piątek, 2 czerwca 2017

Cuarenta!

Siedziałem na schodach przed domem  trzymając w ręku małe czerwone pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym w środku. Czekałem tylko na odpowiedni moment by zapytać Elizę czy zostanie moją żoną. Mam nadzieję, że się zgodzi. Eliza to jest kobieta, z którą chcę być, nie wytrzymam bez niej. Kocham ją najbardziej na świecie. Dużo się zmieniło w moim życiu gdy pojawiła się w nim Eliza, zmieniła mnie na lepsze. Nie żałuję ani jednej minuty w życiu, w której była. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, ledwo udało mi się ją złapać. Była na mnie wściekła, wtedy wiedziałem jedną rzecz. Musiałem jej pomóc. A potem to jakoś się potoczyło, zakochałem się w niej. Myślę, że to odpowiedni moment by się oświadczyć.
- Cześć skarbie. - pocałowała mnie na przywitanie. - Co tak siedzisz? Zimno jest, przeziębisz się.
- Myślę o wszystkim. O nas, o tobie, dzieciach, o swoim życiu.
- I co wymyśliłeś?
- Nie powiem Ci, przynajmniej nie teraz. - usiadła mi na kolanach. - Kocham Cię.
- Co znowu przede mną ukrywasz?
- Nic. - pocałowałem ją. - Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie.
Zabrałem ją na ręce i zaniosłem do domu. Moja mama bawiła się z dzieciakami. Uśmiechnąłem się na ten widok, poszedłem zrobić śniadanie, które po chwili było gotowe już na stole. Usiedliśmy wszyscy przy stole i zaczęliśmy jeść. Złapałem Elizę za udo by po chwili przyłożyć rękę do jej krocza. Uśmiechnęła się i rozłożyła nogi trochę szczerzej.
- Odwieziesz mnie dzisiaj na lotnisko?
- Jasne, o której?
- O 18. Chciałabym jeszcze z tobą porozmawiać w cztery oczy.
- Teraz?
- Najlepiej po śniadaniu.
Pokiwałem twierdząco głową i dokończyliśmy śniadanie, włożyłem wszystkie naczynia do zmywarki i poszedłem się przebrać. Pożegnałem się z Elizą i razem z mamą wyszliśmy z domu. Nie wiedziałem o czym chce porozmawiać, byłem trochę zmieszany i zestresowany.
- Nie zmarnuj tego kolejny raz.
- Nie zmarnuję. Kocham Elizę, chcę jej się oświadczyć. Mamy dwójkę dzieci, nie pozwolę by kiedykolwiek odeszli.
- Rozmawiałeś z ojcem? Jak jest pomiędzy wami?
- Bez zmian. Zastanawiam się czy do niego nie jechać, był u mnie kilka dni temu, chciał się pogodzić.
- Jedź do niego, on za tobą tęskni.
- Ja za nim też. Nie wiem czy kiedykolwiek będę  w stanie mu wybaczyć. Za dużo między nami się wydarzyło. Nie wiem czy będę potrafił z nim normalnie rozmawiać.
- Warto spróbować, jedź do niego.
- Może masz rację.
- Wracajmy do domu, Eliza czeka.
Wróciliśmy do domu, poszedłem do sypialni i wziąłem mały prezent dla Elizy, poszedłem do łazienki gdzie się znajdywała. Była owinięta tylko ręcznikiem, zrzuciłem z niej ręcznik i pocałowałem.
- Załóż dzisiaj to. - wręczyłem jej pudełko. - Otwórz i załóż. - włożyłem palec w jej tyłek. - Ten wieczór spędzimy tylko we dwoje.
Wyszedłem z łazienki i poszedłem do pokoju dzieciaków. Marc spał, a Luis wiercił się po łóżeczku, zabrałem go na ręce i pocałowałem w czoło.
- Tatuś Cię kocha.
Podeszła do mnie Eliza i przytuliła od tyłu.
- Jesteś cudownym ojcem. - pocałowała mnie.
- Mówisz tak żeby mnie nie dobić? Dobrze wiesz, że jestem beznadziejnym ojcem.
- Nie prawda. Radzisz sobie.
Położyłem Luisa do łóżeczka gdy zasnął na moich rękach. Kazałem usiąść Elizie na moich kolanach, zrobiła to i mnie pocałowała.
- Dzieje się coś?
- Myślę o ojcu, zastanawiam się czy powinienem do niego jechać czy nie.
- Jedź do niego, porozmawiajcie. Naprawcie swoje relacje.
- Zostaniesz z dzieciakami?
- Zostanę, jedź już do niego. - pocałowała mnie.
Wstałem, zabrałem kluczyki do samochodu i odjechałem do domu ojca. Po kilku minutach byłem już na miejscu, wziąłem głęboki wdech i zadzwoniłem do drzwi, otworzyła mi jakaś kobieta. Wpuściła mnie do środka, a w salonie siedział ojciec. Wstał gdy mnie zobaczył i do mnie podszedł.
- Tato. - przytuliłem się do niego. - Tęsknie za tobą.
- Ja za tobą też synu.
- Odpowiesz mi na kilka pytań?
- Siadaj. Cieszę się, że przyjechałeś.
- Dużo mnie to kosztowało. Odpowiedz mi na to pytanie tylko szczerze. Dlaczego chciałeś rozdzielić mnie i Elizę? Znałeś ją przede mną?
- Nie znałem. Myślałem, że chce Cię wykorzystać, wiesz z jakiego domu pochodzi. Teraz widzę jak bardzo się myliłem. Widać jak się kochacie, jesteście szczęśliwymi rodzicami.
- Chciałbym Ci zaufać.
- Zrobię wszystko by Cię odzyskać synu.
- Przeproś Elizę, długo przez Ciebie płakała gdy nazwałeś ją dziwką i morderczynią. Wiesz, że to dziecko było poczęte przez gwałt. Nie powinieneś jej tak nazywać.
- Wiem, przeproszę ją za to. Przeproszę ją za wszystko.
Rozmawialiśmy ze sobą dobre kilka godzin, dużo spraw sobie wyjaśniliśmy. Dobrze, że tu przyjechałem. Pożegnałem się z nim i wyszedłem od niego. Szybko znalazłem się w domu, pomogłem mamie z walizką, zabrałem maluchy do samochodu i pojechałem na lotnisko. Pożegnałem się z mamą i czekałem aż jej samolot odleci. Podrzuciłem dzieciaki do Pedro i wróciłem do domu. Poszedłem poszukać Elizy, była w łazience, miała na sobie bieliznę, którą jej kupiłem, podszedłem do niej i objąłem całując w szyję, ręką zjechałem do jej krocza, wydawała z siebie ciche jęki gdy dłonią bawiłem się jej kroczem.
- Wyglądasz w tym cudownie. Czekam na Ciebie na dole. - pocałowałem ją i wyszedłem.
Po kilku minutach zeszła na dół, wyglądała niesamowicie, miała tą samą sukienkę co w Paryżu, znaczy chyba tą samą, nie odróżniam ich.
- Jak wyglądam? - podeszła do mnie.
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - pocałowałem ją. -Gotowa?
- Gotowa.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Eliza  cały czas trzymała rękę w moich włosach i patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy. Pocałowałem ją gdy zatrzymałem się na światłach. Włożyłem rękę pod jej majtki, złapała mnie za rękę i wydawała z siebie ciche jęki. Dojechałem do hotelu, zarezerwowaliśmy sobie pokój na jedną noc i poszliśmy do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i pocałowałem Elizę rozpinając jej sukienkę. Ściągnęła moją koszulkę i wskoczyła mi w ramiona. Mocno się do mnie przytuliła. Postawiłem ją na podłodze i ściągnąłem jej sukienkę. Rozpięła moje spodnie wkładając rękę pod moje bokserki. Włożyłem palce w jej tyłek i wykonałem wolne ruchy co wywołało u Elizy niewielki ból, zaniosłem ją na łóżko i pocałowałem. Pozbyłem się wszystkich naszych ubrań i przejechałem językiem po jej kroczu. Złapała mnie za włosy i wydała z siebie ciche jęki, złączyłem nasze ciała w jedną całość wykonując wolne pchnięcia, pocałowałem ją w piersi. Dałem jej klapsa w tyłek na co się zaśmiała. Przeszedłem do szybszych pchnięć, wydawaliśmy z siebie ciche jęki. Wzięła mojego penisa do ust, a ja zacząłem bawić się jej kroczem. Pocałowałem ją i kolejny raz złączyłem nasze ciała wykonując mocne pchnięcia. W oczach Elizy zobaczyłem łzy, starłem je z policzek. Przestałem i mocno ją przytuliłem, wtuliła się we mnie i pocałowała.
- Wszystko w porządku? Przesadziłem?
- Nie. - uśmiechnęła się. - Wszystko jest w porządku.
- Bardzo Cię kocham wiesz?
- Wiem, ja Ciebie też. - pocałowała mnie. - O czym rozmawiałeś z ojcem?
- O wszystkim, o naszych relacjach, o tobie. Wiele sobie wyjaśniliśmy.
- Wybaczysz mu?
- Nie wiem, to wszystko jest za trudne. Muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć. Nie rozmawiajmy o tym, nie teraz, nie dzisiaj. - pocałowałem Elizę po czym zasnęła w moich objęciach.







3 komentarze:

  1. Melduję się!
    Fajny rozdział :)
    Mam nadzieję, że już zawsze będzie u nich tak dobrze, zdecydowanie zbyt wiele razem przeszli.
    Weny, buziaki :**
    PS. Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale tutaj się cudownie robi �� Mam nadzieję, że tak będzie już ❤ Oby się jeszcze z ojcem dogadał i będzie Bailando ����
    Czekam na kolejny ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. uf, chociaż sprawa z ojcem wyjaśniona! jeszcze oświadczyny i dopiero teraz będzie jazda...:D

    OdpowiedzUsuń