sobota, 29 lipca 2017

Cuarenta y Ocho!

Od momentu gdy Enrique się dowiedział o ciąży stał się odpowiedzialny, nie robi już żadnych głupot i zawsze wita mnie ze śniadaniem w łóżku. przestaliśmy się kłócić, zbliżyliśmy się do siebie. Widać, że cieszy się faktem że będzie tatą po raz trzeci, ale też jest przerażony.
Przytuliłam się do Enrique dając mu buziaka w policzek, uśmiechnął się i pocałował w brzuch. Palcem wskazującym na brzuchu narysował serce. Pocałował mnie i zabrał na ręce. Posadził mnie na stole i pocałował. Podwinął moją koszulkę całując piersi. Pokiwałam przecząco głową. Zrobił smutną minę i przestał. Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam ze stołu. Poszłam do pokoju dzieciaków, usiadłem obok łóżeczek i złapałam się za lekko zaokrąglony brzuch. Po policzku spłynęły mi łzy, gdyby nie aborcja byłabym matką trójki dzieci, a czwarte byłoby w drodze. Moje życie to jakaś kiepska komedia. Teraz jestem szczęśliwa, a za rok znowu mogę żałować, że żyję. Życie się ze mną bawi.
Enrique kucnął przede mnie i złapał za rękę. Pocałował mnie w dłoń uśmiechając się. Przytuliłam się do niego, w oczach pojawiły mi się łzy, ale nie pozwoliłam by spłynęły. Brawo Eliza. Pocałował mnie w czubek głowy.
- Mówiłem Ci jak bardzo Cię kocham?
- Coś tak kiedyś wspominałeś. - uśmiechnęłam się. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. I trzy nasze małe skarby.
- Nie chcę by dziecko zniszczyło twoją karierę, wiem że chciałeś wrócić na scenę.
- Nawet tak nie mów, jak młodzi podrosną to wrócę. Nie myśl nawet, że dzieciaki niszczą mi karierę słyszysz?
- Tak. - pocałowałam go. - Przepraszam.
Zabraliśmy dzieciaki do wózków i poszliśmy na spacer, objął mnie idąc przed siebie. Doszliśmy na łąkę gdzie Enrique pierwszy raz mnie pocałował, to tutaj dał Pedro drugą szansę w moje urodziny. To tutaj mi wyznał co do mnie czuję... A ja uciekłam. To było głupie.
~.~
Zabolało mnie to gdy Eliza powiedziała, że dziecko zniszczy moją karierę. Nigdy mi to przez myśl nie przeszło. Fakt, chciałem wrócić na scenę gdy Marc i Luis by trochę podrośli, ale skoro Eliza jest w ciąży to nie zostawię jej tak. Wznowię karierę później, bez różnicy. Mam nadzieję, że już nigdy jej nie przejdzie to przez myśl. Dzieci niczego nie niszczą, jak już to ja zaniedbuje swoich fanów, ale rodzina jest dla mnie najważniejsza. Ona zawsze będzie na pierwszym miejscu, nie ważne co będzie się działo to zawsze jest i będzie na pierwszym miejscu.
Przytuliłem do siebie Elizę i złapałem ją za brzuch. Pocałowałem ją w szyję uśmiechając się do niej.
- Nad czym tak myślisz? - złapałem ją za rękę.
- O ślubie. Weźmy go po narodzinach, nie chcę iść do ślubu z brzuchem ciążowym.
- Dobrze, jeśli tak chcesz. Kocham Cię.
Wróciliśmy do domu, Eliza nakarmiła dzieciaki, mnie czekało przewijanie. Śmierdząca sprawa. Chciałem już zmienić pampersa, ale Luis miał dla mnie niespodziankę. Swoją potrzebę załatwił na mnie i moją twarz. Odskoczyłem jak poparzony na co Eliza parsknęła śmiechem.
- Kurwa mać! Luis!
- Enrique spokojnie.
- To nie na Ciebie nasikał.
Poszedłem do łazienki by umyć twarz. Śmierdziałem sikami. Wyszedłem z łazienki, Eliza przewinęła chłopców i położyła ich do łóżeczka. Siedziała z nimi dopóki nie zasnęli. Poszła do łazienki i weszła pod prysznic. Cicho za nią wszedłem i złapałem ją za biodra, przestraszyła się.
- Nie chciałem Cię przestraszyć, przepraszam.
- Nie masz co robić? Spieprzaj stąd.
- Nie mam. - pocałowałem ją.
Zabrałem ją na ręce i przywarłem  do ściany prysznica całując ją. Uśmiechnęła się patrząc mi w oczy.
- Chcę by nasze dziecko było już z nami.
- Jeszcze sobie poczekasz.
- Kocham Cię Eliza. Dziękuję za wszystko skarbie. Dziękuję za każdy dzień, w którym jesteś. Dziękuję za drugą szansę.
- Kocham Cię, jesteś cudowny.
Wyszliśmy spod prysznica, wysuszyliśmy się i wyszliśmy z łazienki wpadając na Pedro. Kazałem mu siedzieć cicho, uśmiechnął się i wszedł do łazienki. Zabrałem Elizę i poszliśmy do sypialni. Położyłem ją na łóżku podwijając jej koszulkę i całując w brzuch. Uśmiechnąłem się łapiąc brzuch, jaki ja byłem szczęśliwy. Eliza złapała mnie za rękę, mocno ją ściskając. Uśmiechnęła się wysyłając mi buziaka, pocałowałem ją i mocno ją do siebie przytuliłem. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, pozwoliliśmy na wejście, to była Tamara.
- Mogę na chwilę?
- Pewnie, wchodź. Coś się dzieje?
- Nie, chciałam się zapytać o Pedro. Nie znamy się zbyt długo, nie wiem o nim dużo, a on sam nie chcę mówić o swoim życiu w przeszłości. Jaki on jest?
- Nie martw się, Pedro to świetny facet, jest kobieciarzem, ale nigdy nikogo nie zdradził, jeśli z kimś jest to nawet się nie obejrzy za inną. Nie musisz się martwić. Ma swoje za uszami, zrobił parę głupot w przeszłości.
- Siedział?
- Nie, nigdy w życiu. Nie wypytuj go o przeszłość, on chcę o tym zapomnieć. Nie martw się, to świetny facet i ojciec dla Lenki.
- Dziękuję i przepraszam, że zajęłam wam czas.
- Nie ma sprawy, gdybyś chciała coś jeszcze wiedzieć to pytaj śmiało, znam Pedro na wylot.
- Jeszcze jedno. Ta jego była Anna, dlaczego się rozstali? Też nic o niej nie wspomniał gdy zapytałam o matkę Lenki.
- O niej też lepiej nie wspominaj. Pedro gdy będzie chciał to Ci wszystko powie, nie naciskaj na niego. Nie zaczynaj tematów z przeszłości. Chłop się swoje nacierpiał.
- Dziękuję jeszcze raz. - wyszła.
Pocałowałem Elizę i zaplątałem nasze dłonie. Podniosłem się gdy rozległ się płacz Luisa, zabrałem go na ręce, uspokoiłem i usiadłem z nimi na ziemi zaczynając się z nim bawić. Podeszła do nas Eliza, usiadła obok nas i patrzyła na nas. Przytuliłem ją do siebie. Pedro zawiesił się na mojej szyi i zaczął mnie podduszać, uderzyłem go łokciem w brzuch. Zaśmiałem się i powaliłem Pedro na ziemię, uśmiechnął się łobuzersko i zrobił to samo.
- Jacy wy romantyczni "Dziękuję za każdy dzień, w którym jesteś" Bleee....
Wybuchliśmy śmiechem i kolejny raz uderzyłem go w brzuch.
- Dlaczego zawsze jesteś tam gdzie Cię nie powinno być? Jeszcze podsłuchujesz o czym rozmawiamy.
- A tak na poważnie to dobraliście się zajebiście. Macie szczęście, że trafiliście na siebie. Kiedy ślub?
- Po narodzinach, szykuj się.
- Będzie picie.
- Ty nie pijesz, obiecałeś mi coś.
- Wiem, żartowałem. - uśmiechnął się. - Fajnie, że chociaż wam jakoś się ułożyło. Byłem głupi, że myślałem że ja i Anna to będzie coś na poważnie. Mamy razem dziecko, a ona prawie wysłała mnie na cmentarz. Byłem ślepy.
- Nie zawalaj sobie nią głowy, nie warto. Masz Lenę, zajmij się nią i Tamarą.
- Przynajmniej jest Lenka, mój największy skarb.





3 komentarze:

  1. Dobrze, że im się jakoś już układa i mam nadzieję, że już nie będzie żadnych kłótni, dobrze że z Pedro jest już dobrze. I dlaczego każdy facet nie jest taki jak Enrique? :( Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne <3
    Takie spokojne i urocze :*
    Pozdrawiam
    PS. Przy okazji zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem!
    Ależ tu cudnie, oby tak było już na zawsze.
    Weny, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń