piątek, 27 stycznia 2017

Veintiséis!

Siedzieliśmy wszyscy przy wigilijnym stole, Eliza była spięta, dodawałem jej odwagi gładząc ją po udzie. Złapała mnie za rękę i jej wzrok kazał trzymać łapy przy sobie. Uśmiechnąłem się i położyłem rękę na stole. Wypytywali nas o nasze życie, nie odbyło się bez pretensji do mnie o trasę. Wolałem przemilczeć te tematy. Wiem, zrobiłem błąd jadąc na tą trasę, ale nie muszą mi tego wypominać do końca życia, a nasze życie to nasza sprawa, nie lubię o nim opowiadać, nawet rodzinie. Wstaliśmy wszyscy od stołu i posprzątaliśmy po wigilii. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, mój brat poszedł otworzyć, gdy zobaczyłem w progu mojego ojca to zamarłem i odruchowo przyciągnąłem do siebie Elizę. Podszedł do nas, zasłoniłem Elizę swoim ciałem, wiedziałem, że się go boi.
- Możemy porozmawiać? W trójkę?
- Nie, wyjdź stąd. Nie mamy zamiaru z tobą rozmawiać.
- Nie chcę być z wami skłócony.
- Eliza zostań tutaj. - złapałem ojca za rękę i zaprowadziłem do innego pokoju. - Odwal się od nas! Daj nam w końcu spokój! Już raz chciałem się z tobą pogodzić i dobrze, że wtedy pojechałem do Pedro i powiedział mi co knujesz! Wyjdź z tego domu i nie pokazuj nam się na oczy. Nienawidzę Cię!
- Synu, daj mi szansę. Naprawmy to wszystko.
- Nie nazywaj mnie swoim synem! W ogóle słyszysz co ty mówisz?! Chcesz to naprawić?! A co dopiero chciałeś zapłacić Pedro żeby nas rozdzielił! Co Eliza Ci zrobiła?! Co o niej wiesz czego ja nie wiem?! Dlaczego chcesz nas rozdzielić?! 
- Zasługujesz na kogoś lepszego, spójrz na nią, wszędzie ma blizny. Robisz z siebie pośmiewisko.
- A ten ktoś lepszy to ma być taki jak Sara?! Tylko ona Ci odpowiadała! Ma być taką pustą laską, a na końca ma mnie okraść? Taka byłaby dla Ciebie idealna synowa?! Bo Sara taka była! No i co z tego, że ma blizny?! Może mieć całe ciało w bliznach, może nawet jeździć na wózku! Nie obchodzi mnie to! Kocham ją i nie zostawię jej tylko dlatego, że ty tego chcesz! 
- Enrique...
- Wynoś się stąd! Odwal się ode mnie, od Elizy i nawet nie próbuj się kontaktować z Pedro! Wynoś się stąd!
Wyszedłem z pokoju zdenerwowany, podszedłem do Elizy i ją przytuliłem. Ojciec na nas spojrzał i bez słowa wyszedł. Eliza cała się trzęsła, bała się go. Poszliśmy do sypialni, musieliśmy się uspokoić, miał tupet, że tu przyszedł, szczególnie dzisiaj, w wigilię. Po kilku minutach gdy nerwy nam opadły zeszliśmy do reszty domowników. Rozmawiali o nas, skończyli gdy zorientowali się, że jesteśmy w pomieszczeniu. 
- Czas na prezenty! - mama klasnęła w dłonie, chciała byśmy odreagowali. 
Zabrałem kopertę, w której znajdywał się prezent dla Elizy i do niej podszedłem. Przybliżyłem ją do siebie i pocałowałem.
- Wesołych Świąt kochanie. - wręczyłem jej kopertę.
- Wesołych Świąt skarbie.
Otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej dwa bilety lotnicze do Rio de Janeiro, spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Przytuliła się do mnie, uśmiechnąłem się i złączyłem nasze usta w długi pocałunek. Złapałem ją za tyłek i przybliżyłem do siebie. Usiedliśmy na sofie, Eliza usiadła mi na kolanach, złapałem ją za udo momentami wkładając rękę pod sukienkę. Uderzyła mnie w rękę i kazała trzymać łapy przy sobie na co zaśmiał się mój brat.
- Chyba dzisiaj nie poruchasz. - wypalił, na co Eliza próbowała powstrzymać śmiech. 
Zabiłem brata wzrokiem i uderzyłem w głowę. Robiło się już późno, poszedłem do sypialni i położyłem się na łóżku, po chwili przyszła Eliza w samej bieliźnie, przygryzłem wargę i podniosłem się z łózka obejmując Elizę i całując w szyję. Zdecydowanie wolę wersję bez bielizny. Odwróciła się i zaplątała ręce w moich włosach, pocałowała mnie i ściągnęła moją koszulkę. Pozbyłem się jej stanika rzucając go w kąt. Ściągnąłem resztę swojej garderoby i przejechałem ręką po kroczu Elizy co wywołało u niej cichy pomruk. Pocałowałem ją w usta, w szyję zostawiając na niej przebarwienie, w obojczyk i od brzucha przejechałem językiem do piersi zatrzymując się na nich. Złączyłem nasze ciała w jedną całość i wykonałem mocne pchnięcia. Złapała mnie za kark i wydawała z siebie ciche jęki, nie chciała by ktokolwiek nas usłyszał. Przeszedłem do szybkich i dokładnych pchnięć, wydała z siebie krzyk i wbiła palce w moje plecy. Pocałowałem ją i zdyszany, spocony i szczęśliwy padłem na poduszkę obok Elizy, przybliżyłem ją do siebie i zasnęliśmy. Obudziłem się rano, Eliza w połowie na mnie leżała, dokładnie spała. Chciałem ją położyć obok i wstać. Wymamrotała "zostań" i przytuliła się do mnie. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło.
- Muszę wstać. - zaśmiałem się.
- Nic nie musisz, zostań. - przytuliła mnie jeszcze mocniej. - Kocham Cię.
- Gołąbeczki wstajemy. - do pokoju wparował Julio. - Już prawie południe.
-  Zaraz wstaniemy.
Wyszedł z naszych czterech ścian i nachyliłem się nad Elizą, pocałowałem ją i wstałem kierując się w stronę łazienki, wziąłem ciepły i długi prysznic. Po dwudziestu minutach byłem z powrotem w sypialni, Eliza nadal leżała. Uśmiechnąłem się do niej i ubrałem się w świeże ubrania. Elizka była smutna, zmęczona i cała mokra. Usiadłem obok niej.
- Co się dzieje?
- Źle sie czuję. - przyłożyłem rękę do jej czoła, miała gorączkę.
- Zaraz wracam.
Zszedłem na dół, zaparzyłem herbatę, zabrałem termometr i tabletki przeciwgorączkowe. Wróciłem do sypialni i podałem Elizie termometr by zmierzyła sobie temperaturę. Siedziałem i trzymałem ją w objęciach. Po kilku minutach odczytała liczbę z urządzenia i mi go podała. 38,4. Kazałem  jej zażyć jedną tabletkę, wypić herbatę i zostać w łóżku. Siedziałem z nią dopóki nie zasnęła. Zszedłem na dół gdzie czekali na mnie mój brat i mama. Przywitałem się z nimi i zaparzyłem sobie kawę. 
- A Elizka gdzie?
- Śpi, źle się czuje, ma gorączkę.
- Kochasz ją?
- Co to za pytanie? Kocham, bardzo.
- To tego nie zmarnuj, Eliza to świetna dziewczyna i gdy tylko się dowiem, że płakała przez Ciebie to sobie inaczej porozmawiamy. 
- Sugerujesz, że mogę jej coś zrobić? Gdybym chciał to już dawno bym jej coś zrobił i ją zostawił. Kocham ją i chcę by w przyszłości była matką moich dzieci i moją żoną.
- Macie w planach dziecko?
- Rozmawialiśmy o tym i na razie nie, jest za wcześnie, a Eliza ma za sobą ciąże z gwałtu i aborcję. Może kiedyś, ale na pewno nie teraz. Nie jest gotowa, ja z resztą też nie wiem czy sprawdziłbym się w roli ojca. Także na wnuki sobie jeszcze poczekasz. Mamy jeszcze czas, Eliza ma dopiero 19 lat.
- Dbaj o nią.
- Przecież dbam.
- Otwarcie trzeba przyznać, że Eliza ma szczęście, że ma Ciebie.
- To ja mam szczęście, że mam Elizę.
- A co u Pedro? Dawno się nie odzywał. 
- Ma napięty grafik. Tatą będzie.
- On? - mój brat się zaśmiał. - Przecież Pedro i dziecko... To jest sprzeczne. Serio myślałem, że to ty szybciej ojcem zostaniesz.
- My uważamy. Może to nie był planowany dzieciak, ale jest szczęśliwy, będzie z niego świetny ojciec.
- A między wami wszystko jest w porządku?
- Tak. Wszystko wróciło do normy, dogadujemy się świetnie.
~.~
Zeszłam z góry i przywitałam się ze wszystkimi, usiadłam obok Enrique, który mnie objął i pocałował.
- Jak się czujesz?
- Lepiej, gorączka spadła, brzuch mnie boli, ale jest ok.
- To dobrze.
Włączyliśmy jakiś świąteczny film, siedziałam przytulona do Enrique, cały czas gładził mnie po ręce. Co jakiś czas szeptał mi na ucho jak bardzo mnie kocha i że chce się ze mną męczyć do końca swojego życia. Pocałował mnie w dłoń i wskazał palcem na telewizor.
- To kiedyś będziemy my. - szepnął mi na ucho.
- Czwórka dzieci? Zapomnij mój drogi.
- Chcesz więcej? Nie ma sprawy.
- Idiota. - zaśmiałam się.
- Idiota, który jest potwornie w tobie zakochany. - pocałował mnie. - Nie pozwolę by ktoś Cię skrzywdził.




















3 komentarze:

  1. Jestem!
    Bardzo fajny rozdział, pomimo takiego niezbyt przyjemnego początku... :)
    Fajnie, że między nimi znowu jest tak, jak powinno być. Aż miło się na nich patrzy!
    Weny życzę i ślę buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh... ojciec Enrique :/
    Mam wrażenie, że EI nie da mu kolejnej szansy.
    Teraz Enrique i Eliza.
    Oni są tacy słodcy <3 Aż miło się na nich patrzy!
    Oby tak dalej!
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. gdyby nie ojciec Kikiego i choroba Lizki, to byłby super przyjemny rozdział :3 no ale w sumie nie może tak być, że idylla trwa cały czas :p

    OdpowiedzUsuń