sobota, 1 października 2016

Once!

Byłam sama w domu Enrique, wyszedł gdzieś z mamą. Miałem czas by to sobie wszystko przemyśleć. I najlepszym rozwiązaniem będzie jak stąd wyjdę i już nigdy tutaj nie wrócę. Już dużo dla mnie zrobił, pokazał mi, że nie każdy facet jest taki sam, że mimo cierpienie, które człowiek musi znosić, któregoś dnia słońce wychodzi zza chmur i kiedyś zacznie się układać. Jestem mu za to wdzięczna, ale wiem, że teraz jestem dla niego ciężarem. Za dużo zniszczyłam. Wzięłam z szafy lekko przyniszczony plecak i spakowałam tam wszystkie swoje rzeczy. Znalazłam kartkę i długopis, miałam już pisać, ale do domu wszedł Enrique. Przyszedł do pomieszczenia, w którym przebywałam. Lekko się uśmiechnął. Podeszłam do niego bliżej, ale stałam w bezpiecznej odległości. Złapał mnie za rękę, a po ciele przeszedł mnie dreszcz. Przytulił mnie do siebie, poczułam się tak bezpiecznie. Spojrzał mi w oczy i kciukiem złapał mnie za policzek. Oddech gwałtownie przyspieszył, a serce to myślałam, że zaraz wyskoczy z klatki piersiowej. Panie Iglesias, chyba przesadzasz. Odsunęłam się od niego, spojrzał na mnie troską wypisaną na twarzy. 
- Nie mogę tutaj zostać. Nie szukaj mnie. - założyłam plecak na ramie i próbowałam się wydostać z pokoju, ale zablokował mi wyjście. - Proszę Cię, nie zatrzymuj mnie. Już dawno powinnam odejść.
- Straciłem już dwie najważniejsze dla mnie osoby, nie chcę stracić jeszcze Ciebie. Kocham Cię.
- Pedro straciłeś przeze mnie. To ja zniszczyłam waszą przyjaźń.
- Ile razy mam Ci mówić, że to nie toja wina?
- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. 
- Bez Ciebie nie będę. Jestem w tobie zakochany po uszy. - przybliżył mnie do siebie. - Nie dam Ci odejść. 
Wykorzystałam okazję, że mogę teraz bez problemu wyjść z pomieszczenia jak i z całego domu. Mocno złapał mnie za rękę za co dostał soczystego liścia po twarzy. Złapał sie za obolałe miejsce, a ja momentalnie pożałowałam, że to zrobiłam. Przeprosiłam go i pocałowałem w zaczerwienione miejsce. Pozbył się plecaka z moich pleców i rzucił go w kąt. Mocno mnie do siebie przytulił, nie chciał mnie puścił, bał się mnie puścić. Po policzku spłynęły mi słone łzy. Jego oczy również się zaszkliły. Bał się mnie stracić, a ja bałam się tu zostać, bałam się, że jeszcze bardziej zniszczę to co dla niego ważne. Boję się, że zniszczę jego karierę. Nie chcę tego. Jest świetnym facetem, bardzo mi pomógł, ale teraz czas by mu za wszystko podziękować i wrócić do swojego życia. Wypuścił mnie z uścisku, ale nadal trzymał mnie za rękę bym nie uciekła. Musnął moje usta czekając na moją reakcję. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Ty i ja... Jesteśmy z dwóch innych światów. 
- Przeciwieństwa się przyciągają. - kąciki jego ust się podniosły. - Jak mam Cię przekonać byś została? Co mam zrobić?
- Nic, po prostu pozwól mi odejść. Jestem Ci bardzo wdzięczna, ale nie mogę tutaj zostać. Przepraszam Enrique. - zabrałam plecak i wyszłam. 
~.~
Zabolało mnie to, że wyszła, bolało mnie to co mówiła, miałem rozdarte serce na pół, a tylko ona potrafiła złożyć je w całość. Nie ma jej w pobliżu, nie ma cząstki mnie. Nie wyszedłem za nią, nie wiem dlaczego. Może los będzie łaskawy i spotkamy się wkrótce? O jakże bym chciał. Straciłem wszystkie osoby, które kocham. Ojca, Pedro i Elizę. Została mi tylko mama, która wraca do Miami za dwa dni. Może poproszę ją by została , sam w domu bym nie wytrzymał, nie wiem. Pomyślę o tym potem. Usłyszałem dzwonek telefonu. Pedro, odrzuciłem połączenie. Dzwonił kilka razy, ale za każdym razem odrzucałem. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, z nikim nie chciałem rozmawiać. Chciałem zamknąć się w pokoju i rozpłakać jak małe dziecko. Zrobiło się pusto w tym domu. Tylko ja w nim byłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni gdy do moich uszów doszedł dźwięk przychodzącego SMS-a. Był od Pedro. "Wiem, że jesteś na mnie wściekły i nie chcesz ze mną gadać. Chcę porozmawiać. Spotkajmy się, porozmawiajmy." Szybko mu odpisałem. "Masz rację, nie chcę z tobą gadać. Daj mi spokój, jeśli będę chciał z tobą pogadać to napisze lub zadzwonię." Miałem nadzieję, że teraz da mi spokój, potrzebuje czasu, a przerwa dobrze nam zrobi. Muszę to wszystko przetrawić. Zadzwonię do Pedro gdy będę chciał. Teraz będę miał dużo czasu na przemyślenia. Bałem się, że Eliza sobie coś zrobi, że znowu się potnie. Nie wybaczę sobie jeśli chociaż jedna blizna będzie przeze mnie. Nigdy nikogo nie pokochałem tak jak Elizy. 
- Jest Eliza? - zapytała mama na wejściu. - Muszę jej coś powiedzieć!
- Nie ma i nie będzie.
- Co się stało?
- Odeszła, uciekła, dała mi kosza. Masz trzy opcje do wyboru, wybieraj. - zabrałem szklankę pepsi i odszedłem. 
Chciała coś powiedzieć, ale widząc, że nie jestem chętny do rozmowy to odpuściła. Przynajmniej ona mnie rozumie. Nie jest nachalna i jeśli mówię, że chcę zostać sam to mnie zostawia. Zamknąłem się z pokoju i położyłem się na łóżku. Przewróciłem się na prawą stronę i pozwoliłem by pojedyncze łzy spłynęły na biało-czarną pościel. Brakuję mi całej trójki. Z ojcem nigdy nie miałem dobrych kontaktów, już jako dzieciak ciągle się z nim kłóciłem. To była kwestia czasu by kontakt urwał nam się całkowicie. Z Pedro wiedzieliśmy o sobie wszystko, nawet o której załatwiamy swoją potrzebę. Byliśmy nierozłączni, zawsze pomagaliśmy sobie nawzajem. A z Elizą to wiadomo. Myślałem, że po tym wszystkim odwzajemni moje uczucia, mogłem się też spodziewać takiej reakcji. Nadal się boi, boi się zakochać, boi się, że coś jej zrobię. Nigdy tego nie chciałem. Nigdy nie chciałem zrobić nikomu krzywdy.
~.~
Była u mnie Eliza, powiedziała tylko, że wyjeżdża z Madrytu i przeprosiła mnie za to, że pojawiła się w moim życiu i zniszczyła moją przyjaźń z Enrique. Tyle, że ja ją zniszczyłem. Próbowałem się dowiedzieć dokąd jedzie by przekazać tą informację Kike. Jest dla niego ważna, wiem o tym i nie chcę by cierpiał gdy nie ma jej w pobliżu. Obiecałem, że nie powiem Enri gdzie jedzie, uwierzyła mi i powiedziała, że do Sevilli. Nie zamierzałem dotrzymywać słowa. Za dwie minuty u niego będę. Szedłem szybko i byłem zdenerwowany, ręce mi się pociły bo nie chciałem by było za późno. Do domu wpuściła mnie mama Enrique. Pewnym krokiem wszedłem do sypialnie gdzie był Enrique. Spojrzał na mnie z nienawiścią i odwrócił się do mnie plecami. Nie miał ochoty ze mną rozmawiać, nie dziwię mu się.
- Czego chcesz?
- Chodzi o Elizę. - gwałtownie się odwrócił w moją stronę. - Ucieka z Madrytu.
- Gdzie i kiedy?!
- O 17 do Sevilli. Pośpiesz się jeśli chcesz zdążyć.
- To za godzinę. - zerwał się z łóżka. - Jedziesz ze mną. 
Szybko wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na dworzec. O niczym nie rozmawialiśmy, Enrique skupiony był na drodze, bał się, że nie zdąży, ja szczerze też się bałem. Zależy mu na Elizie, wiem, że Eliza też coś czuje do Kike, ale boi się do tego przyznać. Oboje są w sobie zakochani, niech w końcu to zobaczą. Enrique wyskoczył z samochodu gdy zobaczył idącą Elizę do pociągu. Złapał ją i nie pozwolił jej wsiąść do pociągu. Wyrywała się, ale nie dał za wygraną. Puścił ją gdy odjechał pociąg. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do nich.
- Obiecałeś mi coś! Miałeś mu nie mówić!
- On Cię kocha! Musiałem mu powiedzieć! Zrozum to, dziewczyno!
- Dziękuję Ci Pedro. - objął Elizę. - Skontaktuję się z tobą jutro. Dzięki.
- Do usłyszenia. 
~.~
Byłem wdzięczny Pedro, gdyby nie on Eliza... byłaby już w drodze do Sevilli. Nie wybaczyłbym sobie tego gdyby wyjechała, gdybym jej już nigdy nie zobaczył. Zaprowadziłem ją do samochodu, przez całą drogę patrzyła się na mnie. Uśmiechnąłem się i złapałem ją za rękę. Cieszyłem się, że była obok mnie. Jej mi brakowało, bardzo. Zatrzymaliśmy się w korku. Nie zanosiło się by szybko się z niego wydostać. Mogłem spokojnie z nią porozmawiać. Liczyłem, że powie mi samą prawdę. Wie, że nie znoszę kłamstwa,
- Dlaczego chciałaś uciec? 
- Bo chciałam o Tobie zapomnieć, chciałam zacząć nowe życie w Sevilli. Bez Ciebie.
- Za co byś tam żyła? Gdzie byś mieszkała?
- Nie wiem, coś bym wymyślała. Znalazłabym pracę. 
- Nie uciekaj nigdy więcej, proszę. - pocałowałem ją.
Po prawie godzinie weszliśmy do domu. Mama ucieszyła się na widok Elizy, a jeszcze bardziej gdy zobaczyła ją w moich objęciach. Chyba nam kibicowała. Zabrałem ją do sypialni. Usiadła na łóżku, usiadłem obok niej. Nic nie mówiliśmy, nie wiedzieliśmy jak zacząć. Mogliśmy tak siedzieć cały dzień, dla mnie liczyło się, że jest obok. 
- Jeżeli będziesz chciała porozmawiać to jestem na dole. - uśmiechnąłem się. 
- Zostań. - złapała mnie za rękę. - Chcę porozmawiać. - kolejny raz usiadłem obok niej. - Chyba nawet musimy porozmawiać. 
- Chyba tak. 
- Wrócę do domu, muszę tam wrócić.
- Nie masz warunków by tam mieszkać.
- Znajdę pracę, dam sobie radę. 
- Nie staczy Ci wypłaty. Nie zarobiłabyś więcej niż 1500. To nie jest takie proste jak się wydaje.
- Dam sobie radę. 
- Zrobimy tak. Zostaniesz tutaj do końca miesiąca, ja opłacę wszystkie twoje zaległe rachunki, pomogę Ci w domu i wtedy będziesz mogła tam zamieszkać.
- Enrique nie! To za dużo. I tak dużo dla mnie zrobiłeś. 
- Albo się zgadzasz albo zostajesz tutaj. Ja Cię do takiego domu bez ciepłej wody, bez prądu i bez gazu nie puszę. 
- Jestem pełnoletnia, nie masz prawa mi rozkazywać ani tutaj zatrzymywać.
- Tak, masz rację, ale jesteś dla mnie zbyt ważna bym teraz Cię tam puścił. - złapałem ją za rękę. - Jutro pojedziemy do Ciebie, zabiorę wszystkie rachunki i za nie zapłacę. I nie chcę już nic słyszeć.
- Nie chcę byś widział po raz kolejny jak wygląda ten dom. 
- To co tam zobaczę nie zmieni mojego nastawienia do Ciebie, nie zmieni tego co do Ciebie czuję.














