sobota, 22 października 2016

Trece!

Z każdym dniem na twarzy Elizy pojawia się co raz większy uśmiech, cieszyłem się z tego powodu. Przy Elizie byłem szczęśliwy, reszta nie miała znaczenia. No prawie... Nie rozmawiałem z Pedro od kilku dni, a brakuje mi go jak cholera. Złość na niego mi przeszła, ale nadal nie wybaczyłem mu tego, że tak mnie okłamał z tym wszystkim, że przez prawie rok mnie oszukiwał. Nasze wspólne zdjęcia nadal stoją na półkach choć miałem ochotę je wszystkie wyrzucić, a przynajmniej schować by na niego nie patrzeć. Codziennie o nim myślę, ale nie przy Elizie, próbuje to jakoś ukryć przed nią, ale chyba mi to nie wychodzi, Ona też nie zaczyna tego tematu. Usłyszałem dzwonek domofonu, otworzyłem bramkę i wyszedłem przed drzwi. Przywitałem się z nim rzucając mu się na szyję. Stary, jak ja Cię długo nie widziałem. Wpuściłem go do środka i zaparzyłem jego ulubioną kawę. Oglądał zdjęcia, które stały na półkach, zagwizdał gdy zobaczył moje zdjęcie z Elizą gdy daje mi buziaka w policzek. Uśmiechnąłem się i położyłem jego kawę na stole. Usiadłem, a zaraz po mnie usiadł Pitbull.
- Ładna dziewczyna, twoja? Długo jesteście razem?
- Od tygodnia.
- To szmat czasu. - zaśmiał się. - Poznam ją?
- Teraz śpi, ale powinna zaraz wstać.
- Ciężka noc, co? Ile razy dziennie ją bzykasz?
- Przestań.
- Nie bzykasz jej? - spojrzałem na niego z politowaniem. - Proszę Cię, stary! Serio tego nie robiliście? Twój sprzęt nie podoła temu wyzwaniu?
- To jest bardziej skomplikowane. Elizę zgwałcono, nie chcę naciskać. Możemy zmienić temat?
- A to sorry. Przejdźmy do konkretów.
Zapoznałem się z treścią piosenki, wnieśliśmy wspólnie kilka zmian i zrobiłem ksero. Włączyłem płytę z podkładem muzycznym. Wpadał w ucho. Do zobaczenia w studiu, przyjacielu. Czeka nas dużo roboty, ale efekt końcowy może być powalający. Ustaliliśmy między sobą wszystkie szczegóły i możemy brać się do tworzenia. To może być coś wielkiego. Z góry zeszła Eliza, pocałowała mnie na przywitanie i zapoznała się z Pitbullem. Zmierzył ją wzrokiem i uśmiechnął się do mnie. Usiadła mi na kolanach i zabrała kartkę z tekstem. Widziałem, że raper cały czas skupiał wzrok na Elizie.
- Czuję się przy was jak forever alone. - zaśmialiśmy się. - Będę się zmywał, widzimy się jutro w studiu?
- Jutro o 10? - odprowadziliśmy go do drzwi. - Do zobaczenia.
- O 10. Do jutra. - podał mi rękę. - Miło było Cię poznać, Eliza.
- Ciebie również. - uśmiechnęła się.
Wyszedł, a ja objąłem Elizę. Pocałowała mnie i spojrzała w oczy. Chcę ją mieć przez cały czas, nawet gdybyśmy się kłócili to chcę by była. Może być pewna, że nic nie zrobię wbrew jej woli. Nie będę jej do niczego zmuszał. Wie, że może mi o wszystkim powiedzieć. Zawsze ją wysłucham, doradzę, pomogę. Czego nie robi się dla osoby, którą się kocha? Dla niej zrobię wszystko. Mogę nawet wskoczyć w ogień. Eliza jest całkiem inna niż moje poprzednie dziewczyny. Były wybuchowe, zależało i tylko na pieniądzach i sławie. Niby na początku było wszystko ładnie, pięknie, a potem gdy stały się bardziej rozpoznawalne to im odbiło i zakończyliśmy znajomość. Z Elizą jest inaczej, musiałem się trochę napocić by zyskać jej serce, ale było warto, Unika reporterów, jest skryta. I taką ją pokochałem. Jest to spowodowane tym co się kiedyś wydarzyło, chcę by o tym zapomniała jak najszybciej. Jej blizny mi nie przeszkadzały, nie przeszkadza mi, że nie pozwoli się dotknąć w kilku miejscach, jej przeszłość i sytuacja domowa mi nie przeszkadza. Gdy spała obok mnie liczyłem jej blizny na ręce. Miała ich 18, mam nadzieję, że już nie będzie ani jednej. Każdą bliznę pocałowałem, bo wiem, że każde cięcie ma ze sobą jakąś historię, z którą musiała się zmierzyć. Pewnie się zastanawia co taki człowiek jak ja widzi w takiej dziewczynie jak ona. Odpowiedź jest prosta, dla mnie liczy się to co człowiek ma w środku, a nie to jak wygląda. Nigdy dla mnie nie liczył się wygląd. W przypadku Elizy jest tak samo.
~.~
Nie wiem jak mam opisać to co czuję gdy jestem przy Enrique. Czuję się dziwnie gdy idę z nim przez ulicę trzymając się za ręce i każdy człowiek skupia wzrok na nas. Nie jest to komfortowe uczucie. Chciałabym iść do domu, chciałam pomóc mamie i przekonać ją by szła na odwyk. Chcę to wszystko naprawić. Wiem, że powtarzałem jej, krzyczałam w twarz, że jej nienawidzę, ale to nie prawda. Jest moją matką i ją kocham. Mamy się nie wybiera, prawda? Mimo, że przepłakałam przez nią niejedną noc to jest moją matką. Chcę by Enrique pojechał ze mną. Liczę, że się zgodzi, nie chcę tam jechać sama. Boję się, że po raz kolejny mnie uderzy. Nie chciałam kolejnego siniaka na swoim ciele, mam ich już za dużo. Usiadłam na kolanie Enrique, który skupiony był nad treścią nowej piosenki z raperem. Zaplątałam rękę w jego włosach i lekko się uśmiechnęłam. Spojrzał na mnie i pocałował. Zawsze chciałam poczuć się jak to jest być kochanym, a teraz właśnie tak się czuję. Wiem, że traktowałam go jak powietrze, unikałam jak ognia, ale się bałam. Odrzucałam go, chciałam uciec i zapomnieć o życiu w Madrycie. Może gdybym wtedy nie powiedziała Pedro, że wyjeżdżam to byłabym teraz w Sevilli. Ale czy byłabym tam szczęśliwa?
- Dzieję się coś? Jesteś jakaś zdenerwowana.
- Chcę jechać do mamy. I chcę byś pojechał ze mną. Boję się tam jechać sama.
- Pojadę. - uśmiechnął się. - Jeśli chcesz. - objął mnie. - Nie bój się, nie masz się czego bać.
- Doprawdy? - podniosłem się i podwinęłam koszulkę. - Widzisz te siniaki? Byłam u niej kilka dni temu. - po policzku spłynęły mi łzy.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - stanął na przeciwko mnie. - Ten siniak na ramieniu to też jej sprawka? - kciukiem przejechał po siniaku. - Po co chcesz tam jechać? Chcesz by Cię kolejny raz pobiła? To nie jest dobry pomysł.
- Chcę ją przekonać by szła na odwyk, nie chcę by zapiła się na śmierć.
- Jeśli ona nie będzie chciała to ty sama nic nie zdziałasz. Zastanów się czy na pewno chcę tam jechać.
Złączył nasze czoła i mnie pocałował. Może on ma rację? Może nie powinnam tam jechać, może powinnam całkowicie zerwać kontakt? Może tak będzie dla mnie lepiej? Sama nie wiem. Z jednej strony to moja matka i chcę jej pomóc, a z drugiej to każda moja rozmowa z nią kończy się awanturą i siniakami na ciele. Nie umiem się bronić, nie potrafię. Tak, Enrique ma rację, nie pojadę tam już. Nie powinnam. Już nigdy nie pozwolę by matka mnie uderzyła. Zauważyłam, że Enrique stał się nerwowy gdy pokazałam mu siniaki, nie mógł się na niczym skupić.
- Przepraszam, nie chciałam Cię zdenerwować.
- Nie jestem na Ciebie zły, raczej na twoją matkę.
- Masz rację, nie powinnam tam jechać.
Złapał mnie za biodra, złapałam go za ręce i zsunęłam na swój tyłek. Szeroko się uśmiechnął i przybliżył mnie do siebie jak najbliżej. Czułam na sobie jego świeży oddech. Palcem wskazującym jeździł po moim ramieniu. Złapał mnie za rękę i mocną ją ścisnął. On chyba nawet nie wie jak bardzo jestem mu wdzięczna za to wszystko co dla mnie zrobił, wiem, że nigdy się nie odwdzięczę, będę mu dłużna do końca życia. Odszedł ode mnie i poszedł do sypialni, z której po chwili wyszedł i znowu stanął na przeciwko mnie. Niewinnie się uśmiechnął i wyciągnął małe czerwone pudełeczko.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie. - wręczył mi pudełko. - Otwórz.
Zrobiłam to co kazał i zaniemówiłam. W środku znajdywał się naszyjnik ze złota. Zamknęłam je i mu oddałam pudełko.
- Dziękuję, jest piękny, ale nie mogę tego przyjąć. Jest za drogi i tak już za dużo pieniędzy straciłeś na mnie. Nie mogę.
- Racja, nie możesz. Musisz to przyjąć. Będzie mi bardzo przykro jeśli tego nie przyjmiesz. To jest twój prezent na urodziny i musisz go przyjąć. - uśmiechnął się. - Tortu nie mam, bo marny ze mnie cukiernik.
- Dziękuję. - pocałowałam go.
- Kocham Cię.
Przytuliłam się do niego. Założył mi naszyjnik na szyję i pocałował. No tak, dzisiaj są moje dziewiętnaste urodziny. Kompletnie o nich zapomniałam. W sumie nigdy o nich nie pamiętałam. Nie obchodziłam ich. Staliśmy przytuleni do siebie przez dłuższy czas. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. Usłyszeliśmy, że ktoś się dobija do drzwi. Po głosie rozpoznaliśmy, że to Pedro. Enrique mu otworzył, a ten go ominął i podszedł do mnie co zdziwiło nie tylko Enrique. W ręku trzymał nieduży tort, który mi wręczył. No nie powiem, ale mnie zaskoczył. Spojrzałam na Kike, który nie wiedział co tu robi Pedro albo udawał, że nie wie. Odłożyłam tort na stół. Enrique go zabrał i zaczął kroić. Pedro szeroko się uśmiechnął co odwzajemniłam.
- Wszystkiego najlepszego! Zdrowia, miłości z Enrique! Bo ma chłop szczęście, że ma Ciebie, a ty masz szczęście, że masz takiego faceta! Żeby wam się układało tak jak należy! Nie kłócili się o byle gówno! Żebyś była cały czas uśmiechnięta i szczęśliwa! Żebyśmy my nie mieli żadnych sprzeczek tak jak na początku naszej znajomości, za które Cię jeszcze raz bardzo przepraszam. Nie wiem co mam Ci jeszcze życzyć! Sto lat!
- Dziękuję. - przytuliłam go. - Bardzo dziękuję.
W oczach pojawiły mi się łzy, byłam szczęśliwa, bardzo. Enrique nie miał serca wypraszać Pedro. Przyniósł nam po kawałku tortu, a resztę włożył do lodówki. Widziałam, że w oczach Enrique, Pedro dużo zyskał. Cieszyłam się, że wszystko wraca na właściwe tory. Po zjedzeniu wyszliśmy w trójkę na spacer. Enrique mnie objął, a Pedro szedł obok niego. Poszliśmy na tą łąkę, gdzie Enrique pierwszy raz mnie pocałował, a ja wtedy uciekłam. Nie było to mądre. To miejsce było niesamowite, nikt się tutaj nie kręcił i nie było słychać żadnych samochodów. Ewentualnie czasami było słychać lecący samolot czy helikopter. Enri się do mnie uśmiechnął i pocałował. Skupił wzrok na Pedro, który bawił się trawą.
- Pamiętasz Pedro gdy kłóciliśmy się tutaj o Michelle?
- Ta kłótnia była bez sensu. Oboje dostaliśmy kosza.- zaśmiał się. - To były dobre czasy. Dogadywaliśmy się wtedy jak nigdy.
- Więc zacznijmy się teraz dogadywać. - Pedro podniósł wzrok na Enrique. - Co się tak patrzysz? Każdy zasługuje na drugą szansę. Ty też. Bo chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Serio mówisz?
- Nie schrzań tego. 










Dzisiaj jestem z opóźnieniem, ale praca, szkoła i inne sprawy ;) 
Do następnego ;*



sobota, 8 października 2016

Doce!

Razem z Elizą odprowadziłem mamę do samej bramy na lotnisku. Pożegnaliśmy się i wsiadła do samolotu. Stanąłem na przeciwko Elizy i ją pocałowałem. Przytuliła mnie i się uśmiechnęła. Objąłem ją w pasie i ruszyliśmy do samochodu. Byłem szczęśliwy gdy wczoraj wieczorem Eliza mi wszystko wyznała, to co czuję. Wyznała mi prawdę. Na to czekałem tak długo. Otwarcie mi powiedziała to co do mnie czuję, a ja poczułem niesamowite szczęście, ulgę. Byłem pewny, że Eliza jest tą kobietą, z którą chcę być. Od wczoraj oficjalnie mogę nazwać ją swoją dziewczyną. Jaki ja jestem szczęśliwy. Dzisiaj czeka mnie jeszcze rozmowa z Pedro, poprosiłem go by do mnie przyszedł jak najszybciej. Miał przyjść o jedenastej, a jest już dwunasta dziesięć, jego punktualność mnie rozbrajała. Eliza siedziała mi na kolanach gdy rozległ się dźwięk dzwonka, czyli kolejny raz postanowił przeskoczyć bramę. Dziwie się, że do tej pory nic sobie przez to nie zrobił. Nie jest łatwo przejść przez tą bramę. Krzyknąłem "otwarte", a po kilku sekundach w pomieszczeniu znajdywał się mój przyjaciel. Ostatnio rozmawialiśmy ze sobą dobre dwie godziny i wiele wskazywało na to, że to wszystko przetrwa, ale nie ma co chwalić dnia przed zachodem. Usiadł obok nas i się uśmiechnął.
- Naprawmy to wszystko, Pedro. - zacząłem. - Zaakceptuj to, że Eliza teraz będzie w moim życiu.
- Gdybym nie zaakceptował to nie powiedziałbym Ci o tym, że ma zamiar wyjechać do Sevilli. Wiem, że ją kochasz. Nie chcę byś cierpiał gdy jej nie ma w pobliżu i... przeze mnie.
- Dziękuję Ci za to.
- Wybaczycie mi to wszystko? Może i nie zasługuje na to, żebyście mi to wszystko wybaczyli. Byłem głupi, że to wszystko tak ciągnąłem. Mogłem od razu powiedzieć prawdę. 
- Nie mam do Ciebie żalu, mówiłam Ci to już. Wiesz o tym. - uśmiechnęła się. - Każdy popełnia błędy.
- Mogłaś stracić nogę przez moją głupotę. Mogłaś stracić nawet życie.
- Miałam dłuższy okres, że nie chciało mi się żyć. Wiecie o tym. 
- Stchórzyłem tylko wtedy bo przyjaźń z Enrique była dla mnie ważniejsza niż twoje życie. Nie chciałem stracić takiego przyjaciela jakim był. Bo teraz chyba straciłem.
- Nie straciłeś. - uśmiechnąłem się. - Wiesz, że nigdy nie będzie już tak samo. 
- Wiem. I żałuje tego.
- Odezwiemy się jeszcze do Ciebie. - uśmiechnął się. - I nie przeskakuj już przez bramę. Zrobisz coś sobie w końcu. 
Zaśmiał się i podniósł kierując się do wyjścia.
- Pedro! - odwrócił się. - Dziękuję za to, że mi wtedy powiedziałeś.
Wyszedł z domu, westchnąłem głośno i pocałowałem Elizę w szyję. Odwróciła się i zatopiła się w moich oczach. Opuszkami palców jeździłem po jej lewej ręce. Przygryzłem jej dolną wargę, a po chwili pocałowałem. Przybliżyłem ją do siebie jak najbliżej. Tak, ona musi być przy mnie cały czas. Zakochany w niej byłem jak nastoletni dzieciak. Odeszła ode mnie i skierowała się do łazienki. Uśmiechnąłem się pod nosem i poszedłem przygotować coś do jedzenia. Wyciągnąłem z lodówki parę jajek i wszystko co potrzebne do jajecznicy. Po parunastu minutach posiłek był już na stole. Nałożyłem sobie i Elizie to co miało przypominać jajecznice na talerz. Dzisiaj jeszcze nic nie jedliśmy. Z łazienki wyszła w samej bieliźnie i szybko pobiegła do pokoju się ubrać. Przełknąłem głośno ślinę. Jakie ona ma cudowne, drobne ciało. Skrępowała się gdy zeszła do kuchni. Była świadoma, że ją widziałem. Ja też wiedziałem, że nie czuła się komfortowo z tym wszystkim. Nie naciskałem na nią, dawałem jej tyle czasu ile potrzebowała, seks nie zając. Poczekam tyle ile będzie trzeba. Dzień, tydzień, miesiąc czy rok. Poczekam. Nie będę jej do niczego zmuszał. Za dużo przeszła w przeszłości bym miał tak po prostu iść z nią do łóżka jeszcze wbrew jej woli. Nie mógłbym, wiem, że Eliza się tego boi. Uśmiechnęła się gdy zorientowała się, że wzrok skupiony mam cały czas na niej.
- Dlaczego nie jesz?
- Bo patrzę na Ciebie. - uśmiechnąłem się.
- Jedz, wystygnie ci.
Po paru minutach został tylko pusty talerz. Zostawiliśmy to i poszliśmy do sypialni. Należała nam się drzemka. Przytuliłem ją do siebie i próbowałem zasnąć. Elizie poszło to szybciej. Analizowałem każdy centymetr jej ciała, patrzyłem na jej blizny zastanawiając się, która jest pierwsza, a która ostatnie. Każde jej cięcie pocałowałem. Usłyszałem dzwonek telefonu, szybko go wyciszyłem by nie obudzić Elizy. Dzwonił Pitbull, powoli wstałem by oddzwonić. Rozmawialiśmy dość długo, dostałem propozycje nagrania z nim piosenkę. Powiedziałem, że się zastanowię, ale raczej odpowiedz zna. Świetnie się ze sobą dogadujemy, swoje pomysły przelewamy na papier i zawsze jesteśmy zadowoleni z końcowego efektu. Wyciszyłem całkowicie telefon i kolejny raz położyłem się koło Elizy. Zasnąłem po jakichś dziesięciu minutach. Ocknąłem się gdy poczułem, że Eliza próbuje wydostać się z mojego uścisku. Wymamrotałem tylko "nie" i mocno ją do siebie przytuliłem. Zaśmiała się i odwróciła się w moją stronę. Pocałowała mnie i wtuliła się we mnie. Złapałem ją za ramie, a ona syknęła z bólu. Wolno podciągnąłem rękaw. Zobaczyłem siniec, który od razu pocałowałem. Bawiłem się jej końcówkami włosów patrząc jej w oczy. Widziałem w nich radość, szczęście i bezpieczeństwo, które mogę jej dać. 
- Nad czym tak myślisz?
- Nie chcę do tego wracać, ale zastanawiam się jakby wyglądało moje życie gdybym nie zabiła swojego dziecka, czy bym je pokochała, czy byłabym dobrą matką.
- Na pewno byś była. 
- Nie miałam wyjścia, musiałam to zrobić. 
- Cichutko. - przyłożyłem jej palec do ust. - Nie mówmy o tym.
- Wiem, że chcesz to zrobić, boję się tego.
- Poczekam tak długo jak będę musiał.
- Dziękuje. - pocałowała mnie.
~.~
Jestem wdzięczna Enrique, że nie naciska, że mnie nie pośpiesza. Rozumie to, że się boję, boję się, że to wszystko zakończy się tak jak wtedy. Ufam Enrique, wiem, że nie zrobi nic wbrew mojej woli. Kiedyś nie dałam mu się dotknąć, a teraz z nim jestem. Świat jest chory. Za każdym razem gdy mnie dotyka, całuje mam motylki w brzuchu, a po ciele przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Nie powiedziałam mu tego, ale jego obecność sprawa, że jestem szczęśliwa. Kocham go i nie chcę by kiedykolwiek cierpiał... przeze mnie. Jestem świadoma, że w przyszłym miesiącu zaczyna kolejną trasę, nie będzie go w domu przez trzy tygodnie. Przez ten czas spróbuję się przełamać, będę musiała nabrać odwagi i przestać się bać. Musze to zrobić dla Enrique i przede wszystkim dla siebie. Nie mogę być cały czas przed nim zablokowana. Objął mnie po raz kolejny i pocałował. Jaki on jest cudowny.
- Kocham Cię. - szepnął mi na ucho. - Nie chcę Cię stracić.
- A gdybym zniknęła to co byś zrobił?
- Szukał do skutku, a potem przywiązałbym Cię do łóżka byś już nigdy nie uciekła. - zaśmiałam się. - Potrzebę załatwiałabyś do kaczki, a ja bym miał Cię każdego wieczoru. Pasuje Ci taki układ? - uśmiechnął się.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego. Posadził mnie na blacie kuchennym i splątał nasze języki. 
- Nie stracisz. Obiecuję. 
Zeskoczyłam z blatu i ominęłam Enrique. Pomogłam w posprzątaniu po jajecznicy. Usiadłam na sofie i włączyłam telewizor, chciałam się zrelaksować, ale Kike nie odstępuje mnie na krok. Usiadł obok mnie i objął. Robi to za każdym razem gdy siedzimy razem. Gładził mnie po nodze. Złapałam go za rękę gdy znalazła się zbyt blisko mojego krocza, przeprosił mnie i pozostawił malinkę na mojej szyi. Oj Iglesias. Chciałabym być przed nim otwarta, tak jak każda dziewczyna przed swoim chłopakiem, ale nie potrafię. 
- Mogę Cię o coś zapytać?  Chodzi o twojego ojca.
- Jeśli musisz.
- Nie zastanawiałaś się nad tym gdzie jest? Myślałaś o nim? Nigdy nie chciałaś się z nim spotkać? 
- Mało go pamiętam, nigdy nie było go w domu. Tylko praca, praca , a po niej zdradzał mamę. Na początku go szukałam, raz się z nim spotkałam, ale pokazał, że ma mnie gdzieś. Ma swoje życie i swoją rodzinę. A co z twoim ojcem? Wiem, że jesteś z nim skłócony. 
- Miał do mnie pretensję o pierwszą płytę i wytwórnie. Kłóciliśmy się o wszystko, ale tęsknie za nim, bardzo. Chciałem już parę razy do niego zadzwonić, ale rezygnowałem w ostatniej chwili. Gdy byłem z Sarą naciskał na dziecko, według niego była tą jedyną, a ja miałem wtedy 21 lat. Za młody byłem na dziecko. Gdy już nie byliśmy razem obwiniał mnie o rozstanie. Nie dopuszczał do siebie informacji, że mnie okradła.
- Co Ci zabrała?
- Piętnaście tysięcy. I słuch o niej zaginął. Niech się udławi tą kasą.
- Byłeś z tym na policji?
- Nie, nie chciałem sie włóczyć po sądach i robić afery.
Usiadłam mu na kolanach, niepewnie złapał mnie za tyłek, moje ciało przeszedł dreszcz, ale pozwoliłam mu na to żeby mnie za niego trzymał, pierwszy postęp zrobiony. Szeroko się uśmiechnął i mnie pocałował. Wykorzystałam jego nieuwagę i zemściłam się za przebarwienie na mojej szyi.
- Bardzo Cię kocham. Chcę byś była ze mną do usranej śmierci i jeszcze trzy dni dłużej by mieć pewność, że umarłem. 
- Jesteś nienormalny. - położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Jestem po prostu w tobie zakochany.











To uczucie gdy marzenia stają się rzeczywistością *.* 
JADĘ NA KONCERT !!! 
Ten kawałek papieru jest wart wszystkiego! 



sobota, 1 października 2016

Once!

Byłam sama w domu Enrique, wyszedł gdzieś z mamą. Miałem czas by to sobie wszystko przemyśleć. I najlepszym rozwiązaniem będzie jak stąd wyjdę i już nigdy tutaj nie wrócę. Już dużo dla mnie zrobił, pokazał mi, że nie każdy facet jest taki sam, że mimo cierpienie, które człowiek musi znosić, któregoś dnia słońce wychodzi zza chmur i kiedyś zacznie się układać. Jestem mu za to wdzięczna, ale wiem, że teraz jestem dla niego ciężarem. Za dużo zniszczyłam. Wzięłam z szafy lekko przyniszczony plecak i spakowałam tam wszystkie swoje rzeczy. Znalazłam kartkę i długopis, miałam już pisać, ale do domu wszedł Enrique. Przyszedł do pomieszczenia, w którym przebywałam. Lekko się uśmiechnął. Podeszłam do niego bliżej, ale stałam w bezpiecznej odległości. Złapał mnie za rękę, a po ciele przeszedł mnie dreszcz. Przytulił mnie do siebie, poczułam się tak bezpiecznie. Spojrzał mi w oczy i kciukiem złapał mnie za policzek. Oddech gwałtownie przyspieszył, a serce to myślałam, że zaraz wyskoczy z klatki piersiowej. Panie Iglesias, chyba przesadzasz. Odsunęłam się od niego, spojrzał na mnie troską wypisaną na twarzy. 
- Nie mogę tutaj zostać. Nie szukaj mnie. - założyłam plecak na ramie i próbowałam się wydostać z pokoju, ale zablokował mi wyjście. - Proszę Cię, nie zatrzymuj mnie. Już dawno powinnam odejść.
- Straciłem już dwie najważniejsze dla mnie osoby, nie chcę stracić jeszcze Ciebie. Kocham Cię.
- Pedro straciłeś przeze mnie. To ja zniszczyłam waszą przyjaźń.
- Ile razy mam Ci mówić, że to nie toja wina?
- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. 
- Bez Ciebie nie będę. Jestem w tobie zakochany po uszy. - przybliżył mnie do siebie. - Nie dam Ci odejść. 
Wykorzystałam okazję, że mogę teraz bez problemu wyjść z pomieszczenia jak i z całego domu. Mocno złapał mnie za rękę za co dostał soczystego liścia po twarzy. Złapał sie za obolałe miejsce, a ja momentalnie pożałowałam, że to zrobiłam. Przeprosiłam go i pocałowałem w zaczerwienione miejsce. Pozbył się plecaka z moich pleców i rzucił go w kąt. Mocno mnie do siebie przytulił, nie chciał mnie puścił, bał się mnie puścić. Po policzku spłynęły mi słone łzy. Jego oczy również się zaszkliły. Bał się mnie stracić, a ja bałam się tu zostać, bałam się, że jeszcze bardziej zniszczę to co dla niego ważne. Boję się, że zniszczę jego karierę. Nie chcę tego. Jest świetnym facetem, bardzo mi pomógł, ale teraz czas by mu za wszystko podziękować i wrócić do swojego życia. Wypuścił mnie z uścisku, ale nadal trzymał mnie za rękę bym nie uciekła. Musnął moje usta czekając na moją reakcję. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Ty i ja... Jesteśmy z dwóch innych światów. 
- Przeciwieństwa się przyciągają. - kąciki jego ust się podniosły. - Jak mam Cię przekonać byś została? Co mam zrobić?
- Nic, po prostu pozwól mi odejść. Jestem Ci bardzo wdzięczna, ale nie mogę tutaj zostać. Przepraszam Enrique. - zabrałam plecak i wyszłam. 
~.~
Zabolało mnie to, że wyszła, bolało mnie to co mówiła, miałem rozdarte serce na pół, a tylko ona potrafiła złożyć je w całość. Nie ma jej w pobliżu, nie ma cząstki mnie. Nie wyszedłem za nią, nie wiem dlaczego. Może los będzie łaskawy i spotkamy się wkrótce? O jakże bym chciał. Straciłem wszystkie osoby, które kocham. Ojca, Pedro i Elizę. Została mi tylko mama, która wraca do Miami za dwa dni. Może poproszę ją by została , sam w domu bym nie wytrzymał, nie wiem. Pomyślę o tym potem. Usłyszałem dzwonek telefonu. Pedro, odrzuciłem połączenie. Dzwonił kilka razy, ale za każdym razem odrzucałem. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, z nikim nie chciałem rozmawiać. Chciałem zamknąć się w pokoju i rozpłakać jak małe dziecko. Zrobiło się pusto w tym domu. Tylko ja w nim byłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni gdy do moich uszów doszedł dźwięk przychodzącego SMS-a. Był od Pedro. "Wiem, że jesteś na mnie wściekły i nie chcesz ze mną gadać. Chcę porozmawiać. Spotkajmy się, porozmawiajmy." Szybko mu odpisałem. "Masz rację, nie chcę z tobą gadać. Daj mi spokój, jeśli będę chciał z tobą pogadać to napisze lub zadzwonię." Miałem nadzieję, że teraz da mi spokój, potrzebuje czasu, a przerwa dobrze nam zrobi. Muszę to wszystko przetrawić. Zadzwonię do Pedro gdy będę chciał. Teraz będę miał dużo czasu na przemyślenia. Bałem się, że Eliza sobie coś zrobi, że znowu się potnie. Nie wybaczę sobie jeśli chociaż jedna blizna będzie przeze mnie. Nigdy nikogo nie pokochałem tak jak Elizy. 
- Jest Eliza? - zapytała mama na wejściu. - Muszę jej coś powiedzieć!
- Nie ma i nie będzie.
- Co się stało?
- Odeszła, uciekła, dała mi kosza. Masz trzy opcje do wyboru, wybieraj. - zabrałem szklankę pepsi i odszedłem. 
Chciała coś powiedzieć, ale widząc, że nie jestem chętny do rozmowy to odpuściła. Przynajmniej ona mnie rozumie. Nie jest nachalna i jeśli mówię, że chcę zostać sam to mnie zostawia. Zamknąłem się z pokoju i położyłem się na łóżku. Przewróciłem się na prawą stronę i pozwoliłem by pojedyncze łzy spłynęły na biało-czarną pościel. Brakuję mi całej trójki. Z ojcem nigdy nie miałem dobrych kontaktów, już jako dzieciak ciągle się z nim kłóciłem. To była kwestia czasu by kontakt urwał nam się całkowicie. Z Pedro wiedzieliśmy o sobie wszystko, nawet o której załatwiamy swoją potrzebę. Byliśmy nierozłączni, zawsze pomagaliśmy sobie nawzajem. A z Elizą to wiadomo. Myślałem, że po tym wszystkim odwzajemni moje uczucia, mogłem się też spodziewać takiej reakcji. Nadal się boi, boi się zakochać, boi się, że coś jej zrobię. Nigdy tego nie chciałem. Nigdy nie chciałem zrobić nikomu krzywdy.
~.~
Była u mnie Eliza, powiedziała tylko, że wyjeżdża z Madrytu i przeprosiła mnie za to, że pojawiła się w moim życiu i zniszczyła moją przyjaźń z Enrique. Tyle, że ja ją zniszczyłem. Próbowałem się dowiedzieć dokąd jedzie by przekazać tą informację Kike. Jest dla niego ważna, wiem o tym i nie chcę by cierpiał gdy nie ma jej w pobliżu. Obiecałem, że nie powiem Enri gdzie jedzie, uwierzyła mi i powiedziała, że do Sevilli. Nie zamierzałem dotrzymywać słowa. Za dwie minuty u niego będę. Szedłem szybko i byłem zdenerwowany, ręce mi się pociły bo nie chciałem by było za późno. Do domu wpuściła mnie mama Enrique. Pewnym krokiem wszedłem do sypialnie gdzie był Enrique. Spojrzał na mnie z nienawiścią i odwrócił się do mnie plecami. Nie miał ochoty ze mną rozmawiać, nie dziwię mu się.
- Czego chcesz?
- Chodzi o Elizę. - gwałtownie się odwrócił w moją stronę. - Ucieka z Madrytu.
- Gdzie i kiedy?!
- O 17 do Sevilli. Pośpiesz się jeśli chcesz zdążyć.
- To za godzinę. - zerwał się z łóżka. - Jedziesz ze mną. 
Szybko wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na dworzec. O niczym nie rozmawialiśmy, Enrique skupiony był na drodze, bał się, że nie zdąży, ja szczerze też się bałem. Zależy mu na Elizie, wiem, że Eliza też coś czuje do Kike, ale boi się do tego przyznać. Oboje są w sobie zakochani, niech w końcu to zobaczą. Enrique wyskoczył z samochodu gdy zobaczył idącą Elizę do pociągu. Złapał ją i nie pozwolił jej wsiąść do pociągu. Wyrywała się, ale nie dał za wygraną. Puścił ją gdy odjechał pociąg. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do nich.
- Obiecałeś mi coś! Miałeś mu nie mówić!
- On Cię kocha! Musiałem mu powiedzieć! Zrozum to, dziewczyno!
- Dziękuję Ci Pedro. - objął Elizę. - Skontaktuję się z tobą jutro. Dzięki.
- Do usłyszenia. 
~.~
Byłem wdzięczny Pedro, gdyby nie on Eliza... byłaby już w drodze do Sevilli. Nie wybaczyłbym sobie tego gdyby wyjechała, gdybym jej już nigdy nie zobaczył. Zaprowadziłem ją do samochodu, przez całą drogę patrzyła się na mnie. Uśmiechnąłem się i złapałem ją za rękę. Cieszyłem się, że była obok mnie. Jej mi brakowało, bardzo. Zatrzymaliśmy się w korku. Nie zanosiło się by szybko się z niego wydostać. Mogłem spokojnie z nią porozmawiać. Liczyłem, że powie mi samą prawdę. Wie, że nie znoszę kłamstwa,
- Dlaczego chciałaś uciec? 
- Bo chciałam o Tobie zapomnieć, chciałam zacząć nowe życie w Sevilli. Bez Ciebie.
- Za co byś tam żyła? Gdzie byś mieszkała?
- Nie wiem, coś bym wymyślała. Znalazłabym pracę. 
- Nie uciekaj nigdy więcej, proszę. - pocałowałem ją.
Po prawie godzinie weszliśmy do domu. Mama ucieszyła się na widok Elizy, a jeszcze bardziej gdy zobaczyła ją w moich objęciach. Chyba nam kibicowała. Zabrałem ją do sypialni. Usiadła na łóżku, usiadłem obok niej. Nic nie mówiliśmy, nie wiedzieliśmy jak zacząć. Mogliśmy tak siedzieć cały dzień, dla mnie liczyło się, że jest obok. 
- Jeżeli będziesz chciała porozmawiać to jestem na dole. - uśmiechnąłem się. 
- Zostań. - złapała mnie za rękę. - Chcę porozmawiać. - kolejny raz usiadłem obok niej. - Chyba nawet musimy porozmawiać. 
- Chyba tak. 
- Wrócę do domu, muszę tam wrócić.
- Nie masz warunków by tam mieszkać.
- Znajdę pracę, dam sobie radę. 
- Nie staczy Ci wypłaty. Nie zarobiłabyś więcej niż 1500. To nie jest takie proste jak się wydaje.
- Dam sobie radę. 
- Zrobimy tak. Zostaniesz tutaj do końca miesiąca, ja opłacę wszystkie twoje zaległe rachunki, pomogę Ci w domu i wtedy będziesz mogła tam zamieszkać.
- Enrique nie! To za dużo. I tak dużo dla mnie zrobiłeś. 
- Albo się zgadzasz albo zostajesz tutaj. Ja Cię do takiego domu bez ciepłej wody, bez prądu i bez gazu nie puszę. 
- Jestem pełnoletnia, nie masz prawa mi rozkazywać ani tutaj zatrzymywać.
- Tak, masz rację, ale jesteś dla mnie zbyt ważna bym teraz Cię tam puścił. - złapałem ją za rękę. - Jutro pojedziemy do Ciebie, zabiorę wszystkie rachunki i za nie zapłacę. I nie chcę już nic słyszeć.
- Nie chcę byś widział po raz kolejny jak wygląda ten dom. 
- To co tam zobaczę nie zmieni mojego nastawienia do Ciebie, nie zmieni tego co do Ciebie czuję.














Dzisiaj jestem zgodnie z terminem! 
Pedro robi wszystko by odzyskać zaufanie Enrique, ale czy to wystarczy? Dowiecie się wkrótce! 
Do następnego ;*
Buziaki ;*