piątek, 24 lutego 2017

Treinta!

Dwa miesiące bez Elizy były trudne, ale pogodziłem się z tym, że odeszła. Dostawałem zdjęcia z USG i opis ciąży pocztą. Zdjęcia wiszą na lodówce przypięte magnesem. Po opisie mogłem wywnioskować, że z dziećmi wszystko jest w porządku. Moje dwa małe skarby. Nie kontaktowałem się z Elizą, ale bardzo za nią tęsknie, za nią i za moimi dziećmi. Pedro ma z nią cały czas kontakt, ale nic nie mówił, już tyle razy próbowałem coś z niego wyciągnąć, bez skutku. Nadal ją kocham, chciałbym się z nią zobaczyć. Chcę wiedzieć czy kogoś ma, jak się czuje, jak wygląda, jak sobie radzi. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu odjeżdżając do sklepu, zrobiłem większe zakupy i wróciłem do domu, w skrzynce miałem dwie koperty, jedna na pewno była od Elizy, a druga nie miałem pojęcia. Zabrałem koperty i wszedłem do domu otwierając kopertę, wypadło z niej zdjęcie, podniosłem je i kciukiem przejechałem po dwóch małych istotach, które niedługo pojawią się na świecie. Przywiesiłem zdjęci na lodówce i otworzyłem drugą kopertę był w niej list. Wyciągnąłem go i zacząłem czytać, również był od Elizy. "Każdego dnia próbuję się z Tobą skontaktować, ale tchórzę tak jak zawsze. Jestem tchórzem, wiem. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś, jestem Ci za to wdzięczna. Dziękuję za każdy moment w moim życiu, w którym byłeś. Kocham Cię, ale my już nigdy nie będziemy razem. Nas już nie ma. Wyjeżdżam z Madrytu, zaczynam nowe życie bez Ciebie. Wiem, że powinnam Ci to powiedzieć prosto w twarz, ale nie potrafię spojrzeć Ci w oczy. Żegnaj, Eliza." Po przeczytaniu wybiegłem z prędkością światła i momentalnie znalazłem się u Pedro. Dałem mu list, który od razu przeczytał.
- Daj mi jej adres, proszę. Ona nie może wyjechać z moimi dziećmi. 
- Myślałem, że się już pogodziłeś z tym, że odeszła.
- Też tak myślałem, ale jak myślę, że ona wyjedzie z moimi dziećmi to mnie szlag trafia. Proszę Cię, daj mi ten adres.
- Nie mogę, przepraszam.
- Postaw się w mojej sytuacji, co byś zrobił gdyby Anna chciała uciec z twoim dzieckiem?
- Nie dopuścił do tego.
- No właśnie, pomóż mi, proszę.
- Dobra, chodź, ja prowadzę.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy, cały czas milczeliśmy, słychać było tylko nasze oddechy i ryk silnika. Dojechaliśmy na miejsce, Eliza otwierała sobie drzwi od taksówki, wysiadłem z samochodu i do niej podbiegłem zamykając i blokując drzwi.
- Jak mnie znalazłeś?
- Nie ważne. Nie wyjeżdżaj, nie odbieraj mi dzieci.
- Nie odbieram Ci ich. - złapałem ją za brzuch. - Wiesz wszystko o ciąży.
- Eliza proszę Cię. - w oczach pojawiły mi się łzy. - Nie wyjeżdżaj, kocham Cię. Spróbujmy jeszcze raz.
- Nie, zniszczyłeś to wszystko, nie będziemy już razem.
- Wiem, że spierdoliłem nasz związek, chcę to naprawić. 
- Wszystko w porządku kochanie? - podszedł do nas Diego i objął Elizę. - Jesteś gotowa?
- Tak, możemy jechać.
- Kochanie? Jesteście razem?
- Jesteśmy, jeszcze coś? Nie mamy czasu.
- Szczęścia życzę. - wycedziłem przez zęby. 
Odszedłem wściekły i załamany, ominąłem samochód, w którym siedział Pedro. Chciałem być sam, musiałem to wszystko przetrawić. Nie myliłem się, wiedziałem, że jest coś między Elizą, a Diego. Jest z nim szczęśliwa, nie będę wpieprzał się w jej życie. Mam nadzieję, że po narodzinach będę mógł wychowywać w jakimś stopniu maluchy. Mam nadzieję, że mi ich nie odbierze. Usiadłem na ławce w parku i się rozpłakałem. Ułożyła sobie życie beze mnie, jest z Diego, to z nim założy prawdziwą rodzinę, ja będę tylko patrzył na to jak jest szczęśliwa u jego boku, mnie już skreśliła ze swojego życia i muszę się z tym pogodzić. Wyjadę gdzieś, odpocznę od tego wszystkiego, przemyśle wszystko.
- Chodź stary, odwiozę Cię do domu. - po ramieniu poklepał mnie Pedro. - Chodź.
- Mogę jechać do was? Nie chcę być sam w domu.
- Pewnie, chodź.
Po kilkunastu minutach byliśmy już u Pedro w domu, siedzieliśmy w ciszy, nie chcieliśmy niczego mówić, chciałem się tylko rozpłakać i w spokoju wypić piwo. Wtedy u mnie w domu, Pedro za bardzo wziął sobie moje słowa do serca by przestał pić bo od tej pory nie wziął alkoholu do ust. W sumie dobrze bo po alkoholu robił głupoty, ale też nie chciał nadużyć mojego zaufania szczególnie gdy był okres czasu, że nasza przyjaźń prawie się zakończyła. To był najgorszy okres czasu w moim życiu niewliczając tego. Pedro kocham i traktuje jak brata i nie wyobrażam sobie żeby któregoś dnia go zabrakło obok mnie.
- Co masz zamiar zrobić?
- Nie wpieprzać się w jej życie, jest szczęśliwa z tym frajerem, a o mnie już zapomniała, ułożyła sobie życie. Teraz ja muszę to zrobić. Kocham ją, ale muszę się pogodzić, że odeszła. Na zawsze. Wyjadę gdzieś, spróbuję zapomnieć i poukładam to wszystko sobie w głowie. Tylko tyle mogę zrobić.
- Pomogę Ci. 
- Dziękuję. - wymusiłem uśmiech.
~.~
Szkoda mi Enrique, kocha Elizę kocha dzieciaki, Eliza zachowała się tchórzliwie tak po prostu wyjeżdżając z Madrytu. Ucieczka nie rozwiąże wszystkich problemów. Enrique też nie zachował się rozsądnie zostawiając Elizę, ale każdy zasługuje na drugą szansę, Enrique też. Widać, że tego żałuję, gdyby mógł cofnąć czas to wtedy postąpiłby inaczej, spróbowałby to z Elizą wszystko naprawić. Zranił Elizę bo byli w sobie bardo zakochani, ale Enrique też cierpi. Eliza tak po prostu wyjechała zabierając mu dzieci, których może nigdy nie zobaczyć, a wzorowego tatusia będzie grał Diego. Mam jednak nadzieję, że któregoś dnia do siebie wrócą bo razem wyglądali cudownie. Do tej pory żałuję, że chciałem ich rozdzielić, oni razem tak idealnie się dopasowali.
~.~
- W porządku? - zapytał Diego przytulając mnie.
- Tak, jest ok. - złapałam się za brzuch.
- Cały czas o nim myślisz? Nie zaprzątaj sobie nim głowy. Jest dupkiem, że Cię zostawił.
- Może jest dupkiem, ale też jest ojcem moich dzieci. On nigdy nie zniknie z mojego życia.
- Nadal go kochasz?
- Sama nie wiem. Z jednej strony mam ochotę mu przywalić tak by się nie pozbierał, a z drugiej ja go widzę to chcę się do niego przytulić i nigdy już nie puścić.
- Co zrobisz po porodzie?
- Nie wiem, na pewno się z nim skontaktuję, powinien wiedzieć. Nie zabronię mu widywać się z dziećmi. Musi mieć wpływ na ich wychowanie. Ty byś wolał żebym w ogóle się z nim nie spotykała, prawda?
- To twoja decyzja, zrobisz jak uważasz.
- Nie pomagasz, - pocałowałam go.
Mocno mnie do siebie przytulił i przyłożył rękę do brzucha i się uśmiechnął. Złapałam go za rękę, usiadłam mu na kolanach i pocałowałam. Chcę ułożyć sobie życie na nowo, bez Enrique. Rozdział Enrique jest już zamknięty. Naprawdę żałuję, że nam się nie udało, chciałam z nim być, chciałam założyć z nim rodzinę, chciałam się z nim użerać do końca życia, ale teraz to jest już koniec. Nasz koniec.






NOWA PIOSENKA ENRIQUE *.*



piątek, 17 lutego 2017

Veintinueve!

Minęły trzy tygodnie od mojego ostatniego spotkania z Elizą, gdzieś się wyprowadziła, ale ani Anna ani Pedro nie chcieli mi powiedzieć gdzie, Bezskutecznie próbowałem się z nią skontaktować. Nie uwierzyłem jej gdy powiedziała, że mnie zdradziła, gdy powiedziała, że to nie moje dziecko. Nie zrobiłaby mi tego, nie ona. Tęskniłem za nią, bałem się o nich. Bałem się, że coś im się stanie, a tego sobie nie wybaczę. Żałuję, że tak postąpiłem, żałuję, że nie spróbowaliśmy, że ja nie chciałem spróbować. Myślałem, że przerwa dobrze nam zrobi, ale się myliłem. Jest co raz gorzej, zostawiłem ją z dzieckiem. Jak ja mogłem być takim idiotą? Jak ja mogłem ją w ogóle zostawić? Przecież ja ją kocham. Chcę z nią być, chcę mieć z nią rodzinę. Zauważyłem, że samochód Pedro zatrzymał się przed moim domem, a od strony pasażera siedziała Eliza. Szybko wyszedłem i chciałem podbiec do Elizy, ale zatrzymał mnie Pedro.
- Enrique nie, zostaw ją, nie denerwuj jej.
- Chcę z nią tylko porozmawiać. Pozwól mi na to, chcę się dowiedzieć prawdy.
- Pedro zostaw nas. Muszę z nim porozmawiać. Proszę, idź spakuj moje rzeczy, a nas zostaw samych. 
Podeszła do mnie, mocno ją do siebie przytuliłem. Weszliśmy do domu, nalałem Elizie soku i usiadłem obok niej, niepewnie złapałem ją za rękę.
- Powiedz mi prawdę, nie zdradziłaś mnie? To moje dziecko?
- Tak, to są twoje dzieci, nie zdradziłam Cię. Powiedziałam to w złości.
- Dzieci?
- To bliźniaki. Będziesz ojcem bliźniaków.
- Spróbujmy jeszcze raz, spróbujmy dla naszych dzieci.
- Nie kontaktuj się ze mną. - wstała.
- Nie skreślaj nas.
- To ty nas skreśliłeś, to ty nie chciałeś spróbować.
- I nawet nie wiesz jak teraz tego żałuję. Wybacz mi, daj mi szansę. Proszę. Chcę być przy tobie w czasie ciąży, chcę wychowywać nasze dzieci. Chcę mieć z tobą rodzinę.
Musiałem ją pocałować. Złączyłem nasze usta w długi pocałunek, nie wyrywała się. Tęskniłem za nią, tęskniłem za moimi dziećmi. Oderwaliśmy się od siebie gdy zabrakło nam tchu. Złapałem ją za brzuch, pokochałem te dwie małe istoty.
- Kochasz mnie? Odpowiedz to co Ci mówi serce.
- Kocham, bardzo.
- Czy jest szansa, że nam się jeszcze uda?
- Nie wiem, potrzebuję czasu. Przepraszam, śpieszę się.
- Jedno ostatnie pytanie i będziesz mogła odejść. Z dziećmi wszystko w porządku? Są zdrowe?
- Tak, są zdrowe. Będziesz wszystko wiedział o przebiegu ciąży. Powinieneś wiedzieć, to twoje dzieci. 
Pedro zszedł z góry z resztą rzeczy Elizy, chciało mi się płakać gdy wychodziła z domu. Przed oczami miałem wszystkie momenty z nią związane. Nasze pierwsze spotkanie na moście, nasze spotkania na ulicach. Moment gdy wszystko jej wyznałem, nasz pierwszy pocałunek, słyszałem w głowie gdy pierwszy raz powiedziała do mnie "Kocham Cię" zrobiła to tak niepewnie. Nasze kłótnie, sprzeczki i nasze rozstanie. Bardzo ją kocham, ale wszystko zniszczyłem przez swoją pierdoloną zazdrość. Chciałbym to wszystko naprawić, ale teraz jest już za późno. Muszę się z tym pogodzić, że odeszła. Z rozmyśleń oderwał mnie dźwięk SMS-a, wziąłem telefon do ręki, Eliza. "Chcę żebyś wiedział, że wiele rzeczy, które zrobiłam w życiu żałuję, ale nie żałuję że poznałam Ciebie. Byłeś najlepszą osobą jaką spotkałam. Nie żałuję żadnej chwili spędzonej z tobą, żałuję tylko, że nam się nie udało. Chcę żebyś wiedział, że u twojego boku byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Kocham Cię, żegnaj . Twoja Eliza." Miałem łzy gdy to czytałem. Zadzwoniłem do niej, ale miała wyłączony telefon. Chciałbym wiedzieć gdzie mieszka, chciałbym z nią porozmawiać w cztery oczy, szczerze, bez krzyków. Chciałbym by do mnie wróciła. Tęsknie za nią.
~.~
Gdy tylko zostałam sama w domu wybuchłam głośnym płaczem. Nie potrafię bez niego funkcjonować, to on nadał sens mojemu życiu. Każda minuta z nim spędzona była najlepszą minutą w moim życiu. Wiele dla mnie zrobił, nie zapomnę mu tego do końca życia, pokochałam go, myślałam, że nam się uda, myliłam się. Chcę go mieć przy sobie, chcę go każdego ranka i każdego wieczoru mieć przy sobie, chcę by był przy mnie cały czas. Chcę byśmy razem wychowywali nasze dzieci, ale nie potrafię z  nim być. Nie potrafię z nim rozmawiać. Gdy mnie pocałował to chciałam się do niego przytulic i już nie puścić. Kocham tego idiotę. Moje ostatnie miesiące spędzone z nim były cudowne. Nie chciałam odchodzić. Chcę o nim zapomnieć, muszę o nim zapomnieć by normalnie funkcjonować. Myśląc o nim nic nie zdziałam. Złapałam się za brzuch i przez łzy się uśmiechnęłam. Enrique pytał dlaczego mu nie powiedziałam, bałam się, ale chciałam to zrobić gdy między nami by się unormowało. Nie chciałam by dowiedział się w taki sposób i od Pedro.
- Musimy sobie poradzić sami. - powiedziałam do brzucha. Damy sobie radę. Tata okazał się dupkiem, ale sobie poradzimy. 
Położyłam się na łóżku i schowałam twarz w poduszkę.
~.~
- Podajcie mi jej adres, chcę z nią porozmawiać. Ona pod sercem nosi moje dzieci.
- Nie podamy Ci adresu, zostaw ją w spokoju. Daj jej to wszystko przemyśleć, poukładać.
- Kocham ją do cholery! Chcę wiedzieć co się z nią dzieje.
- Gdybyś ją kochał to byś jej nie zostawił. Miałeś już swoją szansę, zmarnowałeś ją.
- Ona jest matką moich dzieci! Wiem, że spierdoliłem sprawę. Chcę teraz to naprawić. Powiedz mi czy mieszka w Madrycie.
- Mieszka, daj jej spokój.
- Kurwa!
Wyszedłem z domu Pedro wściekły, że wyszedłem bez jakichkolwiek informacji o tym gdzie mieszka Eliza. Chciało mi się płakać, bezradny wróciłem do domu i odpaliłem laptopa. Jak dobrze, że w sobotę już ściągam gips i będę mógł już wszystko normalnie robić, a wtedy zawalczę o Elizę i moją rodzinę. Tęsknie za nią. Jak ja mogłem to wszystko tak spierdolić? Jestem idiotą. Zauważyłem, że jej się przytyło, ale nie pomyślałbym, że jest w ciąży. Uważaliśmy, zabezpieczaliśmy się, nie chcieliśmy teraz dziecka. Pospieszyliśmy się, Eliza ma dopiero 19 lat, ale jeśli mamy już zostać rodzicami to chcę wychowywać nasze dzieci, nie boję się odpowiedzialności, chcę podołać temu wyzwaniu, chcę być najlepszym ojcem dla naszych dzieci. Chcę być przy Elizie w czasie ciąży, chcę z nią być do końca życia. Nie wiedziałem jak zdobyć jej adres, Pedro miał różne wtyki, znajomości, ale on teraz mi nie pomoże, muszę działać sam. Prędzej czy później zdobędę jej adres, a wtedy zabiorę ją w swoje objęcia i nigdy nie wypuszczę. Gdy będę musiał ją przepraszać nawet na kolanach to będę to robił. Zrobię wszystko by do mnie wróciła.









czwartek, 2 lutego 2017

Veintiocho!

- O co Ci chodzi?
- O to, że odkąd wróciliśmy do Madrytu to każdy wieczór spędzasz z Diego! Nie spędziliśmy ze sobą ani jednego wieczoru od powrotu z Rio!
- Zazdrosny jesteś?!
- Tak! Jestem o Ciebie zazdrosny! To jest coś dziwnego, że jestem zazdrosny o swoją dziewczynę?! Nie chcę byś się z nim spotykała!
- Nie masz prawa mi zabraniać spotykać się z Diego! Nie masz prawa niczego mi zabronić!
- Nie widzisz tego? Nie widzisz tego, że  on chce nas rozdzielić?! Najgorsze jest to, że mu się udaje!
- Słyszysz co ty w ogóle mówisz?! Skąd Ci to w ogóle do głowy przyszło?!
- Na prawdę tego nie widzisz?! - zaśmiałem się kpiąco. - Właśnie widać jak owinął sobie Ciebie wokół palca!
- Nie wierzę, że to mówisz.
- Eliza. - złapałem jej twarz w dłonie. - Dziewczyno otwórz oczy! On nas od siebie oddala.
- Zostaw mnie! - złapałem ją za ręce. - Puść mnie!
- Zastanów się czy to ma sens, czy nasz związek ma sens.
- O czym ty mówisz?
- Zastanów się nad tym. - ubrałem buty i zabrałem bluzę. - Nie wracam do domu na noc! Nocuję u Pedro jakby Cię to interesowało! - wyszedłem z domu.
- Enrique zaczekaj! Kochanie!
- Idź sobie do Diego i wyżal mu się jaki jestem beznadziejny!
- Enrique nie mów tak! - złapała mnie za rękę. - Zostań, porozmawiajmy.
- Nie Eliza, kocham Cię, ale muszę to wszystko przemyśleć.
- Misiu, proszę Cię. Nie zostawiaj mnie teraz.
- Daj mi czas, muszę to przemyśleć. Porozmawiamy jutro.
- Kochanie... - odszedłem. - Kocham Cię! Zostań!
Zdenerwowany poszedłem do domu przyjaciela. Po kilka minutach byłem sam na sam z Pedro i wszystko mu opowiedziałem. Bałem się, że między mną, a Elizą wszystko się skończy. Z dnia na dzień między nami było co raz gorzej. Nie chciałem by to wszystko się kończyło, ale chyba będzie lepiej jak zrobimy sobie przerwę. Przynajmniej na razie. Jutrzejsza rozmowa będzie mnie dużo kosztować.
~.~
Siedziałam na łóżku i myślałam nad tym wszystkim, nad naszym związkiem. Nie chciałam się z nim rozstawać. Nie chciałam by nasz związek się skończył. Kocham go. Bałam się, że go stracę, nie chciałam go stracić, wiem, że nasz związek po raz kolejny jest na granicy. Enrique ma rację, oddaliliśmy się od siebie i to bardzo, przeze mnie. Boję się jutrzejszej rozmowy, boję się, że jutro nastąpi nasz koniec. Usłyszałam dzwonek domofonu, otworzyłam bramkę i drzwi. Zobaczyłam Diego, poprosiłam go by dał mi spokój i stąd poszedł, chciałam być sama. Zrobił to niechętnie, wyczuł, że coś się dzieje.
~.~
Na następny dzień od razu gdy wstałem po krótkim śnie poszedłem bez żadnego słowa pożegnania do swojego domu by porozmawiać z Elizą. Emocje, które we mnie buzowały opadły, ale wiem, że teraz czeka mnie trudna rozmowa. Wszedłem do domu, zobaczyłem siedzącą smutną Elizę pijącą gorącą herbatę. Odstawiła kubek gdy mnie zobaczyła i podeszła do mnie by mocno mnie przytulić. W oczach pojawiły mi się łzy.
- Przepraszam skarbie, przepraszam.
Nalałem sobie soku i usiadłem obok Elizy, nie wiedziałem jak zacząć tę rozmowę.
- Eliza posłuchaj, myślałem nad tym prawie całą noc i najlepiej dla nas będzie jak się rozstaniemy. - te słowa z trudnością przechodziły mi przez gardło.
- O czym ty mówisz? Kocham Cię.
- Też Cię kocham, ale sama widzisz jak nam się układa, a raczej się nie układa. Cały czas się kłócimy. Tak będzie lepiej dla nas obojgu.
- Nie chcę Cię stracić Enrique. - po policzku spłynęły jej łzy. - Spróbujmy, spróbujmy to naprawić.
- Nie płacz bo zaraz ja zacznę płakać. - starłem jej łzy. - Ta decyzja jest dla mnie trudna, ale dokładnie ją przemyślałem.
- Twoja bezsensowna zazdrość do tego doprowadziła.
Wstała i poszła do sypialni, chciało mi się płakać. Kocham ją, ale jeśli mamy się ciągle kłócić to lepiej będzie jak się rozstaniemy. Bolały mnie te słowa, które wypowiedziałem, wiem, że Elizę też bolały. Poszedłem do sypialni, pakowała się, płakała. Złapałem ją za rękę i przybliżyłem ją do siebie. Przytuliła się do mojej klatki piersiowej, nie chciałem jej puścić. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Wypuściłem ją ze swoich objęć i ze łzami w oczach patrzyłem jak się pakowała. Przeżyliśmy ze sobą tyle wspaniałych momentów, kryzysów, kłótni, zawsze dawaliśmy radę, ale nie teraz. Rozstanie to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Nie mogłem się powstrzymać, musiałem ją pocałować. Zabrała niedużą torbę i wyszła z domu. Gdy straciłem ją z zasięgu wzroku to się rozpłakałem. Usiadłem na schodach przed domem chowając twarz w kolana. Na schody spadały pojedyncze słone łzy. Po kilku minutach słyszałem, że ktoś usiadł obok mnie, po zapachu perfum rozpoznałem, że to Pedro. Spojrzałem na niego przez załzawione oczy, nic nie mówił tylko gładził mnie po plecach.
- Rozstaliśmy się. - rozpłakałem się jeszcze bardziej. - Teraz nie wiem czy dobrze zrobiłem.
- Eliza jest u nas, przyszła cała zapłakana.
- Kocham ją. Wiesz jak nam się układało, jak wszystko nam się pieprzyło.
- Nie sądziłem, że kiedyś będziesz płakał przez kobietę.
- Wszystko spieprzyłem. Przez moją idiotyczną zazdrość zniszczyłem nasz związek. Zniszczyłem to co zbudowaliśmy, wszystko zniszczyłem.
- Dajcie sobie czas, ochłońcie i za kilka dni ze sobą porozmawiajcie . Może to wszystko da się naprawić i do siebie wrócicie. Szczególnie teraz gdy Eliza będzie Cię potrzebować najbardziej.
- O czym ty mówisz?
- Porozmawiaj z nią, od niej powinieneś to usłyszeć.
- Co usłyszeć? Nie wyjdziesz stąd dopóki nie powiesz mi prawdy.
- Nie zauważyłeś tego? Zmiany nastrojów Elizy, że jest blada jak trup, że przybrało jej się na wadze? Nie zauważyłeś tego, że nie dostała okresu?
- Eliza jest w ciąży?
- Brawo Sherlocku.
- Myślałem, że okres jej się po prostu spóźnia. Boże co ja zrobiłem?! Jak ja mogłem ją teraz zostawić?! Dlaczego mi nie powiedziała?
- Chciała to zrobić.
- Jakim ja jestem idiotą! Muszę do niej iść!
- Enrique nie, nie teraz! Ochłońcie.
- Ona ma w sobie moje dziecko!
- I będzie mieć przez następne siedem czy osiem miesięcy. Siedź w domu na tyłku, na razie się z nią nie kontaktuj. Przez następne dni będzie u nas nocowała więc do nas nie przychodź.
- Kurwa mać! Co ja zrobiłem?! Eliza jest w ciąży, a ja ją zostawiłem! Nie dałem nam szansy! - wstałem i wyszedłem ze swojej posesji.  - Idę do niej! Nawet mnie nie zatrzymuj!
Pobiegłem do domu Pedro wparowałem do środka jak do siebie.
- Eliza, dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży?
- Enrique, zostaw ją, widzisz w jakim jest stanie. - zatrzymała mnie Anna. - Jesteście zdenerwowani, to tylko może zaszkodzić dziecku.
- Chcę jej zadać tylko dwa pytania, proszę. - przepuściła mnie do Elizy, kucnąłem przed nią. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? Który to tydzień?
- Nie powinno Cię to interesować. To nie jest twoje dziecko. Zdradziłam Cię z Diego, to on jest ojcem.
- Co? To nie prawda. To jest moje dziecko.
- Wystarczy Enrique, zostaw ją. - Pedro próbował wyprowadzić mnie za drzwi.
- Eliza proszę powiedz, że to nie prawda! - rozpłakałem się. - Powiedz, że mnie nie zdradziłaś, że to moje dziecko! Eliza!
- Przepraszam, że Cię okłamywałam.
- Nie wierzę w to! Nie zrobiłabyś mi tego!
- Enrique wyjdź stąd! - wyrzucił mnie za drzwi. - Nie przychodź tutaj! Idź do domu, uspokój się!
- Jestem spokojny! - zamknął mi drzwi przed nosem. - Eliza! Eliza powiedz, że to nie prawda, proszę! Powiedz, że to ja jestem ojcem naszego dziecka! - przywaliłem pięścią w drzwi. - Kochanie!
~.~
Nie wiem dlaczego powiedziałam, że to nie jego dziecko. Nigdy go nie zdradziłam, nigdy tego nie chciałam zrobić, a dziecko jest jego. Zrobiłam to chyba dlatego by go wkurzyć, byłam na niego wściekła, że nie dał nam szansy. Kocham go, ale nie chcę się z nim rozmawiać ani się z nim widzieć. Skreślił nas, nie pozwolił nam tego naprawić. Mogliśmy z tym wygrać, a on nie chciał chociaż spróbować, nie zrobił nic by z tym wygrać.









Zdecydowanie było za dużo sielanki XD

Wszystko co dobre kiedyś się kończy

środa, 1 lutego 2017

Veintisiete!

- Szczęśliwego nowego roku skarbie. - pocałowałem Elizę gdy na zegarze wybiła północ. - Mam nadzieję, że ten rok spędzisz ze mną i będzie jeszcze lepszy niż poprzedni.
- Szczęśliwego nowego roku. - przytuliła się do mnie. - Kocham Cię.
Objąłem Elizę siadając na schodach od domu i podziwiając pokaz fajerwerk pijąc szampana. Byliśmy sami, mama z Julio gdzieś poszli, ja tego Sylwestra chciałem spędzić tylko z Elizą, tylko ja i ona, nikt więcej. Weszliśmy do domu, ściągnęliśmy kurtki, złapałem Elizę za rękę i przyciągnąłem ją do siebie, chciałem ją pocałować, ale przeszkodził nam dzwonek telefonu Elizy, podałem jej telefon spoglądając na wyświetlacz, Diego. Zauważyła moją reakcję to rzuciła telefon na sofę i mnie pocałowała. 
- Mój zazdrośnik. - przytuliła mnie do siebie. - Najwspanialszy zazdrośnik na świecie. Nie chcesz bym się z nim spotykała, prawda?
- Nie mogę Ci tego zabronić. Chcę tylko wiedzieć gdy będziesz się z nim spotykać, nie będę Cię ograniczał bo mnie jeszcze zostawisz, a tego bym nie przeżył.
- Dobrze, będziesz wiedział, ale pod jednym warunkiem. Zaczniesz o siebie dbać.
- Obiecuję. - złapałem ją za dłoń i pocałowałem. - Dziękuję, że jesteś. Dziękuję, że każdego dnia przy tobie jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. 
- To ja dziękuję, za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
Pocałowałem ją ściągając jej bluzę, włożyłem rękę pod jej czarną sukienkę. Szepnęła "okres" uśmiechając się. Spojrzałem na nią i zrobiłem smutną minę na co parsknęła śmiechem. Obejmując ją usiedliśmy na sofie, jaki ja byłem przy niej szczęśliwy, tylko ona była mi potrzebna do szczęścia, nikt więcej. Tylko mój największy skarb, który złapałem wtedy na tym moście w Madrycie. Chciałem jej pomóc, musiałem to zrobić, nie chciałem nic w zamian. Miałem chwilę zwątpienia, wrażenie, że mi się nie uda, że jednak odbierze sobie życie. Nie sądziłem, że się zakocham, ale Elizka miała w sobie coś, że chciałem być przy niej cały czas, miała coś  w czym się w niej zakochałem. Gdy teraz widzę ją szczęśliwą, uśmiechniętą to wiem, że było warto. Bałem się, że mnie odrzuci, na początku to zrobiła, ale potem wszystko sobie wyjaśniliśmy. Przyznała, że się boi, boi się zakochać, zbliżyć do jakiegokolwiek faceta. Rozumiałem to, dałem jej czas i nie żałuję tego. Jesteśmy szczęśliwi mimo wszystkich sprzeczek, które mieliśmy. Bałem się, że będę musiał wybrać między Elizą a Pedro, który na początku jej nie akceptował przez swoją przeszłość. Nie wiem co bym wybrał, przyjaciela, którego znam i przyjaźnie się z nim od szóstego roku, i którego traktuje jak młodszego brata czy kobietę którą kocham i którą chcę mieć przy sobie cały czas. Cieszę się, że wszystko się jakoś między nami wszystko ułożyło i mam przy sobie i Pedro i Elizę. Nie potrafiłbym wybrać między nimi.
- Mogę Cię o coś zapytać? Tylko odpowiedz i nie okłamuj mnie.
- Pytaj śmiało. Nie ma nic do ukrycia.
- Co ukrywasz z Pedro przede mną? Pamiętasz gdy byliśmy z nimi w kinie? Pedro powiedział, że może się wygadać. Co to było? - zaśmiałem się.
- Dowiedziałaś się tydzień temu, to wycieczka do Rio. - uśmiechnąłem się. - Mój podejrzliwy skarb. Wszystko Ci mówię, nie chcę Cię oszukiwać i mam nadzieję, że ty też mnie nie oszukujesz.
- Jesteś cudowny, wiesz? Kocham Cię bardzo.
- Ja Ciebie też. Wiesz, że chcę mieć z tobą gromadkę dzieci?
Pocałowała mnie i spojrzała mi w oczy. Patrzyliśmy sobie w oczy z uśmiechem na twarzy. Chciałem by tak było zawsze, nie tylko od święta. Do domu wróciła mama, oj miała wypite. Uśmiechnęła się do nas i zniknęła za drzwiami swojej sypialni. Zabrałem Elizę na długi nocny spacer. Objąłem ją i poszliśmy na plaże niedaleko domu. Nachyliłem się nad Elizą i złączyłem nasze usta w długi pocałunek. Szliśmy brzegi oceanu , zimna woda moczyła nam stopy. Objąłem Elizę wokół pasa, przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją w czubek głowy.
- Ty z tymi dziećmi to tak na poważnie?
- Śmiertelnie poważnie, oczywiście  nie teraz, ale w niedalekiej przyszłości możemy się postarać o małe Iglesiasiątko. Jeśli będziesz gotowa i będziesz chciała.
- Z tobą mogę mieć nawet całą drużynę piłkarską.
- Z rezerwami czy bez?
- Idiota. - zaśmiała się. - Kiedyś na pewno, ale nie teraz. Za młoda jestem by być matką.
- Poczekam ile będzie trzeba, też na razie się nie widzę jako ojciec.
- Cudowny jesteś. - pocałowała mnie.
Wróciliśmy do domu około piątej nad ranem, o dziwo nie chciało nam się spać. Wszyscy domownicy już spali jak zabici. Nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić, usiedliśmy na łóżku w sypialni przytulając się do siebie. Rozmawialiśmy ze sobą o wszystkim, o naszym życiu, przyszłości, był też wątek Pedro. Oboje nie możemy go sobie wyobrazić z wózkiem, to jest sprzeczne. Nie mówię, że będzie złym ojcem bo będzie świetnym tatą, nie raz widziałem jaki ma kontakt z dzieciakami, ma do nich cierpliwość. Chciałbym go już zobaczyć niewyspanego, z podkrążonymi oczami i z dzieckiem na rękach. Chciałbym widzieć jak mały albo mała daje mu popalić. Może być niezły ubaw.
- Będziesz przy mnie cały czas?
- Będę zawsze.
- Nie mówiłam Ci, ale kontaktował się ze mną mój ojciec.
- Czego chciał? - zdenerwowałem się.
- Spotkać się, nie zgodziłam się. Powiedział, że tego pożałuję. Boję się Enrique, boję się, że mi, że tobie coś zrobi.
- Spokojnie, przy mnie jesteś bezpieczna. Dziękuję, że mi powiedziałaś.
- Nie chcę by coś Ci się stało.
- Nic mi nie będzie.
Położyliśmy się na łóżku i zasnęliśmy koło siódmej, coś czuję, że ten sen za długi nie będzie. U mnie w rodzinie zawsze było tak, że w Nowy Rok wstawało się wcześnie rano. Musiałeś wstać nawet jeśli nie Ci się to nie podoba, nie masz wyboru, musisz wstać. Co roku zawsze ja schodziłem ostatni, w tym roku zapewne będzie tak samo. Nie widzi mi się wczesne wstawanie, szczególnie gdy Eliza jest obok. Po tym co się dowiedziałem od Elizy to tym bardziej chcę jechać do jego domu i porozmawiać, nie pozwolę by kolejny raz ją skrzywdził, by kolejny raz przez niego płakała. Muszę zadzwonić do Pedro, może już coś wie. Szybko wstałem i zostawiając Elizę poszedłem na dół wykonać telefon do przyjaciela. Odebrał i od razu dostałem od niego ochrzan. Zapomniałem o tym, że u nich jest noc.
- Chłopie pojebało Cię?! Jest środek nocy! Co ty chcesz?!
- Sorry, u nas jest już rano. Masz adres ojca Elizy? Potrzebuję go jak najszybciej.
- Mam, wyślę Ci potem. Dobranoc. - odłączył się.
Kompletnie zapomniałem o strefie czasowej, jeśli u nas jest rano to w Europie jest noc, chyba miał ochotę mnie zabić. Położyłem się na sofie i zasnąłem. Wiedziałem, że zaraz ktoś mnie obudzi i znając życie będzie to moja mama. Otworzyłem oczy, a z uśmiechem na twarzy przywitała mnie Eliza. Uśmiechnąłem się i zabrałem telefon do ręki by sprawdzić godzinę, było parę minut po dziewiątej. Pocałowałem Elizę i powoli podniosłem się z sofy.
- Gołąbeczki już wstały? Ale nie wyspani! Ambitna noc?
- Nie ambitna, tylko krótka.
- Chcecie kawy?
- Bardzo chętnie. 
Przybliżyłem do siebie Elizę i pocałowałem w policzek. Uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno. Julio usiadł obok nas podając nam kawę.
- Jak spędziliście Sylwestra?
- Spokojnie, a ty?
- Chciałbym pamiętać. - zaśmialiśmy się. - Eliza, mogę na chwilę Ci chłopaka porwać?
- Jeśli musisz. - uśmiechnęła się. 
- Wyszliśmy z domu, nie wiedziałem o co mu chodzi, nie wiedziałem czemu nie chciał rozmawiać przy Elizie.
- Co się dzieje?
- Nic, a co ma się dziać?
- Słyszałem twoją rozmowę z Pedro. Po co Ci adres ojca Elizy? Co się dzieje? 
- Wszystko jest w porządku, nie masz się czym martwić.
- Nie wierzę Ci, ale niech Ci będzie. Nie pakuj się w kłopoty.
- Spokojnie, wszystko jest w normie, nie masz się czym martwić i przejmować.