Eliza nie odzywała się od tygodnia, ja też nie próbowałem jej znaleźć. Martwię się o nią, to logiczne, ale nie mogę nic zrobić. Wie, że może przyjść w każdej chwili. To już jej decyzja, w głębi duszy jednak mam nadzieję, że przyjdzie. Z jednej strony wiem, że sobie radzi, a z drugiej boję się, że coś sobie zrobiła, przecież już próbowała. Czuję się za nią odpowiedzialny. Powinienem? Jest pełnoletnia, a ja dla niej jestem obcym facetem. No, ale cóż. Nic nie zdziałam. Niczego nie oczekuje, po prostu chcę pomóc dziewczynie, która pomocy nie chcę, a jej potrzebuje. Ucieszyłbym się gdyby zdecydowała się jednak tutaj pojawić. Teraz jest jeszcze moja trasa koncertowa, jest w najmniej odpowiednim czasie, ale cóż mam zrobić? To nie ja ustalam terminy, a przekładać ich nie będę, nie zrobię tego fanom. Nie potrafiłbym. Musiałoby się coś na prawdę stać by odwołać koncert. Nigdy mi się to nie przytrafiło i mam nadzieję, że nie przytrafi. Jutro wylatuję do Portugalii, potem Niemcy, Włochy, Czechy i Austria, przez tydzień nie będzie mnie w domu. Domu pilnować będzie mój przyjaciel Pedro. A co jeśli Eliza przyjdzie gdy mnie nie będzie? Zobaczy Pedro i ucieknie? Przestraszy się? I już się nie pojawi? Iglesias stop! Nic takiego nie będzie miało miejsca.
- Tu ziemia do Kike! - przed twarzą ręką wymachiwał mi Pedro. - Co jest? Myślisz o tej dziewczynie?
- Martwię się o nią.
- Odpuść sobie.
- Dziewczyna chcę popełnić samobójstwo na twoich oczach, co byś zrobił?
- Wysłał ją do psychiatryka. Laska ma nie po kolei w głowie.
- Nie wiesz przez co przeszła.
- To może mnie oświeć. Chłopak ją rzucił?
- Gdybym mógł Ci powiedzieć to już bym to zrobił.
- Skup się na trasie. Będę u Ciebie jutro koło 20. Cześć.
- Cześć.
Skup się na trasie, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Nie potrafię o niej nie myśleć, siedzi mi w głowie od tygodnia i nie potrafię jej wymazać przynajmniej na chwilę.
~.~
Kilka razy byłam pod domem Enrique, ale nie odważyłam się zadzwonić domofonem, chciałam, ale się bałam. Nie miałam na tyle odwagi. Za każdym razem mówiłam sobie, że dam radę, że wejdę do niego, ale gdy przyszło co do czego to tchórzyłam. Typowa ja, zawsze tchórzyłam. Dałabym dużo żeby cofnąć czas o 18 lat. Do czasu gdy mnie nie było na tym świecie. Po raz kolejny stoję pod domem piosenkarza, ale nie zadzwoniłam, wiem, że jest w domu, świeci się światło i widziałam go w oknie. Dlaczego zawsze tchórzę? Odeszłam od jego posesji, odwróciłam się ostatni raz i odeszłam, kolejny raz. Chciałabym chociaż raz nie stchórzyć. Tylko ten jeden raz, to aż tak dużo? Wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju i położyłam się na łóżku zamykając. Myślami powędrowała w nieosiągalne dla mnie miejsca. Brazylia, Francja, Chile, Włochy, Japonia, kiedyś chciałam zwiedzić te państwa, to były moje marzenia, które zostały zniszczone z dnia na dzień. Wiem, że nigdy nie odwiedzę Paryża czy Tokio, chyba tylko w snach. Kiedyś czternastolatka z marzeniami, z planami, a teraz osiemnastolatka na samym dnie życia, ironia losu. Usiadłam na parapecie i spojrzałam przez okno. Padało, jak na Madryt to rzadkość. Z okna było widać drogę, parę samochodów, dom sąsiada i budę mojego psa, który zdechł trzy lata temu. Widoków za pięknych to ja nie mam. Mieszkam w takim miejscu, że szkoda gadać. Mniejsza z tym. Wzięłam pierwsze lepsze ubrania z szafy i skierowałam się do łazienki. Wykąpałam się w zimnej wodzie bo ciepłej nie mamy. Po kilkunastu minutach byłam już ubrana w świeże ubrania. Ubrałam bluzę z kapturem i wyszłam z domu. Nie było sensu tam siedzieć, tylko śmierdzi tam alkoholem. Niczym innym, tylko nim. Usiadłem na ławce, padało jak z cebra, słyszałam słowa ludzi skierowane w moją stronę, nie zwracałam na to uwagi, przecież to jest na porządku dziennym, codziennie coś takiego słyszę. Nie przejmuję się tym. Jestem na to uodporniona.
- Wszystko w porządku? - zapytał wysoki blondyn.
- Tak, wszystko jest w porządku.
- Może dasz się namówić na kawę?
- A może dasz się namówić żebyś już sobie poszedł?
- Jak chcesz, twoja strata.
- Twoje szczęście.
- Widzę, że twardy orzech do zgryzienia. - odszedł.
Wstałam, już przestawało padać, a słońce powoli wychodziło zza chmur i zaczynało świecić nad stolicą Hiszpanii. Z daleka zobaczyłam Enrique otoczonego przez fanów. Chętnie rozdawał autografy, robił zdjęcia, widać, że sprawia mu to radość. Ten to ma życie. Madryt jest taki mały czy Hiszpan mnie śledzi? Miałam ochotę do niego podejść, ale tego nie zrobiłam. Dlaczego? Po raz kolejny się bałam, norma. Zobaczył mnie, tylko się uśmiechnął, nie podszedł. Zrozumiał, że przyjdę sama gdy będę chciała? Odpuścił? Jestem mu za to wdzięczna, zrozumiał, że na siłę nic nie zdziała? Jeśli ja nie chcę to on nic nie zrobi, rzecz w tym, że ja chcę, ale coś mnie blokuję i nie potrafię się przed nim odblokować. Nie mam na tyle odwagi by do niego podejść, porozmawiać. Ostatni raz na niego spojrzałam, cały czas na mnie patrzył. Odeszłam. I tak za każdym razem. Brawo za odwagę Eliza. Brawo.
~.~
Ucieszyłem się i odetchnąłem z ulgą gdy ją zobaczyłem całą i zdrową. Pewnie pomyślała, że ją śledzę albo coś w tym stylu co w ogóle nie było prawdą. Chciałem podejść, nawet bardzo, ale wiem, że jeśli będzie chciała to sama przyjdzie, dlatego nie podszedłem, nie narzucałem się. zrobi to co uważa za słuszne. Zrobiłem małe zakupy i wróciłem do domu, pasowałoby w końcu dzisiaj coś zjeść, padło na spaghetti, nie jestem fanem kuchni włoskiej, ale też nie znam osoby, która nie lubi spaghetti. Przyrządziłem posiłek i szybko go zjadłem, człowiek głodny, człowiek zły. Włożyłem wszystkie naczynia do zmywarki. Włączyłem telewizor i po dłuższych poszukiwaniach znalazłem jakiś muzyczny program, lekko pogłośniłem, zawsze mam problem z numerem programu, zupełnie nie wiem dlaczego. Zacząłem sprzątać dom nucąc piosenki, które aktualnie leciały. Po godzinie została mi tylko kuchnia, najgorsze pomieszczenie w całym domu. tutaj zawsze jest największy bałagan. Zawsze znajdzie się jakieś jedzenie... sprzed tygodnia, ewentualnie dwóch. Nie jestem fanem sprzątania, ale jak już trzeba to wyjścia nie mam i posprzątać muszę. W miarę ogarnąłem ostatnie pomieszczenie, otworzyłem lodówkę i sprawdziłem daty ważności poszczególnych produktów, mleko przeterminowane o miesiąc. Miesiąc to jeszcze nic, mogło być gorzej. Wyrzuciłem wszystkie nieświeże napoje i jedzenie, a worek ze śmieciami wyniosłem do kosza na dworze. Pogłośniłem telewizor na cały regulator i poszedłem do łazienki, ściągnąłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic, po dwudziestu minutach byłem jak nowo narodzony. Ubrałem się w świeże ubrania i załączyłem pralkę. Dom posprzątany, cel osiągnięty. Ściszyłem muzykę i chciałem zająć się czymś pożytecznym, a wyszło jak zawsze, czyli się położyłem. Bardzo pożyteczne zajęcie, no nie powiem. Zasnąłem, co prawda nie miałem tego w planach, ale się nie wyspałem, to była krótka noc, a rannym ptaszkiem nigdy nie byłem i nie zanosi się bym nim został. Obudził mnie deszcz, który uderzał w okno i w parapet. Przekląłem pod nosem, wstałem i skierowałem się do kuchni w celu zrobienia sobie ciepłej kawy. Usiadłem na blacie czekając aż woda się zagotuje, gdy już to zrobiła zalałem kawę i poszedłem do salonu, wygodnie się rozsiadłem, ale oczywiście coś musiało mi przeszkodzić, jakże by inaczej, dzisiaj to był domofon. Miałem nadzieję, że to Eliza.
- Kto?
- Pedro.
Otworzyłem mu bramkę i drzwi wejściowe. Zastanawiałem się co tu robi, miał przyjść jutro o 20. Nie zadałem mu pytania po co przyszedł bo zapewne odpowiedzi bym się nie doczekał. Poszedł do lodówki i wyciągnął z niej dwie butelki piwa. Usiadł obok mnie kładąc butelki na stole i wyrwał mi pilota, spojrzałem na niego z wyrzutem.
- Czujesz się jak u siebie. - wziąłem pierwszy łyk kawy, piwo zostawię na potem.
- Będę tu kimać przez tydzień, przyzwyczajaj się.
- To będzie długi tydzień.
- Nie śpiesz się, masz wygodne łóżko.
Zaśmiał się, a ja uderzyłem go łokciem. Obejrzeliśmy przy piwie jakiś mecz, wpisał w YouTube moje piosenki, nie lubię siebie słuchać, on dobrze o tym wie, ale specjalnie je puszcza. Chciałem mu wyrwać pilota, ale był silniejszy. Wstałem i wyłączyłem telewizor.
- No dobra Pedro, mała lekcja.
- Tak wiem, zero imprez, mam dbać o porządek i sprawić by ten dom stał gdy wrócisz. Mówisz mi to za każdym razem, ileż można?
- Dopóki nie nauczysz się słowa porządek, za każdym razem zostawiasz mi syf.
- Dobra, teraz posprzątam. Obiecuję.
- Gdyby Eliza się pojawiła to...
- Nie przyjdzie, gdyby chciała to już by to zrobiła. Pewnie teraz siedzi z jakimś chłopakiem.
- Nie siedzi, gdyby przyszła to powiedz jej, ze wracam w sobotę.
- Skąd wiesz, że nie siedzi? Jasnowidzem jesteś?
- Boi się męskiego dotyku... Ktoś ją zgwałcił, teraz już wiesz dlaczego nie siedzi? Gdyby przyszła to jej nie dotykaj.
- Nie wiedziałem, sorry stary.
- Miałem nikomu nie mówić, więc ty też dziób na kłódkę.
- Masz moje słowo.
Wiem, że jej obiecałem, że nikomu o tym nie powiem. Pedro jest moim przyjacielem, ja mu mówię o wszystkim i on mówi mi wszystko, to co ja mu mówię to wiem, że nie ujrzało światła dziennego. Zawsze dotrzymuje słowa, zawsze mogę na niego liczyć, dochodzi między nami do sprzeczek czy większych kłótni, ale po jakimś wszystko wraca do normy, pomagamy sobie nawzajem i wiem, że wskoczyłbym w ogień gdyby mu się coś działo, miał jakieś kłopoty. Nigdy mnie nie zawiódł, ufam mu jak nikomu innemu, wiem, że nikomu tego nie rozgada. Nie lubimy wokół siebie rozgłosu, jesteśmy zwykłymi ludźmi. Jedyne co nas różni to imprezy. Pedro może chodzić na niecały czas, a ja wybiorę się raz na parę miesięcy. Wolę bawić się w gronie znajomych niż obcych ludzi w klubie. Pedro zaś woli iść do klubu i tam się zabawić. Tylko to nas różni. Mogę się założyć, że podczas mojej nieobecności ktoś zawita do domu i zadowoli tego niewyżytego seksualnie obszczymura.
______________________
1:25 a mi się zachciało dodawać rozdziały ;D
Pedro chyba nie polubi Elizy hyhy ;D
Albo i polubi ;D
Nadal Enrique taki cudowny *.*
Normalnie dostaje natchnienia jak słucham piosenek Kike ;D
Do następnego ;*
Wow, podoba mi się! :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że naszemu bohaterowi zależy na Elizie... W sumie nie dziwię się, jest ciekawą postacią. Zastanawiam się tylko dlaczego Pedro jest do niej taki uprzedzony. :/ Może boi się, że dziewczyna może skrzywdzić Enrique?
A co do Elizy... Jest mi jej żal. :( To słowa, które chyba najlepiej opisują to, co czuję, gdy o niej piszesz. :)
Tydzień z Pedro... Ciekawie. ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
Buziaki ;*
Ten cały Pedro mi się tutaj nie podoba, coś mi się wydaje, że on będzie chciał jakoś ograniczyć Enrique do spotkania się z Elizą.
OdpowiedzUsuńEnrique w tym blogu jest normalnie cudowny, dobrze zrobił, że do niej nie podszedł ;) Nabierze trochę odwagi to sama przyjdzie :)
Rozdział jak zwykle cudowny ;)
Czekam na kolejny ;*
Buziaki ;*
dopiero tutaj trafiłam i jestem mile zaskoczona :D
OdpowiedzUsuńzwykle czytam sportowe fanfiction ale to mega mi się spodobało.
kibicuje Enrique i Elizie ale nie podoba mi sie ten Pedro, to jak powiedział o tym psychiatryku dla Elizy, grrr nie polubiłam go.
Zaprosiłaś, więc jestem. Chciałabym podziękować za komentarz, który sprawił mi radość :) A to opowiadanie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nie czytałam jeszcze o tym piosenkarzu. Cóż, jest genialnie pisane. Współczuję dziewczynie, że tyle przeszła w tak młodym wieku, ale cieszę się, że Enrigue jej pomógł. Coś ten Pedro mi nie pasuje. Widać, że jej nie polubił. Życzę weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńreakcja przyjaciela Enrique jest...normalna, często spotykana we współczesnym świecie. ale to złe.. eh :(
OdpowiedzUsuńjeny, Eliza trochę działą nie fair, no ale... obiecała, że przyjdzie, jak będzie chciała. no i to 'spotkanie' z Enrique...
spoko Iglesias, nikt nie jest fanem sprzątania XD i tak, kuchnia to koszmar XD
ej no, ten Pedro jest okropny, hahaha XD
ew, jednakże liczę, że polubi Elizę!!
czekam na kolejny, buziaki xo
Jestem :)
OdpowiedzUsuńTrochę późno....nie rozpisuję się. Rozdział fajny. Wrócę później, bo nie mam czasu :(
Digital!