poniedziałek, 14 listopada 2016

Dieciséis!

Eliza długo płakała gdy usłyszała to wszystko z ust mojego... ojca? Mogę go tak nazwać? Byłem u niego, pokłóciliśmy się jeszcze bardziej. To było nasze ostatnie spotkanie, nie mam zamiaru się z nim już kontaktować. Nie po tym jak zwyzywał Elizę i mnie. Dobrze, że tego nie słyszała.
- Nadal Cię to boli? - przejechała kciukiem po sińcu, który został pamiątką po ojcu.
- Nie tak bardzo. - złapałem ją za rękę i lekko się uśmiechnąłem. - Bywało gorzej.
Przytuliłem ją do siebie i złapałem za tyłek. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w nos. Chciałem odpocząć od tego wszystkiego, odpocząć przed grudniową trasą, z daleka od domu i tylko z Elizą. Bez zbędnych osób. Odpaliłem laptopa i włączyłem oferty podróży. Było dużo ciekawych miejsc, a ja nie mogłem się zdecydować, w które miejsce jechać. Tokio, Oslo, Rzym, Budapeszt czy Chicago. Nie wiedziałem co wybrać. Eliza usiadła mi na kolanach i spojrzała na mnie z zapytaniem. Wytłumaczyłem jej co planuje, zmieszała się bo nigdy nie była za granicą. Najwyższa pora spełnić jej marzenie. Objąłem ją i kazałem jej wybrać ofertę. Robiła to niepewnie, nie chciała nic mówić, ale wiedziałem, że nie chcę bym wszystko opłacał. Zatrzymała się na Paryżu. Wszedłem w ofertę, wszystko przeczytałem i wykonałem telefon by zarezerwować dwa bilety na następny tydzień.
- Co ty robisz?
- Chcesz do Paryża, to pojedziemy do Paryża.
- Nie mogę.
- Możesz, możesz.- pocałowałem ją.
Usiadła na biurku i cały czas na mnie patrzyła. Stanąłem na przeciwko niej i pocałowałem. Zaplątała nogi wokół mojego pasa i przybliżyła mnie do siebie. Zabrałem ją na ręce i położyłem na sofie. Ściągnęła moją bluzę i pocałowała. Włożyłem pod jej koszulkę rękę, która znalazła się na jej piersiach. Przygryzła dolną wargę i oparła się na łokciach. Pocałowała mnie i do domu wszedł Pedro.
- Cześć gołąbeczki. - zeskoczyłem z sofy jak poparzony. 
- Pedro! - zawstydziliśmy się. - Puka się do cholery!
- Spokojnie, nie bij. - zaśmiał się. - Co tam mordy? Co robicie dzisiaj wieczorem? Bzykacie się bo chyba wam przeszkodziłem?
- Pedro! Nie mamy planów. - spojrzałem na Elizę.
- Co wy na to by wybrać się do kina w czwórkę? Anna chcę Cię poznać. Hm? 
- Możemy iść. Do roboty nic nie mamy.
- Przyjedziemy po was o 20.
- To czekamy.
- Nie krępujcie się następnym razem jak się będziecie lizać gdy ja przyjdę, ale pikantnych szczegółów możecie mi już oszczędzić.
- Uduszę Cię Pedro, chyba Anna na Ciebie czeka, powinieneś już iść.
- Wypraszasz mnie? Mnie się nie wyprasza, mnie się wita z otwartymi rękami, a ty nigdy mnie tak nie przywitałeś. - udawał oburzonego.
- Bo nie zasłużyłeś.
- O ty gnido! - wskoczył mi na plecy. - Wiesz, że jak mnie wkurzysz to się wygadam i z niespodzianki nici. - szepnął mi na ucho. - Uważaj.
- Lepiej trzymaj język za zębami jeśli chcesz nadal mieć taką ładną buźkę. - uśmiechnąłem się i zrzuciłem go z pleców.
- Dobra, spadam, a wy dokończcie to co zaczęliście. O 20 będziemy u was.
- Idź już. - wyprowadziłem go za drzwi. - Nie mam siły do tego faceta.
- Słyszałem!
Zaśmialiśmy się z Elizą i podszedłem do niej. Zabrałem ją na ręce i zaprowadziłem do sypialni. Położyłem ją na łóżku i złączyłem nasze języki. Włożyłem rękę pod jej spodnie dresowe i usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Przekląłem pod nosem, ale nie zamierzaliśmy iść otworzyć. Ściągnąłem spodnie Elizy i przejechałem jej krocze moim przyjacielem. Przygryzła dolną wargę i ściągnęła mój podkoszulek, który wylądował na podłodze. To samo zrobiłem z jej podkoszulkiem. Zacząłem ją całować po szyi,  obojczyku zatrzymując się na piersiach. Pozbyłem się jej bielizny i swoich spodni razem z bokserkami. Wzięła mojego penisa do rąk, spojrzała na mnie i wzięła całą długość do ust. Jedną ręką bawiłem się jej kroczem, wydała z siebie cichy pomruk na co się uśmiechnąłem i ją pocałowałem. Rozłożyła nogi na znak bym złączył nasze ciała w jedną całość. Wykonałem wolne pchnięcia, owinęła nogi wokół pasa, a ręce wylądowały na karku. Pocałowała mnie, a ja przeszedłem do szybszych pchnięć. Wydawała z siebie ciche jęki. Zabrała mojego penisa i chwilę się nim bawiła po czym kolejny raz zabrała go do ust. Nachyliła się nade mną i pocałowała. Zmęczona położyła się na poduszce, zamknęliśmy oczy i zasnęliśmy. Obudziła mnie zimna woda, która wylądowała na mojej twarzy. Pedro się zaśmiał i spojrzał na ubrania, które były porozrzucane po całej sypialni. Uniósł brwi i spojrzał na nas jak na idiotów.
- Widzę, że dzień spędziliście ambitnie, wstawajcie gołąbeczki.
- Co tu robisz? Miałeś być o 20.
- Jest 20:04. Wstawajcie.
- To może wyjdź? Chcemy się ubrać. Daj nam 15 minut.
- Racja, nie mam zamiaru oglądać twojego małego sprzętu.
- Nie jest taki mały. -głos zabrała Eliza i położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
- Na pewno większy od twojego, Pedro.
- Anna jakoś nie narzeka.
- Eliza też nie. Możesz wyjść?
Wyszedł z pokoju, a my cali nadzy wbiegliśmy do łazienki za ścianą. Postanowiliśmy skorzystać z jednego prysznica. Włączyłem ciepłą wodę i przywarłem Elizę do ściany prysznica i pocałowałem. Zablokowałem jej ręce i nie przestawałem jej całować.
- Musimy iść. Pedro na nas czeka.
- Poczeka jeszcze pięć minut, nic mu się nie stanie.
- Enrique, musimy iść. - pocałowała mnie i wyszła spod prysznica.
Ubraliśmy się i wyszliśmy z łazienki. Pedro spojrzał na nas z politowaniem. Zaśmialiśmy się i pocałowałem Elizę w policzek.
- Dłużej się nie dało? - wzruszyłem ramionami. - Chodźcie bo Anna zanudzi się zaraz w samochodzie.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Zapoznałem się z Anną i przybliżyłem do siebie Elizę. Zaplątaliśmy swoje dłonie i pocałowałem ją w zewnętrzną stronę dłoni. Uśmiechnęła się i mnie pocałowała. Po kilkunastu minutach byliśmy w kinie. Wybraliśmy wspólnie film i zajęliśmy miejsce na samej górze. Kazałem Elizie usiąść na kolanach, objąłem ją i pocałowałem. Próbowaliśmy skupić się na filmie, ale początkowo nam to nie wychodziło, byliśmy skupieni na sobie. Dopiero po jakichś trzydziestu minutach wzięliśmy się za oglądanie filmu. Po ponad dwóch godzinach wyszliśmy z kina. Wskoczyłem Pedro na plecy, jęknął z bólu i złapał mnie za nogi. Zeskoczyłem po paru metrach i wszedłem pomiędzy dziewczyny. Pocałowałem Elizę i ją objąłem. Anna dołączyła do Pedro i szli kawałek przed nami. 
- Gołąbeczki, a wujkiem kiedy zostanę?
- Ty nim nie zostaniesz. Dać dziecko pod twoją opiekę to strach. Ja Ci się psa bałem dać, a co dopiero małe dziecko.
- Grabisz sobie. Zaraz się może wszystkiego dowiedzieć. Chcesz?
- Możesz się już zamknąć? 
- O czym dowiedzieć? - spojrzała na mnie i uniosła brwi.
- Takie tam nasze męskie sprawy.
Wskazałem Pedro, że go zabiję, zaśmiał się i w czwórkę wsiedliśmy do samochodu, szepnąłem tylko Pedro na ucho "zabiję Cię" i odjechaliśmy do jakiegoś klubu. Sanchez wybierał, on się na tym zna. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy barze. Zamówiliśmy po drinku dla każdego. Po dłuższej chwili przed nami stała już druga kolejka. Zabrałem Elizę na parkiet, dołączyli do nas Anna z Pedro. Objąłem Elizę i wtopiliśmy się w tłum. Przetańczyliśmy kilka szybkich piosenek, przyszła pora na wolniejszą. Przybliżyłem do siebie Elizę, przytuliła się do mnie i kołysaliśmy się do rytmu. Po drugiej w nocy wyszliśmy z klubu. Pedro otworzył samochód i chciał wsiąść za kierownicę.
- Pedro, co ty robisz? Piłeś. Niedoczekanie, że pojedziesz.
- Daj spokój, to tylko kawałek. - odpalił samochód.
- Zgaś samochód i oddaj mi kluczyki. Chcesz się zabić, a przy okazji niewinnych ludzi? Pomyśl trochę, chłopie. Myślenie nie boli. 
Oparł się głową o kierownicę i chyba powoli do niego docierało co chciał zrobić. Spojrzał na mnie z nadzieję, że nie będę na niego krzyczeć. Krzyczeć nie, ale porozmawiać muszę. Któregoś dnia przez własną głupotę coś mu się stanie.
- Przepraszam, jestem idiotą do kwadratu.
- Chodź chłopie. - poklepałem go po ramieniu. - Pogadamy o tym później. Chodźcie do domu.
- Klucze od domu są w samochodzie.
- Przenocujecie razem u nas. Jak wytrzeźwiejesz to pójdziesz po samochód i przy okazji porozmawiamy w cztery oczy, poważnie.
- Dziękuję.
Bezpiecznie doszliśmy do domu, Pedro z Anną zajęli pokój obok nas. Położyłem się na łóżku, a po chwili doszła do mnie Eliza. Pocałowałem ją na dobranoc i przytuliłem do siebie. Szybko zamknęliśmy oczy i równie szybko zasnęliśmy. 







Jeszcze namieszam xD



Jeju jeszcze miesiąc do koncertu *.*

4 komentarze:

  1. Podobno nie ma ideałów, prawda? No teraz bym się nad tym zastanawiała. Enrique tutaj jest ideałem.
    Słodcy są tutaj,bardzo. Po prostu są cudowni, idealni. Też chcę chłopaka, który będzie we mnie tak zakochany jak jest Enrique zakochany w Elizie. Rozdział trochę zabawny z takimi tekstami między Pedro, a Enrique. Cieszę się, że tak bardzo dobrze się dogadują. Ich więź okazała się mocniejsza od tego wszystkiego z czym musieli się zmierzyć, ale przetrwali i przyjaźń przetrwała. Pedro chyba rano będzie żałował, że chciał wsiąść do tego samochodu, jak dobrze, że był tam Enrique, który go powstrzymał. Będą mieli do pogadania, znowu. Nie mieszaj już please, niech zostanie tak jak jest. Jest idealnie.
    Czekam na kolejny.

    PS. Nie mogę sobie wyobrazić tego jak musisz być szczęśliwa z powodu koncertu Enrique, baw się dobrze i czekamy tutaj na notkę jak było ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Jak dla mnie, rozdział jest naprawdę świetny, bardzo dobrze mi się go czytało ^^
    Jejciu, słodko się patrzy na naszą dwójkę. Widać, że Enrique to by za Elizą w ogień skoczył, jest w niej tak strasznie zakochany.
    Czekam na kolejne, weny!
    Buziaki :**
    PS. I zazdroszczę koncertu, sama bardzo bym chciała na nim być, ale niestety czas i odległość mi na to nie pozwalają... Ale pochwalisz się później wrażeniami, no nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Agrrrrrrrr -.-
    Jestem wściekła, bo właśnie naprodukowałam gigantyczny komentarz i przez przypadek wyłączyłam przeglądarkę (je*ne skróty klawiszowe -.-)
    Ech... w skrócie: nadrobiłam zaległości. Dobrze, że Pedro i Enriqe się pogodzili. Extra, że Eliza się otworzyła i nabrała pewności siebie, a ojciec Iglesiasa to zwyczajny ku*as.
    Ten rozdział był cudownie sielankowy, ale aż bił na alarm, że zbliża się jakaś katastrofa. A jak już przeczytałam, że planujesz namieszać, to straciłam wszelkie wątpliwości.
    Ech, przepraszam za wątpliwą jakość tego komentarza, ale aż mi się nastrój popsuł i nie lubię (chyba nikt nie lubi) pisać tego samego dwa razy.
    Weny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo się tu dzieje, nie mam żadnych minusów, same pozytywy, bo naprawdę fajnie Ci wychodzi to opowiadanie. Zapraszam do siebie, dużo weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń