piątek, 10 marca 2017

Treinta y Dos

Obudziłem się cały nagi w sypialni Olgi, nie było jej obok mnie. Wstałem i ubrałem bokserki i zszedłem na dół. Stała przy kuchennym blacie i przygotowywała sobie coś do jedzenia, płakała. Tego się obawiałem. Podszedłem do niej i złapałem ją za biodra całując w szyję. Odwróciłem ją i starłem jej łzy z policzek. Kąciki jej ust lekko się poniosły, przytuliłem ją do siebie.
- Nie płacz - gładziłem ją po plecach.
- Czuję się jak dziwka, która idzie z pierwszym lepszym do łóżka.
- Przepraszam, że płaczesz przeze mnie.
- Zrobiliśmy błąd, to się w ogóle nie powinno wydarzyć.
- Ja tego błędu nie żałuję i nie chcę byś ty tego żałowała. Trudno, stało się. Wylądowaliśmy w łóżku, ale to nie jest powód do płaczu. Oboje tego chcieliśmy.
Mocno się we mnie wtuliła. Staliśmy przytuleni do siebie dopóki nie odezwał się mój telefon. Wypuściłem Olgę z objęć i poszedłem odebrać, wydusiłem tylko z siebie "O cholera". Tego telefonu spodziewałbym się najmniej, nie sądziłem, że Eliza zadzwoni sama od siebie. Kilka razy sprawdzałem czy to na pewno ona dzwoni, jakoś nie mogłem w to uwierzyć.
- Halo. - podszedłem do Olgi.
- Pewne jesteś zaskoczony, że dzwonię.
- Nie zaprzeczę. Stało się coś? Coś z dziećmi?
- Nie, wszystko jest w porządku. Chciałam się z tobą spotkać.
- Bardzo chętnie, ale nie ma mnie teraz w Hiszpanii, będę dopiero za trzy dni. - pocałowałem Olgę.
- Rozumiem, skontaktuj się ze mną gdy wrócisz dobrze?
- Zadzwonię.
~.~
Zadzwoniłam do Enrique bo chcę z nim porozmawiać, chcę z nim sobie wszystko wyjaśnić, ale też chcę go zobaczyć. Tęsknie za nim. Nadal go kocham, ale nie potrafię mu zaufać tak jak kiedyś. Sprawił, że czułam się kochana, potrzebna komuś, przy jego mamie czułam jakbym miała prawdziwą rodzinę, która będzie czekać na narodziny dzieciaków. Tak bardzo bym tego chciała, tak bardzo chciałabym z nim być, mieć go każdego dnia, każdego wieczoru, mieć go cały czas przy sobie ale teraz wiem, że to niemożliwe, że my nie będziemy już razem. Mimo tego, że nadal go kocham i mam do niego cholerną słabość to nie będziemy razem.
~.~
Chciała się spotkać, może jest jakaś minimalna szansa byśmy do siebie wrócili. Zrobię wszystko jeśli taka możliwość się pojawi. Chcę by nasze dzieci miały obojgu rodziców. Nadal nie wiem czy sprawdzę się w roli ojca, nigdy nie miałem żadnego dziecka pod opieką, nie miałem okazji się przekonać. Cieszę się, że zadzwoniła, będę miał okazję się z nią zobaczyć, spojrzeć jej w oczy i może przytulić. Chcę ją po prostu zobaczyć, sprawdzić czy sobie radzi, czy nic jej nie jest.
- Enrique, mogę Ci coś powiedzieć? Ale obiecasz, że mnie nie wyśmiejesz?
- Obiecuję.
- Bo ja się w tobie chyba zakochałam.
- To oboje mamy ten sam problem bo ja w tobie też. - pocałowałem ją.
- Więc co z tym zrobimy?
- Pojęcia nie mam. - kolejny raz ją pocałowałem. - Proponuję to samo pomieszczenie co kilka godzin temu i nie wychodzenie z niego przez następne godziny. - zabrałem ją na ręce i zaniosłem do sypialni.
Położyłem Olgę na łóżku i pocałowałem, oparła się na łokciach, jakie ona ma umięśnione ręce, jest bardziej umięśniona ode mnie.
- Wpadnę przez Ciebie w kompleksy. - zaśmiałem się.
- Niby czemu?
- Masz lepiej wyrzeźbione ciało ode mnie.
- Ja już Ci pomogę zrobić rzeźbę. Skąd masz tę bliznę na ręce?
- Dron mnie pociął. 
Leżeliśmy wtuleni w siebie poznając się jeszcze bardziej, opowiadaliśmy swoje życiorysy. Zatkało mnie gdy dowiedziałem się, że trenowała boks, po niej bym się tego nie spodziewał, jej twarz jej taka niewinna, a okazało się, że ma dwa oblicza, co raz bardziej mnie zaskakiwała. Była niesamowita. Kobieta, która trenowała boks i ja. To nie jest dobre połączenie, może się to źle dla mnie skończyć, lepiej jej nie wkurzać. Usłyszeliśmy, że ktoś wszedł do domu, zerwaliśmy się na równe nogi i spojrzeliśmy na siebie. Cicho zeszliśmy na schody, Olga puściła moją rękę i zbiegła na dół wskakując jakiemuś facetowi na szyję. Przyglądałem się całej sytuacji z góry, chciałem się dowiedzieć kim on jest. Zszedłem na dół gdy postawił Olgę na ziemie i do niej podszedłem łapiąc ją za tyłek. Uśmiechnęła się i na mnie spojrzała. Czułem się przy nim jak kurdupel. Był wysoki, dobrze zbudowany, wysportowany. Jego dłoń to moje dwie. Wolałbym nie wpaść w nim konflikt, niczym Dwayne Johnson. 
- Poznajcie się. Paul to jest Enrique, mój chłopak, Enrique to jest mój brat Paul.
- Złam jej serce, a skręcę Ci kark. - przełknąłem głośno ślinę.
- Nie ma obawy. - zapadła cisza, a po chwili wybuchli śmiechem, czułem, że na twarzy zrobiłem się czerwony.
- Miło Cię poznać Enrique. - podał mi dłoń którą uścisnąłem.
- Mnie też... Chyba.
Tak, jedyne co teraz chciałem zrobić to dać nogi, jej brat to olbrzym, zdeptał by mnie jak mrówkę. Odsunąłem się krok do tyłu, unikałem jego wzroku, przestraszyłem się tego kolesia.
~.~
Enrique był słodki gdy stał przed moim bratem, taki niewinny, przestraszony. Mój brat samym wyglądem wzbudzał strach.
- Zaraz będą tu rodzice. - odezwał się Paul.
- Na mnie już pora. Skontaktuję się z tobą. - Enrique mnie pocałował. 
Zabrał telefon i otworzył drzwi, chciał wyjść, ale na przeciwko stanęli moi rodzice.
- A ty przystojniaczku kim jesteś?
- Ja? Tym, no... yyy.
- To mój chłopak mamo. - złapałam go za rękę. - Trochę się zmieszał was widząc.
- No własnie. - podrapał się za głową.
- Przystojny, dobrze zbudowany, zadbany. Masz gust Olga. Jak się nazywasz przystojniaku?
- Enrique Iglesias.
- Miałeś problemy z prawem?
- Nie, chyba, że mandaty się liczą.
- Pijesz, palisz, bierzesz narkotyki?
- Raz na jakiś czas się napiję, nie palę i nie biorę narkotyków.
- Pracujesz? Starcza Ci na życie?
- Można to nazwać pracą, tak, starcza mi na wszystko.
- Dlaczego można to nazwać pracą? Czym się zajmujesz?
- Koncertuję, jestem piosenkarzem.
- To pieniądze za nic, to nie jest praca.
- Ja uważam inaczej, praca połączona z pasję. - uśmiechnął się. - Było mi na prawdę miło, ale muszę już iść. 
Wyszedł z domu, a zaraz po nim wyszłam ja. Złapałam go mocno za rękę i pocałowałam.
- Przepraszam Cię za mamę.
- Nic się nie stało. Jest dociekliwa, zakłopotała mnie.
- Nie wiedziałam, że ma przyjechać.
Stanął na przeciwko mnie i złączył nasze usta w długi pocałunek.
- Wróć ze mną do Madrytu, jedź tam ze mną.
- Pojadę. - pocałowałam go. - Pojadę razem z tobą.
- Jesteś cudowna. - przytulił mnie. - Kocham Cię. Wpadnę do Ciebie wieczorem, mam nadzieję, że będziesz sama.
- Postaram się ich pozbyć. Będę czekać. - pocałowałam go i odeszłam.








3 komentarze:

  1. Jak nie mama Enrique wygrywa rozdziały to robi to mama Olgi XDD
    Co raz bardziej tracę nadzieję, że będzie jeszcze z Elizą :((
    Mam nadzieję, że przy Elizie będzie szczęśliwy :)
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    Rozdział pierwsza klasa, kochana ^^
    Powiem ci szczerze, że parę razy się zdecydowanie szerzej uśmiechnęłam :D Paul już ma moje serce, taki brat to skarb!
    Hmm... no i chyba sprawa Elizy faktycznie się oddala coraz bardziej, jak się patrzy na to, co wyrabia się z Olgą :(
    Weny, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju, a co, jeśli Elizka jednak będzie chciała, żeby wrócili do siebie? teraz, kiedy Kike ma... Olgę?
    hehe, rodzinka Olgi >>>

    OdpowiedzUsuń