wtorek, 6 września 2016

Nueve!

Byłem wściekły na Pedro, zawiodłem się na nim, przecież to wszystko mogło zakończyć się tragicznie. Nigdy nie uciekał od odpowiedzialności, zawsze wszystko brał na klatę. Nic mi nie powiedział, ja też nie zauważyłem zmiany w jego zachowaniu. Mógł mi powiedzieć, razem byśmy coś wymyślili. Zgłosiłby się sam na policję, najwyżej dostałby wyrok w zawiasach i odebrano by mu prawko. To chyba lepsze niż życie ze świadomością, że zostawiło się człowieka bez pomocy. Mam do niego żal, ale nie chcę by to wszystko się tak zakończyło, nie chcę kończyć tej przyjaźni. Nie wytrzymam bez niego. Ludzie mówią, że wszystko ma początek, jak i koniec, no oprócz półprostej. Chciałbym mu zaufać bezgranicznie tak jak kiedyś, ale ile razy mnie jeszcze okłamał? W jakich sprawach? Nie mam teraz ani chęci ani ochoty do niego iść, porozmawiać z nim w cztery oczy. Nie tak szybko, to wszystko jest za świeże, ale Eliza chcę iść do jego domu. Prosiła mnie o adres, ale go nie dostała, postanowiła poszukać go na własną rękę. Uparła się by tam iść. Jak to powiedziała "nie może być teraz sam". Sam jest sobie winien, dobrze wiedział, że po alkoholu nie wsiada się za kierownicę. Na samą myśl o nim się gotowałem i miałem ochotę obić mu twarz. Nie chcę go teraz widzieć, muszę to wszystko teraz sam przemyśleć na spokojnie i dopiero wtedy z nim porozmawiam. Też nie chcę by Eliza była z nim sam na sam. To by się mogło źle skończyć.
- Enri, idź do niego, porozmawiaj z nim.
- Eliza, daj spokój. Będę chciał to z nim porozmawiam. Rozmawialiśmy już o tym. 
- To twój przyjaciel.
- Czy aby na pewno? Mógł mnie oszukać jeszcze kilka razy. Nie wiesz tego.
- Ty też tego nie wiesz. Skreśliłeś go po jednym incydencie? Nie rób tego, nie traktuj go jak obcego faceta.
- Eliza ma rację Enrique. - w konferencje wtrąciła się mama. - Nie skreślajcie się. Jedź do niego, a jeśli nie to pozwól to zrobić Elizce. Nie możesz jej tego zabronić. To jest jej decyzja i ty nie możesz jej podważyć. Jeżeli chce jechać niech jedzie. Jesteś ostatnią osobą, która może jej czegokolwiek zabronić.
- Proszę.
- Mam nadzieję, że nie będziesz tego żałowała. - napisałem jej adres na kartce i dałem pieniądze na komunikację miejską. - Uważaj na siebie.
Niechętnie dałem jej ten adres, ale mama miała rację. Nie mogę jej niczego zabronić, nie jestem jej prawnym opiekunem. W głowie pojawiła mi się myśl, że Eliza może zniknąć gdy nie podam jej tego adresu, wiem, że jest do tego zdolna. Usiadłem zrezygnowany i złapałem się za głowę. Chciało mi się płakać, nigdy nie mieliśmy dłuższej rozłąki niż parę godzin. Chyba, że wyjeżdżałem, ale wtedy mieliśmy stały kontakt. Niby to tylko dwa dni, ale to są długie dwa dni. Tego wszystkiego jest za dużo. Elizka, ojciec, a teraz jeszcze doszedł Pedro. To nie na moją głowę. Za dużo.
~.~
Dotarłam do domu Pedro, samochód stał w otwartym garażu, a brama była otwarta, inteligentnie. Nigdy w życiu nie byłam tak pewna jak dzisiaj. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi, nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę i drzwi się otworzyły, drugie gratulacje Sanchez. Nigdzie nikogo nie było, ani jednej żywej duszy, śmierdziało alkoholem w całym salonie, a butelki z puszkami leżały na ziemi. Weszłam dalej, przeszukałam większość pomieszczeń, nigdzie nikogo nie było. Weszłam do sypialni, wyglądała jakby przeszło prze nią tornado. Biurko było rozwalone, firanki jak i zasłony leżały na ziemi. Butelki z piwa takk samo jak w salonie leżały na ziemi, koło łóżka znajdywała się nieduża kałuża krwi, a na łóżku leżał on. Podeszłam do niego i próbowałam go obudzić. Uderzyłam go parę razy w twarz, a gdy to nie pomogło to wylałam na niego szklankę zimnej wody. Ocknął się i podniósł zakrwawioną rękę. Jechało od niego piwskiem.
- Enrique... Przepraszam. -wymamrotał i zwymiotował na podłogę.
- To ja, Eliza. Enrique tutaj nie ma. - złapałam go za twarz. - Coś ty ze sobą zrobił, chłopie?
Na rozwalonym biurku leżała apteczka, wzięłam ją i usiadłem koło Pedro trzymając go w pozycji siedzącej. Wzięłam wodę utlenioną i nalałem mu na ranę, nie czuł bólu przez alkohol. Jeden plus. Zabandażowałam mu rękę i lekko się uśmiechnęłam.
- Przepraszam Cię za to wszystko, nigdy nie chciałem nikomu zrobić krzywdy, a szczególnie dziewczynie.
- Nie mam do Ciebie pretensji, nie pójdę z tym na policję.
- Teraz powinienem siedzieć w pierdlu, zasłużyłem na to. Przeze mnie mogłaś zginąć.
- Przestań już. - pogładziłam go po ramieniu. - Przestań się już obwiniać i przestań pić, nie warto. Jest coś takiego jak dawka śmiertelna.
- Jest mi to już obojętne. 
- Pedro.Po kilku próbach udało mu się wstać. Przeszedł kilka metrów i upadł. Pomogłam mu wstać i zaprowadziłam do łazienki. Klęczał przed toaletą i przygotowywał się by zwymiotować. Zostawiłam go na chwilę samego, posprzątałam zwrócone przez niego posiłki i wróciłam do niego. Zasnął z głową w muszli. Próbowałam go podnieść, ale był za ciężki. Chciałabym by był tu teraz Enrique. Chwilę się zastanawiałam czy nie zadzwonić do Kike z telefonu Pedro, ale były trzy powody dlaczego miałabym nie zadzwonić i żadnego żebym zadzwoniła. Po pierwsze: Enrique nie chcę widzieć Pedro. Po drugie: Gdy zobaczy, że dzwonie z telefonu Sancheza to nie odbierze bo będzie myślał, że to on dzwoni. Po trzecie: nie mogę grzebać w cudzym telefonie. No trudno. Muszę sobie sama poradzić. Odepchnęłam go na ziemię,, powiedział coś pod nosem i tyle z niego pożytku. Aż tyle znaczyła dla niego przyjaźń z Iglesiasem, jeszcze trochę i zapiłby się na śmierć. Ocknął się na chwilę, ale tylko po to by zwymiotować.
- Pedro! - poklepałam go po policzku. - Nie zasypiaj!
- Prz... Przeproś ode mnie Enrique. - odbiło mu się. - Idź już.
- Nie zostawię Cię teraz tutaj samego.
~.~
Elizy już długo nie ma, korciło mnie by jechać do niego, ale teraz nie chcę. Łzy cisnęły mi się do oczu gdy na półkach widzę swoje zdjęcia z Pedro. Mama próbuje jakoś mnie utrzymać przy normalnym funkcjonowaniu. Mamo, jak dobrze, że teraz jesteś. Teraz,gdy Cię potrzebuję. Położyłem się na łóżku, a po policzku spłynęły mi łzy. Tęsknie za nim. Może powinienem do niego iść o porozmawiać teraz? Tylko tak sobie wszystko wyjaśnimy. Jutro do niego pojadę. Kocham go jak brata, to wszystko ma się skończyć? Oboje tego nie chcemy. Zerwałem się na równe nogi gdy usłyszałem jak zamykają się drzwi wejściowe. Była to mama albo Eliza. tym razem mama. Wziąłem gazetę i puszkę piwa i zabrałem się za czytanie. Wpadłem na artykuł o sobie. "Koniec przyjaźni Enrique Iglesiasa i Pedro Sancheza? Powodem kobieta?" Zaśmiałem się kpiąco. Po czym oni to wywnioskowali? To jest jakaś komedia, ale przecież media wiedzą lepiej. Rzuciłem gazetą na stół i wyszedłem z domu. Rodzicielce rzuciłem tylko hasło "wychodzę" i poszedłem w moje ulubione miejsce to wszystko przemyśleć. Często przychodziłem tutaj z Pedro. To jest nasze wspólne ulubione miejsce. Położyłem się na trawie i podziwiałem bezchmurne niebo. Uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie wszystkie wspomnienia z Pedro. Czasy gdy byliśmy dzieciakami i graliśmy na ulicy w piłkę, nasze bezsensowne kłótnie, po których godziliśmy się po godzinie, czemu teraz tak nie może być? Czuję się przez niego oszukany, ale też jest w tym trochę mojej winy. Niczego nie zauważyłem, nie zauważyłem żadnej zmiany. W tamtym czasie nie było między nami wesoło. Mieliśmy sprzeczki z byle powodu, może dlatego nie zauważyłem. Ale to nie zmienia faktu, ze mógł mi powiedzieć. Próbuję go zrozumieć, postawić się w jego sytuacji tego dnia. Miał wtedy 24 lata, wiem, że bał się odpowiedzialności, spanikował, nikt w tym wieku nie chciałby mieć kryminalnej przeszłości. Domyślam się, że nie powiedział mi bo bał się mojej reakcji. Fakt, wściekłbym się na niego, ale podszedłbym do tego inaczej, a teraz jest już po ptokach. Policja pewnie już dawno umorzyła śledztwo z braku jakichkolwiek śladów, które prowadziłyby do sprawcy. Na prawdę nie mogę tego strawić. To wygląda jak z kiepskiego filmu. Jutro do niego pojadę, muszę to zrobić. Dla siebie i dla naszej przyjaźni, która mam nadzieję, że przetrwa tę próbę. Martwię się o niego, nie wiem co teraz wyprawia w domu, jak się trzyma. Można powiedzieć, że jesteśmy od siebie uzależnieni, długo bez siebie nie wytrzymamy, a gdy już musimy to się strasznie męczymy. Braci się nie traci, a Pedro jest dla mnie bratem, którego nie chcę stracić. Nie wytrzymałbym bez niego. Z czasem może mu wybaczę, nie wiem. Czas pokaże.
~.~
Widzę jak mój syn to wszystko przeżywa, na głowę spadło mu za dużo rzeczy w jednym czasie. Jeśli będę musiała zostać dłużej to zostanę. Widzę tę zmianę Enrique gdy jest Eliza. Jest całkiem inny gdy jest w jego zasięgu wzroku. Widzę jak na nią patrzy. Matka zawsze zauważy. Coś między nimi zaczyna iskrzyć. Gdyby mógł to spędzałby z nią każdą wolną chwilę. Coś się święci. Enrique stracił dla niej głowę i to łatwo da się zauważyć. Nigdy nie patrzył tak na żadną kobietę. Chcę być przy niej cały czas, chcę ją chronić przed wszystkim. Zakochał się.







Kolejny rozdział pt. Kiczowaty.
Zaczęła się teraz szkoła i nie będę miała już na pewno tyle czasu co przez wakacje, więc rozdziały mogą pojawiać nieregularnie ;) 
Jednak postaram się by były one dodawane co tydzień, jakoś to rozplanuje ;)

I zapraszam do ankiety!

Do następnego ;*

3 komentarze:

  1. Mama Enrique na końcu >>>> no ale ma rację! 😃 ciekawe, kiedy sami bohaterowie to zauważa... :p
    Jak dobrze, że chcą się wszyscy że sobą pogodzić. Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko!
    Czekam na kolejnh💕

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, uwielbiam tutaj mamę Enrique ;D
    Matki zawsze wszystko wiedzą :D
    Nie sądziłam, że Pedro to wszystko tak przeżyje :/
    Szkoda mi go bardzo :(
    Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy ;)
    A Enrique rzeczywiście się chyba zakochał :p
    Czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo iż taki dramatyczny, to jednak fenomenalny rozdział.
    Jak widzę, że Pedro tak bardzo to przeżywa, a Enrique twierdzi, że nie potrafi przeżyć bez jego przyjaźni, to zaczynam im bardziej kibicować niż Elizie i Enrique :D (chyba już to wcześniej pisałam). Zdecydowanie im kibicuję i wygląda na to, że wszystko jest na dobrej drodze do pogodzenia się.
    Rozkmina matki na koniec mnie zwaliła z nóg xD
    Ona wie najlepiej :D Enrique powinien jej się słuchać i tyle w temacie :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń