sobota, 19 sierpnia 2017

Cincuenta y Uno!

Minęło pół roku, razem z Elizą przygotowujemy się do narodzin naszej córki i jednocześnie do ślubu który jest zaplanowany za półtora miesiąca. Jeśli mam być szczery to trochę się tego wszystkiego boję. Między mną, a Elizką wszystko wróciło do normy, ma swoje ciążowe humorki ale staram się być wyrozumiały i spełnić jej zachcianki choć nie zawsze mi to wychodzi.
Luis do mnie podbiegł i przytulił mi się do nogi, zabrałem go na ręce i pocałowałem. Podeszła do nas Eliza, pocałowałem ją stawiając Luisa na ziemię. Do domu wszedł Pedro z rodzinką, Luis ucieszył się jego wizytą. Podszedł do niego z prośbą by zabrał go na ręce.
- Przeszkadzamy?
- Nawet jeśli powiem, że tak to sobie nie pójdziecie.
- Racja bracie. Mogę Ci na chwilę chłopa porwać Elizka?
- A weź go sobie na zawsze.
- Elizka bo jak Cię strzelę w tyłek to do jutra na nim nie siądziesz.
Zaśmiała się, a ja wyszedłem z Pedro, odeszliśmy od domu.
- Dzieje się coś?
- Nie, mam mały problem. Tamara ma jutro urodziny, a ja jestem w czarnej dupie. Co ja mam jej kupić?
- Dziecko jej zrób? A tak na poważnie to nie wiem. Nie pomogę Ci w tym. No sorry. Zapytaj Elizy, ona się za na takich duperelach zna. Dobraliście się, ona ma jutro urodziny, a ty za dwa dni. Chodź stary byku, zapytasz się Elizy, ona Ci pomoże.
Weszliśmy do domu, gdy dziewczyny nas zobaczyły to szybko coś schowały. Pocałowałem Elizę siadając obok niej i łapiąc za brzuch. Złapała mnie za rękę uśmiechając się. Oparła głowę o moje ramię bawiąc się moimi palcami, była smutna i zmęczona. Kazałem jej iść położyć, ale nie chciała, wolała siedzieć z nami. Bawiłem się jej włosami rozmawiając z Pedro, zasnęła na moim obojczyku. Pedro z Tamarą pożegnali się ze mną i wyszli z domu. Zabrałem Elizę na ręce i zabrałem ją do sypialni, przebudziła się mocno się do mnie przytulając. Pocałowałem ją w czoło i położyłem na łóżku, położyłem się obok niej i przytuliłem. Obudził mnie dzwonek mojego telefonu, wziąłem go do ręki wyciszając, przytuliłem Elizę i poszedłem dalej spać. Mogłem się tylko domyśleć, że to nie będzie zbyt długi sen.
~.~
Obudziłem się przed Enrique, powoli podniosłem się z łóżka kierując się do pokoju Marca i Luisa, jeszcze spali. Mam chwilę dla siebie, cóż za nowość. Nalałam sobie soku, złapałam się za brzuch i usiadłam na sofie. Po kilku minutach buziakiem w policzek przywitał mnie Enrique, pocałował mnie w brzuch. Usiadł obok mnie obejmując mnie, uśmiechnęłam się mocno się do niego przytulając.
- Dziękuję, że jesteś. - pocałowałam go. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, najbardziej na tym chorym świecie.
- Mogę Ci coś powiedzieć?
- Pewnie.
- Wtedy gdy się poznaliśmy jak mnie złapałeś byłam na ciebie wściekła, ale po jakimś czasie w głębi duszy cieszyłem się, że jednak komuś na mnie zależy. Spławiałam Cię tylko dlatego, że się bałam, bałam się że ty też chcesz mi coś zrobić. Byłeś uparty, nie dawałeś za wygraną. Potem poznałam Pedro, bałam się go. Ciebie przestałam się bać gdy stanąłeś w mojej obronie przed Pedro. Chcę żebyś o tym wiedział.
- To dlaczego chciałaś ciągle uciekać?
- Bo nie chciałam Cię zniszczyć, zająłeś się mną a reszta zeszła na drugi plan. Twoja przyjaźń z Pedro wisiała na włosku, nie chciałam by ona się zakończyła. Widziałam jak jesteście ze sobą zżyci, wiedziałam że nie wytrzymacie bez siebie długo. Bałam się, że przeze mnie zerwiecie przyjaźń. Gdy pierwszy raz nie pocałowałeś czułam niesamowite szczęście i bezpieczeństwo, ale też i strach. Ja Cię zlewałam, ty byłeś wyrozumiały na moje humorki i odzywki, nie naciskałeś na mnie gdy byliśmy już razem. Nie pośpieszałeś mnie, dałeś mi tyle czasu ile potrzebowałem. Dziękuję Ci za to.
- Chodź tu do mnie. - przytulił mnie. - Wiesz, że dla Ciebie zrobię wszystko. Kocham Cię skarbie.
- Kopie. - złapałam się za brzuch.
Złapał mnie za brzuch i szeroko się uśmiechnął, w jego oczach pojawiły się łzy, był szczęśliwy. Na początku był przerażony tym, że zostanie ojcem po raz trzeci, ale teraz z tego się cieszy.
~.~
Co czuje gdy mam przy sobie Elizę? Niesamowite szczęście, mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęściarzem. Nie będę ściemniał, bałem się tego wszystkiego, nie wiedziałem jak to wszystko się potoczy. Przestraszyłem się też gdy Eliza potwierdziła, że jest w drugiej ciąży, ale szybko ochłonąłem i pokochałem dzieciaka. Jedynie czego teraz się boję to tego, że gdy mała pojawi się na świecie to całą uwagę skupimy na niej, a Marca i Luisa przez to zaniedbamy.
Przytuliłem do siebie mocno Elizę i pocałowałem, spojrzała mi w oczy, wyglądała jakby szukała w nich jakiejś odpowiedzi. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej i bawiła się rękawem od koszulki, uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czubek głowy. Teraz chciałem tylko jednego, by była ze mną cały czas. Byśmy stworzyli jedną szczęśliwą, wspierającą się rodzinę. Chciałbym już nazwać ją swoją żoną.






To już ostatni rozdział :)
Widzimy się na epilogu :*

3 komentarze:

  1. Jaki ostatni rozdział :O Nie zgadzam się :((
    Nie kończ tego bloga proszę :((
    A rozdział przecudowny <33 E&E nie widzą świata po za sobą *.* Cudowny <3
    Czekam na ten epilog ):)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na cś nowego ;D

    zapraszam http://literacki-swiat.blogspot.com/
    i tu (niedługo będzie coś nowego ) http://obiecalesbyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem!
    Ale... jak to ostatni rozdział? Już koniec? :(
    Bardzo podobała mi się ta część, jak zwykle zresztą. Uroczo tam u nich, fajnie, że wszystko tak się układa.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń