Jeść, spać, srać i tak w kółko. Mam już tego dość, a minęło dopiero kilka dni. Kocham dzieciaki, ale nie radzę sobie jako ojciec, nie nadaję się na ojca. Gdy któreś zaczyna płakać to mam ochotę wyjść z domu i wrócić po kilku godzinach, nie mam do nich cierpliwości. Za to Eliza sobie radzi, mimo że ma dopiero 19 lat to jest świetną mamą. Ma cierpliwość do tego wszystkiego.
- Mam już tego dość Eliza. - podszedłem do niej gdy położyła Luisa spać. - Nie radzę sobie jako ojciec, nie nadaję się na niego.
- Nadajesz tylko musisz się jeszcze dużo nauczyć. Kwestia czasu kochanie.
Pocałowałem Elize i się uśmiechnąłem. Oby miała rację, że to kwestia czasu gdy się wszystkiego nauczę. Mam nadzieję, że tak będzie. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, Eliza poszła otworzyć, zobaczyłem swojego ojca, szybko podszedłem do niego i odsunąłem Elize do tyłu. Mocno złapała mnie za rękę, bała się, mocno ją do siebie przytuliłem. Nic nie mówiłem tylko stałem i patrzyłem na ojca z nienawiścią. Nienawidziłem go za to, że mnie zwyzywał, za to, że mnie uderzył. Nienawidzę go za to, że zwyzywał Elize od dziwek.
- Masz czelność tu jeszcze przychodzić? - odezwałem się pierwszy. - Wynoś się stąd. Nie zbliżaj się do mojej rodziny. Do rodziny Pedro też się nie zbliżaj. Gdy tylko się dowiem, że u niego byłeś to nie ręczę za siebie.
- Mogę zobaczyć wnuki? Proszę.
- Masz pięć minut.
- Dziękuję.
Zaprowadziłem go do pokoju gdzie spali moi synowie. Stałem zły oparty o ścianę i patrzyłem jak zgrywa wzorowego dziadka.
- Podobni do Ciebie. - spojrzał na mnie. - Pogódźmy się synu. Zakończmy topór wojenny.
- Idź już stąd. Wyjdź z mojego domu i nigdy tu nie wracaj.
Wyszedł z domu wypowiadając słowa "Przepraszam Cię za wszystko synu". Bardzo bym chciał wierzyć w te słowa. Nienawidzę go, ale jest moim ojcem. Kocham go. Wypusciłem powietrze gdy straciłem go z zasięgu wzroku i wróciłem do domu. Podszedłem do Elizy i mocno ją przytuliłem. Pocałowała mnie i się uśmiechnęła. Zabrałem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. W końcu mamy czas dla siebie. Pozbyłem się ubrań Elizy i zlączyłem nasze ciała. Wydawaliśmy z siebie ciche jęki, pocałowałem Elize nie przestając wykonywać mocnych pchnięć. Przygryzła moją wargę i wbiła palce w plecy. Złapała mnie za kark owijając nogi wokół pasa, przeszedłem do szybkich pchnięć.
- Bardzo Cię kocham. - opadłem na łóżko. -Najbardziej na świecie.
- Też Cię kocham.
Zasnęła leżąc na mnie, złapałem ją za goły tyłek i przejechałem po jej kroczy. Wymamrotała coś pod nosem na co się zaśmiałem. Pocałowałem ją w czubek głowy i powoli wstałem, Eliza złapała mnie za rękę i pociągnęła na łóżko.
- Zostań ze mną. Zostań ze mną na zawsze.
- Będę zawsze. - pocałowałem ją.
Ponownie się położyłem obok Elizy, mocno mnie przytuliła i zasnęła. Po chwili udało mi się zasnąć. Obudziłem się gdy Eliza próbowała wydostać się z moich objęć. Usmiechnąłem się i ją pocałowałem. Wstała i ubrała szlafrok, wstałem za nią i ubrałem bokserki. Stanąłem na przeciwko Elizy.
- Wolę twoją wersję bez tego. - sciągnąłem jej szlafrok.
- Nie tym razem panie Iglesias.
- A chcesz się przekonać panno Rodriguez? - uniosłem brwi.
Zabrałem ją na ręce i dałem klapsa w tyłek. Dłonią bawiłem się jej kroczem na co wydawała z siebie ciche jęki. Zaczęła bić mnie pięściami po plecach, zemściłem się dając jej co raz mocniejsze klapsy w tyłek.
- To boli idioto! - zaśmiała się.
- Po to się bije. - posadziłem ją na stole i dostałem po twarzy. - Grabisz sobie skarbie.
- Pokażesz swoje prawdziwe oblicze?
- Ściągnę maskę, w której jestem słodki, przystojny i spokojny i pokaże swoją prawdziwą twarz, w której jestem niebezpieczny dla środowiska, a tym bardziej dla Ciebie. Chcesz mnie takiego poznać? - zaśmiałem się.
- Może innym razem. - pocałowała mnie. - Kocham Cię. - zeskoczyła że stołu. - Boli mnie przez Ciebie tyłek.
- Pomasuje. - złapałem ją za tyłek. - Lepiej?
- Lepiej. Idę do łazienki, zobacz na dzieciaki.
Poszedłem do pokoju gdzie byli maluchy, słodko spali, skierowałem się do łazienki gdzie była Eliza. Sciagnąłem bokserki i wszedłem pod prysznic łapiąc Elize za tyłek.
- Enrique, proszę Cię. - odwróciła się. - Jesteś idiotą, wiesz?
- Wiem. - pocałowałem ją i przywarłem do ściany prysznica.
Wykonałem wolne, ale mocne pchnięcie, wydała z siebie krzyk. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, szybko się wytarłem i ubrałem by otworzyć drzwi. Była to moja mama, czyli zaraz prawda wyjdzie na jaw.
- Dzięki, że uprzedziłaś, że przyjedziesz. - przywitałem się z nią. - Wchodź.
- Są u Ciebie dzieciaki? Co z tobą i z Elizą? Wrócicie w końcu do siebie?
- Są na górze. A ja i Eliza, wiesz jak to wszystko wygląda. Idź do młodych, zaraz do Ciebie przyjdę.
Poszedłem po Eliza, która dalej siedziała w łazience. Złapała mnie za rękę i poszliśmy do pokoju maluchów, objąłem Elizę i pocałowałem.
- Mamo, możesz na chwilę się odwrócić? Chcę, znaczy chcemy coś ważnego Ci powiedzieć.
Zrobiła to co kazałem, uśmiechnęła się na widok Elizy i ją przytuliła. Trwało to długo, zabrałem na ręce Luisa, który się obudził.
- Kiedy do siebie wróciliście? Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?
- Krótko przed porodem, nie było okazji.
- Ale się cieszę! W końcu coś zrobiłeś Enrique by do Ciebie Elizka wróciła.
- Cały czas robiłem.
Dałem Luisa na ręce Elizy by go nakarmiła, mama mnie przytuliła, cieszyła się. Wie ile dla mnie znaczy Eliza i wiem że jeśli ja jestem szczęśliwy to ona też jest szczęśliwa. W odróżnieniu do ojca ona zawsze chciała dla mnie jak najlepiej. Eliza wróciła z małym i dała go na ręce mojej mamie. Zostawiliśmy ja samą z dzieciakami, a my zeszliśmy na dół. Objąłem Elizę i pocałowałem w szyję.
- Gdy tylko zostaniemy sami to dokończymy to co zaczęliśmy.
- Doprawdy?
- A chcesz się przekonać? Wiesz, że ja nie odpuszczam. - włożyłem rękę pod jej spodnie i zjechałem do krocza. - I co? Nadal w to wątpisz? - zacząłem bawić się jej kroczem.
Wyciągnąłem rękę gdy usłyszałem, że mama schodzi, pocałowałem Elize i odszedłem.
- Kocham Cię. - złapała mnie za rękę.
- Ja Ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Mocno ją do siebie przytuliłem. Ona musi być moją żoną. Do szczęścia nie potrzebuję nic więcej, jestem szczęśliwy gdy Eliza i dzieciaki są przy mnie. Z nią mogę mieć całą gromadkę dzieci, ale na kolejne dziecko mamy czas. Nie poradzilibyśmy sobie z trójką małych dzieci. Gdy młodzi podrosną to pomyślimy o rodzeństwie dla nich. Na pewno nie teraz.
- Radzicie sobie z dziećmi. Pomóc wam w czymś?
- Elizka sobie radzi, że mną jest trochę gorzej. Beznadziejny ze mnie ojciec.
Ja już po koncercie :'') Jaka ja jestem szczęśliwa, że mogłam go dotknąć 😍 ale dopadła mnie depresja pokoncertowa :')
Awww jak tu cudownie �� Ale przyjemnie się patrzy na naszą dwójkę, a Enrique jest świetnym ojcem. Zaczyna sobie radzić, cudownie ������ Czekam na kolejny ������
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział ^^
Jejciu, ja mam nadzieję, że tak cudnie u nich to już tam zawsze będzie :)
I strasznie ci zazdroszczę koncertu... cóż, może kiedyś się doczekam, kiedy to i ja tam zagoszczę :)
Weny, buziaki :**
aw, super rozdział! tylko... biologiem nie jestem, dzieci swoich nie mam, ale sporo o tym czytałam i seks świeżo po porodzie... trzy razy nie. wszystko musi się zagoić i takie tam :)
OdpowiedzUsuńciesz się szczęściem Elizy i Kike! mam nadzieję, że sprawa z jego ojcem szybko się rozwiąże :)