niedziela, 6 sierpnia 2017

Cuarenta y Nueve!

Obudziłem się przed Elizą, pocałowałem ją w czoło i pocałowałem w brzuch szepcąc "Cześć skarbie". Powoli wstałem kierując się w samych bokserkach do pokoju dzieciaków. Cała trójka spała. Odwróciłem się wpadając na Tamarę. Przeprosiłem ją i ominąłem. Zabrałem telefon do ręki, zobaczyłem wiadomość od mojej mamy. Był to screen z internetu, artykuł o ciąży Elizy. Uśmiechnąłem się wysyłając jej uśmiechniętą minkę i emotikonę bobasa. Od razu do mnie zadzwoniła. 
- Synku! To prawda?!
- Tak, to prawda. Będziemy mieć kolejne dziecko. Nie mów nikomu.
- Ale się cieszę! Jak się czuję Eliza?
- Dobrze, rozkwita.
- Daj mi ją do telefonu.
- Jeszcze śpi. - usłyszałem huk. - Mamo, zadzwonię do Ciebie potem. Chyba coś się stało. 
- Czekam.
Poszedłem do pomieszczenia gdzie doszedł huk. Zobaczyłem leżącego Pedro na ziemi, podbiegłam do niego, zobaczyłem że ust leci mu krew, przeraziłem się.
- Pedro! - poklepałem go po twarzy. - Tamara! Eliza!
- Co się dzieje? Dzieci śpią, dlaczego krzyczysz?
- Dzwoń na pogotowie! Szybko!
Zatrzymał się. Rozerwałem mu koszulkę robiąc trzydzieści uścisków i dwa wdechy, po kilku razach zamieniłem się z Tamarą. Po policzku spłynęły mi łzy, przytuliłem do siebie Elizę i się rozpłakałem. Kolejny raz zamieniłem się z Tamarą.
- Kurwa Pedro zacznij oddychać! Słyszysz?! Zacznij oddychać!
- Enrique zostaw go. To nie ma sensu.
- Nie! On musi żyć! On nie umrze w moim domu! On dzisiaj nie umrze!
Do domu weszli lekarze, usiadłem na sofie i rozpłakałem się jeszcze bardziej. Po kilku minutach usłyszałem głos lekarza, powiedział tylko trzy słowa "Wrócił do nas", odetchnąłem z ulgą i podszedłem do niego.
- Lena. - wydusił.
- Zajmiemy się nią, nic nie mów.
- Kocham Cię bracie.
- To brzmi jak pożegnanie, nie mów tak, powiedz coś innego.
- Zajmij się Lenką.
Zabrali go na nosze i przetransportowali do szpitala. Eliza się do mnie przytuliła, Tamara wybiegła ze łzami w oczach, wyszedłem za nią i mocno ją przytuliłem, rozpłakała się jeszcze bardziej. 
- Wszystko będzie dobrze, jest silny.
Wsiedliśmy w szóstkę do samochodu i odjechaliśmy do szpitala. Droga cholernie mi się dłużyła, zaparkowałem samochód i wbiegliśmy do szpitala, dowiedzieliśmy się gdzie jest Pedro. Wszedłem do sali jako jedyny, usiadłem obok Pedro i złapałem go za rękę. Mocno ją ścisnął, a po chwili poluzował. Był słaby, ledwo ruszał ręką, nie miał siły. Po policzku spłynęły mu łzy.
- Dasz radę chłopie, wyjdziesz z tego. Pomożemy Ci. - kąciki jego ust lekko się podniosły. - Nie zostawiaj nas teraz, potrzebujemy Cię.
- Przepraszam. Za wszystko.
- Nic nie mów, odpoczywaj.
- Przyprowadź Lenke.
- Nie może tutaj wejść.
- Chociaż przez szybę, chcę ją zobaczyć.
- Zaczekaj.
Wyszedłem z sali, poprosiłem Tamarę by podeszła do drzwi, wróciłem do sali by pomóc Pedro przetransportować się do drzwi. Lenka przyłożyła rękę do szyby, Pedro zrobił to samo. Po policzku spłynęły mu łzy, też ledwo powstrzymywałem łzy.
- Tatuś Cię kocha. - rozpłakał się. - Będę dla Ciebie walczył skarbie.
Kolejny raz pomogłem Pedro przenieść się na łóżko, po policzku spłynęły mi łzy. Podszedł do mnie lekarz, z prośbą o rozmowę. Poszedłem z nim do pokoju lekarzy.
- Niech pan siada.
- Postoję.
- Nie mam dobrych wiadomości, ostatnim razem gdy tu był popełniliśmy błąd. Przyznajemy się do tego. Nie zdiagnozowaliśmy, że ma poważnie uszkodzoną rękę. Musimy ją wyciąć, tylko operacja może uratować mu życie.
- Dzień w dzień robiliście mu miliom badań i nie zdiagnozowaliście tego?! Jeśli Pedro nie przeżyje to zamkną wam ten szpital! Zniszczę was!
- Proszę się uspokoić! Wezwę zaraz ochronę!
- To sobie wzywaj! Przez prawię miesiąc, dzień w dzień go badaliście! I akurat to ominęliście! Kurwy z was a nie lekarze!
- Myśli pan, że ma pieniądze to wszystko panu można?
- Nie! Też jestem człowiekiem! To wy sobie myślicie, że mając pieniądze nie mamy uczuć! Oddałbym wszystko co mam by Pedro był zdrowy! Dałbym się za to pociąć! On ma małe dziecko! Przez was prawie zmarł mi przyjaciel! Kpicie sobie z nas!
Wyszedłem wściekły trzaskając drzwiami, usiadłem na krześle i się rozpłakałem. Usiadła obok mnie Eliza i przytuliła. Złapałem ją za rękę.
- Co z nim?
- Ma poważnie uszkodzoną nerkę, musi być operowany. Tylko tak przeżyję.
- Wyjdzie z tego, to silny facet.
- Jedźcie do domu, ja tu z nim z nim zostanę.
- Wrócisz do domu na noc?
- Wrócę, obiecuję. Będę przed 22.
Wszedłem do sali siadając obok Pedro, ściągnął maskę z tlenem i lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję, że tu jesteś.
- Dobrze wiesz, że Cię nie zostawię.
- Wiem, zawsze mogłem na Ciebie liczyć. Co mówił lekarz?
- Masz uszkodzoną nerkę, trzeba ją wyciąć, inaczej nie przeżyjesz.
- Mam żyć bez jednej nerki?
- Tak, musisz się zgodzić na operację.
- Wiem, zgodzę się na nią. Chcę dożyć chociaż do waszego ślubu. - uśmiechnął się. - Chcę żyć dla Lenki, dla was. Jeszcze wam trochę będę grał na nerwach, szczególnie tobie. - uśmiechnął się.
- Wyjdziesz z tego.
- Jedź do domu, nie zostawiaj znowu Elizki, zaopiekuj się nią.
Pożegnałem się z nim i wróciłem do domu, przytuliłem się do Elizy na przywitanie. Pocałowałem brzuch Elizy i poszedłem do łazienki, musiałem rozluźnić swoje mięśnie i musiałem ochłonąć. Wziąłem szybki prysznic, szybko się wysuszyłem i poszedłem do sypialni. Położyłem się na łóżku myśląc o Pedro, cholernie się o niego boję. Wolałbym być teraz przy nim, ale też mam rodzinę, muszę z nią być. Przytuliłem do siebie Elizę gdy położyła się na łóżku, złapałem ją za brzuch i narysowałem palcem wskazującym serce. Eliza się uśmiechnęła i mnie pocałowała. Zasnęła w moich objęciach, gładziłem ją po ręce. Przez całą noc nie zmrużyłem oka, cały czas myślałem o Pedro, przypomniał mi się każdy moment, który z nim przeżyłem. Musi z tego wyjść, nie wytrzymam bez niego. Pocałowałem Elizę gdy otworzyła oczy, mocno się do mnie przytuliła. Wstaliśmy, szybko się zebraliśmy i pojechaliśmy z dzieciakami do szpitala, weszliśmy do sali gdzie leżał Pedro, nie było go. Eliza mocno złapała mnie za rękę, podszedłem do pielęgniarki.
- Przepraszam, gdzie jest Pedro Sanchez?
- Jest operowany od trzech godzin, jego stan się pogorszył.
- Mieliście mnie o wszystkim informować.
- Był środek nocy.
- I co w związku z tym?! Kurwa co za ludzie pracują w tym szpitalu!
- Spokojnie kochanie.
Zły wyszedłem z sali i poszedłem pod salę operacyjną, po 
chwili dołączyła do mnie Eliza z dzieciakami.








1 komentarz:

  1. Jestem! Przepraszam, że tak późno :(
    Rozdział cudowny <3 Mam nadzieję, że Pedro z tego wyjdzie ;) Szkoda mi ich kurde :(
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń