Jestem właśnie na pokładzie samolotu do Madrytu, po tygodniu w końcu będę w domu. To był wyczerpujący tydzień, marzy mi się długi sen i odpoczynek. Chcę być w domu jak najszybciej i rzucić się na łóżko, mam nadzieję, że Pedro mi na to pozwoli. Usiadłem wygodnie na fotelu w transporcie powietrznym i zasnąłem. Nawet nie wiem kiedy minął lot, a minął chyba bez żadnym zbędnych niespodzianek w postaci turbulencji, a przynajmniej nic takiego nie czułem. Obudziła mnie stewardessa z prośbą o zapięcie pasów i przygotowania się do lądowania, cieszyłem się, że będę w domu za kilkadziesiąt minut, że może jeszcze dzisiaj spotkam się z Elizą. Cały tydzień o niej myślałem, tylko koncerty pozwalały mi na chwilę o niej zapomnieć. Wysiadłem z samolotu i skierowałem się do wyjścia. Znowu wyjście z lotniska nie należały do najłatwiejszych. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będę tak rozpoznawalny to chyba bym go wyśmiał i kazał się leczyć. Po trzydziestu minutach udało mi się wyjść, skierowałem się do taksówki i podałem adres, do którego chciałem się udać, po kwadransie byłem już pod domem. Zapłaciłem taksówkarzowi i nie czekając na resztę wysiadłem z taksówki zostawiając mu spory napiwek za kurs. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Wszedłem do środka, na samym początku przywitał mnie porządek obiecany przez Pedro, czyli tysiące kubków na stole, kartony po sokach, na podłodze tarzały się ubrania ze skarpetkami na czele. O kuchni wspominał nie będę. Poszedłem go poszukać, spał. Rzuciłem torbę na podłogę i obudziłem przyjaciela.
- Enrique... - wymamrotał. - Enrique! Cholera!
- Możesz mi powiedzieć co to kurwa jest?!
- Zaraz to wszystko posprzątam. Spokojnie.
- Co Ci się stało? - wskazałem na siniec na jego twarzy. 0 Co znowu odwaliłeś?
- Mała sprzeczka, nic takiego.
- Wstawaj, a ja idę spać.
Zwaliłem go z łózka, a ja się położyłem i momentalnie zasnąłem.
~.~
Przecież mu nie powiem, że to Eliza mnie tak urządziła, wolałem coś wymyślić, przynajmniej nie będzie miał powodu by się ze mnie śmiać. Posprzątam tutaj i będę się zmywać, wpadnę do niego wieczorem, jak wstanie. Włożyłem wszystkie naczynia do zmywarki, ubrania posprzątałem, ogarnąłem wszystko, żeby chociaż ładnie wyglądało. Zabrałem wszystkie swoje ubrania do torby, zrobiłem sobie kawę, którą szybko wypiłem. Zabrałem zapasowe klucze do jego domu i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Przyjadę tutaj gdy Enrique stanie by z nim porozmawiać. Nie minie mnie to, ale wolę mieć to już za sobą, jak najszybciej. Nie chcę też się z nim kłócić, a teraz prawie każda rozmowa kończy się na kłótni, kiedyś tak nie było. Poznał ją i stracił dla niej głowę, nie myśli o niczym innym, tylko o niej, stracił kontakt z rzeczywistością. Mam tylko nadzieję, że nie dowie się, że to Eliza mnie uderzyła. Nie odciągnę go od wszystkich spotkać z nią, ale spróbuję przynajmniej od większości.
~.~
Wiem, że Enrique jest już w domu, zbliża się popołudnie, miał wrócić rano, przez to co się stało z tym kimś znowu się boję do niego iść, pewnie już o wszystkim wie, na pewno mu powiedział. Jestem na siebie wściekła, że to zrobiłam, Enrique pewnie też, ale nie wytrzymałam. Poniosło mnie. Trochę bardzo. Muszę zaryzykować, muszę do niego wejść i wyjaśnić to wszystko. Wcisnęłam przycisk na domofonie, bramka po chwili się otworzyła, weszłam, a w drzwiach pojawił się piosenkarz. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, trochę się speszyłam, ale do niego podeszłam, oczy miał zaspane, chyba go obudziłam, a tego w planach nie miałam. Mogłam przewidzieć to, że będzie zmęczony, że będzie chciał odpocząć, mogłam przyjść później. Bez wahania wpuścił mnie do środka, usiadłam na sofie, a on szybko zrobił kanapki i nalał soku. Talerz z całą zawartością położył na szklany stół. Widziałam na jego twarzy radość, gdyby mógł to chyba by mnie przytulił.
- Obudziłam Cię?
- Nie. - uśmiechnął się. - Chyba nie jest mi dane spać.
- Przepraszam. - odważyłam się na niego spojrzeć. - Za wszystko.
- Nie przepraszaj. Co Ci się stało w rękę?
