Gdy się obudziłem na nogach była tylko Eliza. Rozciągnąłem się i w samych bokserkach zszedłem na dół. Przywitałem się z Elizą długim pocałunkiem. Ubrałem się w biały podkoszulek i w spodnie dresowe i zrobiłem sobie kawę. Usiadłem obok Elizy i ją objąłem. Oparła głowę o moje ramię i złapała mnie za rękę. Posadziłem ją na swoich kolanach łapiąc za biodra, przygryzłem jej wargę i złączyłem nasze języki. W międzyczasie z góry zszedł Pedro z Anną, przywitaliśmy się z nimi, Pedro od razu poprosił mnie bym poszedł z nim do innego pomieszczenia. Wiedziałem o co mu chodzi, o wczorajszą akcję z samochodem. Podniósł wzrok na mnie i staliśmy w ciszy. Łączył słowa tak by wyszło z tego sensowne zdanie. Nie pospieszałem go, niech przemyśli to co ma powiedzieć. Podrapał się za głową i wypuścił powietrze. Myśli, że jestem na niego zły, nie jestem. Uśmiechnąłem się dodając mu odwagi.
- Przepraszam Cię stary za wczoraj. Gdyby nie ty to pewnie bym wsiadł do tego cholernego samochodu.
- Nie będę Ci prawić kazania, ale musisz skończyć z piciem lub ograniczyć. Doprowadzisz któregoś dnia do tragedii. Masz 25 lat, nie zniszcz sobie życia kryminałem. Nie chcę Cię odwiedzać za kratkami, a w najgorszym przypadku na cmentarzu. Przecież ja bez Ciebie nie wytrzymam.
- Ja bez Ciebie też nie. - przytuliłem go. - Dziękuję. Skończę pić, nie napije się już ani kropli wódki. Nie zawiodę Cię kolejny raz.
- Wiem, kocham Cię bracie.
- Ja Ciebie też.
Wróciliśmy do dziewczyn, usiadłem obok Elizy i wziąłem łyk kawy, która była prawie zimna. Pedro wyciągnął alkomat z szuflady i wdmuchiwał powietrze dopóki urządzenie nie zapikało. Uśmiechnął się triumfalnie i rzucił do mnie alkomatem bym zobaczył trzy zera, które wykazał. Wskazałem na lodówkę gdzie były kluczyki do jego samochodu, wziął je i schował do kieszeni by potem usiąść między mną, a Anną. Włączyliśmy jakiś film, usłyszeliśmy dzwonek domofonu. Poprosiłem Pedro by otworzył, okazało się, że to był brat Pedro, Alexis. Dokładnie to przyszywany brat, ale jednak brat. Nie mieli ze sobą stałego kontaktu, ale się dogadywali. Prawda jest taka, że oddali by swoje życie gdyby któremuś coś się działo. Alexis miał problemy z prawem, dostał wyrok w zawieszeniu za pobicie. Pedro zawsze mu pomagał bo nie chciał by trafił za kratki. Do domu wszedł z podbitym okiem i zabandażowaną ręką. Czyli kolejny raz wpadł w kłopoty. Mimo, że ma kryminalną przeszłość to porządny z niego facet.
- Pedro, potrzebuję twojej pomocy. Mam kłopoty.
- Czyli nic nowego, co się dzieję?
- Potrzebuję pieniędzy, muszę jutro spłacić długi inaczej będzie ze mną źle.
- Ile tym razem? Pięć tysięcy to jest góra co Ci mogę dać. Więcej nie dostaniesz.
- Piętnaście tysięcy. Wiem, że dużo, ale tylko ty możesz mi pomóc. Ostatni raz.
- Alexis nie, za dużo. Dostaniesz pięć tysięcy, resztę wykombinuj. Przeleję Ci na konto. Ostatni raz daję Ci pieniądze, już więcej nie dostaniesz. Nie jestem chodzącym bankiem.
- Dziękuję, coś wymyślę.
- I nie proś mnie już o pieniądze.
Wyszedł, a Pedro tylko westchnął. Tracił do niego cierpliwość. Już tyle raz prosił go o pieniądze, tyle razy mówił, że to ostatni raz, a mimo to dalej prosi go o gotówkę. Nie dziwię mu się, że traci przy nim nerwy. Usiadł obok mnie i wypuścił powietrze. Poklepałem go po plecach, wymusił uśmiech, o nie. tak nie będzie. Zaproponowałem by w czwórkę iść na spacer, a potem na hamburgera by poprawić Pedro humor, ta rozmowa wyprowadziła go z równowagi, próbował to ukryć, ale znam go zbyt długo by tego nie zauważyć. Wyszliśmy z domu, zamknąłem go i ruszyliśmy przed siebie, objąłem Elizę by mieć ją jak najbliżej siebie. Zaczęliśmy rozmawiać o naszym dzieciństwie. Pedro się rozchmurzył wspominając początki naszej przyjaźni, na szczęście trwa do teraz. Eliza tylko słuchała i śmiała się wspólnie z nami gdy Pedro wspominał rzeczy, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego, momentami chciałem się zapaść pod ziemię ze wstydu, nie pozostawałem Pedro dłużny, kompromitowaliśmy się nawzajem przed dziewczynami. Przez te wszystkie lata mieliśmy dużo przygód, wstyd było o nich mówić, ale przyjemnie wspominać.
- Na prawdę to zrobiłeś? - zapytała Eliza cały czas się śmiejąc. - Jesteś obrzydliwy.
- No co? Cisnęło mnie, a byliśmy w samochodzie. - zawstydziłem się. - Nic mi nie pozostało jak odlać się przez okno. - na twarzy pojawił się burak.
- Nie zmarzł Ci? - cały czas się śmiała.
- Lato było. - zaśmiałem się. - Pedro się załatwiając sparzył się pokrzywą, a potem narzekał, że cały czas go swędzi.
Tym razem śmiechem wybuchła Anna, wskoczyłem na plecy Pedro i niósł mnie do samego fast foodu. Weszliśmy do środka, zajęli stolik, a ja poszedłem dla każdego po hamburgera i colę. Wróciłem gdy jedzenia miałem na tacce. Zaczęliśmy jeść, pierwszy zjadł Pedro, za nim ja. Eliza poprosiła mnie bym zjadł za nią bo sama już nie dała rady. Ubrudziłem się, Eliza wzięła serwetkę i wytarła ubrudzone miejsce na twarzy. Pedro z Anną wstali i pożegnali się z nami. Zostaliśmy sami, wyszliśmy z knajpy, złapałem Elizę za rękę. Po godzinie wróciliśmy do domu, złapałem Elizkę za tyłek i posadziłem na blat kuchenny. Pocałowałem ją by potem spojrzeć jej w oczy, była szczęśliwa, pryskała radością, taką chcę ją oglądać każdego dnia, uśmiech dodawał jej uroku, była piękna, ale z uśmiechem jeszcze piękniejsza, niczego jej nie brakowało, była idealna. Nie była chyba nawet świadoma jak bardzo jestem szczęśliwy gdy ona jest obok mnie, przytulona do mojej klatki piersiowej, witająca mnie z uśmiechem na twarzy. Taką chcę ją codziennie, uśmiechniętą, szczęśliwą.
- Kocham Cię. - szepnęła mi na ucho. - Dziękuję za wszystko.
- Nie dziękuj. - pocałowałem ją. - Ale w sumie...Najlepszym podziękowaniem będzie to, że jesteś przy mnie cały czas. To mi wystarczy.
- Świat jest chory. Tyle razy Cię spławiałam, próbowałam uciec, ale mimo to cały czas się spotykaliśmy. Gdyby nie Pedro...
- Gdyby nie Pedro to pewnie by nas tu teraz nie było. To było przeznaczenie. Bardzo Cię kocham.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, ignorowaliśmy go, ale cały czas dzwonił, niechętnie otworzyłem, a na przeciwko mnie stał ojciec. Od razu zamknąłem drzwi, nie chciałem z nim rozmawiać, nienawidzę go. Zwyzywał mnie od frajerów, chujów, wykrzyczał mi prosto w twarz co tak długo w sobie dusił. Nie zabolało mnie to, zabolało mnie gdy nazwał Elizę dziwką, morderczynią czy alkoholiczką. Wtedy mu przywaliłem, oddał mi, wykrzyczałem mu, że go nienawidzę i wyszedłem. Zastanawiało mnie tylko skąd wiedział o aborcji, kto mu powiedział, czy ją zna czy tylko zdążył ją sprawdzić. Nigdy mu nie pasowało z kim się spotykałem, dla niego idealna była tylko Sara, a okazała się największą suką. Gdy zobaczyłem, że samochód odjechał otworzyłem drzwi i śledziłem go dopóki nie zniknął za zakrętem. Ubrałem buty i wziąłem bluzę. Elizie powiedziałem, że do godziny będę z powrotem. Odjechałem z piskiem opon i skierowałem się w stronę banku. Wypłaciłem z konta dziesięć tysięcy i pojechałem do Alexisa. Po dwudziestominutowej jeździe byłem na miejscu. Wysiadłem i skierowałem się do domu, zapukałem i wszedłem do środka. Chyba się mnie spodziewał najmniej. Przywitałem się z nim i od razu przeszedłem do konkretów.
- Trzymaj. - wręczyłem mu pieniądze owinięte w czarną folię.
- Co to jest?
- Dziesięć tysięcy, które Ci brakuje. Spłać te długi i skończ z tym, proszę Cię.
- Nie mogę tego przyjąć, to za dużo. Przecież ja Ci nie będę w stanie tego oddać.
- Będziesz oddawał w ratach gdy będziesz miał. Jakoś się dogadamy. - uśmiechnąłem się. - Weź je i nie mów Pedro, że to ode mnie. Prosił bym nie dawał Ci żadnych pieniędzy.
- Dziękuję, nie powiem.
Uśmiechnąłem się i wyszedłem. Wracałem powoli do domu, po drodze wstąpiłem do kwiaciarni. Wszedłem do domu z bukietem jakichś tam kwiatów, nie znałem się na tym, kwiaty to nie moja działka. Stanąłem na przeciwko Elizy i wyszczerzyłem się jak głupi do sera. Wręczyłem je Elizie i ją pocałowałem.
- Coś przeskrobałeś?
- Od razu przeskrobałem. Własnej dziewczynie kwiatów nie mogę kupić? Bądź tu człowieku romantyczny.
- Dziękuję. - wskoczyła mi na szyję. Jesteś kochany. - pocałowała mnie. - Kocham Cię.
- Wiesz, że jesteś najlepszą osobą, którą spotkałem?
- Mówisz to każdej dziewczynie, z którą byłeś?
- Nie, jesteś pierwsza. I zapewne ostatnią. - pocałowałem ją. - Chcę się z tobą męczyć do końca.
- Nie wiesz na co się piszesz. - uśmiechnęła się. - Jesteś tego pewien?
- Zaryzykuję. - zaśmiałem się. - Chcę Cię cały czas mieć przy sobie, chcę Cię każdego ranka, każdego wieczoru. Nie chcę nikogo innego.
Przytuliłem ją do siebie, poczułem, że moja biała koszulka robiła się mokra, nie były to łzy smutku tylko radości, podniosłem jej podbródek i pochłonęliśmy się w długi pocałunek.
Jakie te rozmowy między Enrique, a Elizą są słodkie, tak na serduszko się fajnie robi *.* Jest cudownie, z resztą, jak zawsze, nie mam żadnych zarzutów. Doskonałe! Czekam na więcej i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńJavy oni są cudowni *.* Te ich rozmowy *.*
OdpowiedzUsuńPara idealna, ale wiem, że namieszasz niedługo, nie rób tego ;( Tutaj jest cudownie <3
Pedro z Enrique znowu mnie rozwalili haha ;D Rozmowy o penisach, why not? :D
Nie chcę już tutaj ojca Enrique.
Eliza i Enrique *________________* Uwielbiam <3
Czekam na kolejny ;*
Melduję się!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę bardzo mi się podobał ^^
Uwielbiam ich rozmowy! W ogóle, Eliza i Enrique są uroczy. Martwię się tylko jedynie, że znając życie, niedługo już tak pięknie i cudownie nie będzie...
Weny życzę i ślę buziaki :**
okej, Elizka i Enrique to mój kolejny goal :| jejciu, przez te ff teraz moje wymagania są tak wysokie, że na zawsze będe starą panną, haha XDDD
OdpowiedzUsuńjejciu, Enri to taki cudowny człowiek - pomógł Alexisowi, chociaż bronił mu tego przyjaciel i sam zainteresowany nawet go nie prosił... bezinteresowność w dzisiejszym świecie praktycznie nie istnieje :v
jest cudownie i tak ma być do końca! żaden ojciec Enrique tego nie zniszczy :|
Dobra, każdy tutaj pisze jaki związek Elizki i Enrique jest fajny, ale nadal moim ulubionym punktem tego opowiadania jest bromance Enrique i Pedro. To są dopiero friendship goals :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam te wstawki w postaci ich opowieści z przeszłości, chcę takich więcej :)
No i jeszcze brat Pedro. Coś mi się wydaje, że on może trochę chaosu wprowadzić, ale to wydaje sie być fajnym pomysłem na nowy wątek ;)
Oczywiście martwi mnie nadal ta kwestia z ojcem Enrique, bo on też jest jakiś podejrzany.
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*