- O co Ci chodzi?
- O to, że odkąd wróciliśmy do Madrytu to każdy wieczór spędzasz z Diego! Nie spędziliśmy ze sobą ani jednego wieczoru od powrotu z Rio!
- Zazdrosny jesteś?!
- Tak! Jestem o Ciebie zazdrosny! To jest coś dziwnego, że jestem zazdrosny o swoją dziewczynę?! Nie chcę byś się z nim spotykała!
- Nie masz prawa mi zabraniać spotykać się z Diego! Nie masz prawa niczego mi zabronić!
- Nie widzisz tego? Nie widzisz tego, że on chce nas rozdzielić?! Najgorsze jest to, że mu się udaje!
- Słyszysz co ty w ogóle mówisz?! Skąd Ci to w ogóle do głowy przyszło?!
- Na prawdę tego nie widzisz?! - zaśmiałem się kpiąco. - Właśnie widać jak owinął sobie Ciebie wokół palca!
- Nie wierzę, że to mówisz.
- Eliza. - złapałem jej twarz w dłonie. - Dziewczyno otwórz oczy! On nas od siebie oddala.
- Zostaw mnie! - złapałem ją za ręce. - Puść mnie!
- Zastanów się czy to ma sens, czy nasz związek ma sens.
- O czym ty mówisz?
- Zastanów się nad tym. - ubrałem buty i zabrałem bluzę. - Nie wracam do domu na noc! Nocuję u Pedro jakby Cię to interesowało! - wyszedłem z domu.
- Enrique zaczekaj! Kochanie!
- Idź sobie do Diego i wyżal mu się jaki jestem beznadziejny!
- Enrique nie mów tak! - złapała mnie za rękę. - Zostań, porozmawiajmy.
- Nie Eliza, kocham Cię, ale muszę to wszystko przemyśleć.
- Misiu, proszę Cię. Nie zostawiaj mnie teraz.
- Daj mi czas, muszę to przemyśleć. Porozmawiamy jutro.
- Kochanie... - odszedłem. - Kocham Cię! Zostań!
Zdenerwowany poszedłem do domu przyjaciela. Po kilka minutach byłem sam na sam z Pedro i wszystko mu opowiedziałem. Bałem się, że między mną, a Elizą wszystko się skończy. Z dnia na dzień między nami było co raz gorzej. Nie chciałem by to wszystko się kończyło, ale chyba będzie lepiej jak zrobimy sobie przerwę. Przynajmniej na razie. Jutrzejsza rozmowa będzie mnie dużo kosztować.
~.~
Siedziałam na łóżku i myślałam nad tym wszystkim, nad naszym związkiem. Nie chciałam się z nim rozstawać. Nie chciałam by nasz związek się skończył. Kocham go. Bałam się, że go stracę, nie chciałam go stracić, wiem, że nasz związek po raz kolejny jest na granicy. Enrique ma rację, oddaliliśmy się od siebie i to bardzo, przeze mnie. Boję się jutrzejszej rozmowy, boję się, że jutro nastąpi nasz koniec. Usłyszałam dzwonek domofonu, otworzyłam bramkę i drzwi. Zobaczyłam Diego, poprosiłam go by dał mi spokój i stąd poszedł, chciałam być sama. Zrobił to niechętnie, wyczuł, że coś się dzieje.
~.~
Na następny dzień od razu gdy wstałem po krótkim śnie poszedłem bez żadnego słowa pożegnania do swojego domu by porozmawiać z Elizą. Emocje, które we mnie buzowały opadły, ale wiem, że teraz czeka mnie trudna rozmowa. Wszedłem do domu, zobaczyłem siedzącą smutną Elizę pijącą gorącą herbatę. Odstawiła kubek gdy mnie zobaczyła i podeszła do mnie by mocno mnie przytulić. W oczach pojawiły mi się łzy.
- Przepraszam skarbie, przepraszam.
Nalałem sobie soku i usiadłem obok Elizy, nie wiedziałem jak zacząć tę rozmowę.
- Eliza posłuchaj, myślałem nad tym prawie całą noc i najlepiej dla nas będzie jak się rozstaniemy. - te słowa z trudnością przechodziły mi przez gardło.
- O czym ty mówisz? Kocham Cię.
- Też Cię kocham, ale sama widzisz jak nam się układa, a raczej się nie układa. Cały czas się kłócimy. Tak będzie lepiej dla nas obojgu.
- Nie chcę Cię stracić Enrique. - po policzku spłynęły jej łzy. - Spróbujmy, spróbujmy to naprawić.
- Nie płacz bo zaraz ja zacznę płakać. - starłem jej łzy. - Ta decyzja jest dla mnie trudna, ale dokładnie ją przemyślałem.
- Twoja bezsensowna zazdrość do tego doprowadziła.
Wstała i poszła do sypialni, chciało mi się płakać. Kocham ją, ale jeśli mamy się ciągle kłócić to lepiej będzie jak się rozstaniemy. Bolały mnie te słowa, które wypowiedziałem, wiem, że Elizę też bolały. Poszedłem do sypialni, pakowała się, płakała. Złapałem ją za rękę i przybliżyłem ją do siebie. Przytuliła się do mojej klatki piersiowej, nie chciałem jej puścić. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Wypuściłem ją ze swoich objęć i ze łzami w oczach patrzyłem jak się pakowała. Przeżyliśmy ze sobą tyle wspaniałych momentów, kryzysów, kłótni, zawsze dawaliśmy radę, ale nie teraz. Rozstanie to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Nie mogłem się powstrzymać, musiałem ją pocałować. Zabrała niedużą torbę i wyszła z domu. Gdy straciłem ją z zasięgu wzroku to się rozpłakałem. Usiadłem na schodach przed domem chowając twarz w kolana. Na schody spadały pojedyncze słone łzy. Po kilku minutach słyszałem, że ktoś usiadł obok mnie, po zapachu perfum rozpoznałem, że to Pedro. Spojrzałem na niego przez załzawione oczy, nic nie mówił tylko gładził mnie po plecach.
- Rozstaliśmy się. - rozpłakałem się jeszcze bardziej. - Teraz nie wiem czy dobrze zrobiłem.
- Eliza jest u nas, przyszła cała zapłakana.
- Kocham ją. Wiesz jak nam się układało, jak wszystko nam się pieprzyło.
- Nie sądziłem, że kiedyś będziesz płakał przez kobietę.
- Wszystko spieprzyłem. Przez moją idiotyczną zazdrość zniszczyłem nasz związek. Zniszczyłem to co zbudowaliśmy, wszystko zniszczyłem.
- Dajcie sobie czas, ochłońcie i za kilka dni ze sobą porozmawiajcie . Może to wszystko da się naprawić i do siebie wrócicie. Szczególnie teraz gdy Eliza będzie Cię potrzebować najbardziej.
- O czym ty mówisz?
- Porozmawiaj z nią, od niej powinieneś to usłyszeć.
- Co usłyszeć? Nie wyjdziesz stąd dopóki nie powiesz mi prawdy.
- Nie zauważyłeś tego? Zmiany nastrojów Elizy, że jest blada jak trup, że przybrało jej się na wadze? Nie zauważyłeś tego, że nie dostała okresu?
- Eliza jest w ciąży?
- Brawo Sherlocku.
- Myślałem, że okres jej się po prostu spóźnia. Boże co ja zrobiłem?! Jak ja mogłem ją teraz zostawić?! Dlaczego mi nie powiedziała?
- Chciała to zrobić.
- Jakim ja jestem idiotą! Muszę do niej iść!
- Enrique nie, nie teraz! Ochłońcie.
- Ona ma w sobie moje dziecko!
- I będzie mieć przez następne siedem czy osiem miesięcy. Siedź w domu na tyłku, na razie się z nią nie kontaktuj. Przez następne dni będzie u nas nocowała więc do nas nie przychodź.
- Kurwa mać! Co ja zrobiłem?! Eliza jest w ciąży, a ja ją zostawiłem! Nie dałem nam szansy! - wstałem i wyszedłem ze swojej posesji. - Idę do niej! Nawet mnie nie zatrzymuj!
Pobiegłem do domu Pedro wparowałem do środka jak do siebie.
- Eliza, dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży?
- Enrique, zostaw ją, widzisz w jakim jest stanie. - zatrzymała mnie Anna. - Jesteście zdenerwowani, to tylko może zaszkodzić dziecku.
- Chcę jej zadać tylko dwa pytania, proszę. - przepuściła mnie do Elizy, kucnąłem przed nią. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? Który to tydzień?
- Nie powinno Cię to interesować. To nie jest twoje dziecko. Zdradziłam Cię z Diego, to on jest ojcem.
- Co? To nie prawda. To jest moje dziecko.
- Wystarczy Enrique, zostaw ją. - Pedro próbował wyprowadzić mnie za drzwi.
- Eliza proszę powiedz, że to nie prawda! - rozpłakałem się. - Powiedz, że mnie nie zdradziłaś, że to moje dziecko! Eliza!
- Przepraszam, że Cię okłamywałam.
- Nie wierzę w to! Nie zrobiłabyś mi tego!
- Enrique wyjdź stąd! - wyrzucił mnie za drzwi. - Nie przychodź tutaj! Idź do domu, uspokój się!
- Jestem spokojny! - zamknął mi drzwi przed nosem. - Eliza! Eliza powiedz, że to nie prawda, proszę! Powiedz, że to ja jestem ojcem naszego dziecka! - przywaliłem pięścią w drzwi. - Kochanie!
~.~
Nie wiem dlaczego powiedziałam, że to nie jego dziecko. Nigdy go nie zdradziłam, nigdy tego nie chciałam zrobić, a dziecko jest jego. Zrobiłam to chyba dlatego by go wkurzyć, byłam na niego wściekła, że nie dał nam szansy. Kocham go, ale nie chcę się z nim rozmawiać ani się z nim widzieć. Skreślił nas, nie pozwolił nam tego naprawić. Mogliśmy z tym wygrać, a on nie chciał chociaż spróbować, nie zrobił nic by z tym wygrać.
Rozdział jest cudowny, ale ubolewam nad tym, że się rozstali :/ Oni tak do siebie idealnie pasowali :/
OdpowiedzUsuńZrób coś żeby oni do siebie wrócili no :/
Jeszcze teraz ta ciąża :/
Czekam na kolejny ;)
Jestem!
OdpowiedzUsuńO matulu... co tu się stało? :(
Nawet nie wiesz, jak mnie teraz serduszko boli. Było już tak cudnie, sielanka mogła trwać wiecznie, a tu... koniec szczęścia. Mam nadzieję, że jeszcze do siebie wrócą, chociaż na pewno to nie będzie łatwe. O ile to w ogóle jest możliwe, po tym, co tutaj się działo...
Weny, buziaki :**
boże, ja Cię zabiję :v już się cieszyłam, że mały Kike, albo małą Lizka, pogodzą skłóconych rodziców, a Ty takie cyrki odstawiasz... :v jadę tam do Ciebie i Cię biję XD
OdpowiedzUsuń