Eliza jest ciągle na mnie zła, od tygodnia mamy ciche dni. Nie chciałem już jej wkurzać, wyniosłem się z sypialni. Pedro śpi w drugim pokoju to mi została tylko sofa. Spanie tam to jest masakra.
Bez żadnego słowa spakowaliśmy swoje ubrania do torby, które zaniosłem do samochodu, zabrałem torbę Pedro, który był zajęty nową dziewczyną. Wsiedliśmy wszyscy do samochodu, szoferowi powiedziałem, że ma jechać na lotnisko. Złapałem Elizę za rękę, spojrzała na mnie wkurzona i zabrała rękę spoglądając w szybę. Westchnąłem i spojrzałem na Pedro, który bezradnie wzruszył ramionami i zajął się Tamarą. Spojrzałem na Elizę maślanymi oczami, uderzyła mnie łokciem w siniaka, którego dalej mam po pobiciu. Syknąłem z bólu, Eliza parsknęła śmiechem bawiąc się palcami. Była zdenerwowana.
Dojechaliśmy na lotnisko, Elizka zabrała dzieciaki, a ja wziąłem nasze torby. Złapałem ją za rękę i pocałowałem, mocno mnie przytuliła. Wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsce, samolot był prywatny zaopatrzony specjalnie w łóżeczka dla dzieciaków. Usiadłem obok Elizy, ale nie miała ochoty by siedzieć obok mnie. Wzruszyłem ramionami i rozłożyłem się na siedzeniu, które zostawiła Eliza. Wyciągnąłem telefon z kieszeni pisząc SMS-a do Elizki. "Chodź tu misiek" odpisała tylko "Pieprz się". Zaśmiałem się odpisując "Też Cię kocham". Tym razem było słychać śmiech Elizy. Dostałem SMS-a "Zostaw mnie w spokoju" odpisałem "Możesz odejść, nie zabraniam Ci tego, nie trzymam Cię przy sobie siłą". Słyszałem, że powiedziała coś pod nosem, ale niezbyt wyraźnie bym zrozumiał "Więc to jest nasza ostatnia podróż razem, skoro tak chcesz". Długo jej nie odpisałem, szczerze nie wiedziałem co jej napisać. "Nie napisałem, że chcę. Jak dla mnie możesz zostać ze mną do końca życia :*". "Kocham Cię" tylko tyle mi napisała. Uśmiechnąłem się do telefonu pisząc do niej "No chodź tu skarbie, nie będę Cię przecież bił" po jej wiadomości zwrotnej pożałowałem, że to napisałem "Już raz to zrobiłeś" odpisałem jej szybko "I przepraszałem Cię za to tysiąc razy. No chodź tu skarbie". Nic nie odpisała, podeszła do mnie i pocałowała. Zabrałem ją na kolana i pocałowałem ją w nos.
Po prawie dwunastogodzinnym locie wylądowaliśmy w Miami, znalazłem mamę na lotnisku i rzuciła się w ramiona Elizki, potem Pedro, poznała się z Tamarą, przywitała się z dzieciakami i przyszła pora na mnie. Miło. Wyściskała mnie za wszystkie czasy. Porwała nam dzieciaki, objąłem Elizę i ruszyliśmy do samochodu. Szofer zapakował nasze torby do bagażnika i odjechaliśmy do domu. Mama robiła przesłuchanie Pedro o jego stanie zdrowia, miałem czas by zająć się Elizką. My będziemy mieć przesłuchanie przy obiedzie.
Dojechaliśmy do domu, przywitałem się z moją siostrą, z bratem i jego narzeczoną. Zaniosłem bagaże do pokoju i poszedłem skorzystać z prysznica. Odświeżyłem się i w samym ręczniku wyszedłem z łazienki. Wyciągnąłem z torby świeże ubrania, a do pokoju weszła mama. Szybko zasłoniłem koszulką dużego siniaka, nie musi znać szczegółów. Przekazała mi, że obiad jest na stole. Pokiwałem twierdząco głową, ubrałem się i zszedłem na dół. Usiadłem koło Elizy i zacząłem jeść. Byłem potwornie głodny, Eliza nagle wstała od stołu i pobiegła do łazienki. Poszedłem za nią, wymiotowała. Kucnąłem koło niej i zacząłem gładzić ją po plecach.
- W porządku? Co się dzieje?
- Tak, musiałam się czymś zatruć. Już w domu źle się czułam.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś
- Bo byliśmy skłóceni.
- Następnym razem nawet jak będziemy sobie skakać do gardeł to mów mi, że źle się czujesz dobrze?
- Dobrze, idź do reszty, ja zaraz do was przyjdę.
- Poczekam z tobą.
- Idź, zaraz przyjdę.
Wyszedłem z łazienki, a po chwili wyszła Eliza, usiadła obok mnie i złapała mnie za rękę. Dokończyliśmy obiad i poszliśmy do pokoju, Eliza od razu się położyła i zasnęła, siedziałem oparty o ścianę patrząc na Elizę. Do pokoju weszła moja siostra Ana, poprosiła mnie o rozmowę. Wyszedłem za nią i usiedliśmy na schodach. Uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
- Tobie nic się nie stało? - spojrzała na mnie.
- O czym mówisz?
- Pobicie, wiem że oberwałem zakrywając Pedro ciałem. Nie mówiłam nic mamie.
- Nie mów jej, nie chcę jej martwić. Nic mi nie jest tylko siniak koło żeber.
- A co z Elizką? Co jej jest?
- Nie wiem, może zjadła coś nieświeżego.
- A może jest w ciąży?
- Nie, nie kochaliśmy się ostatnio, nawet w sypialni nie spałem. Ciągle się kłóciliśmy. A po za tym zabezpieczamy się. Na pewno nie jest w ciąży. Nie chcemy teraz kolejnego dziecka.
- Porozmawiaj z nią.
- Nie, na pewno nie jest. Zauważyłbym.
Wszedłem do domu i poszedłem do pokoju, położyłem się obok i patrzyłem na jej brzuch. Ma taki jak zawsze, może troszkę jej się przytyło. Przytuliłem ją i zasnąłem, ocknąłem się gdy Eliza wydostała się z mojego uścisku. Pocałowała mnie uśmiechając się. Podniosłem się i poszedłem do niej, złapałem ją za biodra i pocałowałem.
- Jak się czujesz?
- Już dobrze.
- Muszę Cię o to zapytać. Jesteś w ciąży?
- Nie, robiłam test w domu gdy pierwszy raz zwymiotowałam. Nie jestem w ciąży.
- To dobrze, chodźmy na dół.
Złapałem ją za rękę i zeszliśmy na dół, przywitaliśmy się ze wszystkimi i dosiedliśmy się do stołu. Eliza usiadła mi na kolanach zabierając kanapkę z talerza. Objąłem ją i położyłem rękę do jej krocza, spojrzała na mnie uśmiechając się. Gdy wszyscy byliśmy już najedzeni zabrałem Elizę na spacer. Potrzebowaliśmy dla siebie trochę czasu, mam nadzieję że ten wyjazd dobrze nam zrobi. Po tym co się wyprawiało u nas to mamy prawo odreagować. Wszystkich to wszystko dużo kosztowało. Doszliśmy na plaże i usiedliśmy na piasku, objąłem Elizę całując ją w szyję. Złapała mnie za rękę uśmiechając się. Nachyliłem się nad nią i pocałowałem, potrzebowałem jej każdego dnia, pragnąłem jej. Nie wiem co bym zrobił gdybym ją stracił, jest dla mnie wszystkim. Pocałowałem ją wkładając rękę pod jej koszulkę i łapiąc za piersi.
- Enrique przestań, jesteśmy na plaży.
- Jest taka pora, że nikogo nie ma.
- Skarbie. - zaśmiała się. - Proszę Cię przestań.
- Jestem na Ciebie tak napalony, że mógłbym się z tobą kochać nawet na środku ulicy.
- Tylko seks Ci w głowie, wytrzymasz do wieczora?
- No nie wiem, to będzie trudne.
- Wytrzymasz. - pocałowała mnie. - Nic Ci się nie stanie.
- Kocham Cię skarbie.
- Ja Ciebie jeszcze bardziej.
Jestem!
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, jak zwykle :)
Dobrze, że znowu im się układa.
Weny, buziaki :**
No dobra, teraz bez żadnych jaj i ma się wszystko im układać a jak nie to przyjeżdżam do Ciebie z Warszawy i bije �� Rozdział cudowny ❤ Czekam na kolejny ��
OdpowiedzUsuń