się do niej.
- Nad czym tak myślisz? - złapałem ją za rękę.
- O ślubie. Weźmy go po narodzinach, nie chcę iść do ślubu z brzuchem ciążowym.
- Dobrze, jeśli tak chcesz. Kocham Cię.
Wróciliśmy do domu, Eliza nakarmiła dzieciaki, mnie czekało przewijanie. Śmierdząca sprawa. Chciałem już zmienić pampersa, ale Luis miał dla mnie niespodziankę. Swoją potrzebę załatwił na mnie i moją twarz. Odskoczyłem jak poparzony na co Eliza parsknęła śmiechem.
- Kurwa mać! Luis!
- Enrique spokojnie.
- To nie na Ciebie nasikał.
Poszedłem do łazienki by umyć twarz. Śmierdziałem sikami. Wyszedłem z łazienki, Eliza przewinęła chłopców i położyła ich do łóżeczka. Siedziała z nimi dopóki nie zasnęli. Poszła do łazienki i weszła pod prysznic. Cicho za nią wszedłem i złapałem ją za biodra, przestraszyła się.
- Nie chciałem Cię przestraszyć, przepraszam.
- Nie masz co robić? Spieprzaj stąd.
- Nie mam. - pocałowałem ją.
Zabrałem ją na ręce i przywarłem  do ściany prysznica całując ją. Uśmiechnęła się patrząc mi w oczy.
- Chcę by nasze dziecko było już z nami.
- Jeszcze sobie poczekasz.
- Kocham Cię Eliza. Dziękuję za wszystko skarbie. Dziękuję za każdy dzień, w którym jesteś. Dziękuję za drugą szansę.
- Kocham Cię, jesteś cudowny.
Wyszliśmy spod prysznica, wysuszyliśmy się i wyszliśmy z łazienki wpadając na Pedro. Kazałem mu siedzieć cicho, uśmiechnął się i wszedł do łazienki. Zabrałem Elizę i poszliśmy do sypialni. Położyłem ją na łóżku podwijając jej koszulkę i całując w brzuch. Uśmiechnąłem się łapiąc brzuch, jaki ja byłem szczęśliwy. Eliza złapała mnie za rękę, mocno ją ściskając. Uśmiechnęła się wysyłając mi buziaka, pocałowałem ją i mocno ją do siebie przytuliłem. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, pozwoliliśmy na wejście, to była Tamara.
- Mogę na chwilę?
- Pewnie, wchodź. Coś się dzieje?
- Nie, chciałam się zapytać o Pedro. Nie znamy się zbyt długo, nie wiem o nim dużo, a on sam nie chcę mówić o swoim życiu w przeszłości. Jaki on jest?
- Nie martw się, Pedro to świetny facet, jest kobieciarzem, ale nigdy nikogo nie zdradził, jeśli z kimś jest to nawet się nie obejrzy za inną. Nie musisz się martwić. Ma swoje za uszami, zrobił parę głupot w przeszłości.
- Siedział?
- Nie, nigdy w życiu. Nie wypytuj go o przeszłość, on chcę o tym zapomnieć. Nie martw się, to świetny facet i ojciec dla Lenki.
- Dziękuję i przepraszam, że zajęłam wam czas.
- Nie ma sprawy, gdybyś chciała coś jeszcze wiedzieć to pytaj śmiało, znam Pedro na wylot.
- Jeszcze jedno. Ta jego była Anna, dlaczego się rozstali? Też nic o niej nie wspomniał gdy zapytałam o matkę Lenki.
- O niej też lepiej nie wspominaj. Pedro gdy będzie chciał to Ci wszystko powie, nie naciskaj na niego. Nie zaczynaj tematów z przeszłości. Chłop się swoje nacierpiał.
- Dziękuję jeszcze raz. - wyszła.
Pocałowałem Elizę i zaplątałem nasze dłonie. Podniosłem się gdy rozległ się płacz Luisa, zabrałem go na ręce, uspokoiłem i usiadłem z nimi na ziemi zaczynając się z nim bawić. Podeszła do nas Eliza, usiadła obok nas i patrzyła na nas. Przytuliłem ją do siebie. Pedro zawiesił się na mojej szyi i zaczął mnie podduszać, uderzyłem go łokciem w brzuch. Zaśmiałem się i powaliłem Pedro na ziemię, uśmiechnął się łobuzersko i zrobił to samo.
- Jacy wy romantyczni "Dziękuję za każdy dzień, w którym jesteś" Bleee....
Wybuchliśmy śmiechem i kolejny raz uderzyłem go w brzuch.
- Dlaczego zawsze jesteś tam gdzie Cię nie powinno być? Jeszcze podsłuchujesz o czym rozmawiamy.
- A tak na poważnie to dobraliście się zajebiście. Macie szczęście, że trafiliście na siebie. Kiedy ślub?
- Po narodzinach, szykuj się.
- Będzie picie.
- Ty nie pijesz, obiecałeś mi coś.
- Wiem, żartowałem. - uśmiechnął się. - Fajnie, że chociaż wam jakoś się ułożyło. Byłem głupi, że myślałem że ja i Anna to będzie coś na poważnie. Mamy razem dziecko, a ona prawie wysłała mnie na cmentarz. Byłem ślepy.
- Nie zawalaj sobie nią głowy, nie warto. Masz Lenę, zajmij się nią i Tamarą.
- Przynajmniej jest Lenka, mój największy skarb.





sobota, 22 lipca 2017

Cuarenta y Siete!

Chodziłem po Miami bez celu, myślałem nad tym wszystkim co działo się u nas w domu. Ciągłe kłótnie z Elizą, pobicie Pedro, jego długi pobyt w szpitalu, staranie się o prawo do opieki nad Leną, dużo nas to kosztowało. Na szczęście z Pedro jest co raz lepiej, co ja bym bez niego zrobił? Z Elizą też mi się zaczęło układać, przestaliśmy się kłócić o byle co. Nawzajem się wspieramy i sobie pomagamy. Kupiłem Elizie kwiaty i wróciłem do domu. Przywitałem się z nią dając jej kwiaty. Przytuliła mnie i pocałowała, objąłem ją łapiąc za biodra.
- Myślałaś o ślubie? - odwróciłem ją.
- Przez to co się ostatnio u nas wyprawiało to nie miałam do tego głowy.
- Chciałbym byś była już moją żoną. Najgorsze już chyba za nami.
- Albo przed nami.
- Razem poradzimy sobie ze wszystkim. 
- Wiem. - pocałowała mnie. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - złapałem ją za biodra. - Ktoś mi stanął. Oddaj mi siebie.
- Enrique nie, dzisiaj nie poruchasz.
Uniosłem ręce w geście kapitulacji uśmiechając się. Eliza odeszła, a do domu wrócił Pedro z Lenką i Tamarą. Uśmiechnął się do mnie, a ja poszedłem do Elizy, leżała na łóżku. Położyłem się obok niej i pocałowałem w ramię. Odwróciła się i mocno się do mnie przytuliła. Włożyłem rękę pod jej majtki i zacząłem bawić się jej kroczem. Złapała mnie za rękę i pokiwała przecząco głową, spojrzałem na nią szepcąc "proszę". Uśmiechnęła się rozkładając nogi, ściągnąłem jej dolną część i językiem bawiłem się kroczem, włożyłem palce w jej tyłek i wykonałem szybkie ruchy powodując Elizie ból, odwróciłem ją dając jej kilka klapsów w tyłek. Złączyłem nasze ciała, wydawaliśmy z siebie jęki, usłyszeliśmy pukanie do drzwi i głos Pedro.
- Stary, ja rozumiem, że bzyku bzyku, ale ciszej, nie jesteście tu sami.
- Kurwa Pedro! Sprawdź czy nie ma Cię w kuchni!
- Mogę wejść?
- Nie! - krzyknęliśmy równo.
- Żartowałem. - zaśmiał się. - To bzykajcie się dalej, a ja spadam.
- Tak chyba będzie najlepiej.
Położyłem się obok Elizy i zakryłem twarz poduszką na co Eliza się zaśmiała. Dlaczego przyjaźnię się z takim idiotą? Spojrzałem na Elizę i się uśmiechnąłem, pocałowała mnie kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.
- Wstrzymajmy się ze ślubem.
- Nie chcesz go brać?
- Chcę, ale poczekajmy. Niech wszystko się teraz unormuje. Za dużo mieliśmy na głowie, a ślub to kolejny stres.
- Dobrze, poczekam. - pocałowałem ją. - Cudowna jesteś.
Wstaliśmy, ubraliśmy się i zeszliśmy na dół, trafiliśmy na Pedro. Uśmiechnął się niewinnie unosząc brwi. Parsknęliśmy śmiechem z Elizą. 
- O Boże... Mam Cię dość Pedro.
- O Boże, Boże, Boże kiedy ja se włożę.
Uniosłem brwi każąc mu puknąć się w głowę, on chyba na serio za mocno dostał i coś w tej niedorozwiniętej głowie mu się poprzestawiało. On jest niemożliwy. Usiadłem z Elizą na sofie i ją pocałowałem. Pedro usiadł obok Elizy, łobuzersko się do mnie uśmiechając, zaraz coś odwali. Czuję to.
- Brałbym Cię jak Reksio szynkę.
- Pedro! - odsunąłem od niego Elizę na co się zaśmiał. - Idź się lecz człowieku. Nic Ci się nie poprzestawiało w tej głowie?
- Musiałbym sprawdzić. - zaśmiałem się. - Bzyku tu, bzyku tam, bzyku wszędzie ram pam pam. - Eliza próbowała powstrzymać śmiech. - Widzę Enrique, że nadrabiasz ten czas co się nie bzykałeś.
- Pedro skończ! - zaśmiał się.
- Też Cię kocham bracie.
Pedro wyszedł z domu i zostałem sam z Elizą, usiadła mi na kolanach i pocałowała. Rozpiąłem jej spodenki i włożyłem rękę pod jej majtki. Bawiłem się jej kroczem, wydawała z siebie ciche jęki gdy mama weszła do domu z dzieciakami. Wyciągnąłem szybko rękę jak poparzony, a Eliza zeszła mi z kolan. Podszedłem do dzieciaków zabierając Luisa na ręce i całując w główkę. Spojrzałem na Elizę, która patrzyła na nas z uśmiechem, przytuliłem ją do siebie i pocałowałem. 
- Elizka, chciałabym z tobą porozmawiać. Bez Enrique.
~.~
Wypuścił mnie z objęć i wyszłam z jego mamą na spacer, uśmiechnęła się co odwzajemniłam.
- Enrique jest przy tobie szczęśliwy.
- A ja przy nim. - uśmiechnęłam się. - Co prawda mam go czasem dość, ale go kocham.
- Kłócicie się?
- Miewamy ciche dni jak każda para. Teraz może ten pobyt Pedro w szpitalu wywołał dużo stresu i niepotrzebne kłótnie. Teraz wszystko wróciło do normy, myślimy o ślubie.
- Gdy weszłam do pokoju i był tylko Enrique to próbował zakryć siniaka na żebrach. Powiesz mi dlaczego go ma? Od niego tego nie wyciągnę, a martwię się o niego.
- Zasłonił Pedro swoim ciałem i obrywał za niego. Proszę mu nie mówić, że wie pani to ode mnie.
- Nie powiem, nie będę nawet zaczynała tego tematu. Mam jeszcze jedno pytanie. Jesteś w ciąży?
- Nie, zabezpieczamy się. Nie chcę teraz dziecka, Enrique też nie. Robiłam testy. Nie jestem.
Wróciłyśmy do domu, pocałowałem Enrique i poszłam do kuchni nalać sobie soku. Enrique mnie objął i pocałował mnie w szyję. Uśmiechnęłam się odwracając się do niego. 
- Mogę Cię dzisiaj porwać?
- Zależy gdzie.
- Niespodzianka, ale jeśli ze mną pójdziesz to nie pożałujesz.
- Skoro tak mówisz.
Pocałował mnie i posadził na stole.
- Chcę się z tobą kochać. - włożył rękę pod moją koszulkę. - Pragnę Cię mieć codziennie.
- Przestań. - zaśmiałam się. - Twoja mama jest w domu.
- O czym rozmawiałyście?
- A czy ja Ci robiłam przesłuchanie po rozmowie z Aną?
- Już jestem cicho. - pocałował mnie i odszedł.
Poszłam do łazienki wziąć prysznic, złapałam się za brzuch. Tak, jestem w ciąży, ale boję się powiedzieć o tym Enrique. Nie chce mieć teraz dziecka. Wiem, że będę musiała mu powiedzieć, ale nie teraz. Boję się jego reakcji, tyle razy mówił, że nie chce mieć kolejnego dziecka. Wpadliśmy... Znowu. Cholernie się boję, po policzku spłynęły mi łzy. Wyszłam z łazienki, od razu podszedł do mnie Enrique i złapał za biodra. Spięłam się gdy złapał mnie za brzuch.
- Masz w sobie nasze dziecko prawda? Powiedz prawdę.
- Tak, będziemy mieć kolejne dziecko. - spłynęły mi łzy. - Przepraszam Enrique. - odeszłam.
Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku, po chwili przyszedł Enrique ze łzami w oczach. Podszedł do mnie, podwinął podkoszulek i pocałował brzuch.
- Cześć maleństwo. - spojrzał na mnie. - Tu tata. Czekamy tutaj na Ciebie. - rozpłakałam się. - Nie płacz skarbie. Kocham Cię. - pocałował mnie.
- Ja Ciebie też. Nie mówmy nikomu.
- Dobrze. - złapał mnie za brzuch. - Nie płacz, już wystarczy. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo bałam się twojej reakcji, nie chciałeś dziecka. Bałam się, że je odrzucisz, że je zostawisz.
- Nie mów tak nawet, to jest moje dziecko, chciane czy nie ale nigdy bym go nie zostawił. Rozumiesz? Nigdy w życiu nie zostawię własnych dzieci. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. 







Chester Bennington- może nie byłam wielką fanką zespołu Linkin Park, ale moje prawie całe dzieciństwo związane było z ich muzyką, potem można powiedzieć, że mi przeszło, ale od czasu do czasu zdarzało mi się ich słuchać. Do tej pory nie rozumiem dlaczego Chester to zrobił i chyba nigdy nie zrozumiem :( 
Spoczywaj w pokoju :'((

piątek, 14 lipca 2017

Cuarenta y Seis!

Eliza jest ciągle na mnie zła, od tygodnia mamy ciche dni. Nie chciałem już jej wkurzać, wyniosłem się z sypialni. Pedro śpi w drugim pokoju to mi została tylko sofa. Spanie tam to jest masakra.
Bez żadnego słowa spakowaliśmy swoje ubrania do torby, które zaniosłem do samochodu, zabrałem torbę Pedro, który był zajęty nową dziewczyną. Wsiedliśmy wszyscy do samochodu, szoferowi powiedziałem, że ma jechać na lotnisko. Złapałem Elizę za rękę, spojrzała na mnie wkurzona i zabrała rękę spoglądając w szybę. Westchnąłem i spojrzałem na Pedro, który bezradnie wzruszył ramionami i zajął się Tamarą. Spojrzałem na Elizę maślanymi oczami, uderzyła mnie łokciem w siniaka, którego dalej mam po pobiciu. Syknąłem z bólu, Eliza parsknęła śmiechem bawiąc się palcami. Była zdenerwowana.
Dojechaliśmy na lotnisko, Elizka zabrała dzieciaki, a ja wziąłem nasze torby. Złapałem ją za rękę i pocałowałem, mocno mnie przytuliła. Wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsce, samolot był prywatny zaopatrzony specjalnie w łóżeczka dla dzieciaków. Usiadłem obok Elizy, ale nie miała ochoty by siedzieć obok mnie. Wzruszyłem ramionami i rozłożyłem się na siedzeniu, które zostawiła Eliza. Wyciągnąłem telefon z kieszeni pisząc SMS-a do Elizki. "Chodź tu misiek" odpisała tylko "Pieprz się". Zaśmiałem się odpisując "Też Cię kocham". Tym razem było słychać śmiech Elizy. Dostałem SMS-a "Zostaw mnie w spokoju" odpisałem "Możesz odejść, nie zabraniam Ci tego, nie trzymam Cię przy sobie siłą". Słyszałem, że powiedziała coś pod nosem, ale niezbyt wyraźnie bym zrozumiał "Więc to jest nasza ostatnia podróż razem, skoro tak chcesz". Długo jej nie odpisałem, szczerze nie wiedziałem co jej napisać. "Nie napisałem, że chcę. Jak dla mnie możesz zostać ze mną do końca życia :*". "Kocham Cię" tylko tyle mi napisała. Uśmiechnąłem się do telefonu pisząc do niej "No chodź tu skarbie, nie będę Cię przecież bił" po jej wiadomości zwrotnej pożałowałem, że to napisałem "Już raz to zrobiłeś" odpisałem jej szybko "I przepraszałem Cię za to tysiąc razy. No chodź tu skarbie". Nic nie odpisała, podeszła do mnie i pocałowała. Zabrałem ją na kolana i pocałowałem ją w nos.
Po prawie dwunastogodzinnym locie wylądowaliśmy w Miami, znalazłem mamę na lotnisku i rzuciła się w ramiona Elizki, potem Pedro, poznała się z Tamarą, przywitała się z dzieciakami i przyszła pora na mnie. Miło. Wyściskała mnie za wszystkie czasy. Porwała nam dzieciaki, objąłem Elizę i ruszyliśmy do samochodu. Szofer zapakował nasze torby do bagażnika i odjechaliśmy do domu. Mama robiła przesłuchanie Pedro o jego stanie zdrowia, miałem czas by zająć się Elizką. My będziemy mieć przesłuchanie przy obiedzie.
Dojechaliśmy do domu, przywitałem się z moją siostrą, z bratem i jego narzeczoną. Zaniosłem bagaże do pokoju i poszedłem skorzystać z prysznica. Odświeżyłem się i w samym ręczniku wyszedłem z łazienki. Wyciągnąłem z torby świeże ubrania, a do pokoju weszła mama. Szybko zasłoniłem koszulką dużego siniaka, nie musi znać szczegółów. Przekazała mi, że obiad jest na stole. Pokiwałem twierdząco głową, ubrałem się i zszedłem na dół. Usiadłem koło Elizy i zacząłem jeść. Byłem potwornie głodny, Eliza nagle wstała od stołu i pobiegła do łazienki. Poszedłem za nią, wymiotowała. Kucnąłem koło niej i zacząłem gładzić ją po plecach.
- W porządku? Co się dzieje?
- Tak, musiałam się czymś zatruć. Już w domu źle się czułam.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś
- Bo byliśmy skłóceni.
- Następnym razem nawet jak będziemy sobie skakać do gardeł to mów mi, że źle się czujesz dobrze?
- Dobrze, idź do reszty, ja zaraz do was przyjdę.
- Poczekam z tobą.
- Idź, zaraz przyjdę.
Wyszedłem z łazienki, a po chwili wyszła Eliza, usiadła obok mnie i złapała mnie za rękę. Dokończyliśmy obiad i poszliśmy do pokoju, Eliza od razu się położyła i zasnęła, siedziałem oparty o ścianę patrząc na Elizę. Do pokoju weszła moja siostra Ana, poprosiła mnie o rozmowę. Wyszedłem za nią i usiedliśmy na schodach. Uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
- Tobie nic się nie stało? - spojrzała na mnie.
- O czym mówisz?
- Pobicie, wiem że oberwałem zakrywając Pedro ciałem. Nie mówiłam nic mamie.
- Nie mów jej, nie chcę jej martwić. Nic mi nie jest tylko siniak koło żeber.
- A co z Elizką? Co jej jest?
- Nie wiem, może zjadła coś nieświeżego.
- A może jest w ciąży?
- Nie, nie kochaliśmy się ostatnio, nawet w sypialni nie spałem. Ciągle się kłóciliśmy. A po za tym zabezpieczamy się. Na pewno nie jest w ciąży. Nie chcemy teraz kolejnego dziecka.
- Porozmawiaj z nią.
- Nie, na pewno nie jest. Zauważyłbym.
Wszedłem do domu i poszedłem do pokoju, położyłem się obok i patrzyłem na jej brzuch. Ma taki jak zawsze, może troszkę jej się przytyło. Przytuliłem ją i zasnąłem, ocknąłem się gdy Eliza wydostała się z mojego uścisku. Pocałowała mnie uśmiechając się. Podniosłem się i poszedłem do niej, złapałem ją za biodra i pocałowałem.
- Jak się czujesz?
- Już dobrze.
- Muszę Cię o to zapytać. Jesteś w ciąży?
- Nie, robiłam test w domu gdy pierwszy raz zwymiotowałam. Nie jestem w ciąży.
- To dobrze, chodźmy na dół.
Złapałem ją za rękę i zeszliśmy na dół, przywitaliśmy się ze wszystkimi i dosiedliśmy się do stołu. Eliza usiadła mi na kolanach zabierając kanapkę z talerza. Objąłem ją i położyłem rękę do jej krocza, spojrzała na mnie uśmiechając się. Gdy wszyscy byliśmy już najedzeni zabrałem Elizę na spacer. Potrzebowaliśmy dla siebie trochę czasu, mam nadzieję że ten wyjazd dobrze nam zrobi. Po tym co się wyprawiało u nas to mamy prawo odreagować. Wszystkich to wszystko dużo kosztowało. Doszliśmy na plaże i usiedliśmy na piasku, objąłem Elizę całując ją w szyję. Złapała mnie za rękę uśmiechając się. Nachyliłem się nad nią i pocałowałem, potrzebowałem jej każdego dnia, pragnąłem jej. Nie wiem co bym zrobił gdybym ją stracił, jest dla mnie wszystkim. Pocałowałem ją wkładając rękę pod jej koszulkę i łapiąc za piersi.
- Enrique przestań, jesteśmy na plaży.
- Jest taka pora, że nikogo nie ma.
- Skarbie. - zaśmiała się. - Proszę Cię przestań.
- Jestem na Ciebie tak napalony, że mógłbym się z tobą kochać nawet na środku ulicy.
- Tylko seks Ci w głowie, wytrzymasz do wieczora?
- No nie wiem, to będzie trudne.
- Wytrzymasz. - pocałowała mnie. - Nic Ci się nie stanie. 
- Kocham Cię skarbie.
- Ja Ciebie jeszcze bardziej.