On chyba o niczym nie wie, nie powiedział mu? Gdyby o tym został poinformowany to zacząłby ten temat, a ja bym musiała się tłumaczyć. Może i lepiej, że nic nie wie, nie będę też zaczynać tego tematu.
- Uderzyłam się, nie ważne. - skłamałam.
Usiadłeś bliżej mnie i niepewnie złapałeś moją prawą rękę. Nie bałam się już jego dotyku tak jak za pierwszym razem, to dobry znak. Może to dziwne, ale mu ufam, dlatego przyszłam. Wierzę mu, że nic mi nie zrobi, że tego nie chce. Widzę, że chce mi pomoc. Syknęłam z bólu gdy przejechał palcem po spuchniętym miejscu. Szepnął tylko "przepraszam" i puścił moją rękę.
- Pomóż mi, proszę.
- Pomogę, postaram się. Jesteś zmęczona, idź się położyć. Porozmawiamy potem.
- Dziękuję. - uśmiechnąłeś sie.
~.~
Jeśli mam być szczery to czekałem na te słowa z ust Elizy, wiedziałem, że przyjdzie po jakimś czasie, musiała tylko nabrać odwagi. Wieczorem z nią porozmawiam, wiem, że jeszcze się mnie boi, da się to odczuć, ale zrobię wszystko by to zmienić. Wiem, że się uda. Położyłem się w sypialni, może teraz uda mi się przynajmniej na chwilę zasnąć. Eliza spała w pokoju obok. Zamknąłem oczy, nie miałem problemu z zaśnięciem. Byłem wyczerpany, nie miałem nawet siły by ściągnąć buty. Myślę, że Eliza tym razem nie ucieknie, ale jeśli sama tu przyszła to taka sytuacja nie będzie miała miejsca, chyba, że się rozmyśli. Obudził mnie hałas dochodzący z kuchni lub z salonu. Podniosłem się z łóżka i spojrzałem na zegar. 18:14. Wyszedłem z sypialni i skierowałem się na dół, uśmiechnąłem się widząc Elizę. Zbierała coś z podłogi, podszedłem bliżej, była roztrzęsiona, zbierała resztki po dwóch talerzach. Robiła to nerwowo, jakby bała się, że zrobię jej za to awanturę. Przecież to tylko talerze.
- Zostaw to, posprzątam. - uśmiechnąłem się.
- Przepraszam.
- Nic się przecież nie stało.
Posprzątaliśmy i usiedliśmy na sofie, miałem zamiar z nią teraz porozmawiać, na spokojnie, bez żadnych nerwów i bez niepotrzebnego pośpiechu. Widzę, że mi nie ufa w 100%, nie jest pewna czy ma mi się zwierzać, czy w ogóle powinna być. To wszystko widać. Ma w oczach strach, niepewność, ból.
- Boisz się mnie, prawda? - spuściła głowę - Nie bój się.
- Nie ufam facetom. - podniosła wzrok na mnie. - Nie ufam nawet sobie.
- Wiem, możesz mi zaufać.
- Nie tak sobie Ciebie wyobrażałam.
- A jak?
- Zapatrzonego w siebie egoistę, któremu odbiło na punkcie kasy.
Zaśmiałem się, a na twojej twarzy po raz pierwszy pojawił się uśmiech, z uśmiechem było Ci o wiele lepiej.
- W końcu się uśmiechnęłaś, czekałem na ten moment.
Przeszkodził nam dzwonek domofonu, otworzyłem, a po chwili w domu zjawił się Pedro. Eliza zerwała się na równe nogi i cofnęła się do tyłu przestraszona, spojrzał na nią z nienawiścią, a na mnie z wyrzutem. Co jest pomiędzy nimi, że tak na siebie reagują? Co raz mniej mi się to podoba, Siniec na twarzy Pedro i spuchnięta ręka Elizy w tym samym czasie. To chyba nie to co myślę. Eliza uderzyła Pedro? Ona mu to zrobiła? Jeśli tak to dlaczego? Co się tutaj stało gdy mnie nie było? Wyglądają jakby mieli sobie do gardeł wskoczyć. Był na mnie wściekły, o co mu chodzi? To ja decyduje kto jest w moim domu, niekoniecznie musi mu się to podobać. Atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się napięta, mimo że nikt nie wypowiedział ani jednego słowa. To było chore. Widzą się drugi raz na oczy, a już zdążyli wyrobić o sobie zdanie? Brawo.
- Oświecicie mnie i powiecie dlaczego jesteście nastawieni do siebie w taki sposób? Pedro? Nie było żadnej sprzeczki? To Eliza Cię uderzyła?
- Nie.
- Tak. - podeszła do mnie. - To ja go uderzyłam gdy tu przyszłam.
- Zamknij się! - gotował się ze złości.
- To ty się zamknij Pedro! - krzyknąłem. - Dlaczego to zrobiłaś?
- Szarpał mnie, zacisnęłam pięść i po prostu uderzyłam.
- Enrique komu wierzysz? Mnie czy jej? Znamy się od szóstego roku życia, a ją znasz raptem dwa tygodnie.
- Szarpałeś ją?! - zapadła cisza. - Pytam się do cholery! Szarpałeś ją?!
- Enrique...
- Szarpałeś ją?!
- Raz ją popchnąłem, może dwa. Zadowolony?!
Złapałem go za koszulkę i przywarłem do ściany, byłem na niego wściekły, miałem ochotę mu przywalić. Prosiłem go tylko by powiedział, że wrócę w sobotę, to aż tak dużo? Nie kontrolowałem siebie, nie wiedziałem co robię. Złość nie pozwoliła mi racjonalnie myśleć. Pierwszy raz nie panowałem nad sobą, pierwszy raz doszło między nami aż do takiej kłótni. Zacisnąłem pięść, byłem gotowy uderzyć.
- Enrique nie! - uderzyłem pięścią w ścianę. - Nie warto.
Spojrzałem na Elizę, miała łzy w oczach, odepchnąłem Pedro i wyszedłem z domu, zostawiając ich samych co chyba nie było najlepszym pomysłem, ale musiałem ochłonąć. Zaraz po mnie wybiegła Eliza. Dogoniła mnie i próbowała uspokoić, byłem nabuzowany, gdyby nie Eliza to bym mu przywalił.
- Przepraszam Cię za niego... I za siebie.
- Nie... To ja powinnam Cię przeprosić, nie chcę żebyście się przeze mnie kłócili.
- Co on Ci wtedy nagadał?
- Nie ważne, nic takiego. Idź do domu, uspokój się.
- Muszę się przewietrzyć.
~.~
Nie chcę by się przeze mnie kłócili, ich przyjaźń trwa już sporo czasu, nie chcę jej zniszczyć. Nie sądziłam, że Enrique może być taki agresywny, nie wyglądał na takiego, ale cieszę się, że dowiedział się o tym co się tam stało. Nie sądziłam jednak, że to się to wszystko tak zakończy.
______________________________
Wiedziałam, że pójdę do roboty to rozdział pojawi się z opóźnieniem :/
Miałam dodawać rozdziały w czwartki, ale raczej będę dopiero dodawać w weekendy, chyba że w nocy ;D
Ani Enrique ani Pedro chyba nie tak sobie wyobrażali tę rozmowę.
Ze wściekłym Enrique lepiej nie zaczynać.
Podoba się rozdział?
Do następnego ;*
jestem już tutaj, musze zaraz lecić nadrobić poprzedni rozdział bo jakoś go ominełam nie wiem jak to się stało
OdpowiedzUsuńco do tego to matko fajnie jest być rozpoznawalnym na lotnisku ja bym tak chciała, niech już tak Iglesias nie marudzi xd
ogólnie rozdział świetny
edit: czytałam poprzedni i skomentowałam, jakoś miałam ubzdurane w głowie, że nie. Mam chyba jakieś zaburzenia xd no nic w takim razie nie ważne
UsuńO kurczę...
OdpowiedzUsuńTeraz to się będzie między chłopakami robiło jeszcze bardziej gorąco...
Kurczę, nie dziwię się, że Enri jest zły na Pedro. Przecież Eliza to kobieta. Na kobietę ręki się nie podnosi, co jest równoznaczne z tym, że również się jej nie popycha. :/ Jestem mega ciekawa, dlaczego przyjaciel Enrique jest tak... wrogo nastawiony do tej dziewczyny.
Bardzo dobrze, że go uderzyła. Nie może dać sobą pomiatać. Zwłaszcza, że Pedro skreślił ją na samym starcie.
Mega słodki był Enri, gdy z taką czułością się nią zaopiekował... ♥
Z niecierpliwością czekam na kolejny! :)
Buziaki ;*
Oho, to teraz będzie między chłopakami niezłe spięcie... I to nie jedno :/ Pedro przesadził, nie chcę go tutaj, ale pewnie się go nie pozbędziesz. Mam jednak nadzieję, że niedługo się dowiemy co Pedro ma do Elizy ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;)
Czekam na kolejny ;*
Jeny, żeby zaprzepaścić TAKĄ przyjaźń... Eh, Pedro, czemu jesteś taki¿ Enrique w sumie też nie musiał tak agresywnie reagować... To Pedro bardziej ucierpiał, więc... 😅
OdpowiedzUsuńNie no, licze, że wszyscy się pogodza i czekam na kolejny! 💕
W końcu tu dotarłam ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam ff z Enrique, więc w końcu najlepsza pora by zacząć.
Dobrze, że Eliza zgłosiła się do niego o pomoc i że powoli zaczyna mu ufać.
W sumie szkoda mi relacji między mężczyznami. Pedro miał dobre intencje, a wyszło jak wyszło ;/
Liczę, że jakoś we trójkę będą w stanie sie dogadać i znajdą kompromis.
Czekam na kolejny, pozdrawiam serdecznie i przy okazji zapraszam do siebie ;)