środa, 13 lipca 2016

Dos!

Minęło kilka godzin od tej rozmowy, nadal jestem w domu Iglesiasa, nie mam się jak wymsknąć , muszę wyjść stąd tak by mnie nie zauważył, nie chcę jego pomocy, jest kim jest, ale nie mam zamiaru tutaj siedzieć i mu wszystkiego mówić, przez cztery lata sobie radziłam to teraz mam sobie nie dać? Panie Iglesias, już mnie nie zobaczysz. Tylko zaśnij. Było już około 22, brał prysznic, mogłam już teraz uciec, ale pewnie jeszcze tutaj przyjdzie, więc poczekam jeszcze parę godzin. Zeszłam na dół, nalałam sobie wody i wróciłam do pokoju. Usiadłam na parapecie i podziwiałam widoki, były niesamowite, na niebie dużo gwiazd, księżyc, który nie wyglądał jak księżyc. Madryt nie spał, po ulicach chodziło mnóstwo ludzi. Wracali chyba z jakiegoś meczu, przynajmniej tak wyglądało, śpiewali jakieś przyśpiewki czy jak to się tam nazywa. Usłyszałam zamykające się drzwi od łazienki, czyli Enrique z niej wyszedł, zeszło mu. Zabrałam łyk wody i ponownie patrzyłam na ulice Madrytu. Ciekawi mnie tylko gdzie jest mój ojciec, wiem, że mieszka w Madrycie, ale nie wiem gdzie. W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam i teraz też nie mam zamiaru. Nie chcę o nim myśleć, zostawił nas to jest dla mnie bezwartościowym chujem. Tak w skrócie. W progu stał Enrique, jak długo to nie wiem, ale dopiero teraz go zauważyłam, skupiłam wzrok na nim, włosy miał rozczochrane, w ustach trzymał szczoteczkę do zębów, ubraną miał tylko dolną część pidżamy i gumowe klapki na stopach. Posłał mi lekki uśmiech.
- W porządku? - pokiwałam twierdząco głową. - Zaraz będziesz mogła skorzystać z łazienki, nie mam damskich ciuchów, przyniosę Ci zaraz jakiś mój podkoszulek.
Zniknął za drzwiami, zeskoczyłam z parapetu i ruszyłam w stronę łazienki, po drodze Iglesias dał mi koszulkę i wskazał gdzie jest łazienka. Weszłam do środka i zamknęłam się, łazienka nie była duża, ale wystarczająca by zmieścił się prysznic z lewej, a wanna z prawej strony, toaleta znajdywała się na prawo gdy wchodzisz. Na ścianie znajdywało się duże lustro, a pod nim jedna duża szafka łazienkowa. Na podłodze znajdywały się białe płytki antypoślizgowe, dba o bezpieczeństwo, na ścianach były także białe kafelki, kompletny obłęd. Ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Po dobrych 20 minutach wyszłam spod prysznica, wysuszyłam się i ubrałam koszulkę piosenkarza, która wyglądała jak sukienka do ud. Wyszłam i skierowałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku i przykryłam by nie wzbudzić podejrzeń, obróciłam się na prawy bok i zamknęłam oczy, tylko nie zaśnij, Eliza tylko nie zaśnij.
- Śpisz? - zapytał opierając się o futrynę.
- Nie, jeszcze nie. - otworzyłam oczy.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować to mów, a jakby coś to jestem za ścianą. Nie będę zamykał do siebie drzwi, możesz mnie obudzić o każdej porze gdyby coś się działo.
- Dziękuję. Dobranoc.
- Dobranoc. - uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi.
Leżałam dość długo, cicho otworzyłam drzwi od pokoju, przysłuchiwałam się czy śpi, cicho pochrapywał, czyli śpi. Teraz mój czas. Na palcach zeszłam na dół, w miarę cicho wyszłam z domu i uciekłam. Nie zamierzałam siedzieć u niego w domu, Iglesiasie, poradzę sobie sama. Szłam przed siebie, nie wiedziałam gdzie idę, po prostu szłam. Plątałam się po mieście, nie chciałam wracać do domu, po co mam tam wracać? Enrique nie mógł sobie znaleźć innej ofiary tylko mnie? Tyle jest osób w Madrycie, a ten upolował sobie akurat mnie. Nie chcę jego pomocy, nie potrzebuję pomocy od nikogo, szczególnie od niego. Jeśli myśli, że będzie mi pomagał to jest w dużym błędzie. Niech się zajmie swoim życiem, koncertami, karierą, niech tym sobie zawraca głowę, a ode mnie niech się odczepi. Jest pomocny, ale niech sobie odpuści albo znajdzie kogoś innego. Oparłam się o jakiś budynek i się rozpłakałam. To dziwne, że rozmawiałam ze swoim jedynym idolem, a ja traktowałam go jak powietrze, unikałam go, chciałam się go pozbyć, inni pewnie skoczyliby mu na szyję i za nic w świecie nie chcieliby go puścić, ale nie ja. Może nie robił na mnie zbyt większego zachwytu przez to, że widziałam go nie po raz pierwszy. Przechodziłam koło niego parę razy, ale nie zatrzymywałam go, wystarczyło mi , że go widziałam. Raz mu powiedziałam dzień dobry, a on się uśmiechnął i odpowiedział. Tylko tyle. Teraz też nie zamierzam z nim rozmawiać. Enrique, daj mi już spokój. Do niczego nie jesteś mi potrzebny. Jeśli chcesz mi pomóc, to nie wchodź mi w drogę.
~.~
Obudził mnie dźwięk tego cholernego budzika, czyli była dziewiąta, kurde... pospałbym sobie jeszcze, ale mus to mus. Podniosłem się z łóżka i od razu poszedłem do pokoju, w którym nocowała Eliza, nie było jej, pewnie jest na dole. Zszedłem na dół i też jej nie było. Wyszła albo uciekła, przeczucie mówiło mi, ze uciekła. Wykonałem wszystkie poranne czynności i ruszyłem na miasto, miałem nadzieję, że ją gdzieś zobaczę, zatrzymam choć szansę są nikłe, Madryt jest duży. Wątpię by wróciła do domu, pójście tam to strata czasu, pewnie błąka się po ulicy sama, nie ma pojęcia dokąd iść, może będzie na tym moście, na którym ją złapałem. Nie liczyłem na to, że tam będzie, ale może cud by się zdarzył. Nic z tego, nie było jej. Nie wiem gdzie mam jej szukać, nie znam jej ulubionych miejsc, nie wiem o niej dużo. I to nie przemawiało dla mnie dobrze. Zatrzymało mnie paru fanów, poprosiło o zdjęcie i autografy, nie miałem z tym problemu, chętnie rozdaje autografy, lubię sprawiać uśmiech na twarzy młodych ludzi i nie tylko. Poszedłem dalej z nadzieją, że gdzieś ją zobaczę. Zrezygnowany wróciłem do domu, nalałem sobie soku, wziąłem długopis i kartkę, rysowałem jakieś dziwne wzory zastanawiając się gdzie jest Eliza. Mogła być w każdym miejscu tego miasta, ale także mogła być poza nim. Rzuciłem długopisem o stół i rozłożyłem się na sofie nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Eliza, gdzie jesteś?
~.~
Obudziłam się na ławce na dworcu, byłam głodna i było mi zimno, na sobie nadal miałam koszulkę Iglesiasa, cieszyłam się, że uciekłam od niego, może już się odwali. Weszłam do jakiegoś sklepu spożywczego, zabrałam parę rzeczy do jedzenia i uciekłam. Pierwszy raz w życiu coś ukradłam, nie czuję się z tym dobrze, ale muszę jakoś żyć, bez pomocy, szczególnie jego. Wróciłam do domu co było błędem. Przed wejściem było słychać krzyki i śmiechy, czyli wytrzeźwiała, ciekawe na jak długo. Zrezygnowałam z wyjściem do środka, chodziłam różnymi ścieżkami, nawet nie wiem gdzie one prowadziły, po prostu szłam przed siebie. Osunęłam się o jeden z budynków chowając głowę w kolanach. Bawiłam się palcami u dłoni, moje ulubione zajęcie od paru miesięcy. Coś mnie podkusiło by iść do domu, ponownie skierowałam się do swojego "miejsca zamieszkania". Weszłam do środka, matka piła z jakimiś kolesiami, ominęłam ich, ale zatrzymał mnie głos matki, niesamowite, że przypomniała sobie o mnie! Cóż za niespodzianka!
- Czego chcesz?!
- Trochę szacunku do matki! Załatw nam jakieś piwo albo wódkę, cokolwiek.
- Pieprz się! - wycedziłam przez zęby. - Nie waż się nazywać matką! Jesteś pieprzoną alkoholiczką i niczym więcej! Nienawidzę Cię! - spoliczkowała mnie. - Jesteś najgorszą matką jaką mogłam mieć! - wybiegłam z domu.
- Wracaj tu szmato!
Przebiegłam parę metrów i wybuchłam płaczem, nienawidzę jej, nienawidzę siebie, nienawidzę tego świata. Gdy się uspokoiłam ruszyłam dalej, odwróciłam się na chwilę, ale zdążyłam na kogoś wpaść, spojrzałam na jego twarz, uśmiechnął się. Wszyscy tylko nie ty. Jak ty mnie znalazłeś? Nie zamierzałam z nim rozmawiać, chciałam go ominąć, ale ten blokował mi przejście. Patrzył na mnie z żalem wypisanym na twarzy, ale też z nadzieją i radością, że mnie znalazł. I z czego się tak cieszysz? 
- Eliza... Dlaczego uciekłaś?
- Zajmij się swoim życiem co? Nie wtrącaj się w moje! Widzisz? Radzę sobie. Odwal się ode mnie.
- Dlaczego nie chcesz sobie pomóc? Wiem, że boisz się mojego dotyku bo boisz się, że coś Ci zrobię, otworzyłaś się przede mną, powiedziałam mi wszystko, a to jest pierwszy sukces. Nie bój się mnie, zaufaj mi.
Ile w tych słowach było prawdy. Iglesias miał 100% racji, ale nie przyznam mu tego, sam pewnie już to wie. Każde moje słowo było kłamstwem, szczególnie dwa "radzę sobie". Nie radzę sobie, próbuje mi pomóc, a ja mu się sprzeciwiam. Ten gwałt... Tylko to mnie blokuje. Kiedyś byłam kompletnie inna, otwarta dla wszystkich, ciekawa świata, chciałam zwiedzać świat, a teraz? Teraz unikam wszystko i wszystkich, nie skończyłam szkoły, nie osiągnęłam nic. Nie tak sobie wyobrażałam sobie swoje życie. Nie potrafię się przed nim otworzyć w 100%, nie potrafię się przełamać.
- Daj mi spokój. - ominęłam go i odeszłam.`
- Gdybyś jednak zmieniła zdanie to wiesz gdzie mieszkam. Będę czekał.
~.~
Zabolało mnie to, że tak mnie odrzuca, że nie chce mojej pomocy, Wiem, że jej potrzebuje, ona też o tym, ale boi się to tego przyznać. Widzę w jej oczach, że nie chce pomocy, której potrzebuje. Oczy zawsze powiedzą prawdę. Nie ze mną te numery. Cieszę się, że ją spotkałem, teraz wiem, że nic sobie nie zrobiła, że jest cała. Mam jednak nadzieję, że któregoś dnia pojawi się u mnie w domu. Jutro, za tydzień czy za miesiąc. Nie ważne. Ważne by się pojawiła. Chcę jej pomóc, ale nie będę się narzucał. Będzie chciała to sama przyjdzie, drzwi dla niej zawsze będą otwarte. Trudno przyznać się do tego, że ktoś potrzebuje pomocy. Teraz próbuje się skupić na trasie koncertowej. Muszę jakoś oddzielić życie prywatne od zawodowego. Za dwa dni mam koncert na stadionie Realu Madryt. Tyle dobrego, że mieszkam niedaleko. Nie będę miał problemu z dostaniem się. Mam nadzieję, że do tego dnia Eliza się pojawi. Chciałbym ją zabrać na koncert, sprawić by na chwilę się uśmiechnęła. Chodzi cały czas smutna, z uśmiechem na pewno jest jej ładniej. Jej decyzja kiedy przyjdzie, o ile przyjdzie. Mam taką nadzieję.








_____________________
Dzień dobry! 
Od razu mówię, że ten rozdział miał wyglądać całkiem inaczej, ale wyszedł jak wyszedł.
Enrique taki awww *.*
Do następnego ;**


PS. Czy tylko dla mnie to Portugalia nie zasłużyła na puchar ME?

4 komentarze:

  1. Dla mnie też Portugalia nie zasłużyła na ten puchar! To tylko fart. Ten mecz wcale mi się nie podobał. Ugh...
    Dobra, ale nie o tym.
    Rozdział okej :)
    To takie trochę dziwne: spotykasz idola a on zaprasza cię do siebie do domu. Czy ona nie powinna się bać? No niby to jej idol, ale z drugiej strony obcy facet. Po za tym jej podejście do idola jest super. Fajnie, że nie zrobiłaś najaranej nastolatki. Ale z kolejnej strony jej podejście do życia do żenada. Ja rozumiem jej matka, ojciec i tak dalej, no ale niech się ona obudzi.
    Jak dla mnie E.I. jest zbyt nachalny. Ok, gościu chce jej pomóc, ale tak nic nie osiągnie. Ona jest zablokowana psychicznie a on zachowuje się jak jakiś najarany optymista. O co tu chodzi?
    ***
    Rozdział fajny. Historia też super. Czekam na kolejny.
    PS. Pisze z anonima, bo mi się nie chcę logować . Ja leń XD.
    Pozdrawiam i życzę dużooooooo weny.
    Digital.
    PS2. Nie czytałam tego komentarza, więc....no :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No normalnie cię loooove za ten rozdział <3 jest meeeeega cudowny <3 Enrique taki pomocny, ale tak na siłę nic nie ugra, niech odpuści trochę :) Dziewczyna będzie chciała pomocy to przyjdzie chyba, że wcześniej coś wykombinujesz XD Osobiście mam nadzieję, że nie ;D Czekam na kolejny kochana ;*


    A mecz to jakaś kompletna katastrofa, Portugalia cały miesiąc na farcie -,- Ona jest ostatnią drużyną, która powinna to wygrać. Francja zasłużyła bardziej! To ona pokonała mistrzów świata!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na samym stracie chciałabym zauważyć, że dla mnie Portugalczycy też nie zasłużyli. :/ I tak naprawdę Francuzi też nie pokazali Bóg wie czego w tych mistrzostwach... Prawda jest taka, że do finału zaszły drużyny, które ślizgały się na szczęściu. :/
    Co do rozdziału to bardzo mi się podoba. :)
    Muszę się zgodzić z powyższymi komentarzami. Enrique troszkę przesadził. No i nasza bohaterka chyba faktycznie powinna być troszkę przestraszona, bo to faktycznie obcy facet, ale z drugiej strony, skoro to jej idol to chyba wyobrażała go sobie jako wspaniałego człowieka, tak? Zatem chyba przez to nie zareagowała strachem. :) Fakt, faktem - Enrique okazał się naprawdę świetnym kolesiem. ^^
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ♥
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. dla mnie też Portugalia nie wygrałą zasłużenie, ale od momentu półfinału wiedziałąm, że to oni zgarną to trofeum :p nikt by sobie z nimi nie poradził, tylko Niemcy XD
    ale wróćmy do rozdziału: Eliza powróci niedługo do domu Iglesiasa. na pewno! każdy się przełamie, tylko... no musi swoje przeżyć, swoje zrozumieć swoje pocierpieć.
    eh, jej matka... no kompletnie brak mi słów ;;;
    czekam na kolejny, buziaki!

    OdpowiedzUsuń