Gdy wróciliśmy do Hiszpanii, Eliza była szczęśliwa, to było tylko kilka dni, ale odpocząłem trochę z Elizą, a ona przy okazji zwiedziła jedno z najpiękniejszych miast w Europie i na świecie. Dla mnie Paryż jest przereklamowany, ale to Eliza wybierała miejsce. Gdybym ja wybierał to wybrałbym jakieś kraje położone nad morzem, ale że nie mogłem się zdecydować to pozostawiłem wybór Elizie. Mam w planach jechać do Miami, do domu, zobaczyć się z rodziną. Niedługo będą święta, nie wiem gdzie je spędzę, czy będę zmuszony zostać w Madrycie czy spędzę je w gronie najbliższych. 16 grudnia mam ostatni koncert w tym roku. Ponownie przyjadę do Polski, ale najpierw Austria i Czechy. Tyle czasu bez Elizy, o nie.
- Pedro wstawaj! Jest już dziesiąta.
- Jeszcze pięć minut.
- Tak to jest jak się bzyka całą noc. Wyjdzie na to, że niedługo wujkiem zostanę.
- W sumie dzieciak, fajna sprawa. Sprawdziłbym się w roli ojca?
- Chyba pluszowego misia, wstawaj.
Zrzuciłem go z łóżka i wylałem na niego zimną wodę by się rozbudził, zadziałało. Wstał i poszedł do łazienki, przygotowałem mu jakieś eleganckie ubrania, musi zrobić pozytywne wrażenie na rodzicach Anny, wyszedł po trzydziestu minutach w samych bokserkach, kazałem mu się ubrać, spojrzał na mnie z politowaniem.
- Mamy tam być na 12, gdzie Ci się tak śpieszy?
- Jest 10:40, musisz jeszcze jechać po Annę i masz prawię godzinę jazdy do jej rodziców. Nie piłeś nic?
- Przecież Ci obiecałem, że się już nie napiję.
- Wiem, ale z tobą nigdy nic nie wiadomo. - ubrał buty i był gotowy do wyjścia. - Dobra, jedź po
Anne i życzę miłej zabawy u teściów. - zaśmiałem się.
- Bardzo śmieszne.
Wyszliśmy w domu i odjechaliśmy w swoje kierunki. Wróciłem do domu, Eliza jeszcze spała, w nocy ciągle się budziła, zasnęła dopiero koło piątej nad ranem. Zadzwonił do mnie Pitbull, odebrałem. Dostałem wiadomość, że nagrywamy teledysk do naszej ostatniej piosenki zaraz po nowym roku, nie miałem nic do gadania, szkoda tyko, że do roboty bierzemy się już drugiego stycznia. Usłyszałem dźwięk domofonu, przeprosiłem przyjaciela po drugiej stronie słuchawki i się odłączyłem. Otworzyłem bramkę i wyszedłem zza drzwi. Pierwszy raz widziałem tego faceta na oczy, nie wiedziałem co go tu sprowadza. Wpuściłem go do środka, przedstawił się, że jest ojcem Elizy. Zaskoczyło mnie to, ba zszokowało. Przez ten czas co jestem z Elizą nie odezwał się ani razu, co go tu teraz sprowadza? Za bardzo nie wiedziałem jak się zachować, co powiedzieć. Miałem ochotę na niego nawrzeszczeć, że tak zostawił Elizę gdy go najbardziej potrzebowała, ale sobie darowałem. Szkoda moich nerwów.
- Jest Eliza? Wiem, że jesteście razem.
- Śpi i uprzedzę pańskie pytanie. Nie, nie obudzę jej.
- Muszę z nią porozmawiać, teraz.
- Teraz? A gdzie pan był przez te lata kiedy Eliza potrzebowała pomocy, stałego dachu nad głową i bezpieczeństwa? - z góry zeszła Eliza i mocno złapała mnie za rękę. - Czego od niej chcesz?
- Eliza musimy porozmawiać, w cztery oczy.
- Nigdzie z tobą nie idę, mów to co masz mówić i wynoś się stąd.
- Mama nie żyje, zmarła wczoraj wieczorem.
- Jeśli to tyle to tam są drzwi.
- Porozmawiajmy, proszę. - chciał złapać ją za ramiona, ale zasłoniłem ją swoim ciałem.
- Nie mam ojca odkąd odszedłeś od mamy, wyjdź stąd i nigdy tutaj nie wracaj, nie chcę Cię widzieć.
Wyszedł z domu, a Eliza się do mnie przytuliła, nie płakała. Była silna. Śmierć matki to musiał być dla niej cios mimo, że nie utrzymywali ze sobą kontaktu.
~.~
Ta wiadomość mnie nie zabolała, też mnie nie zdziwiła, mogłam się spodziewać, że niedługo zapije się na śmierć. Nienawidziłam jej. Kocham tylko jedną osobę i jest nią Enrique. Spojrzałam na niego i pocałowałam. Za bardzo nie wiedział jak się zachować. Usiedliśmy na sofie, Enrique mnie objął i pocałował, zaplątaliśmy swoje dłonie i patrzyliśmy sobie w oczy. Nie czułam bólu przez to, że matka nie żyje. Enrique złapał mnie za brzuch i pocałował.
- Jestem z Ciebie dumny, bardzo. - uśmiechnęłam się.
Mocno mnie przytulił, wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia, gdyby nie Enrique to byłabym na samym dnie albo w ogóle by mnie nie było. Miał mi tylko pomóc, a zaszło to wszystko za daleko, ale nie żałuję, jestem z nim szczęśliwa, kocham go, jak nikogo na tym świecie. Chciałabym mu za to wszystko podziękować, ale mi zabronił. haha.
~.~
Jestem z niej dumny, nie uroniła żadnej łzy, jest silna. Nie chcę by cierpiała, by płakała, chcę by była szczęśliwa. Tylko to się dla mnie liczy, chcę by była szczęśliwa przy mnie. Żadna dziewczyna nie działała na mnie tak jak Eliza. Dla niej mogę nawet umrzeć, mogę zrobić wszystko. Wypuściłem ją ze swoich objęć i spojrzałem na nią z uśmiechem. Uśmiechnęła się szeroko i pocałowała.
- Może to nie jest odpowiedni moment, ale co robimy ze świętami? Jedziemy do Miami czy zostajemy w Madrycie?
- Leć do mamy, spotkamy się po świętach.
- Nie spędzisz świąt sama.
- Tam jest twoja rodzina, powinieneś do nich lecieć. Ja do niej nie należę.
- Należysz, dla mnie jesteś rodziną. Spędzimy te święta razem, nie będziesz musiała się bać, mama Cię polubiła. To będą nasze wspólne pierwsze święta.
- Chyba nie mam nic do gadania.
- Chyba nie. - pocałowałem ją.
- To się poddaje.
Nachyliłem sie nad nią i pocałowałem. Chciałem włożyć rękę pod jej spodnie, ale głową wskazała bym tego nie robił. Lekko się uśmiechnęła i mnie pocałowała.
- Mam okres. - westchnąłem tylko.
- Nawet lepiej, gorzej jakbyś go nie miała.
- Co byś wtedy zrobił?
- Wychował naszego dzieciaka na wspaniałego człowieka, ale na razie nie widzę się w roli ojca.
Pocałowała mnie i podniosła się by iść do kuchni. Oparła się o blat kuchenny i szybko starła spływające łzy z policzek. Podszedłem do niej i ją przytuliłem.
- Może i mówiłam, że jej nienawidzę, to mi jej brakuje. Na początku mnie to nie ruszyło, ale teraz gdy wiem, że jej już nie zobaczę to zaczynam za nią tęsknić.
- Chcesz ją zobaczyć ostatni raz?- pokiwała twierdząco głową. - Pójdziemy tam jutro.
- Będziesz tam przy mnie?
- Będę.
Do domu wszedł uśmiechnięty Pedro, uśmiech twarzy mu zszedł gdy zobaczył zapłakaną Elizę. Podszedł do nas i ją przytulił dodając jej otuchy. Wydostała się z uścisku Pedro i poszła do łazienki.
- Co się stało?
- Jej mama nie żyję, a na dodatek z tą wiadomością przyszedł jej wspaniały ojciec.
- Biedna dziewczyna, zostawię was samych. Zajmij się nią, chciałem pogadać, ale to może poczekać.
- Jeśli coś ważnego to zostań.
- Eliza jest ważniejsza, zajmij się nią. Rozmowa może poczekać.
- Jak uważasz. Jeśli chcesz to zostań.
- Wpadnę do was jutro.
Kolejny rozdział nie wiem kiedy ;)
Do zobaczenia wkrótce ;)
Oczywiście notka będzie, to już tylko tydzień ;p
OMG!
17.05.2017r. Enrique ponownie przyjeżdża do Polski!
Tym razem do Gdańska!
Jest 50% szans, że kolejny raz pojadę na jego koncert!
OMG!
17.05.2017r. Enrique ponownie przyjeżdża do Polski!
Tym razem do Gdańska!
Jest 50% szans, że kolejny raz pojadę na jego koncert!
O 😏 Przyjemnie się o nich czyta! Współczuję Elizie, bo mam wrażenie, że mimo bólu, który podarowała jej matka, tęskni za nią. Świetnie!
OdpowiedzUsuńWeny, pozdrawiam ;)
Biedna ta Elizka ;/ Ale Enrique za to cudowny, nie pozwoli kolejny raz ojcu Elizki jej skrzywdzić... W ogóle po co się tutaj zjawił? Szkoda mi Elizy, mimo, że tyle bólu, cierpienia, które wyrządziła jej matka to jednak strata matki boli. Matka to matka. Rozdział cudowny, czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńTeraz koncert:
1. Baw się dobrze w piątek, ja nadal mam ból dupy XDD
2. Czekam z niecierpliwością na notkę jak było... Oby pojawiła się szybko.
3. Mam ochotę udusić Enrique, że nie przylatuje do Warszawy... :/ Ale mam nadzieję, że tobie kolejny raz uda się go spotkać, Enrique nigdy za wiele ;p
Czekam ;*
Melduję się!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, naprawdę ^^
Jejciu, jeśli znajdziesz w rzeczywistości kogoś tak kochanego, jak Enrique, to go tutaj przyprowadź do nas :D Szkoda mi Elizy, biedna...
Czekam zatem na kolejne! No i udanej zabawy, chociaż na pewno w takim muzycznym towarzystwie będzie udana ^^
Buziaki :**
początek mnie rozbawił, a końcówka... jeju :( szkoda mi Elizki, mimo tego, jaka jej matka była... i czemu mam wrażenie, że jej ojciec jeszcze zawita w ich życiu? :|
OdpowiedzUsuń