Dzisiaj jestem zgodnie z terminem! 
Pedro robi wszystko by odzyskać zaufanie Enrique, ale czy to wystarczy? Dowiecie się wkrótce! 
Do następnego ;*
Buziaki ;* 



3 komentarze:

  1. Enryś cudoooowny <3 Uwielbiam go normalnie <3 jest taki pomocny, wyrozumiały na humorki Elizy, skarb <3 ale to chyba pisałam pod ostatnim rozdziałem :D
    Niech Eliza w końcu zrozumie, że zależy na niej Enrique, niech zrozumie jakie szczęście ma obok, a nie żeby go cały czas odtrącała :(
    Teraz Pedro...
    Może nie powinien tak wydzwania do Enrique, pisać do niego. Dać mu czas, tyle ile będzie potrzebował. Widać, że Pedro brakuje Enrique, a Enrique brakuje Pedro, ale nie potrafią ze sobą rozmawiać tak jak kiedyś :(
    Jeszcze ojciec... Mam nadzieję, że z nim też sobie ułoży...
    Czekam na kolejny :*
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu Chryste ile ona jeszcze razy zamierza dawać mu kosza? No zgłupiała czy jak?
    Może skoro tak usilnie próbuje od niego uciec, to faktycznie na niego nie zasługuje, bo ja już nie ogarniam co Enrique ma zrobić, żeby ona w koncu zaczeła mu wierzyć.
    Pedro mnie rozwalił dziś :D Bardzo dobrze postąpił, w końcu Enrique to jego przyjaciel, a dodatkowo sytuacja w jakiej się znajdowali była oczywista, aby zdobyte informacje wykorzystać jako kartę przetargową.
    Kibicuję im mocno, oby Enrique mu wybaczył ;)
    Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. boże
    ok, Eliza może się bać tego uczucia, ale czy to powód, żeby wiecznie uciekać? no przygwoździłąbym ją do sypialni, i po sprawie XDDDDDD
    aw, Pedro się świetnie zachował i myślę, że tym zaplusował u Kike :>
    powtórzę się, ale kocham mamę Enrique XDDDD
    czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń