Dwa miesiące bez Elizy były trudne, ale pogodziłem się z tym, że odeszła. Dostawałem zdjęcia z USG i opis ciąży pocztą. Zdjęcia wiszą na lodówce przypięte magnesem. Po opisie mogłem wywnioskować, że z dziećmi wszystko jest w porządku. Moje dwa małe skarby. Nie kontaktowałem się z Elizą, ale bardzo za nią tęsknie, za nią i za moimi dziećmi. Pedro ma z nią cały czas kontakt, ale nic nie mówił, już tyle razy próbowałem coś z niego wyciągnąć, bez skutku. Nadal ją kocham, chciałbym się z nią zobaczyć. Chcę wiedzieć czy kogoś ma, jak się czuje, jak wygląda, jak sobie radzi. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu odjeżdżając do sklepu, zrobiłem większe zakupy i wróciłem do domu, w skrzynce miałem dwie koperty, jedna na pewno była od Elizy, a druga nie miałem pojęcia. Zabrałem koperty i wszedłem do domu otwierając kopertę, wypadło z niej zdjęcie, podniosłem je i kciukiem przejechałem po dwóch małych istotach, które niedługo pojawią się na świecie. Przywiesiłem zdjęci na lodówce i otworzyłem drugą kopertę był w niej list. Wyciągnąłem go i zacząłem czytać, również był od Elizy. "Każdego dnia próbuję się z Tobą skontaktować, ale tchórzę tak jak zawsze. Jestem tchórzem, wiem. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś, jestem Ci za to wdzięczna. Dziękuję za każdy moment w moim życiu, w którym byłeś. Kocham Cię, ale my już nigdy nie będziemy razem. Nas już nie ma. Wyjeżdżam z Madrytu, zaczynam nowe życie bez Ciebie. Wiem, że powinnam Ci to powiedzieć prosto w twarz, ale nie potrafię spojrzeć Ci w oczy. Żegnaj, Eliza." Po przeczytaniu wybiegłem z prędkością światła i momentalnie znalazłem się u Pedro. Dałem mu list, który od razu przeczytał.
- Daj mi jej adres, proszę. Ona nie może wyjechać z moimi dziećmi.
- Myślałem, że się już pogodziłeś z tym, że odeszła.
- Też tak myślałem, ale jak myślę, że ona wyjedzie z moimi dziećmi to mnie szlag trafia. Proszę Cię, daj mi ten adres.
- Nie mogę, przepraszam.
- Postaw się w mojej sytuacji, co byś zrobił gdyby Anna chciała uciec z twoim dzieckiem?
- Nie dopuścił do tego.
- No właśnie, pomóż mi, proszę.
- Dobra, chodź, ja prowadzę.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy, cały czas milczeliśmy, słychać było tylko nasze oddechy i ryk silnika. Dojechaliśmy na miejsce, Eliza otwierała sobie drzwi od taksówki, wysiadłem z samochodu i do niej podbiegłem zamykając i blokując drzwi.
- Jak mnie znalazłeś?
- Nie ważne. Nie wyjeżdżaj, nie odbieraj mi dzieci.
- Nie odbieram Ci ich. - złapałem ją za brzuch. - Wiesz wszystko o ciąży.
- Eliza proszę Cię. - w oczach pojawiły mi się łzy. - Nie wyjeżdżaj, kocham Cię. Spróbujmy jeszcze raz.
- Nie, zniszczyłeś to wszystko, nie będziemy już razem.
- Wiem, że spierdoliłem nasz związek, chcę to naprawić.
- Wszystko w porządku kochanie? - podszedł do nas Diego i objął Elizę. - Jesteś gotowa?
- Tak, możemy jechać.
- Kochanie? Jesteście razem?
- Jesteśmy, jeszcze coś? Nie mamy czasu.
- Szczęścia życzę. - wycedziłem przez zęby.
Odszedłem wściekły i załamany, ominąłem samochód, w którym siedział Pedro. Chciałem być sam, musiałem to wszystko przetrawić. Nie myliłem się, wiedziałem, że jest coś między Elizą, a Diego. Jest z nim szczęśliwa, nie będę wpieprzał się w jej życie. Mam nadzieję, że po narodzinach będę mógł wychowywać w jakimś stopniu maluchy. Mam nadzieję, że mi ich nie odbierze. Usiadłem na ławce w parku i się rozpłakałem. Ułożyła sobie życie beze mnie, jest z Diego, to z nim założy prawdziwą rodzinę, ja będę tylko patrzył na to jak jest szczęśliwa u jego boku, mnie już skreśliła ze swojego życia i muszę się z tym pogodzić. Wyjadę gdzieś, odpocznę od tego wszystkiego, przemyśle wszystko.
- Chodź stary, odwiozę Cię do domu. - po ramieniu poklepał mnie Pedro. - Chodź.
- Mogę jechać do was? Nie chcę być sam w domu.
- Pewnie, chodź.
Po kilkunastu minutach byliśmy już u Pedro w domu, siedzieliśmy w ciszy, nie chcieliśmy niczego mówić, chciałem się tylko rozpłakać i w spokoju wypić piwo. Wtedy u mnie w domu, Pedro za bardzo wziął sobie moje słowa do serca by przestał pić bo od tej pory nie wziął alkoholu do ust. W sumie dobrze bo po alkoholu robił głupoty, ale też nie chciał nadużyć mojego zaufania szczególnie gdy był okres czasu, że nasza przyjaźń prawie się zakończyła. To był najgorszy okres czasu w moim życiu niewliczając tego. Pedro kocham i traktuje jak brata i nie wyobrażam sobie żeby któregoś dnia go zabrakło obok mnie.
- Co masz zamiar zrobić?
- Nie wpieprzać się w jej życie, jest szczęśliwa z tym frajerem, a o mnie już zapomniała, ułożyła sobie życie. Teraz ja muszę to zrobić. Kocham ją, ale muszę się pogodzić, że odeszła. Na zawsze. Wyjadę gdzieś, spróbuję zapomnieć i poukładam to wszystko sobie w głowie. Tylko tyle mogę zrobić.
- Pomogę Ci.
- Dziękuję. - wymusiłem uśmiech.
~.~
Szkoda mi Enrique, kocha Elizę kocha dzieciaki, Eliza zachowała się tchórzliwie tak po prostu wyjeżdżając z Madrytu. Ucieczka nie rozwiąże wszystkich problemów. Enrique też nie zachował się rozsądnie zostawiając Elizę, ale każdy zasługuje na drugą szansę, Enrique też. Widać, że tego żałuję, gdyby mógł cofnąć czas to wtedy postąpiłby inaczej, spróbowałby to z Elizą wszystko naprawić. Zranił Elizę bo byli w sobie bardo zakochani, ale Enrique też cierpi. Eliza tak po prostu wyjechała zabierając mu dzieci, których może nigdy nie zobaczyć, a wzorowego tatusia będzie grał Diego. Mam jednak nadzieję, że któregoś dnia do siebie wrócą bo razem wyglądali cudownie. Do tej pory żałuję, że chciałem ich rozdzielić, oni razem tak idealnie się dopasowali.
~.~
- W porządku? - zapytał Diego przytulając mnie.
- Tak, jest ok. - złapałam się za brzuch.
- Cały czas o nim myślisz? Nie zaprzątaj sobie nim głowy. Jest dupkiem, że Cię zostawił.
- Może jest dupkiem, ale też jest ojcem moich dzieci. On nigdy nie zniknie z mojego życia.
- Nadal go kochasz?
- Sama nie wiem. Z jednej strony mam ochotę mu przywalić tak by się nie pozbierał, a z drugiej ja go widzę to chcę się do niego przytulić i nigdy już nie puścić.
- Co zrobisz po porodzie?
- Nie wiem, na pewno się z nim skontaktuję, powinien wiedzieć. Nie zabronię mu widywać się z dziećmi. Musi mieć wpływ na ich wychowanie. Ty byś wolał żebym w ogóle się z nim nie spotykała, prawda?
- To twoja decyzja, zrobisz jak uważasz.
- Nie pomagasz, - pocałowałam go.
Mocno mnie do siebie przytulił i przyłożył rękę do brzucha i się uśmiechnął. Złapałam go za rękę, usiadłam mu na kolanach i pocałowałam. Chcę ułożyć sobie życie na nowo, bez Enrique. Rozdział Enrique jest już zamknięty. Naprawdę żałuję, że nam się nie udało, chciałam z nim być, chciałam założyć z nim rodzinę, chciałam się z nim użerać do końca życia, ale teraz to jest już koniec. Nasz koniec.
NOWA PIOSENKA ENRIQUE *.*