poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Ocho!

Moja mama ma zostać u mnie piątku, a jest dopiero poniedziałek. Będę musiał się z nią użerać. A tak na poważnie to cieszę się, że zostaje, stęskniłem się za nią. Nie jestem maminsynkiem, ale uwielbiam spędzać z nią czas. Porozmawiać o wszystkim, wyżalić się. Zawsze mnie wysłucha i pomoże, a przynajmniej spróbuje. Nigdy się na niej nie zawiodłem. Cały czas wypytuje o Elizę i o Pedro. Elizę polubiła, zrobiła na niej dobre wrażenie, a Pedro jest dla niej jak drugi syn. Bardziej cieszy się gdy jego zobaczy niż mnie, haha. Kiedyś pojechałem z Pedro po nią na lotnisko. Pierwsze to rzuciła się na szyję Pedra, a ja musiałem poczekać na swoją kolej. To było co najmniej dziwne, a z drugiej strony zabawne. Nawet nie będę jej przekonywać do tego by nie rozmawiała z Sanchezem o tym, że się teraz często kłócimy bo i tak mnie nie posłucha. Przecież mama zawsze ma racje. Nawet jak jej nie ma to i tak ją ma. Niezależnie od sytuacji. Chociaż może spróbowałaby wyciągnąć z niego prawdę, którą przede mną skutecznie ukrywa. On jest dla mnie jak rodzina, nigdy się nie okłamywaliśmy, ja do tej pory ani razu go nie okłamałem. Szkoda, że to nie działa w obie strony. Nie chcę by to wszystko się tak po prostu zakończyło. Tyle lat przyjaźni, tyle wspomnień, tylko godzin spędzonych ze sobą. Był przy mnie gdy go potrzebowałem, gdy byłem chory to potrafił przyjechać w środku nocy by tylko zapytać się jak się czuję. Nie wysyłałem go już wtedy do domu, spał w pokoju obok. Gdy budziłem się rano to nie mijały trzy minuty, a gorąca herbata stała już na stoliku obok łóżka. Taki przyjaciel to szczęście. Dobrze wiemy, że to Eliza jest powodem naszych kłótni. Nie powiem Elizie żeby sobie poszła tylko dlatego, że Pedro tego chce. Musi ją zaakceptować bo jeśli nie to będziemy się kłócić cały czas. Wystawia naszą przyjaźń na próbę. Próbę, która może nie wytrzymać, a tego nie chcę. Nie chcę by nasza przyjaźń teraz się zakończyła, nie chcę by kiedykolwiek się zakończyła. Chyba nie wytrzymałbym dnia bez jego obecności.
- Rozmawiałeś z Pedrito?
- Nie, jeszcze nie.
- Posłuchaj, wiem jak ważna jest dla Ciebie ta przyjaźń, wiem, że kłócicie się przeze mnie. Nie chcę tego. Nie chcę wystawiać was na próbę. Nie mów, że to nie ja ją niszczę bo wiem, że ja to robię. Lepiej dla was będzie jeśli się usunę z waszego życia. Układało wam się wcześniej, nie kłóciliście się, potem pojawiłam się ja i wszystko zniszczyłam.
- Usiądź. - wskazałem ręką na sofę. - Teraz ty posłuchaj mnie. Tak, przyjaźń z Pedro jest dla mnie ważna, bardzo ważna, ale to nie twoja wina, że teraz mamy spięcia. Jeśli znikniesz kolejny raz to wiedz, że będę Cię szukał dopóki Cię nie znajdę. Nie odpuszczę.
- Dlaczego?
- Bo po części czuję się za Ciebie odpowiedzialny, chcę byś zaczęła cieszyć się życiem bo warto, chcę Ci pomóc.
- Gdybyś mnie wtedy nie złapał to wszystko byłoby lepiej.
- Dla Ciebie byłoby lepiej, nic byś nie czuła. Dla mnie już tak dobrze by nie było. Psychika by mi nie wytrzymała, żyć ze świadomością, że pozwoliłem komuś odejść byłby nie do zniesienia.
- Dla każdego chcesz dobra.
- Taki już jestem. Twoje zniknięcie byłoby tylko stratą czasu. Możesz teraz wyjść, ale wiedz, że wyjdę za tobą i Cię nie odstąpię na krok. Decyduj, wybór należy do Ciebie.
- Uparty jesteś. Masz ciężki charakter.
- Nie chcę byś zniknęła. - złapałem ją za rękę. Będę się codziennie zastanawiał co robisz, gdzie jesteś, czy nic Ci się nie stało. Nie odchodź.- uśmiechnęłaś się. - Mam do Ciebie jedno pytanie.
- Jakie?
- Na prawdę nigdy nie spotkałaś Pedro, może coś Ci zrobił?
- Nie, nigdy. Pierwszy raz go tutaj zobaczyłam. Nie wiem co on do mnie ma.
~.~
Zamierzałem zaraz iść do domu Enrique i powiedzieć mu prawdę, powiedzieć mu o tym co wydarzyło się między mną i Elizą. Mam już dość trzymania tego w sobie. Za dużo mnie to kosztuje. Jestem świadomy, że nasza przyjaźń może się dzisiaj zakończyć. Chcę by Eliza też przy tym była, niech oboje się dowiedzą w tym samym czasie. Ona mnie nie pamięta. Na początku myślałem, że to dobrze, ale teraz wiem, że nie. Nie chciałem jej tak traktować, nie zasłużyła na to, ale nie potrafię. Chyba najwyższa pora by powiedzieć im prawdę. Enrique pewnie nie będzie chciał mnie widzieć, to pewne. Zawiodłem go. Los naszej przyjaźni jest przesądzony, a to wszystko przeze mnie. Zniszczyłem ją. Tylko i wyłącznie przez moją głupotę. Wyszedłem z domu i na nogach poszedłem do domu przyjaciela, jeszcze przyjaciela, zwykle zrobiłbym to samochodem, ale chciałem mieć więcej czasu na przemyślenie tego wszystkiego. Po dwudziestu sześciu minutach wszedłem do domu Enrique, był z Elizą. Ręce zaczęły mi się trząść. Zostało tylko parę minut przyjaźni. To chyba będzie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Z góry zeszła mama Enrique, która ucieszyła się z mojego widoku. Przytuliła się do mnie jakby witała się z synem, chociaż.... Traktuje mnie jak syna. W tym momencie akurat mi przeszkadzała. Chciałem wszystko powiedzieć Kike i Elizie, przeprosić ich, a w szczególności Elizkę, nie powinienem jej tak traktować, Enrique w sumie też nie. Żałowałem tego. Gdybym wiedział, że jest mama Enrique u niego w domu to przygotowałbym się do tego spotkania, nie chcę przy niej o tym mówić, wolałbym by była nas tylko trójka. Ja, Eliza i Enrique. Bez zbędnych osób. Gdy już wypuściła mnie z uścisku kazała mi usiąść i opowiadać co u mnie słychać.
~.~
Posłałem wzrok mamie, że wychodzę z Elizą, a ją zostawiam z Pedro, wiem, ze przyszedł do mnie, ale dopadła go moja mama to co niby miałbym tam robić? Pewną godzinę mam wolną. Mam zamiar wykorzystać ten czas z Elizą.
- Nie sądzisz, że to trochę nie fair, że zostawiliśmy ich samych?
- Spokojnie, godzinę im to minimum zajmie. Nie było sensu siedzieć.
- Bez urazy, ale to wyglądało jakby twoja mama bardziej się stęskniła za Pedro niż za tobą.
- Też mam takie wrażenie. - zaśmiałem się.
Wyciągnąłem rękę w jej stronę, którą po chwili mocno złapała. Posłała mi lekki uśmiech, na który  zareagowałem tak samo. Kierowałem się w stronę galerii handlowej. Eliza nie wiedziała dokąd idziemy, nie pytała o to, po prostu mi zaufała. Rozmawialiśmy po drodze na różne tematy, zaczynając od jej sytuacji w domu aż do tych luźniejszych tematów. Bardzo chciałem jej pomóc. Zasługiwała na to. Weszliśmy do galerii, Eliza się zakłopotała. głową wskazałem by weszła dalej. Kazałem jej wybrać ubrania, które jej się podobają. Sprzeciwiała się, mówiła, że nie może. Długo mi zajęło żeby ją namówić by wybrała sobie jakieś ubrania. 
- Śmiało, nie krępuj się. Bierz co chcesz.
- To wszystko jest za drogie. Nie mogę tego wszystkiego kupić za twoje pieniądze.
- Weź już przestań. Po co człowiekowi pieniądze na koncie skoro z nich nie korzysta? Bierzemy to. I nie chcę nic już słyszeć.
Westchnęła tylko i uniosła ręce w geście kapitulacji. Uśmiechnąłem się pod nosem i poszedłem za wszystko zapłacić. Wziąłem trzy torby i poszliśmy sobie coś zjeść. Padło na hamburgery. Po dziesięciu minutach wyszliśmy z całej galerii i skierowaliśmy się do domu. Daleko nie miałem to żadnej komunikacji miejskiej a tym bardziej samochodu nie potrzebowałem. Weszliśmy do domu, nadal rozmawiali, ale w oczach Pedro były łzy. Co się tutaj wydarzyło?
- Zostawię was. - mama wstała i wyszła z domu.
- Co się dzieje?
- Musimy porozmawiać, szczerze. W trójkę.
- Mów. - usiedliśmy na sofie.
- Wiesz, że jesteś dla mnie jak brat, mówimy sobie wszystko, wiemy o sobie wszystko, ale ja Ci nie powiedziałem jednej rzeczy i jest ona związana z Elizą. - spojrzałem na nią. - Możesz wstać i podciągnąć prawą nogawkę. - zrobiła to, ale była zmieszana, nie wiedziała o co chodzi.
- Możesz przejśc do konkretów?
- Zapewne widziałeś tę bliznę i zastanawiałeś się od czego ona jest. Zaraz dostaniesz odpowiedź. Eliza prawie rok temu miała wypadek. Ta blizna jest przeze mnie. To ja wtedy w nią wjechałem i uciekłam z miejsca. - po policzku spłynęła mu łza.
- Co ty pieprzysz?!
- Byłem pijany! Bałem się, że pójdę siedzieć! Dlatego chciałem żeby Eliza zniknęła z twojego życia, wtedy gdy byłeś w trasie kazałem się jej wynosić bo bałem się, że przypomni sobie kim jestem! Bałem się, że zniszczy naszą przyjaźń... Ale to ja  ją zniszczyłam.
- Mogłeś ją zabić! Kim ty kurwa jesteś?!
- Myślisz, że tego nie żałuję?! Nie chciałem iść za kratki! Odnalazłem ją w szpitalu, przychodziłem do niej gdy spała. Dałem pieniądze żeby uratowali jej tę nogę!
- Znamy się od ponad dwudziestu lat. - podszedłem do niego.  - A mam wrażenie, że w ogóle Cię nie znam.
~.~
Ze spływającymi łzami wyszedłem z domu Enrique, wiem, że go zawiodłem, że mnie teraz nienawidzi, ale musiałem mu to powiedzieć., nie potrafiłem już dłużej tego ukrywać. Wiem, że w tym momencie straciłem najlepszego przyjaciela. Zasłużyłem na to.
- Pedro! Zaczekaj! - krzyknęła Eliza.
- Nie chciałem tego, przepraszam. Możesz iść teraz z tym na policję. Jest mi to obojętne.
- Nie zrobię tego. - lekko się uśmiechnęłaś. - Nie mam do Ciebie żalu. 
- Ale Enrique ma. Nie wybaczy mi tego.
- Daj mu ochłonąć. Porozmawiam z nim.
Odeszła, a jak oparłem się  o samochód Enrique i się rozpłakałem. Niczego tak nie żałowałem jak tego dnia. A mówili żebym wtedy nie wsiadał za kółko, dlaczego wtedy wsiadłem do tego samochodu i odjechałem? Spojrzałem w okno, Enrique w nim był. Cały czas na mnie patrzył, odszedłem. Błąkałem się po Madrycie, nie wiedziałem do kogo iść, a do domu nie chciałem wracać.
~.~
Nie mam pretensji do Pedro. Fakt... Uderzył mnie wtedy, ale później opłacił moje leczenie. Enrique zamknął się w pokoju zapłakany. Słychać było tylko trzask drzwi. Gdybym się nie pojawiła nadal by się przyjaźnili. Nie chcę by to wszystko się między nimi zakończyło. Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko, prawda? Spróbuje ich pogodzić, to wszystko nie może się tak skończyć. Byli dla siebie jak bracia. Nie wytrzymają bez siebie dnia. Pojawiłam się i wszystko zniszczyłam, a teraz muszę to naprawić.







Jak ja uwielbiam swoją pracę, w ogóle przez nią czasu nie mam dla siebie, a co dopiero żeby rozdział dodać, masakra.
I zagadka rozwiązana, już wszystko wiadomo co Pedro wywojował, ale przynajmniej się przyznał, ale przyjaźni to może już koniec, no chyba, że to przetrwa.  To  zobaczycie  wkrótce ;)
Do następnego ;*

 

niedziela, 21 sierpnia 2016

Siete!

Cały czas próbuje się dowiedzieć od Pedro prawdy, unika tematu jak ognia, a gdy już rozmawiamy to mam wrażenie, że mówię do ściany. Jest co raz bardziej zestresowany, a to jeszcze bardziej mnie przekonuje, że jest coś na rzeczy, że coś ma na sumieniu. Detektywem nigdy dobrym nie byłem. Pedro zawsze o wszystkim mi mówił, dlaczego miałoby się to zmienić? Wie o niej coś co może mnie zaboleć? Czy zrobił coś co może przekreślić naszą przyjaźń? Dlatego boi się powiedzieć? Dobrze wie, że nie odpuszczę, że będę ciągnął to aż do końca, dopóki nie dowiem się prawdy to będę drążył ten temat. Eliza też upiera się, że nigdy nie spotkała Pedro. Brzmi tak pewnie, że albo mówi prawdę albo jest tak świetną aktorką. Czuję się jakby doprawiali mi rogi. Oboje. Eliza zdecydowała się zostać na dłużej, potrzebowała ciepłego, bezpiecznego noclegu, a u mnie był on gwarantowany. Ona jest inna od reszty dziewczyn, z którymi miałem do czynienia. Wszystkie były wybuchowe, lecące na moją kasę, ale cóż. Są ludzie i parapety. Eliza jest spokojniejsza, jest to spowodowane tym gwałtem, jest nieufna do ludzi, Widzę, że mi zaczyna ufać, wie, że niczego jej nie zrobię. Udało mi się ją zatrzymać przed kolejnym zniknięciem. Przynajmniej mam taką nadzieję. Już raz uciekła z mojego domu, może zrobić o drugi raz. Nie mogę jej tu trzymać siłą, niech sama zadecyduje. 
- Dzień dobry. - usłyszałem za sobą głos Elizy.
- Dzień dobry. - odwróciłem się. - Widzę, że niewyspana. 
- To była ciężka noc.
- Działo się coś? Mogłaś mnie obudzić. Nie nawrzeszczałbym na Ciebie. 
- Wiem, nie będę Cię budzić tylko dlatego, że nie mogłam spać.
Podszedłem do niej i złapałem ją za ramiona, nie wiem czy to był dobry pomysł, ale nie dostałem po twarzy ani nic z tych rzeczy to chyba był dobry ruch,
- Nawet jeśli nie możesz spać to mnie budź, chętnie Ci potowarzyszę. 
Uśmiechnęłaś się i poszłam do łazienki, zacząłem robić śniadanie, przygotowałem gofry, mam nadzieję, że lubi. Po paru minutach wyszła z łazienki ubrana w krótkie spodenki i w moją koszulkę, wyglądała słodko. Uśmiechnąłem się i zaprosiłem ją do stołu. Kąciki jej ust lekko się podniosły ku górze. Chyba jej uśmiech cieszy mnie najbardziej, Na jej nodze znajdywała się blizna, wyglądała jakby po operacji. Spojrzała na mnie z zaciekawieniem. 
- Będziesz tak siedział i się na mnie gapił analizując każdy centymetr mojego ciała? Dlaczego nie jesz?
- Nie jestem głodny.
- Nie wiem jak Ci się odwdzięczę za to wszystko co dla mnie robisz.
- Wystarczy, że będziesz się częściej uśmiechać i mi zaufasz.
- Ufam Ci.
W drzwiach pojawiła się moja mama, za bardzo nie wiedziałem co tutaj robi i jakim cudem weszła do mojego domu, ale zaraz się dowiem. Zawsze mnie informowała, że przyjedzie w odwiedziny, a teraz wparowała tutaj bez żadnej zapowiedzi, coś mi tutaj śmierdziało. Wyściskała jakby nie widziała mnie od roku, widzieliśmy się przecież dwa miesiące temu. Z ojcem nie widziałem się od 29 miesięcy i nie widzi mi się to bym miał z nim rozmawiać. Niedoczekanie. Wypuściła mnie z uścisku i spojrzała na Elizę. Ciepło się do niej uśmiechnęła.
- Isabel, jestem mamą Enrique, nie wiedziałem, że mój syn kogoś ma.
- Eliza, nie jesteśmy razem.
- Dobra, dobra. Nie bądźcie już tacy skromni. Nie krępujcie się jak będziecie się całować, nie będzie mnie to w ogóle przeszkadzać.
- Mamo... - podszedłem do Elizy. - Eliza to tylko koleżanka.
- No śmiało, pocałujcie się.
Eliza się trochę zmieszała, ja w sumie też. Moja mama postawiła nas w krepującej sytuacji. Gdyby była inna sytuacja to może bym to zrobił dla świętego spokoju. Gdybym to zrobił teraz Eliza miałaby mnie za napalonego na nią faceta. Podrapałem się za głową i poprosiłem mamę by poszła ze mną do innego pomieszczenia. Chciałem jej wyjaśnić, że ja i Eliza... No, że nic nas nie łączy. Może to dziwnie wyglądało, że z samego rana jest ubrana w moją koszulkę. Ona pewnie odebrała to, że w nocy się nie nudziliśmy co nie było prawdą.
- Mamo posłuchaj. Eliza nie jest moją dziewczyną. To jest skomplikowane. Nic nas nigdy nie łączyło.
- To kto to jest? Dlaczego ona ma pocięte ręce?
- To długa historia. Wszystko Ci opowiem gdy będziemy sami.
Zeszliśmy do Elizy, ubierała buty, koszulkę miała już swoją, szykowała się do wyjścia. Nie chciałem by wychodziła, a ona nie chciała zostać w obecności mojej mamy, była skrępowana. Pożegnała się ze mną i bez słowa wyszła. Gdy byłem sam z rodzicielką miałem zamiar dowiedzieć się co jest powodem jej niezapowiedzianej wizyty. Byłem przekonany, że coś się stało. Eliza jak na razie zeszła na drugi plan. Rozsiadła się na sofie i spojrzała na mnie. Wskazała ręką bym usiadł obok niej, zrobiłem to, ale wielkiego zapału do rozmowy nie miałem. Wiem, że mamie mogę powiedzieć wszystko, ale jednak to Pedro wie od niej więcej. Pedro mam cały czas, a mama mieszka kilkaset kilometrów ode mnie. Jednak to nie zmienia faktu, że jej wizyta nie jest spowodowana tym, że się stęskniła. Rozmawialiśmy ostatnio przez telefon i nie pisnęła ani słowa o tym, że ma przylecieć do Madrytu. Mogłem się jedynie domyślić, że zaraz zacznie rozmawiać o ojcu, a nie mam ochoty o nim gadać. Ja do niego pierwszy ręki nie wyciągnę. Nie po tym co zrobił ponad dwa lata temu. Jeśli nadal myśli, że to wszystko co tutaj mam to jego zasługa to jest w dużym błędzie. Jedynie co mu zawdzięczam to, że razem z mamą dał mi życie i wychował mnie na takiego człowieka. Tylko tyle. Zawsze mówił, że nic nie osiągnę, że nie będę rozpoznawalny tak jak on, często mnie wyśmiewał, że próbuje sił w muzyce. Dawało mi to mocnego kopa i motywację by pokazać mu, że sobie poradzę, że dam sobie radę, że osiągnę cel, który sobie wyznaczyłem. Gdy wydałem pierwszą płytę to zaczęły się między nami spięcia, kłótnie, które trwają do dzisiaj.
- Jak poznałeś Elizę?
- Złapałem ją gdy próbowała skoczyć z mostu. Przygarnąłem ją do siebie i mam zamiar jej pomóc. Została zgwałcona, dlatego zaczęła się ciąć. Jedyny problem to Pedro, nie akceptuje jej. Wiem, że jest coś na rzeczy. Pedro zachowuje się podejrzanie gdy o niej rozmawiamy. Coś przede mną ukrywa. Częściej się teraz kłócimy.
- Jestem z Ciebie dumna synku. - uśmiechnęła się. - Nigdy nie przechodziłeś obok ludzi obojętnie.
- Ty z ojcem tak mnie wychowaliście.
- Rozmawiałeś z nim? 
- Nie, niedoczekanie jego. A ty masz z nim kontakt?
- Tak, często o tobie rozmawiamy. Tęskni za tobą.
- Dobre sobie, może mi jeszcze powiesz, że żałuje? Zawsze mnie poniżał. Nigdy nie akceptował moich decyzji. Ja do niego nie pójdę. To nie ja wyparłem się ojca, to on wyparł się własnego syna.
- Każdy popełnia błędy. Daj mu szansę.
- Przyleciałaś tutaj tylko po to by nas pogodzić? Może mi jeszcze powiesz, że tutaj jest. - podniosłem się z sofy. - Jest tutaj prawda?
- Czeka przed drzwiami.
Otworzyłem drzwi, a na przeciwko mnie stanął ojciec. Nie wyrażałem żadnych emocji, po prostu stałem i patrzyłem na niego, on też tylko stał i patrzył na mnie.
- Synu, przepraszam. Żałuję, że tak postąpiłem, że tak Cię traktowałem. Nigdy nie byłem odpowiednim materiałem na ojca. Nie nadawałem się na to. 
- A teraz się nadajesz?
- Nie wiem. Przepraszam, Tęskniłem za tobą.
- Teraz synu? Pamiętam jak wyzywałeś mnie od nieudaczników, dzień w dzień mówiłeś mi, że jestem zerem, a teraz tutaj przychodzisz i myślisz, że rzucę Ci się na szyję? - zaśmiałem się kpiąco.
- Nie liczę na to. Chcę tylko byś mi wybaczył. Nie tak od razu, ale kiedyś.
- Tato... Zostaw mnie samego.
Odszedł, a ja usiadłem na schodach i złapałem się za głowę. Cieszyłem się, że przyszedł, ale nie potrafię mu wybaczyć od razu, może kiedyś, ale nie teraz. Mama podeszła do mnie i przytuliła. W oczach pojawiły mi się łzy. Nie chciałem rozmawiać z ojcem, ale to nie znaczy, że na nim nie tęskniłem. Tęskniłem i to bardzo.








Cześć! 
Ja jak zwykle z opóźnionym rozdziałem. Jak zwykle brak czasu. Praca robi swoje.  Rozdział jest pisany na szybko bo chciałam go dodać jak najszybciej więc wyszedł jak wyszedł.  Dla mnie jest trochę kiczowaty, ale opinie zostawiam wam ;)
Do następnego ;* 


piątek, 12 sierpnia 2016

Seis!

Minęła doba od tej awantury z Pedro, nadal byłem na niego wściekły, miałem ochotę mu przywalić. Gotowałem się ze złości, wyżywałem się na wszystkim, nawet poduszka padła moją ofiarą. Lepiej wyżywać się na rzeczach niż na ludziach, ale nigdy tak nad sobą nie panowałem. Aż tak pomyliłem się co do Pedro? Poprosiłem go tylko o jedną rzecz, najwyraźniej to było dla niego za dużo. Chcę się tylko dowiedzieć dwóch rzeczy od niego. Dlaczego ją tak traktuję i co jej wtedy powiedział. Tylko tyle. Nie wiem czy nad sobą zapanuje, zazwyczaj trzymam nerwy na wodzy, ale zdarzały się sytuację, w których nie wytrzymałem, ale to rzadkość. Eliza nie chciała nocować u mnie, zaproponowałem jej nocleg, ale z niego nie skorzystała. Po tej całej aferze wcale się jej nie dziwie, obiecała, że przyjdzie i to mi wystarczy. Chyba, że mnie okłamała i nie ma zamiaru już przyjść, po moim zachowaniu mogła to zrobić. Byłem na siebie wściekły. Przez to zachowanie Eliza będzie się mnie jeszcze bardziej bała, świetnie. Zabrałem kluczyki do samochodu, wyjechałem ze swojej posesji i skierowałem się do domu Pedro. Jechałem wolno, spokojnie. Lubię sporty ekstremalne, ale szybka jazda na drodze nie wchodzi w grę, tylko tor albo opustoszałe miejsca. Nigdy nie jeżdżę szybko na ulicach, dbam o bezpieczeństwo ludzi za kierownicą i o swoje. Po około dwunastu minutach wysiadłem z samochodu i przez otwartą bramę wszedłem na jego posiadłość. Zapukałem, a drzwi otworzyła mi mama Pedro, przywitała mnie ciepło i wpuściła do środka. Zobaczyłem Pedro w kuchni, robił sobie coś do picia. Na sam widok chciałem mu przywalić, ale musiałem się hamować ze względu na jego mamę, ma mnie za spokojnego faceta i nie chciałbym przy niej wybuchnąć złością. Podszedłem do niego i nalałem sobie wody. Teraz jest czas by wszystko sobie wyjaśnić. Poprosiłem jego mamę by zostawiła nas samych, pokiwała tylko głową i wyszła. Nadal był na mnie wściekły, ja na niego też. Duet idealny.
- Miałeś jej tylko powiedzieć, że wrócę w sobotę, to aż tak dużo? Prosiłem Cię byś jej nie dotykał.
- Przepraszam, nie wiem dlaczego to zrobiłem. Po prostu nie chcę byś potem się nią rozczarował. Za bardzo jej ufasz, tak samo było z Sarą, ufałeś jej, a ona Cię wyrolowała na kilka tysi.
- Nie każdy jej taki jak Sara, Eliza jest inna od tych wszystkich lasek, które gościły u mnie w domu. Nie każ mi wybierać między Elizą, a tobą. To nie będzie w porządku.
- Jesteś moim przyjacielem, najlepszym. Znamy się szmat czasu, nie chcę by ta przyjaźń się skończyła, żeby ona ją zniszczyła.
- To nie ona ją niszczy, to ty ją niszczysz Pedro. Dlaczego tak ją traktujesz? Przez to, że ma pocięte ręce, przez to z jakiego domu pochodzi czy przez to co przeszła? Nie jesteś taki. Nie takiego Cię znam. Zaakceptuj ją, zmień do niej nastawienie, a nasza przyjaźń będzie trwać dalej.
- Dobrze wiesz, że nigdzie nie znajdę takiego przyjaciela jak ty. Nie obiecuję, ale spróbuję. Nie robię tego dla przyjemności, robię to tylko ze względu na Ciebie. Jesteś dla mnie jak starszy brat, tylko, że od innych rodziców.
- Jesteś idiotą. - uderzyłem go pięścią w ramię. - Sztama?
- Sztama. - uśmiechnąłeś sie i podałeś mi rękę, którą uścisnąłem. - Kocham Cię bracie.
- Ja Ciebie też. Przyjdź do mnie dzisiaj o 19, musisz z nią porozmawiać.
- Będę.
Wyszedłem z jego domu i od razu skierowałem się do domu, w którym mieszka Eliza, może mi się uda i akurat trafię gdy Eliza będzie w środku. Chcę ją poprosić o to by przyszła wieczorem do mnie, liczę na to, że Pedro nie zawiedzie mnie kolejny raz, że sobie wszystko wyjaśnią. Może w końcu zaakceptują się nawzajem. Dojechałem pod jej dom, zapukałem do drzwi, cisza, zapukałem drugi raz i nadal cisza. Rozejrzałem się po wszystkich oknach, dom wydawał się być pusty. Zapukałem jeszcze w okno, ale ani jednej żywej duszy. Usiadłem za kierownicą i postanowiłem poczekać paręnaście minut. Przeskakiwałem wszystkie stację w radiu by znaleźć jedną odpowiednią dla siebie. Po dokładnie ośmiu minutach w lusterku zobaczyłem Elizę. Wysiadłem z samochodu, a gdy mnie zauważyła podeszła do mnie. Lekko się uśmiechnęła, co raz częściej na jej twarzy pojawia się uśmiech, podoba mi się to. Jest na dobrej drodze by normalnie funkcjonować, by zapomnieć o tym co się kiedyś wydarzyło.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - uśmiechnąłem się. - Nie będę owijał w bawełnę, chcę byś przyszła dzisiaj do mnie przed 19. Pedro też będzie. Musicie sobie wszystko wyjaśnić.
- Nie chcę z nim rozmawiać.
- Nie zachowujcie się jak dzieci. Nie chcę byście się ciągle kłócili. Pedro jest inny, nie wiem co mu wtedy odbiło.
- Dlaczego go usprawiedliwiasz?
- Nie usprawiedliwiam go. Przyjdź, proszę. Zrób to dla mnie.
- Enrique nie, przepraszam.
- Dlaczego nie chcesz chociaż spróbować? Nic Ci się nie stanie, gdyby coś mu odbiło, ja będę cały czas obok was,
- Zapomnij o mnie, żyj tak jakbyś mnie w ogóle nie poznał. - te słowa mnie zabolały. - Daj mi spokój.
- Nie zapomnę Eliza, Nie popisałem się wczorajszym zachowaniem, przepraszam. Mogłem się opanować, ale...
- Nie chcę niszczyć waszej przyjaźni.
- Nie niszczysz jej. To Pedro wystawia ją na próbę. Przyjdź proszę.
- Dobra, przyjdę.
Ominęła mnie i odeszła.Myślałem, że będzie ją łatwiej przekonać, ale się udało i to najważniejsze. Boję się tylko, że jutro mogę jej już nie zobaczyć. Zrobiłem małe zakupy i wróciłem do domu. Usiadłem na sofie zastanawiając się dlaczego między nimi tak jest. Przez myśl przeszło mi, że jednak się gdzieś już spotkali, że coś pomiędzy nimi się wydarzyło. Pojawiła się myśl, że on jej to zrobił, ale szybko wybiłem sobie to z głowy. Nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Każda dziewczyna może być jego, nie posunąłby się do tak obrzydliwego, niedopuszczalnego kroku. Nie jest taki. Eliza też jest po części zamknięta w sobie, to normalne. Próbuję jakoś do niej dotrzeć, próbuję wszystkiego by mi zaufała. Zauważyłem, że ręka jej nie zadrżała gdy ją dotknąłem. Za pierwszym razem gdy próbowałem ją dotknąć to gwałtownie się odsuwała, kiedyś drżała jej ręka, teraz nic takiego nie miało miejsca, Cieszyło mnie to, że na jej twarzy pojawia się uśmiech, że się mnie nie boi. Chcę by każdego dnia chociaż raz się uśmiechnęła. Nawet wymuszony uśmiech. Cieszę się, że będę teraz cały czas w domu, że przez najbliższy czas nie mam żadnego koncertu, będę mógł codziennie spotykać się z Elizą, o ile nie zniknie po raz kolejny. Długa droga przed nami, bardzo długa. Skorzystałem z łazienki i spojrzałem na zegar gdy ponownie znalazłem się w salonie. Miałem jeszcze czas dla siebie.
~.~
Niby powiedziałam, że przyjdę, ale się waham. Nie chcę widzieć Pedro, nie wiem co mu zrobiłam, nigdy wcześniej go nie widziałam. Nie wiem o co mu chodzi. Enrique nie jest małym chłopcem, nie potrzebuje niańki. Boi się, że coś mu zrobię? Że go okradnę? Może mieć nawet miliardy na koncie, kilkanaście domów i dziesięć samochodów. Nie rusza mnie to. Przyzwyczajona jestem do swojego, biednego życia. Nie odbija mi na punkcie kasy. Jeśli Pedro myśli, że chcę go okraść to jest w wielkim błędzie. Wiem, że pracował na to całe życie, miałbym tak po prostu zabrać i zniknąć? Nigdy w życiu! Boję się tej rozmowy, ale jeśli mnie poprosił bym przyszła to chyba przyjdę. Nie chcę mu sprawić przykrości ani zawieść. Dużo już dla mnie zrobił. To chyba byłoby nie w porządku wobec niego. Trudno, zaryzykuje. Nie mam nic do stracenia. Do zyskania chyba też nie.
~.~
Mam znowu spotkać się z Elizą? Nie podoba mi się to. Wygląda na to, że mnie nie pamięta, w sumie byłoby to dziwne gdyby mnie zapamiętała. Wtedy to wszystko działo się tak szybko, trwało parę sekund, w dodatku było ciemno. No ma prawo nie pamiętać. Ja ten dzień pamiętam doskonale, udało mi się wtedy dowiedzieć jak się nazywa, a gdy Enrique powiedział mi, że ją poznał to modliłem się by to nie była ta Eliza, ale gdy ją zobaczyłem to wiedziałem, że to ona. Ten cholerny dzień do mnie wrócił. Twarz nadal ma taką samą. Chcę by zniknęła bo gdy ją widzę albo Enrique o niej mówi to mam przed oczami tę sytuację, o której wiem tylko ja. Nawet Kike o tym nie powiedziałem mimo, że mówimy sobie wszystko. To nie tak, że ją oceniłem od razu, po prostu chcę o tym zapomnieć, ale gdy ona jest w pobliżu to nie jest to możliwe, Dlaczego nie powiedziałem nic Enrique? Zabiłby mnie na miejscu, on nie toleruje takiego zachowania, a ja wtedy się nie popisałem. Uciekłem, stchórzyłem, bałem się odpowiedzialności za to co zrobiłem. To było, nadal jest niedopuszczalne, nie do usprawiedliwienia. Gdyby teraz się dowiedział to nasza przyjaźń na pewno by się zakończyła, do końca życia by się do mnie nie odezwał. A do tego nie chcę dopuścić. Nienawidzę siebie za to, to był najgorszy dzień w moim życiu. Trudno jest żyć ze świadomością, że ktoś przez Ciebie na tym świecie cierpiał... I możliwe, że nadal cierpi.
~.~
Pierwszy u mnie pojawił się Pedro, nie minęło dziesięć minut i Eliza również znajdywała się u mnie w domu. Zapanowała krępująca cisza, tak jak za pierwszym razem. Usiadłem pomiędzy nimi na wszelki wypadek gdyby miało dość do rękoczynów. Czułem się jak jakiś psycholog, dziwne uczucie. Długo panowała cisza, która zaczynała mnie irytować. Zachowywali się jak pokłócone dzieci w piaskownicy. Nikt nie miał odwagi na zrobienie pierwszego kroku .
- Dobra, koniec tej szopki. Ktoś zacznie czy ja mam to zrobić?
Pedro na mnie spojrzał i lekko się uśmiechnął. To był znak, że zacznie albo zaraz ucieknie. Nigdy nie widziałem go tak zestresowanego, wiem, że coś jest na rzeczy, ale nie wiem co, ale mam zamiar się dowiedzieć. Pedro coś przede mną ukrywa, wiem o tym. I chyba jest to związane z Elizą. Dlatego jest tak do niej nastawiony.
- Przepraszam Cię za to, że wtedy Cię szarpałem. I za to co się wydarzyło tutaj wczoraj. - uśmiechnął się do niej. - Nie powinienem.
- Ja też nie powinnam Cię wtedy uderzyć. Przepraszam.
- Na to akurat zasłużyłem. Jesteś dziewczyną, nie powinienem Cię nawet dotknąć.
- Nie chcę byście się kłócili przeze mnie. Wiem, że przyjaźnicie się od kilkunastu lat. Nie chcę jej zniszczyć tylko dlatego, że nie przepadamy za sobą.
- Raczej ja to robię. Nie myśl, że Cię oceniłem, ja tylko... No nie wiem co się wtedy ze mną stało.
- Znaliście się wcześniej? - wtrąciłem się.
- Nie. - odpowiedzieli równo, ale w głosie Pedro nie było tyle pewności co zawsze.
Coś się wydarzyło, ale co do cholery? Muszę zmusić Pedro do tego by powiedział mi prawdę.










_____________________________________
Pedro ma coś na sumieniu haha ;D 
Pedro coś ukrywa, Enrique się domyśla, a Eliza nie ma pojęcia o niczym. 
Do akcji wkroczy mama Enrique ;D
Będzie się działo ;D
A co do Pedro to niebawem się dowiecie ;)
Do następnego ;*





sobota, 6 sierpnia 2016

Cinco!

Jestem właśnie na pokładzie samolotu do Madrytu, po tygodniu w końcu będę w domu. To był wyczerpujący tydzień, marzy mi się długi sen i odpoczynek. Chcę być w domu jak najszybciej i rzucić się na łóżko, mam nadzieję, że Pedro mi na to pozwoli. Usiadłem wygodnie na fotelu w transporcie powietrznym i zasnąłem. Nawet nie wiem kiedy minął lot, a minął chyba bez żadnym zbędnych niespodzianek w postaci turbulencji, a przynajmniej nic takiego nie czułem. Obudziła mnie stewardessa z prośbą o zapięcie pasów i przygotowania się do lądowania, cieszyłem się, że będę w domu za kilkadziesiąt minut, że może jeszcze dzisiaj spotkam się z Elizą. Cały tydzień o niej myślałem, tylko koncerty pozwalały mi na chwilę o niej zapomnieć. Wysiadłem z samolotu i skierowałem się do wyjścia. Znowu wyjście z lotniska nie należały do najłatwiejszych. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będę tak rozpoznawalny to chyba bym go wyśmiał i kazał się leczyć. Po trzydziestu minutach udało mi się wyjść, skierowałem się do taksówki i podałem adres, do którego chciałem się udać, po kwadransie byłem już pod domem. Zapłaciłem taksówkarzowi i nie czekając na resztę wysiadłem z taksówki zostawiając mu spory napiwek za kurs. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Wszedłem do środka, na samym początku przywitał mnie porządek obiecany przez Pedro, czyli tysiące kubków na stole, kartony po sokach, na podłodze tarzały się ubrania ze skarpetkami na czele. O kuchni wspominał nie będę. Poszedłem go poszukać, spał. Rzuciłem torbę na podłogę i obudziłem przyjaciela.
- Enrique... - wymamrotał. - Enrique! Cholera!
- Możesz mi powiedzieć co to kurwa jest?!
- Zaraz to wszystko posprzątam. Spokojnie. 
- Co Ci się stało? - wskazałem na siniec na jego twarzy. 0 Co znowu odwaliłeś?
- Mała sprzeczka, nic takiego.
- Wstawaj, a ja idę spać.
Zwaliłem go z łózka, a ja się położyłem i momentalnie zasnąłem.
~.~
Przecież mu nie powiem, że to Eliza mnie tak urządziła, wolałem coś wymyślić, przynajmniej nie będzie miał powodu by się ze mnie śmiać. Posprzątam tutaj i będę się zmywać, wpadnę do niego wieczorem, jak wstanie. Włożyłem wszystkie naczynia do zmywarki, ubrania posprzątałem, ogarnąłem wszystko, żeby chociaż ładnie wyglądało. Zabrałem wszystkie swoje ubrania do torby, zrobiłem sobie kawę, którą szybko wypiłem. Zabrałem zapasowe klucze do jego domu i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Przyjadę tutaj gdy Enrique stanie by z nim porozmawiać. Nie minie mnie to, ale wolę mieć to już za sobą, jak najszybciej. Nie chcę też się z nim kłócić, a teraz prawie każda rozmowa kończy się na kłótni, kiedyś tak nie było. Poznał ją i stracił dla niej głowę, nie myśli o niczym innym, tylko o niej, stracił kontakt z rzeczywistością. Mam tylko nadzieję, że nie dowie się, że to Eliza mnie uderzyła. Nie odciągnę go od wszystkich spotkać z nią, ale spróbuję przynajmniej od większości.
~.~
Wiem, że Enrique jest już w domu, zbliża się popołudnie, miał wrócić rano, przez to co się stało z tym kimś znowu się boję do niego iść, pewnie już o wszystkim wie, na pewno mu powiedział. Jestem na siebie wściekła, że to zrobiłam, Enrique pewnie też, ale nie wytrzymałam. Poniosło mnie. Trochę bardzo. Muszę zaryzykować, muszę do niego wejść i wyjaśnić to wszystko. Wcisnęłam przycisk na domofonie, bramka po chwili się otworzyła, weszłam, a w drzwiach pojawił się piosenkarz. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, trochę się speszyłam, ale do niego podeszłam, oczy miał zaspane, chyba go obudziłam, a tego w planach nie miałam. Mogłam przewidzieć to, że będzie zmęczony, że będzie chciał odpocząć, mogłam przyjść później. Bez wahania wpuścił mnie do środka, usiadłam na sofie, a on szybko zrobił kanapki i nalał soku. Talerz z całą zawartością położył na szklany stół. Widziałam na jego twarzy radość, gdyby mógł to chyba by mnie przytulił.
- Obudziłam Cię?
- Nie. - uśmiechnął się. - Chyba nie jest mi dane spać.
- Przepraszam. - odważyłam się na niego spojrzeć. - Za wszystko.
- Nie przepraszaj. Co Ci się stało w rękę?
On chyba o niczym nie wie, nie powiedział mu? Gdyby o tym został poinformowany to zacząłby ten temat, a ja bym musiała się tłumaczyć. Może i lepiej, że nic nie wie, nie będę też zaczynać tego tematu.
- Uderzyłam się, nie ważne. - skłamałam.
Usiadłeś bliżej mnie i niepewnie złapałeś moją prawą rękę. Nie bałam się już jego dotyku tak jak za pierwszym razem, to dobry znak. Może to dziwne, ale mu ufam, dlatego przyszłam. Wierzę mu, że nic mi nie zrobi, że tego nie chce. Widzę, że chce mi pomoc. Syknęłam z bólu gdy przejechał palcem po spuchniętym miejscu. Szepnął tylko "przepraszam" i puścił moją rękę. 
- Pomóż mi, proszę. 
- Pomogę, postaram się. Jesteś zmęczona, idź się położyć. Porozmawiamy potem.
- Dziękuję. - uśmiechnąłeś sie.
~.~
Jeśli mam być szczery to czekałem na te słowa z ust Elizy, wiedziałem, że przyjdzie po jakimś czasie, musiała tylko nabrać odwagi. Wieczorem z nią porozmawiam, wiem, że jeszcze się mnie boi, da się to odczuć, ale zrobię wszystko by to zmienić. Wiem, że się uda. Położyłem się w sypialni, może teraz uda mi się przynajmniej na chwilę zasnąć. Eliza spała w pokoju obok. Zamknąłem oczy, nie miałem problemu z zaśnięciem. Byłem wyczerpany, nie miałem nawet siły by ściągnąć buty. Myślę, że Eliza tym razem nie ucieknie, ale jeśli sama tu przyszła to taka sytuacja nie będzie miała miejsca, chyba, że się rozmyśli. Obudził mnie hałas dochodzący z kuchni lub z salonu. Podniosłem się z łóżka i spojrzałem na zegar. 18:14. Wyszedłem z sypialni i skierowałem się na dół, uśmiechnąłem się widząc Elizę. Zbierała coś z podłogi, podszedłem bliżej, była roztrzęsiona, zbierała resztki po dwóch talerzach. Robiła to nerwowo, jakby bała się, że zrobię jej za to awanturę. Przecież to tylko talerze.
- Zostaw to, posprzątam. - uśmiechnąłem się.
- Przepraszam.
- Nic się przecież nie stało.
Posprzątaliśmy i usiedliśmy na sofie, miałem zamiar z nią teraz porozmawiać, na spokojnie, bez żadnych nerwów i bez niepotrzebnego pośpiechu. Widzę, że mi nie ufa w 100%, nie jest pewna czy ma mi się zwierzać, czy w ogóle powinna być. To wszystko widać. Ma w oczach strach, niepewność, ból.
- Boisz się mnie, prawda? - spuściła głowę - Nie bój się.
- Nie ufam facetom. - podniosła wzrok na mnie. - Nie ufam nawet sobie.
- Wiem, możesz mi zaufać.
- Nie tak sobie Ciebie wyobrażałam.
- A jak?
- Zapatrzonego w siebie egoistę, któremu odbiło na punkcie kasy.
Zaśmiałem się, a na twojej twarzy po raz pierwszy pojawił się uśmiech, z uśmiechem było Ci o wiele lepiej.
- W końcu się uśmiechnęłaś, czekałem na ten moment.
Przeszkodził nam dzwonek domofonu, otworzyłem, a po chwili w domu zjawił się Pedro. Eliza zerwała się na równe nogi i cofnęła się do tyłu przestraszona, spojrzał na nią z nienawiścią, a na mnie z wyrzutem. Co jest pomiędzy nimi, że tak na siebie reagują? Co raz mniej mi się to podoba, Siniec na twarzy Pedro i spuchnięta ręka Elizy w tym samym czasie. To chyba nie to co myślę. Eliza uderzyła Pedro? Ona mu to zrobiła? Jeśli tak to dlaczego? Co się tutaj stało gdy mnie nie było? Wyglądają jakby mieli sobie do gardeł wskoczyć. Był na mnie wściekły, o co mu chodzi? To ja decyduje kto jest w moim domu, niekoniecznie musi mu się to podobać. Atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się napięta, mimo że nikt nie wypowiedział ani jednego słowa. To było chore. Widzą się drugi raz na oczy, a już zdążyli wyrobić o sobie zdanie? Brawo.
- Oświecicie mnie i powiecie dlaczego jesteście nastawieni do siebie w taki sposób? Pedro? Nie było żadnej sprzeczki? To Eliza Cię uderzyła?
- Nie.
- Tak. - podeszła do mnie. - To ja go uderzyłam gdy tu przyszłam.
- Zamknij się! - gotował się ze złości. 
- To ty się zamknij Pedro! - krzyknąłem. - Dlaczego to zrobiłaś?
- Szarpał mnie, zacisnęłam pięść i po prostu uderzyłam.
- Enrique komu wierzysz? Mnie czy jej? Znamy się od szóstego roku życia, a ją znasz raptem dwa tygodnie.
- Szarpałeś ją?! - zapadła cisza. - Pytam się do cholery! Szarpałeś ją?! 
- Enrique...
- Szarpałeś ją?! 
- Raz ją popchnąłem, może dwa. Zadowolony?!
Złapałem go za koszulkę i przywarłem do ściany, byłem na niego wściekły, miałem ochotę mu przywalić. Prosiłem go tylko by powiedział, że wrócę w sobotę, to aż tak dużo? Nie kontrolowałem siebie, nie wiedziałem co robię. Złość nie pozwoliła mi racjonalnie myśleć. Pierwszy raz nie panowałem nad sobą, pierwszy raz doszło między nami aż do takiej kłótni. Zacisnąłem pięść, byłem gotowy uderzyć.
- Enrique nie! - uderzyłem pięścią w ścianę. - Nie warto. 
Spojrzałem na Elizę, miała łzy w oczach, odepchnąłem Pedro i wyszedłem z domu, zostawiając ich samych co chyba nie było najlepszym pomysłem, ale musiałem ochłonąć. Zaraz po mnie wybiegła Eliza. Dogoniła mnie i próbowała uspokoić, byłem nabuzowany, gdyby nie Eliza to bym mu przywalił. 
- Przepraszam Cię za niego... I za siebie.
- Nie... To ja powinnam Cię przeprosić, nie chcę żebyście się przeze mnie kłócili. 
- Co on Ci wtedy nagadał?
- Nie ważne, nic takiego. Idź do domu, uspokój się. 
- Muszę się przewietrzyć. 
~.~
Nie chcę by się przeze mnie kłócili, ich przyjaźń trwa już sporo czasu, nie chcę jej zniszczyć. Nie sądziłam, że Enrique może być taki agresywny, nie wyglądał na takiego, ale cieszę się, że dowiedział się o tym co się tam stało. Nie sądziłam jednak, że to się to wszystko tak zakończy.







______________________________
Wiedziałam, że pójdę do roboty to rozdział pojawi się z opóźnieniem :/ 
Miałam dodawać rozdziały w czwartki, ale raczej będę dopiero dodawać w weekendy, chyba że w nocy ;D
Ani Enrique ani Pedro chyba nie tak sobie wyobrażali tę rozmowę.
Ze wściekłym Enrique lepiej nie zaczynać.
Podoba się rozdział? 
Do następnego ;*