Miałem zamiar iść do Pedro dzisiaj wieczorem, ale najpierw chciałem spędzić dzień z Elizą zapominając na chwilę o tym wszystkim. Ją też to dużo kosztuje, za dużo nerwów, a sprzeczki między nami w tym nie pomagają. Trzeba rozluźnić atmosferę, której mam już dość. Eliza pewnie też. Miałem sprawić by się uśmiechała, a teraz jest do tego daleko. Uśmiechnąłem się widząc Elizę rozmawiającą z moją rodzicielką. Usiadłem obok Elizy i słuchałem ich rozmowy. Cieszę się, że mama ją zaakceptowała, polubiła Elizę. Wiele to dla mnie znaczy. Nie oceniła jej po tym, że ma pocięte ręce i przez to z jakiego domu pochodzi. W sumie to nie jest wina Elizki, ona nie odpowiadała za to co robiła jej matka. Jak mogła tak zniszczyć życie własnej córce? W ogóle się nią nie interesuję, nie wie gdzie jest, co robi, czy w ogóle żyje. Niby Eliza ma osiemnaście lat, ale jednak to jej matka. Powinna się zainteresować. Nawet nie wie, że została zgwałcona. Dobra, szkoda gadać. Objąłem Elizę ramieniem, lekko się uśmiechnęła i spojrzała na mnie. Szepnąłem jej na ucho, że dzisiaj ją zabieram, pokiwała tylko głową by dać mi znak, że się zgadza. Pocałowałem ją w czubek głowy. Wszyscy wstaliśmy i każdy rozszedł się w swoje strony. Przebrałem się w miarę normalne ubrania, czyli spodnie dżinsowe, a do tego biały podkoszulek i poszedłem do Elizy, złapałem ją za biodra. Przestraszyła się, a jej ciało zadrżało. Odwróciła się i spojrzała na mnie przestraszona. Niewinnie się do niej uśmiechnąłem. Kąciki jej ust się podniosły. Jakie ona ma piękne dołeczki.
- Przestraszyłeś mnie.
- Przepraszam, nie chciałem. - kosmyk jej włosów dałem za ucho. - Zabieram Cię.
- Gdzie?
- Na spacer.
Podałem jej rękę, którą po chwili złapała tak mocno, że aż ręka mnie zabolała. Wyszliśmy z domu i pierwsze gdzie się skierowaliśmy to na łąkę gdzie lubiłem spędzać czas, razem z Pedro, ale teraz to nie o nim mowa. Rozmawialiśmy o wszystkim, ale nie chciałem zaczynać tematu o matce Elizy ani Pedro. Usiedliśmy na trawniku, przybliżyłem do siebie tak bym mógł ją objąć. Nic nie mówiliśmy, słychać było tylko nasze równe oddechy. Zamknęła na chwilę oczy. Uśmiechnąłem się i złapałem ją za rękę. Przejechałem kciukiem po bliznach. Spuściła głowę i zabrała rękę. Wstydziła się tego, że się cięła. Dla mnie nie miało to znaczenia. Każdy jest taki sam nie ważne czy ma ciało w bliznach czy nie.
- Już nigdy nie pozwolę Ci się ciąć. - uwolniłem ją ze swojego uścisku. - Pozwól mi zostać swoim bohaterem. - szepnąłem jej na ucho.
Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie. Położyła się na trawniku i gapiła się w błękitne niebo.
~.~
Dzięki Enrique pierwszy raz poczułam się bezpieczna, potrzebna komuś. To jest uczucie, którego nie da się opisać. Wspięłam się na łokcie, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Enri to jedyny facet, któremu ufam, to świetny facet, ale za bardzo namieszałam mu w życiu. Najlepiej będzie jak się usunę. Tak będzie lepiej dla niego, dla Pedro, dla jego rodziny. Zrobił dla mnie dużo, doceniam to. Pokazał mi, że nie każdy facet jest taki sam jak tamci sprzed dwóch lat. Nie myślałam nigdy, że będę miała kiedyś jakikolwiek kontakt z piosenkarzem, że zamienię z nim chociaż jedno słowo. Uśmiechnęłam się pod nosem, a po chwili spuściłam głowę. W oczach pojawiły mi się łzy, próbowałam je zatrzymać. Nic z tego. Zauważył do Enrique. Nic nie mówił, mocno mnie przytulił i pocałowałem w czubek głowy. Pogładził mnie po ramieniu, moje ciało nie wiedząc czemu zadrżało. Kike czuł tylko łzy na swojej koszulce i słyszał mój szloch. Nie wypuścił mnie dopóki się nie uspokoiłam. Podniosłam się i odeszłam od niego. Wstał za mną i dotrzymywał mi kroku. Stanął na przeciwko mnie i zmusił by na niego spojrzała.
- Co się dzieje? Dlaczego płakałaś?
- Nie widzisz tego? Wszystko Ci się układało gdy mnie tu nie było, a potem się pojawiłam. Przeze mnie ciągle kłóciłeś się z Pedro, teraz już całkowicie ze sobą nie rozmawiacie, wszystko przeze mnie. Daj mi odejść. Pozwól mi na to.
- Nigdy Ci na to nie pozwolę. Jeśli to zrobisz to wiedz, że będę Cię szukał.
- Dlaczego?
- Bo chcę Ci pomóc, chcę byś zaczęła cieszyć się życiem, bo czuję się za Ciebie odpowiedzialny, bo się w tobie zakochałem.
- Chyba trochę przesadziłeś z ostatnim argumentem.
- Nie. - przybliżył mnie do siebie, nerwowo oddychałam. - Zakochałem się w tobie. - przygryzł moją dolną wargę by po chwili pochłonąć się w długim pocałunku. - Teraz mi wierzysz?
- Enrique... Nie mogę, przepraszam.
Odwróciłam się i ze łzami w oczach uciekłam zostawiając go samego, chyba za dużo sobie wyobraził. To wszystko zaszło za daleko. Chyba najwyższy czas by zniknąć, by o mnie zapomniał, by zajął się swoim życiem. Co on we mnie widzi? Blizny, blizny i jeszcze raz blizny. Jest wiele kobiet na jego poziomie, niech tam szuka swojego szczęścia.
~.~
Nie wiem, może przesadziłem z tym, że jej to powiedziałem, ale myślałem, że to będzie najlepszy powód by ją zatrzymać, oczywiście nie powiedziałem jej tego tylko dlatego by ją zatrzymać. Tego jednak nie przewidziałem. Zabolało mnie gdy odeszła, ale wiedziałem, że to nie będzie miało sensu gdybym za nią poszedł. Chciałbym by tu teraz była, przy mnie, przytulona do mojej klatki piersiowej. Wiem, że boi się zbliżyć do faceta. Mnie się już przestała bać, pozwoliła się przytulić, pocałować. Nie przestraszyła się. Na prawdę się w niej zakochałem, ma coś w sobie, że ją pokochałem. Nie chcę żadnej plastikowej laski, chcę ją. Skierowałem się do domu Pedro, taki zbieg zdarzeń zmusił mnie by iść do niego wcześniej niż planowałem. Wiem, że czeka mnie teraz trudna rozmowa, chyba najtrudniejsza w życiu. Muszę na chwilę zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Idę do niego bo chcę się z nim porozmawiać, ale też zobaczyć jak się trzyma. Martwię się o niego. Eliza nie powiedziała mi co u niego to tym bardziej zacząłem się martwić. Zadzwoniłem domofonem, a po chwili usłyszałem jego głos. Na sam ten dźwięk się uśmiechnąłem. Tęskniłem za nim i to bardzo. Stanął na przeciwko mnie. Jak ty wyglądasz, chłopie? Pewnym krokiem do niego podszedłem i go przytuliłem. Po jego policzkach spłynęły łzy. Teraz widzę jak bardzo tego żałuję, ale nie potrafię mu tego wybaczyć, nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafił. Jak mi go cholernie brakowało. Weszliśmy do środka i usiedliśmy obok siebie. Ja patrzyłem na niego, on patrzył na mnie i nic nie mówiliśmy. Nie wiedzieliśmy jak zacząć. Chcieliśmy mieć to już za sobą, a jeszcze nikt nie zaczął. To była krępująca cisza, ale nie mieliśmy odwagi jej przerwać. Była wyczuwalna nerwowa atmosfera, którą trudną było znieść. Nigdy nie czułem się tak dziwnie w obecności Pedro. Znamy się prawie dwadzieścia lat, a mam wrażenie, że siedzę obok obcej osoby,
- Co ci się stało w rękę?
- Sam nie wiem. Byłem pijany. Brakowało mi Cię.
- Dlaczego? Dlaczego mi wtedy nie powiedziałeś? Podszedłbym do tego wszystkiego inaczej.
- Może dlatego, że nasza przyjaźń było dla mnie cenniejsza niż czyjeś życie. Wiesz jak wtedy nam się układało, kłóciliśmy się o byle gówno. Dolałbym tylko oliwy do ognia.
- Kim ty jesteś do cholery? Z kim ja się przyjaźniłem przez prawie dwadzieścia lat?! Mogłeś ją zabić! Nie pomyślałeś o tym gdy ją tam zostawiłeś bez pomocy?
- Byłem spanikowany, postaw się w mojej sytuacji. Wsiadłem za kierownicą i odjechałem. Skąd mogłem wiedzieć, że w kogoś wjadę?! Żałuję tego, dzisiaj postąpiłbym inaczej. Wysiadłbym z tego samochodu i jej pomógł.
- Nie wiesz, że po alkoholu się nie wsiada za kierownicę?!
- Wiem. Wtedy się pokłóciliśmy, chciałem odreagować od tego wszystkiego. Nie myślałem racjonalnie.
- Może mi jeszcze powiesz, że to moja wina?!
- Nie! W tym wszystkim zawiniłem tylko ja!
- Gdyby Eliza się nie pojawiła, nie powiedziałbyś mi, prawda?
- Nie miałem tego w planach.
- No właśnie... Jak mam Ci teraz zaufać? - podniosłem się i skierowałem w stronę drzwi.
- Z niczym innym Cię nie okłamałem.
- Nie mam pewności, że teraz mówisz prawdę. - wyszedłem.
Teraz chciałem być jak najszybciej w domu, zamknąć się w sypialni i nie wychodzić z niej do rana. Chyba będzie lepiej jak nie będziemy się ze sobą kontaktować przez jakiś czas. Nie wiem. Prześpię się z tym i wtedy podejmę decyzję. Mam tylko nadzieję, że Eliza będzie w domu. Nie chcę jeszcze jej stracić, bo Pedro chyba straciłem. Nigdy bym nie pomyślał, że po prawie dwudziestu latach naszej przyjaźni to wszystko będzie szło ku końcowi. Wszedłem do domu, na wejściu z pretensjami przywitała mnie mama. Jeszcze mi tego brakowało. Dzięki mamo.
- Może ty mi powiesz dlaczego Eliza przyszła cała zapłakana?! Coś ty jej zrobił?!
- Nic! Jest tutaj jeszcze?
- W pokoju.
Poszedłem na górę i podszedłem pod pokój, w którym się znajdywała. Nacisnąłem klamkę, ale zamknęła się na klucz. Pukałem, dobijałem się, prosiłem by otworzyła. Dopiero gdy zagroziłem, że wywarze drzwi to otworzyła. Patrzyła na mnie przez załzawione oczy. Mocno ją przytuliłem i nie chciałem jej puścić bo bałem się, że ucieknie. Teraz tylko tego się bałem. Bałem się, że stracę kolejną osobę, którą kocham. Przerażał mnie ten fakt. Uwolniłem ją ze swojego uścisku. Kciukiem starłem jej spływające łzy, delikatnie się do niej uśmiechnąłem. Chciałem jej uświadomić, że nie powiedziałem jej tego tylko dlatego, że chciałem ją zatrzymać. Powiedziałem wtedy prawdę, to co czuję. Mogłem się spodziewać takiej reakcji, ale nie zrobiłem tego. Eliza wiele dla mnie znaczy i nie obchodzi mnie to co myślą ludzie. Może mieć pocięte ręce, blizny na całym ciele, może być nawet niewidoma czy niemową. Nie obchodzi mnie to. Dla mnie wygląd nie gra roli, a ludzie niech mówią co chcą. Zakochałem się w takiej jaka jest, reszta nie ma znaczenia. Nie chcę jej skrzywdzić czy wykorzystać. Chcę jej pomóc.
- Porozmawiajmy. - objąłem ją i usiedliśmy na łóżku. - Chcę żebyś wiedziała, że nie powiedziałem tego by Cię zatrzymać. To co mówiłem było prawdą.
- Za dużo sobie wyobraziłeś. Dobrze wiesz, że to nie może się udać.
- Dlaczego?
- Jesteś znany na całym świecie, a ja jestem tylko chodzącym pachołkiem.
- Nie mów tak, nie jesteś żadnym pachołkiem. To nie ma znaczenia, że jestem znany. Jestem zwykłym facetem.
- Możesz mieć każdą dziewczynę.
- Nie chcę każdej. - złączyłem drugi raz nasze usta. - Chcę tylko Ciebie.
Taaa... Tygodniowe opóźnienie, miałam dodać to wczoraj, ale stadion na Reymonta 22 wzywał *.*
Chyba połowę rozdziału przepłakałam bo jest 50% szans, że pojadę na koncert Enrique w Krakowie! Ale jest też drugie 50% i nie chcę być potem rozczarowana :/ Mam nadzieję, że moje największe marzenie w końcu się spełni!
Do następnego ;*
Enrique jest taki cudowny <3
OdpowiedzUsuńWiększość facetów by się wkurzyła na to, że laska daje mu kosza, a Enryś taki wyrozumiały <3
Człowiek, skarb <3
Ehh... Pedro :/ Jednak mam nadzieję, że ich przyjaźń przetrwa to wszystko ;p Widać, że chłopaki bez siebie długo nie wytrzymają, za bardzo są ze sobą związani ;)
Trochę jest mi przykro, że Enrique nie ma koncertu w Warszawie, ale mam nadzieję, że tobie się uda go spotkać! Marzenia są po to by je spełniać! Trzymam za Ciebie kciuki! Spełnij swoje największe marzenie
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mam ochotę strzelić Elizę i powiedzieć jej: laska ogarnij się! Ten facet cię kocha więc weź życie w swoje ręce, bądź szczęśliwa i przestać go ciagle odtrącać!
Ale z drugiej patrząc na jej przeszłość... nic dziwnego, że jej samoocena została zniszczona i nie potrafi zaakceptować faktu, że wreszcie znalazła szczęście.
Dobra teraz sprawa z Pedro.
Ja tak sobie śmieszkowałam pod ostatnimi rozdziałami, że oni mają taki Bromance, że tacy nierozłączni i tak dalej... ale teraz na serio zaczynam myśleć, że może jednak Pedro traktuje Enrique jak kogos więcej niż przyjaciela?
W sumie ciągle miał jakieś problemy z jego dziewczynami i jeszcze ten tekst, że przyjaźć z Enrique jest ważniejsza niż czyjeś życie. A jak dodamy do tego jeszcze sposób w jaki reaguje na to, że skrzywdził swoim kłamstwem Iglesiasa... no podejrzane to.
Prowadzisz to opowiadanie w bardzo ciekawym kierunku ;)
Jestem ciekawa co dalej.
Życzę weny i oczywiscie tego, abyś jednak pojechała na koncert Enrique ;)
Pozdrawiam ;*
Witaj! :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że zjawiam się dopiero dzisiaj...
Nic mnie nie usprawiedliwia. :( No, może szkoła. Ale tylko jeśli uznasz ją za okoliczność łagodzącą. :)
Oczywiście wszystko nadrobiłam. :) Przeczytałam już rano, ale z komentarzem zjawiam się dopiero teraz. :)
Rozdział?
Boski! *o*
Muszę przejść od razu do tego, co mnie tak korci.
Czo ten Pedro? O.O
No... Jestem nieco zaniepokojona.. Czyżby on traktował jakoś inaczej naszego Enrique? :O Bo tak trochę zaczynam to odczytywać. :O Taka teoria wiele by wyjaśniała...
Nie rozumiem naszej Elizy. :( Dlaczego ona tak bardzo odtrąca człowieka, któremu na niej bardzo, bardzo zależy? :o Nie rozumiem... :( Chociaż staram się ją zrozumieć. Przeszłość itd... Ale czy ona musi go odtrącać? Co innego trzymać dystans a co innego odtrącać drugą osobę.. :( Ona musi się przekonać, że każdy człowiek zasługuje na odrobinę szczęścia. A ta odrobina szczęścia niemalże sama przyszła do Elizki. ONA MUSI JĄ WYKORZYSTAĆ! Musi się tym szczęściem cieszyć. :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny. ^^
Buziaki :*
PS. Nie obiecuję, że będę na czas... :( Ale będę na pewno. :)
boże, jak Enri pięknie myśli i mówi o Elizie... JA SIĘ PRAWIE POPŁAKAŁAM! CO TY ZE MNĄ ROBISZ, DZIEWCZYNO?!
OdpowiedzUsuńjeny, pospieszył się trochę, ale ważne, że nie uciekła z domu Enrique.
no i jego mama XDDD kocham kobietę, hahah💕
tylko ten Pedro nadal mnie niepokoi... jejciu, żeby wszystko mogło być dobrze!
wybacz za poślizg, oczekuję kolejnego i życzę Ci, żebysz pojechała na ten koncert!!